Read with BonusRead with Bonus

1 - Lew

Zrobisz, co ci każę, kiedy ci każę, nie będziesz zadawać pytań i zamkniesz ten swój cholerny pysk. Jeśli masz jakieś pytania lub uwagi, trzymaj je dla siebie. – Brute

Ken nienawidził swojego życia w tej chwili.

Był na rękach i kolanach z małą szczoteczką do szorowania, czyszcząc coś, czego tylko Bóg wiedział, co to było, z podłogi w łazience. Mężczyźni byli obrzydliwi. A większość mężczyzn, którzy byli tutaj od ostatniego czyszczenia tej podłogi, nie umiała celować.

Mógł tylko mieć nadzieję, że minęło naprawdę, naprawdę, naprawdę dużo czasu od ostatniego czyszczenia tej podłogi.

To musiało być to.

Może podłoga nie była czyszczona od czasu, gdy klub został zbudowany w latach siedemdziesiątych. Tak, po prostu zignoruje fakt, że cztery miesiące temu pomagał kłaść linoleum. Jedyne, co jego umysł musiał wiedzieć, to że budynek był stary, mężczyźni nie umieli celować i za nieco ponad sześć miesięcy zdobędzie pełną naszywkę.

Z pewnością nie musiał myśleć o tym, co do diabła było tym brązowawym glutem w rogu. Chwytając szpachelkę, zdrapał ostatni kawałek gluta i wrzucił go do pięciolitrowego wiadra. Dźwięk, jaki wydał, uderzając i chlupocząc o plastikową torbę na śmieci, sprawił, że prawie zwymiotował.

Jeśli zapach podłogi był zły, to smak, który wtargnął do jego ust, był jeszcze gorszy. Znowu prawie zwymiotował, a jeszcze więcej smaku wtargnęło do jego ust. Patrząc na miskę toalety, odrzucił ją jako opcję miejsca, w którym mógłby stracić śniadanie.

Wiaderko przed nim nigdy nawet nie było na liście.

„Prospekt,” zagrzmiał głos z drzwi.

Patrząc przez ramię, zobaczył, że Ryder patrzy na niego z ponurą miną. Wysoki mężczyzna był szczupły i umięśniony, ale nie przesadnie. „Co?”

„Przepraszam?” Ryder uniósł brew, a Ken zaklął pod nosem, zdając sobie sprawę, że schrzanił sprawę. „Wiem, że nie zapytałeś mnie co bez wstania i zwrócenia się do mnie z należnym szacunkiem.”

Z kolejnym cichym przekleństwem pod nosem, Ken wstał i stanął przed starszym bratem z naszywką. „Przepraszam, panie. W czym mogę pomóc, panie?”

„Dużo lepiej,” Ryder uśmiechnął się złośliwie. „Prezes chce cię widzieć.”

„Dziękuję, panie,” powiedział Ken, patrząc, jak drugi mężczyzna odchodzi.

Spojrzał na wiadro i ponownie prawie zwymiotował. Ręka powędrowała do jego krótkich włosów, ale zatrzymał się w ostatniej chwili, zanim ręka, pokryta środkiem czyszczącym i rzeczami, o których wolałby nie myśleć, dotknęła jego głowy i włosów.

Opuszczając rękę, otrząsnął się i wyszedł z łazienki. Dziewczyny klubowe utrzymywały czystość w drugiej łazience, ale odmawiały sprzątania tej dla mężczyzn. Teraz wiedział dlaczego.

Idąc korytarzem, dotarł do drzwi Brute'a i ostrożnie zapukał czystym knykciem. „Ryder powiedział, że mnie potrzebujesz, panie.”

„Jak tam łazienka?” Brute uśmiechnął się do niego.

„Jest obrzydliwa, panie,” przyznał młodszy mężczyzna.

Ciemne mahoniowe oczy zabłysły rozbawieniem, zanim stwardniały. „Zapamiętaj to następnym razem, gdy twój mózg zdecyduje się wyłączyć. Muszę przekroczyć granice stanu i załatwić kilka spraw osobistych. Kiedy skończysz łazienkę, skontaktuj się ze Scrapperem, powie ci, co robić dalej.”

„Tak jest, panie,” Ken skinął głową.

„I załóż to na swoją kamizelkę,” Brute rzucił długą, wąską czarną naszywkę swojemu prospektowi, przechodząc obok i wyprowadzając młodszego mężczyznę z biura.

Ken wyszedł z biura i spojrzał na naszywkę, podczas gdy prezes zamykał drzwi. To była tabliczka z napisem LEO w białych literach.

„Leo?” zapytał, patrząc na starszego mężczyznę.

Brute stuknął palcem w swoją głowę, idąc w stronę drzwi wejściowych. „Za twoje cętki lamparta, ale Leo jest krótsze.” Zatrzymując się przy drzwiach, by chwycić kask i klucze do swojego motocykla, spojrzał na kilku braci, którzy byli w barze. „I nie jestem pewien, czy wszyscy,” skinął głową w stronę baru, „potrafiliby nawet przeliterować lampart.”

„Pieprz się, prezesie!” zawołał Bam Bam z śmiechem. „Potrafię przeliterować lampart.”

„To mówi facet, którego imię to dosłownie trzy powtarzające się litery,” Kix zaśmiał się.

„Łazienka skończona?” Scrapper zapytał od stołu, przy którym siedziała czwórka braci.

Ryder roześmiał się, rozdając nową rękę kart pozostałym trzem braciom z naszywkami. „Nie wyglądało na to.”

„Nie, proszę pana,” przyznał nowo mianowany Leo.

„Skończ to,” doradził syn prezydenta i wiceprezydent.

Leo skinął głową i ruszył w stronę korytarza.

„Gdzie, do cholery, idziesz?” Scrapper krzyknął.

Leo wskazał na korytarz, „Dokończyć łazienkę.”

„Masz tak mało szacunku do mnie i moich braci, że po prostu odejdziesz bez pozwolenia?” wiceprezydent zażądał.

„Ach, żeby znów być młodym i głupim,” Bam Bam zaśmiał się.

„Cholera,” zgodził się Ryder, „Chciałbym być młodym bez tylu cholernych bóli.”

„Czy mogę odejść, proszę pana?” Leo zapytał, tłumiąc swój sarkastyczny komentarz.

Scrapper odprawił go machnięciem ręki, podnosząc swoje karty.

„Hej, kandydacie!” Kix zawołał. „Użyj bandany jako maski, będzie łatwiej.”

„Dzięki,” Leo uśmiechnął się do stołu i na szczęście zatrzymał się, zanim odszedł. „Chciałem powiedzieć, dziękuję, proszę pana.”

Uśmiechając się, ruszył na górę do swojego pokoju, gdzie znalazł bandanę w górnej szufladzie. Wracając na dół, zawiązał czerwoną tkaninę wokół dolnej części twarzy. Wchodząc do łazienki, złapał swoje odbicie w lustrze i zrobił sobie gesty pistoletów palcami.

Teraz, gdy już nie nienawidził swojego życia ani nie próbował wstrzymywać oddechu, żeby nie zemdleć na najbrudniejszej podłodze w historii podłóg, łazienka wydawała się bardziej znośna. Spryskał grudę w rogu, zanim zeskrobał resztę i wrzucił ją do wiadra.

Z gloopem z podłogi i w wiadrze, Leo wrócił do szorowania podłogi. Zajęło mu trochę czasu, aby wszystko wyszorować, zanim użył szmatki do czyszczenia i przetarł wszystko. Nie było ratunku dla szmatki warsztatowej, która była czerwona, gdy zaczynał, więc wrzucił ją do wiadra.

Cztery miesiące temu pomógł LJ położyć płytki linoleum na podłodze. A przez pomoc, miał na myśli, że zrobił to, podczas gdy LJ siedział w korytarzu i nadzorował. Jego nadzór polegał na tym, że co jakiś czas spoglądał na grę na telefonie, żeby poinformować kandydata, że dobrze sobie radzi.

I jeszcze częściej, żeby kazać mu poprawić kafelek.

Ponieważ to on położył płytki, a raczej pomógł bratu z naszywką położyć płytki, Leo wiedział, że baza była biała z czarnym wzorem. Kolor off-white oznaczał, że podłoga nadal nie była czysta.

Wylewając prawie czarną wodę z miski do zlewu, umył miskę, a potem szczotkę do szorowania. Napełnił miskę wodą i środkiem czyszczącym, a potem szorował podłogę. Ponownie. I jeszcze raz.

Wreszcie była czysta, więc przeszedł do czyszczenia reszty łazienki. Toaleta, pisuar i umywalka lśniły, a ściany i szafki były na tyle czyste, że można było nałożyć nową warstwę farby. Wiedział, że to będzie następne; Scrapper powiedział mu to ostatnim razem, gdy przyszedł korytarzem, żeby sprawdzić mężczyznę tylko kilka lat młodszego od siebie.

Wreszcie zadowolony z pracy, wrócił do baru i znalazł tę samą czwórkę braci nadal grających w pokera.

„Skończyłeś?” Scrapper zapytał, nie podnosząc wzroku znad kart przed sobą.

„Tak, proszę pana.”

„Idź się umyć, pójdziesz ze mną do Shack,” rzucił kilka kart i wskazał na dwie kolejne. „Kandydacie, znasz swoje imię?”

„Leo.”

„Odpowiesz, jeśli cię tak zawołamy.”

„Tak, proszę pana,” Leo powiedział i poprosił o pozwolenie na odejście, które szybko otrzymał.

Tuż przed swoim pokojem, jedna ze staruszek zatrzymała go. „Wiesz, gdzie popełniłeś błąd?”

„Nie, proszę pani.”

Skinęła głową, „Bev jest zamężna, jest staruszką, nie jedną z dziwek. Jeśli chcesz ją przelecieć, musisz zrobić jedną z dwóch rzeczy. Trzymać to w tajemnicy. Albo mieć pozwolenie jej męża.”

„Dziękuję, Mitzi,” uśmiechnął się.

Uśmiechając się, poradziła, „Wykazuj inicjatywę, rób to, co trzeba. Nie czekaj na rozkazy.”

Previous ChapterNext Chapter