




Rozdział 9
Gniew wzbierał we mnie, gdy chaotyczna scena rozwijała się przed moimi oczami. Czterech mężczyzn wtargnęło do mojego azylu — trzech nieproszonych, a czwarty, Ara, zajmował się czymś, co sprawiało mi ogromną przyjemność, dopóki nie nastąpiło to przerwanie.
Gdy Carl szarpnął Arę ode mnie, wyrwałam się z paraliżu. Wstając, trzymając koc mocno przy ciele, furia wypisała się na mojej twarzy.
"Natychmiast przestańcie!" Mój rozkaz przeciął napięcie. "Kto wam pozwolił wparować do mojego domu?"
Wyraz twarzy Carla pociemniał, gdy obdarzył mnie dominującym spojrzeniem. "Wracaj do sypialni," rozkazał, a jego baryton wywołał niechciany dreszcz na moim kręgosłupie.
"Absolutnie nie." Stanowczość w mojej odpowiedzi wyraźnie zszokowała Devina i Barry'ego. Gromowładny wyraz twarzy Carla jasno dawał do zrozumienia, że nie jest przyzwyczajony do sprzeciwu.
"Co mi powiedziałaś?" zapytał, a z każdej sylaby kapała pogarda.
Stojąc niewzruszenie, uniosłam podbródek. "Doskonale usłyszałeś. Ara i ja byliśmy zadowoleni, zanim wparowaliście nieproszeni. Wynoście się z mojej posesji."
"Wiesz co, księżniczko..." Devin zasugerował ostrożnie.
"Zamknij się! Nie chcę tego!" Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie. Co to za cholerna księżniczka?
Atmosfera aż iskrzyła od napięcia.
"Lina, są rzeczy, o których nie wiesz—" zaczął Devin.
"Nie, to ty nie rozumiesz," przerwałam mu. "Nie jestem jakąś podwładną, którą możesz rozkazywać. Jestem dorosłą kobietą, która podejmuje własne decyzje. Jeśli wybieram intymne chwile z Arą, to moja sprawa." Zatrzymałam się. "Wszyscy musicie wyjść — włącznie z tobą, Ara. Moment został zrujnowany."
Wyraz twarzy Ary opadł, ból błysnął w jego oczach, gdy walczył z braćmi. "Lina, proszę..." Jego głos niósł czułość, która kontrastowała z jego walką. Mięsień na jego szczęce drgnął, gdy rzucił jadowite spojrzenie Carlowi, a złość promieniowała z niego falami.
"To nie twoja decyzja," warknął Ara do Carla, jego zwykle łagodna postawa zastąpiona ledwie powstrzymywaną wściekłością. "Przekroczyłeś granicę, śledząc mnie tutaj."
Carl nie uznał wyzwania brata, skupiając lodowate spojrzenie na mnie. To zignorowanie tylko zwiększyło frustrację Ary, jego ciało napięło się z furii.
"Chcę, żebyście wszyscy wyszli," powtórzyłam, mój głos był stabilniejszy niż moje bijące serce.
Niechętnie, Devin i Barry wyprowadzili protestującego Arę w stronę drzwi. Gdy go wyciągali, spojrzenie Ary pozostało skierowane na mnie — niewypowiedziana obietnica, że to przerwanie jest chwilowe. Pod powierzchnią kryło się coś głębszego — narastający bunt przeciwko autorytetowi brata, krystalizujący się w tym momencie.
Gdy wyszli, Carl pozostał, jego imponująca obecność przytłaczała moją przestrzeń życiową. Jego przenikliwe spojrzenie sprawiało, że czułam jednocześnie wściekłość i nieodparty pociąg.
"Trzymaj się z dala ode mnie i moich braci," powiedział z niebezpieczną miękkością. "Cokolwiek szukasz, nie znajdziesz tego u nas."
Jego lekceważąca ocena uderzyła mnie jak fizyczny cios. Sugerowanie, że szukam jedynie przypadkowej rozrywki, wzbudziło we mnie coś pierwotnego.
Chwytając ubrania, szybko się ubrałam i wybiegłam na zewnątrz. Doszli dopiero do połowy trawnika, gdy się pojawiłam.
"Pozwól, że coś wyjaśnię, ty arogancki dupku!" krzyknęłam. Wyraz twarzy Carla stwardniał, gdy się odwrócił. "Nie gonię za jakimś skrzywionym pomysłem, który sobie wymyśliłeś."
Mimo mojego drobnego wzrostu czułam się imponująco, napędzana sprawiedliwym gniewem. Światło księżyca podkreślało ostre rysy Carla, gdy szedł w moją stronę z drapieżną gracją.
"Zapominasz się," stwierdził z pozornym spokojem, który niósł więcej groźby niż krzyk.
Devin ruszył, by mnie powstrzymać. Odepchnęłam jego rękę. "Przepuść mnie. Mam dość jego wyższości!"
Devin zamarł. Uwaga Carla przeniosła się na miejsce, gdzie ręce Devina dotykały mojej skóry. Coś nieczytelnego przemknęło przez jego twarz, zanim rozkazał: "Puść ją i wejdź do środka. Wszyscy."
Devin posłuchał. Zanim poszedł, Ara rzucił mi ostatnie gorące spojrzenie - pragnienie, przeprosiny i nowo odkrytą determinację - po czym zniknął wewnątrz, ramiona sztywne z gniewu na Carla.
Nagle tylko Carl i ja pozostaliśmy w chłodnym nocnym powietrzu, otoczeni napiętą ciszą, dopóki nie ruszył naprzód, zimny i kalkulujący.
"Pozwól, że wyjaśnię sprawy, skoro nie zrozumiałaś." Moje ciało zdradziło mnie niekontrolowanym drżeniem, gdy się zbliżał.
"Nie," szepnęłam, cofając się.
"Cisza," rozkazał, jego ton był aksamitnie owiniętą groźbą. "Nie będziesz się kontaktować z żadnym z moich braci. Zrozumiano?"
"Tak," szepnęłam, spuszczając wzrok, gdy moja buntowniczość wyparowała w jego przytłaczającej bliskości. Jego zapach otoczył mnie jak niewidzialny nurt.
"Twój plan dnia będzie prosty: praca, dom, pozostawanie w swojej chatce." Zanim się zorientowałam, znalazłam się przyciśnięta do drzwi, a dłonie Carla uderzyły w drewno po obu stronach mojej głowy. "Nie będziesz mi się sprzeciwiać, Lina."
Brakowało mi słów. Mogłam tylko kiwnąć głową, gdy jego surowy wyraz twarzy na chwilę przygasł niepewnością. Potem nagle odepchnął się i zniknął w ciemności, zostawiając mnie bez tchu.
Nigdy nie doświadczyłam tak dezorientującej mieszanki zastraszenia i przyciągania.
Mój gniew całkowicie zniknął, zastąpiony przez zamieszanie i nieodparty pociąg. Jakaś prymitywna część mnie pragnęła poddać się jego dominacji w sposób, którego nie mogłam wyrazić. Zadrżałam, gdy łzy zagroziły wyjściu na wierzch.
W środku przyjrzałam się chaosowi. Poduszki porozrzucane, koce splątane, meble w nieładzie. Fizyczny bałagan odzwierciedlał mój stan emocjonalny.
A co gorsza, czułam jeszcze większą frustrację niż przed dotknięciem mnie przez Arę.
"Dlaczego to się dzieje?" szepnęłam. Potrzebowałam się komuś zwierzyć, ale wahałam się obciążyć tym matkę.
Jakby wszechświat mnie usłyszał, zadzwonił telefon. Na ekranie pojawiło się imię Jessica.
"Cześć," odebrałam, starając się brzmieć normalnie.
"Sprawdzam, jak się trzymasz po dzisiejszym szaleństwie. Wszystko w porządku?" W głosie Jessiki słychać było szczere zaniepokojenie.
Opadłam na kanapę, ciężko wzdychając. "Wszystko jest w rozsypce. Sprawy się zaostrzyły i teraz jestem bardziej zagubiona niż kiedykolwiek."
"Opowiedz mi wszystko," nalegała.
Jej entuzjazm wywołał we mnie niechętny chichot. "Ara pojawił się niespodziewanie i byliśmy..."
"Byliście czym?!" Podekscytowanie Jessiki wibrowało przez telefon.
"Powiedzmy, że zrobiło się gorąco," przyznałam, czując, jak rumieniec zalewa moje policzki.
"Wiedziałam! Ci Kalifornijczycy są pyszni," zaśmiała się.
"Ledwo zaczęliśmy," wyjaśniłam. "Carl i bliźniacy wpadli i fizycznie nas rozdzielili."
Przypomnienie sobie zastraszającego spojrzenia Carla wywołało kolejne sprzeczne dreszcze. Ten mężczyzna był wyraźnie niebezpieczny.
"Co za dupek! Co daje mu prawo?" Oburzenie Jessiki było miłym potwierdzeniem.
"Rozkazał mi trzymać się z dala od wszystkich. Jakbym była jakąś desperacką łowczynią przygód."
"Serio?!" Zabrzmiała oburzona.
"Całkowicie. Już jestem zmęczona nim, a to dopiero pierwszy tydzień."
"Wiesz, czego potrzebujesz? Wieczoru na mieście," zasugerowała Jessica. "FaunaSphere organizuje w piątek swoje kwartalne spotkanie. Otwarty bar, świetne jedzenie, networking udający zabawę. Clara i Scarlett też będą. Możemy zacząć od drinków u mnie."
Firmowa impreza... Chociaż zazwyczaj unikałam takich zgromadzeń, propozycja nagle wydała się kusząca. W końcu Carl nakazał mi prowadzić ograniczone życie. Złamanie jego zasad nabrało nowego uroku.
"Wiesz co? Wchodzę," odpowiedziałam z nową determinacją. "Licz na mnie."