




Rozdział 10
Po wyczerpującym tygodniu w FaunaSphere Dynamics, nadszedł wreszcie piątkowy wieczór kwartalnego spotkania firmy. Byłam gotowa na relaks. Cały tydzień bracia mnie unikali, a Ara nawet nie patrzył mi w oczy. Choć starałam się, żeby mnie to nie ruszało, to jednak tak było.
Wyciągnęłam torbę z zakupami z bagażnika i ruszyłam brukowaną ścieżką w kierunku mojej chatki. Jessica zaproponowała, żebym przygotowała się u niej, ale wolałam komfort własnego miejsca.
Idąc ścieżką, zamarłam, gdy Ara wyłonił się z linii drzew. Czarny sportowy szorty luźno wisiały na jego biodrach, kuszący zarys jego torsu był w pełni widoczny.
"Ara..." zawołałam cicho, mając nadzieję, że coś powie. Ale na jego twarzy pojawił się bolesny wyraz, zanim odwrócił się i zniknął w gęstym zaroślach dżungli Ken.
Westchnęłam i ruszyłam dalej, znikając za bezpiecznymi drzwiami mojego domu. Podłączyłam telefon do głośników i włączyłam swoją playlistę.
Muzyka, która płynęła z głośników, przywoływała radość, rozkosz i ucieczkę. Szybko zrzuciłam ubrania robocze i weszłam pod prysznic, pozwalając gorącej wodzie zmyć wszelkie resztki ich dotyku.
Dzisiejsza noc miała być inna. Przeniosłam się do Kalifornii i wszystko od pierwszego dnia było chaosem. Nie mogłam pozwolić sobie na zajmowanie się tymi mężczyznami kosztem moich zawodowych aspiracji. Musiałam skupić się na sobie. Tylko ja mogłam ukształtować przyszłość, jaką chciałam.
Jak bohaterka melodramatycznego teledysku, wykrzykiwałam teksty piosenek, uwalniając frustrację. Gdy woda stała się zimna, poczułam się odświeżona i bardziej pewna siebie niż wcześniej.
Wyzwanie polegało na utrzymaniu tej pewności siebie przez cały czas w FaunaSphere. Z odrobiną szczęścia mogłabym przenieść się do innego działu za dwa lata i kontynuować specjalistyczne badania. To na pewno wywołałoby ich niezadowolenie.
Ubierałam się, żeby zrobić wrażenie, nakładając makijaż i stylizując włosy, aż w lustrze odbijała się kobieta z misją - ktoś, kto przyciągałby spojrzenia na każdym kroku. Czarna sukienka, którą znalazłam w butiku, idealnie podkreślała moje krągłości. Połączyłam ją z karminowymi obcasami i pasującą szminką. Gdyby uwodzenie i bunt miały dziecko, to byłoby moje odbicie tej nocy.
Gdy zmierzałam w kierunku garażu, zatrzymał mnie głos ojca. "Lina?" Jego ton sprawił, że poczułam się jak nastolatka złapana na wymykaniu się.
"Tak, tatusiu?" odpowiedziałam z niewinnym uśmiechem.
"Gdzie się wybierasz tak ubrana?" zapytał, zaskoczony, spoglądając na mój strój.
"Moje nowe przyjaciółki Jessica, Clara i Scarlett idą na galę firmową. Nie zamierzam pić, ale chciałam do nich dołączyć. Wyglądam dobrze?"
Zawahał się, otwierając i zamykając usta. "Wyglądasz pięknie, kochanie. Ale jeśli będziesz pić, proszę, nie prowadź. Zadzwoń do mnie, a przyjadę po ciebie."
"Oczywiście. Nie będę długo," zapewniłam go słodkim uśmiechem, obserwując, jak wraca do środka.
Gdy już miałam wyjść, usłyszałam charakterystyczny stukot obcasów na marmurze. Jean pojawiła się w drzwiach, jej spojrzenie zamroziło się, gdy spoczęło na mnie. Jej brwi uniosły się dramatycznie.
"Mój Boże," powiedziała z pogardą. "Gdzie myślisz, że idziesz tak ubrana? Na róg? Czy na przesłuchanie do jednego z tych desperackich reality show randkowych?"
Poczułam, jak robi mi się gorąco na policzkach, ale odmówiłam okazania słabości. "To wydarzenie firmowe, Jean. Niektóre z nas potrafią naprawdę wyglądać modnie, zamiast tych przestarzałych strojów z klubu wiejskiego, które tak uwielbiasz."
Jej oczy zwęziły się. "Słuchaj tutaj, mała dziewczynko. Może i masz Kennedy'ego owiniętego wokół palca, ale wiemy, co kombinujesz. Szukasz bogatego męża w pracy? To żałosne, nawet jak na ciebie."
"Projekcja?" odparłam, mój głos był spokojny mimo gniewu. "Nie wszyscy mierzą swoją wartość, przez to, kogo poślubiają. Niektórzy z nas mają prawdziwe ambicje zawodowe."
Twarz Jean wykrzywiła się ze złości. "Uważaj na siebie, Lina. Twój ojciec może tolerować twoje braki szacunku, ale ja nie. Robisz z siebie i z tej rodziny widowisko."
"Jedynym widowiskiem jest twoja przezroczysta próba kontrolowania mnie," odpowiedziałam chłodno. "Jestem dorosłą kobietą z własnym życiem, a nie przedłużeniem twojej idealnej rodzinnej fantazji. A teraz, jeśli pozwolisz, mam imprezę, na którą muszę się udać."
Przeszłam obok niej, czując satysfakcję, gdy usłyszałam jej oburzone parsknięcie. Osąd Jean tylko wzmocnił moją determinację, by odzyskać swoją tożsamość od wszystkich, którzy myśleli, że mają prawo decydować, kim powinnam być.
Wchodząc do garażu, zobaczyłam Devina wychodzącego przez drzwi kuchenne.
"Lina," powiedział, jego oczy ciemniały, gdy prześlizgiwały się po moim ciele. "Dokąd się wybierasz?"
Cichy śmiech wyrwał się ze mnie. "Na miasto, Devin."
"Dokładniej gdzie?" Jego brwi zmarszczyły się, wyraźnie niezadowolony.
"Na imprezę firmową... co to za przesłuchanie?"
Nie miałam cierpliwości do gier, które chciał rozegrać. Wszyscy czterej bracia traktowali mnie chłodno od czasu incydentu z Arą i miałam dość ich zmiennego zachowania.
"Celowo unikasz bezpośredniej odpowiedzi? Carl nie będzie z tego zadowolony."
Śmiech wybuchł ze mnie, gdy otwierałam drzwi samochodu. "Wygląda na to, że mnie to obchodzi? Carl jasno dał do zrozumienia, że jestem tylko kłopotem i powinnam trzymać się z daleka. Więc słuchaj poleceń swojego brata jak dobry podwładny i zostaw mnie w spokoju."
Szok wymalował się na jego twarzy. Zanim zdążył się otrząsnąć, wślizgnęłam się za kierownicę, zamknęłam drzwi i odjechałam w noc. Podkręciłam głośność, opuściłam szyby i pozwoliłam, by świeże powietrze muskało moją skórę. Złośliwe uwagi Jean i kontrolująca postawa Devina tylko podsycały moją determinację, by dobrze się bawić tej nocy.
Miejsce zamieniło się w letni raj, z lampkami oświetlającymi przestrzeń na zewnątrz i tropikalnymi kwiatami zdobiącymi każdy stół. Koledzy w najlepszych strojach mieszali się pod gwiaździstym niebem, atmosfera była elektryzująca od podekscytowania.
Zauważyłam Jessicę, machającą entuzjastycznie z drugiego końca parkietu. Gdy ruszyłam w jej stronę, moje kroki zawahały się, gdy dostrzegłam Arę.
Stał w centrum kręgu podziwiających go kobiet z działu marketingu, jego głowa była odrzucona do tyłu w śmiechu, gdy one rywalizowały o jego uwagę. Jedna z kobiet odważnie przejechała palcami po jego ramieniu, podczas gdy inna nachyliła się blisko, szepcząc coś, co sprawiło, że uśmiechnął się złośliwie. Trzecia przylgnęła do jego boku, jej ręka spoczywała posiadczo na jego piersi. Ara wyraźnie rozkoszował się ich adoracją, kąpiąc się w uwadze jak król trzymający dwór.
Nasze spojrzenia spotkały się na chwilę. Przez moment jego uśmiech zbladł, ale szybko się otrząsnął, celowo przyciągając jedną z kobiet bliżej i skupiając na niej cały swój urok, sprawiając, że było boleśnie oczywiste, że nic dla niego nie znaczę.
Ostry ból przeszył moją klatkę piersiową, ale odmówiłam, by to było widoczne. Zamiast tego wyprostowałam ramiona, nałożyłam na twarz najbardziej olśniewający uśmiech i pewnym krokiem ruszyłam w stronę Jessiki i innych.
Dzisiejsza noc należała do mnie i tylko do mnie.
Do diabła z Carlem, Devinem, Barrym i Arą – czterema jeźdźcami emocjonalnej manipulacji.
Gdybym musiała wybierać – dzisiejszej nocy żart byłby na nich. Pokażę im dokładnie, co tracą.