Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 006

Perspektywa Alexandra

Sączyłem szklankę whisky, patrząc, jak ekran mojego telefonu rozświetla się wiadomością od Morgan: [Dziś wyjeżdżam z Los Angeles. Jeśli to nie jest to, czego chcesz, zadzwoń do mnie.]

Czy naprawdę myślała, że znowu dam się nabrać na ten numer? Morgan zawsze była mistrzynią manipulacji emocjonalnej, grożąc odejściem, gdy chciała zwrócić na siebie uwagę. Tym razem posunęła się nawet do sporządzenia papierów rozwodowych. Ale nie odeszłaby – nigdy tego nie robiła. Rozumiała, że moja obecność była niezbędna dla odzyskania zdrowia przez Olivię. A przynajmniej powinna.

Zdziwiłem się, gdy rzeczywiście wręczyła mi te papiery rozwodowe dzisiaj. Sam pomysł rozwodu niepokoił mnie – nie z powodu jakiegokolwiek emocjonalnego przywiązania, ale z powodu koszmaru PR-owego, jaki by to stworzyło. Nie kocham jej; wszyscy to wiemy – Olivia, Morgan i ja. Reynolds Media Group miała ogłosić dużą współpracę z Montgomery Productions. Publiczny rozwód byłby katastrofą dla naszych cen akcji.

Ale teraz Morgan była z powrotem w rezydencji Montgomerych, bez walizki. Jej „występ” dobiegł końca. Dzisiejsze wyniki badań potwierdziły, że leczenie Olivii zakończyło się sukcesem. Po latach niepewności, wreszcie będzie mogła prowadzić normalne życie. Myśl ta wywołała rzadki uśmiech na mojej twarzy.

„Wyglądasz na zadowolonego z siebie,” zamruczała Olivia, siadając naprzeciwko mnie. Wyglądała dziś wieczorem olśniewająco, jej złote włosy były misternie ułożone, podkreślając jej powrót do zdrowia, a sukienka była na tyle odważnie wycięta, żeby przyciągnąć uwagę kilku pobliskich przedstawicieli branży. Skrzyżowała nogi celowo, upewniając się, że zauważyłem.

„Myślałem o wynikach twoich badań,” odpowiedziałem, pozwalając sobie docenić widok.

Szkarłatne usta Olivii wykrzywiły się w zadowolonym uśmiechu. „Przez chwilę naprawdę myślałam, że odejdzie... Wygrałeś zakład.” Podniosła kieliszek szampana w udawanym toaście. „Szkoda. Cieszyłam się na myśl, że w końcu będziesz tylko mój.”

Widziała wiadomość od Morgan. Olivia i ja założyliśmy się, czy Morgan rzeczywiście zrealizuje swoje groźby tym razem.

„Było okropnie?” zapytała Olivia, pochylając się, aby dać mi lepszy widok na swój dekolt. „Mając nadzieję, że twoja żona w końcu zniknie z naszego życia?”

„Nie,” odpowiedziałem szczerze, wciągnięty w jej grę. „Morgan zawsze wiedziała, o co chodzi w naszym układzie. Wykorzystała twoje życie jako kartę przetargową, żeby dostać małżeństwo, którego chciała. Gdyby pomogła ci bezwarunkowo, może wszystko wyglądałoby inaczej.”

„Och, proszę,” prychnęła Olivia, przewracając oczami, sięgając po szampana. „Grała męczennicę przez lata. Biedna Morgan, zmuszona do ratowania mojego życia. Jakby nie dostała dokładnie tego, czego chciała – twojego nazwiska i twojego konta bankowego.” Przejechała językiem po krawędzi swojego kieliszka. „Zostajesz na noc? Wypiłeś całkiem sporo.”

Zaproszenie było jednoznaczne.

Sprawdziłem zegarek. „Morgan może prowadzić, jeśli nie zrobi sceny. Tym razem poszła na tyle daleko, że przygotowała papiery rozwodowe, ale jestem pewien, że się z tego wycofa. Robert prawdopodobnie zaoferował jej ten kontrakt na rozwój scenariusza, którego tak bardzo pragnęła. To zazwyczaj działa na nią.” To forma ukrytego odrzucenia, która pojawiała się wielokrotnie w moich rozmowach z Olivią. Pomimo mojej miłości do niej, wierzę w to. Jednak biorąc pod uwagę potencjalne skandale i ceny akcji, uważam, że mogę złożyć te ofiary.

Olivia's wzrok zatrzymał się na moim mankiecie, a jej uśmiech zniknął, ustępując miejsca kapryśnemu grymasowi. "To są spinki, które ci dała, prawda? Boże, nadal je nosisz?" Sięgnęła i chwyciła mnie za nadgarstek zaborczo. "Kiedy zamierzasz wyrzucić te rzeczy?"

Spojrzałem na spinki. To nie była zwykła para. Morgan "przypadkowo" uszkodziła te, które dała mi Olivia, i zastąpiła je tymi. Zawsze nie lubiłem, jak zaznaczała swoje terytorium poprzez takie gesty.

"Tak," odpowiedziałem, z irytacją przemykającą przez moją twarz. "Powinienem był je już dawno wymienić. To przypomnienie, jak próbuje zaznaczyć swoje prawa."

"Jest w gabinecie Roberta od jakiegoś czasu," powiedziała Olivia, przesuwając stopę w górę mojej łydki pod stołem. Jej oczy błyszczały złośliwością. "Tatuś pewnie daje jej jakąś nagrodę pocieszenia. Twoja żona jest tak żałośnie przewidywalna – machnij przed nią scenariuszem, a zapomni o swojej godności."

Wzruszyłem ramionami, zastanawiając się nad tym samym. Robert nie był znany z cierpliwości, a Morgan miała talent do naciskania ludzi na nerwy. Już wyobrażałem sobie kłótnię, którą będziemy mieli w drodze do domu.

"Morgan jest jak kot," powiedziałem, wirując bursztynowy płyn w szklance. "Kiedy jest zła, drapie meble. Kiedy jest naprawdę zła, kupuje mi prezenty. Za moje pieniądze."

"A ja w tym metaforze kim jestem?" zapytała Olivia, przygryzając dolną wargę sugestywnie. Pochyliła się, przesuwając palcami po moim ramieniu. "Mam nadzieję, że czymś o wiele bardziej niebezpiecznym i ekscytującym."

Miałem odpowiedzieć, kiedy nagle usłyszeliśmy głośny huk i dźwięk tłuczonego szkła dobiegający z gabinetu Roberta. Goście wokół nas odwrócili się w zaskoczeniu, mrucząc między sobą.

Wyprostowałem marynarkę i wstałem. To było dokładnie to, czego nie potrzebowałem – publiczna scena, która mogłaby zaszkodzić naszemu wizerunkowi korporacyjnemu tuż przed ogłoszeniem partnerstwa.

"Przepraszam," powiedziałem, gdy przeciskałem się przez tłum, uprzejmie kiwając głową do przemysłowych dyrektorów, którzy próbowali mnie wciągnąć w rozmowę.

Kiedy dotarłem do gabinetu Roberta, moja cierpliwość była na wyczerpaniu. Drzwi były uchylone, a ja pchnąłem je bez trudu, nie zadając sobie trudu, by zapukać. Miałem ważniejsze sprawy niż społeczne formalności.

To, co zobaczyłem, zmroziło mi krew w żyłach. Morgan leżała na parkiecie, jej włosy były rozczochrane, a jedna ręka przyciśnięta do zaczerwienionego policzka. Wokół niej leżały roztrzaskane resztki cennej wazy Roberta – muzealnego eksponatu wartego miliony. Cienki strumień krwi spływał z kącika jej ust. Robert stał nad nią, jego ręka wciąż uniesiona, twarz wykrzywiona gniewem, jakiego nigdy wcześniej nie widziałem. Catherine stała sparaliżowana w drzwiach, jej filiżanka drżała w dłoniach, a na twarzy malował się horror.

Przez ułamek sekundy nie mogłem przetworzyć tego, co widziałem. Robert – najbardziej wyrachowany gracz w Hollywood – naprawdę uderzył Morgan. Kobietę, która technicznie wciąż była moją żoną.

"Co tu się, do cholery, stało?" zapytałem, mój głos ostry z irytacji. Mimo wszystko, widok Morgan na podłodze wywołał we mnie coś terytorialnego. Nikt nie niszczy tego, co do mnie należy – nawet Robert.

Głowa Morgan podniosła się na dźwięk mojego głosu. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja poczułem fizyczny szok. Jej początkowe zaskoczenie szybko przekształciło się w coś, czego nigdy wcześniej w niej nie widziałem – mrożącą krew w żyłach, lodowatą furię, która zdawała się emanować z jej wnętrza. Zniknął jakikolwiek ślad uległej kobiety, która przez pięć lat zgadzała się na wszystko, czego chciałem. Jej spojrzenie było pełne tak intensywnej, zdradzonej nienawiści, że przecięło mnie na wskroś, zmuszając mnie do instynktownego kroku w tył.

Previous ChapterNext Chapter