




Rozdział 002
Perspektywa Morgana
Skórzane siedzenie prywatnego samochodu rodziny Reynoldsów jest zimne na mojej skórze, gdy przemierzamy ruch uliczny Los Angeles w kierunku szpitala. Mój żołądek się skręca - może to choroba lokomocyjna, może poranne mdłości, a może po prostu mdła znajomość tej drogi.
Przez ponad dekadę zawsze jeździłam tą drogą do szpitala, czy to opuszczając posiadłość Montgomerych, czy rezydencję w Hollywood Hills - aby oddać komórki mojej "kochanej" siostrze.
Przyciskam czoło do przyciemnionej szyby, obserwując rozmywające się palmy. Ironia mojej sytuacji nie umyka mi. Mój mąż jest zakochany w mojej siostrze - kobiecie z rzadką chorobą autoimmunologiczną, która uniemożliwia jej organizmowi produkcję wystarczającej ilości płytek krwi. Jej układ odpornościowy jest tak unikalny, że tylko garstka ludzi na świecie ma zgodne komórki. Nawet skaleczenie papierem mogłoby spowodować niebezpieczne krwawienie dla Olivii. Jest cudownym dzieckiem rodziny Montgomerych, nietykalną i uwielbianą tylko za to, że istnieje.
Ja natomiast istnieję tylko jako zgodny dawca komórek macierzystych dla Olivii. Przyznaję, że wykorzystałam swoją medyczną wartość, i zapłaciłam za to pięcioma latami obojętności. Pięć lat bycia panią Reynolds tylko z nazwy.
"Ukradłam" mężczyznę, którego chciała Olivia. Ale widzieli we mnie zasób medyczny na długo przedtem. Małżeństwo z Alexandrem tylko uwidoczniło ich utylitarne podejście do mnie.
Tamtego lata, gdy miałam trzynaście lat, po raz pierwszy zdałam sobie sprawę z mojej prawdziwej wartości dla rodziny Montgomerych.
Tego dnia, Robert otworzył drzwi mojego pokoju bez pukania, bez powitania. Jego oczy miały tylko zimną determinację, jakbym była projektem w jego firmie, a nie adoptowaną córką.
"Jutro, 9 rano, szpital. Olivia potrzebuje twoich komórek macierzystych," poinstruował mnie, zamiast prosić.
Odłożyłam swoją powieść, mój żołądek się skręcał. Wiedziałam, że Olivia jest chora, ale do tego momentu nie rozumiałam prawdziwego powodu, dla którego zostałam adoptowana.
"Nie chcę iść," powiedziałam, mój głos był znacznie cichszy niż zamierzałam. "Słyszałam, że to boli. I... mam jutro lekcję tańca."
Brwi Roberta lekko się zmarszczyły, jedyny znak jego niezadowolenia. "To nie jest dyskusja, Morgan. Odwołaj lekcję tańca."
"Ale dlaczego to musi być ja?" zapytałam, czując falę zamieszania i bólu.
Robert wszedł do pokoju i usiadł na skraju mojego łóżka. Ta bliskość powinna była być ciepła, ale jego spojrzenie przeszywało mnie chłodem.
"Bo jesteś WYJĄTKOWA," powiedział, jego głos lekko się zmiękczył, choć ton negocjacji pozostał, "Twoje komórki odpornościowe pasują do Olivii na niezwykle rzadkim poziomie. Wiesz, co to znaczy?"
"Nie," pokręciłam głową.
"To znaczy, że możesz URATOWAĆ JEJ ŻYCIE."
Spojrzałam na swoje dłonie. Te dłonie powinny były realizować moje marzenia, ale teraz miały inne zadanie.
"Czy to będzie bolało?" zapytałam cicho.
"Mama pójdzie z tobą," unikał mojego pytania, wstając. "To twoja odpowiedzialność wobec rodziny, Morgan. Nie zawiedź nas."
Gdy odwrócił się, aby wyjść, wiedziałam, że nie mam wyboru.
Samochód zatrzymuje się przy prywatnym wejściu do szpitala. Potrzebuję chwili, aby uspokoić oddech, pozwolić, by delikatna warstwa potu na moim czole zniknęła, przełknąć mdłości czające się z tyłu gardła. Te pojazdy zawsze sprawiają, że czuję się źle, a nowe życie rosnące we mnie nie pomaga.
Ale dziwnie, zaczynam chcieć tego dziecka. Nie wiem, czy to przez hormony, czy pragnienie połączenia z życiem - a może po prostu dlatego, że to dziecko Alexandra?
Myśl mnie przeraża. Jeśli zrealizuję swój plan odejścia, czy naprawdę mogę wychować dziecko sama?
Ciągnę zmęczone nogi przez marmurowe korytarze szpitala i biorę ekskluzywną windę na skrzydło VIP. W środku czeka Alexander - nie na ogłoszenie ciąży, które rozważałam, ale na papiery rozwodowe.
Myślałam, że jestem gotowa. Myślałam, że pięć lat chłodu Alexandra znieczuliło moje serce na wszelkie uczucia. Ale stojąc tutaj, patrząc na zdobione drewniane drzwi do pokoju Olivii, wciąż czuję piekące uczucie.
Stojąc przed oddziałem, słyszę charakterystyczny głos Olivii, lekko zadyszany, "Alexander, potrzebuję cię... Tak się boję." Głos Olivii drży, a potem słychać cichy szloch. "Jeśli wyniki testów nie będą dobre, to znaczy, że znowu będę musiała spędzać każdy dzień w szpitalu? To byłby koszmar... Nie sądzę, że mogłabym to znieść ponownie..."
Słysząc te słowa, ogarnia mnie fala słabości. Wiem, że Alexander ją obejmie, wlewając w to uścisk resztki swojego emocjonalnego wyrazu. Moje oczy ciemnieją; nie jestem pewna, ile prawdziwego uczucia jest w stanie okazać, ale wiem, że nigdy nie otrzymałam żadnego z nich.
Co ja właśnie zrobiłam? Po dowiedzeniu się o ciąży, naprawdę powiedziałam mojej najlepszej przyjaciółce Aurorze, żeby odwołała nasz plan ucieczki? Ten plan na dzisiaj, który miał być zrealizowany zaraz po sfinalizowaniu moich papierów rozwodowych z Alexandrem.
Naprawdę poczułam iskierkę nadziei z powodu istnienia tego dziecka, myśląc, że może przynieść punkt zwrotny w naszym małżeństwie, które istnieje tylko z nazwy? Jeśli miałam jakiekolwiek wahania wcześniej, teraz znikają. To małżeństwo może zakończyć się tylko w jeden sposób. Przypominam sobie, że jestem tu, aby dostarczyć papiery rozwodowe, aby spełnić obietnicę. A dziecko w moim łonie... to tylko zmienna, która nie zmieni skomplikowanej relacji między rodzinami Reynolds i Montgomery.
Pięć lat błędów to wystarczająco długo. Nie mam już emocjonalnych zasobów, aby utrzymywać to jednostronne małżeństwo. Alexander poślubił mnie, aby zaspokoić potrzeby rodziny i medyczne. Jego serce zawsze należało do Olivii - przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
Napisałam do Aurory, żeby poinformować ją, że plan pozostaje niezmieniony, a jej potwierdzająca odpowiedź przyniosła mi ulgę.
Nie mogę się teraz wycofać, a Alexander nie pozwoliłby mi, nawet gdybym spróbowała. Czekał na te papiery rozwodowe. Muszę zrozumieć, co to dziecko oznacza w tym bałaganie. To prawdopodobnie pytanie, na które tylko ja muszę odpowiedzieć, bo Alexander nie będzie chciał mieć nic wspólnego z dzieckiem, a Olivia... jeśli Olivia pozwoli temu dziecku żyć, to będzie wystarczająco łaskawe. Jestem pewna, że gdyby poprosiła Alexandra, żeby zmusił mnie do zakończenia ciąży z „medycznych powodów”, nie zawahałby się zgodzić.
"To tylko ostatnie badanie, prawda? Wszystkie poprzednie wyniki były dobre, prawda?" Śmiech Alexandra łagodnie odbija się echem, wyrywając mnie z moich myśli.
"A co, jeśli pokaże, że leczenie znów się nie powiodło?"
Odpowiedź Alexandra była natychmiastowa, ochronna. "Wtedy będziemy próbować dalej. Wiesz, że nie pozwolę, żeby coś ci się stało."
"Wiem, że tak," szepnęła Olivia, jej głos był sprytnym narzędziem do osiągnięcia tego, czego chciała. "Ale jeśli nadal będę tylko tą kruchą roślinką... nie mogę być z tobą..."
Decyduję, że wyjadę dzisiaj wieczorem prywatnym samolotem Aurory, kierując się tam, gdzie mogę zacząć od nowa.
A najważniejsze teraz to podpis Alexandra na tych papierach rozwodowych. Pukam do drzwi.
Ale wtedy, wbrew wszystkim możliwościom, które sobie wyobrażałam, głos Alexandra przeciął napięcie.
"Olivia, jestem już żonaty."