Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5 Odnalezienie

Rowena & Eric

Rowena

Moje oczy były szeroko otwarte, gdy stałam przed lustrem od podłogi do sufitu, pochłaniając swoje odbicie.

Nie mogłam w to uwierzyć. Suknia, którą miałam na sobie, wybrana przez jednego ze stylistów, za których zapłacił mój brat, pasowała idealnie. Była elegancka i wyszczuplająca, miała miękką jedwabną teksturę w ciemnoniebieskim kolorze, który pasował do moich oczu.

Nigdy wcześniej tego nie zauważyłam, ponieważ zwykle nosiłam ubrania, które były trochę za duże. Może moja figura nie była taka zła; przynajmniej dzięki temu, jak sukienka przylegała do mnie w odpowiednich miejscach.

To jednak nie była tylko sukienka, która sprawiała, że wyglądałam inaczej. Moje włosy były zaczesane do tyłu, odsłaniając moją bladą twarz i jasnoniebieskie oczy, które wydawały się jeszcze bardziej przejrzyste dzięki lekko błyszczącemu złotemu cieniowi do powiek, wybranemu przez makijażystkę.

Wyglądałam jak prawdziwa gwiazda.

Wszystko było idealne—wszystko oprócz zamka, którego nie mogłam dosięgnąć, aby go całkowicie zasunąć.

„Cholera,” wyszeptałam, tańcząc wokół, skręcając ramiona w próbie zasunięcia tego cholernego zamka. Bez względu na to, jak bardzo się starałam, po prostu nie mogłam tego zrobić. Jak ludzie w ogóle ubierają się w takie rzeczy sami?

„Rowena?”

Dźwięk głosu mojego brata przyciągnął moją uwagę. Przestałam się wygłupiać i zobaczyłam go stojącego w drzwiach, a moje serce zamarło.

Miał na sobie czarny garnitur, który doskonale pasował do jego sylwetki, podkreślając wyraźne mięśnie i długie nogi. On też wyglądał jak celebryta.

Ale jego włosy były w większości takie jak zwykle. Leniwe białe-blond loki opadające na ramiona, kilka niesfornych kosmyków wpadających mu na twarz.

Szybko odwróciłam wzrok, moje policzki poczerwieniały. To był mój brat. Nie powinnam na niego tak patrzeć.

„Czy możesz mi pomóc zasunąć ten zamek?” zapytałam, mój głos był sztywny.

Eric przeszedł przez pokój bez słowa. Poczułam jego palce naciskające na mój kręgosłup, a chwilę później zamek się zamknął. Na moim nagim ramieniu poczułam lekkie łaskotanie, gdy wypuścił powietrze.

„Gotowa?” zapytał, spotykając mój wzrok w lustrze. Jego policzki były trochę czerwone, zastanawiałam się, czy już pił. Ale gdy spotkałam jego oczy, szybko odwrócił wzrok, a jego policzki jeszcze bardziej się zaczerwieniły.

Kiwnęłam głową. „Gotowa.”

„Kujon.”

Przewróciłam oczami na jego głupotę. To był znowu mój brat; nie przystojny wojownik, ale irytujący bachor. Razem opuściliśmy pokój i zeszliśmy po wielkich spiralnych schodach do głównego pokoju, gdzie impreza już się rozpoczęła.

Dźwięk muzyki rozbrzmiewał przez duże głośniki, a pokój był pełen innych studentów—ludzi, którzy jeszcze kilka dni temu, splunęli by mi w twarz, gdyby mnie tu zobaczyli.

Ale teraz, gdy schodziłam po schodach z Ericiem obok mnie, patrzyli na nas szeroko otwartymi oczami.

Prawie natychmiast Eric został otoczony przez dziewczyny. Zachwycały się nim, ściskając jego bicepsy przez marynarkę garnituru i bawiąc się jego włosami. Podobało mu się to, a przynajmniej tak się wydawało.

Zostawiłam go tam i wzięłam głęboki oddech, zanim kontynuowałam imprezę, rozglądając się, czy jest coś do zrobienia. Nie miałam tu żadnych przyjaciół, więc po prostu krążyłam i bawiłam się końcówką włosów.

Gdy przechodziłam, ludzie patrzyli na mnie, oszołomieni. Słyszałam, jak szeptali między sobą.

„Kto to jest?”

„Może jest nowa.”

„Jest całkiem ładna. Ciekawe, jak ma na imię.”

„Nie, myślę, że to młodsza siostra Erica Griffitha.”

„Dziewczyna urodzinowa?”

Poczułam, jak moje policzki czerwienią się, gdy usłyszałam urywki rozmowy. Postanowiłam zająć się szukaniem Adriana; w końcu to z jego powodu tu byłam, to dla mnie Eric urządził tę imprezę.

Było tu jednak tyle ludzi, że nie sposób było go znaleźć. Krążyłam przez chwilę bez rezultatu, w końcu zatrzymując się na środku parkietu z westchnieniem.

Może w ogóle nie przyszedł.

„Rowena? To ty?”

Nagle poczułam gorący oddech na karku. Szybko się odwróciłam, moje oczy rozszerzyły się, gdy zobaczyłam go stojącego za mną z kieliszkiem wina w ręku.

„Adrian.”

Eric

Muzyka dudniła przez głośniki, gdy pływałem z dziewczynami w rozległym basenie należącym do moich rodziców. Westchnąłem głęboko i oparłem się o krawędź basenu, opierając łokcie na cemencie.

Gdy cheerleaderki powiedziały mi, że organizują imprezę przy basenie w tym samym dniu, co urodziny mojej siostry, wiedziałem, że nie mogę tego przegapić. Więc zaprosiłem je tutaj zamiast.

„Ten basen jest taaaki fajny, Eric,” powiedziała jedna z dziewczyn, przeczesując palcami moje włosy, gdy opierałem się o krawędź basenu. Nie znałem jej imienia, ale miała długie blond włosy i krągłe ciało.

„Tak, dzięki za zaproszenie, Eric.” Nie znałem też imienia tej dziewczyny. Była ruda. Lubiłem rude, zwłaszcza jeśli miały piegi.

„Cieszcie się nim do woli, dziewczyny,” powiedziałem, podnosząc kieliszek przed wzięciem łyka. „Jest wasz, całą noc.”

Dziewczyny wokół mnie piszczały i chichotały. Zawsze tak mnie adorowały na imprezach, a uwaga była miła; łatwo było zdobyć każdą dziewczynę, którą chciałem. Zwykle była to moja ulubiona część każdej imprezy.

Ale dziś wieczór nie byłem zachwycony, chociaż nie wiedziałem dlaczego.

Zegar wybił północ; oficjalnie urodziny Roweny. Miała teraz osiemnaście lat, technicznie rzecz biorąc dorosła, chociaż wciąż widziałem ją jako małe dziecko.

W końcu wyjechałem, gdy miała tylko piętnaście lat. Więc gdy teraz na nią patrzyłem, mimo że wyglądała jak dorosła w swojej designerskiej sukience, z włosami i makijażem zrobionymi, wciąż widziałem moją małą siostrę.

„Eric,” powiedziała jedna z dziewczyn, dolewając mi drinka, „jest północ. To oznacza, że musisz pić.”

„Och, naprawdę?” zapytałem, wyrywając się z zamyślenia. „Cholera.”

Dziewczyny chichotały, a ja się uśmiechnąłem. Zawsze tak było; w ciągu godziny lub dwóch, prawdopodobnie wracałbym do swojego pokoju z jedną lub może dwiema z nich na ramieniu.

Ale wtedy coś się stało. Coś, co nigdy się nie zdarzyło.

„Eric, czuję naszą partnerkę.” Mój wilk, Leo, nagle zawył w moim umyśle. Jego słowa zaskoczyły mnie tak bardzo, że prawie rozlałem drinka. Moje oczy przesunęły się po basenie jak strzała szukająca celu.

„Gdzie?”

„Niedaleko stąd,” odpowiedział mój wilk. „Powinieneś ją znaleźć.”

Mój wilk nie musiał mówić mi dwa razy. Szybko się usprawiedliwiłem, wyskoczyłem z basenu i chwyciłem ręcznik, owijając się nim, gdy pozwoliłem instrukcjom mojego wilka prowadzić mnie.

I wtedy ją zobaczyłem.

Nie mogłem dostrzec jej twarzy, ale widziałem jej włosy: karmelowe brązowe i jedwabiście gładkie. Była otoczona grupą dziewczyn i tym Adrianem Almondem ze szkoły. Gdy się zbliżyłem, dziewczyny rozstąpiły się, a ja mogłem ją zobaczyć jeszcze wyraźniej.

„Rowena?” wyszeptałem, zatrzymując się w miejscu. „Nie.”

„To ona,” odpowiedział Leo. „To ona.”

Nie. Nie, to nie mogło być.

Rowena, moja siostra, dziewczyna, którą widziałem dorastającą... Dziewczyna, którą znalazłem w zamieci i podniosłem ze śniegu własnymi rękami szesnaście lat temu. Dziewczyna, którą widziałem jako swoją siostrę od tamtej pory, chociaż naprawdę nią nie była.

Ona była moją partnerką?

Previous ChapterNext Chapter