Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 1 Odpady

Rowena

Córka Alfy? Mogę ich sobie wyobrazić: potężni, piękni, doskonali. A ja? Jestem tą, która odstaje w rodzinie, tą dziwną.

Mój ojciec był poważnym i szanowanym alfą, który prowadził stado Nowego Księżyca; stado, które było uważane za jedno z najpotężniejszych, jakie kiedykolwiek istniały. Moja matka była łagodną i pełną gracji luną, kobietą, która była równie elegancka i piękna, co inteligentna i mądra.

A mój brat, Eric Griffith?

Cóż, był naturalnym przywódcą—silnym lwem rodziny Griffith. Wśród naszych rówieśników zawsze uważano go za najbardziej prawdopodobną osobę, która zostanie Królem Wojowników.

Poza ich osiągnięciami, moja cała rodzina była niezwykle piękna z olśniewającymi platynowymi blond włosami, oceanicznymi niebieskimi oczami, wysokimi i smukłymi sylwetkami z idealnymi mięśniami. Ich wilki były niezrównanymi pięknościami, szybkie, silne i doskonałe pod każdym względem.

Ale nie ja.

Z drobną sylwetką i matowymi brązowymi włosami, wyróżniałam się w mojej rodzinie jak bolesny kciuk. To nie tylko mój wygląd; byłam bez wilka. Nikt w klanie Griffithów nigdy nie był bez wilka.

Jednak robiłam, co mogłam, w tym, w czym byłam dobra—moją inteligencją—i tak stałam się kujonem w rodzinie. Po tym, jak Eric opuścił stado, aby podróżować, przetrwałam resztę długich lat liceum jako ignorowany outsider bez przyjaciół, bez szacunku i na pewno bez romansu.

Ale mimo to, dzięki moim ocenom, dostałam się na jeden z uniwersytetów poza stadem—najlepszy, w rzeczywistości—a jego obóz wojowników reprezentował najwyższy poziom wilkołaków na całym Południu.

Był czas, kiedy byłam tak podekscytowana otrzymaniem e-maila z akceptacją, kiedy myślałam, że w końcu zostanę doceniona za to, co jestem warta. Myślałam, że to będzie nowy początek.

Och, jak bardzo się myliłam.

Patrząc w zamazaną łazienkową lustrę, wciąż zastanawiam się, czy przyjazd na ten uniwersytet był złym pomysłem.

Bez wilka, słowo, które określało moje miejsce wśród pierwszorocznych. Ktoś złośliwie wcisnął gumę do moich kręconych brązowych włosów i mimo moich uporczywych prób wyciągnięcia jej palcami, uparcie się trzymała.

Nikt tutaj nawet nie kojarzy mnie z alfą stada Nowego Księżyca, a kiedy moje nazwisko przestaje mnie chronić, prześladowanie staje się jeszcze gorsze. Stałam się niewidzialnym bytem, żałosnym kujonem w okularach, zanurzonym w nauce przez cały dzień.

W końcu, z cichym jękiem, udało mi się oderwać kawałek gumy—razem z małym kosmykiem włosów. Skrzywiłam się, wrzucając lepką różową masę do kosza, a potem zaczęłam myć ręce.

Szybko związałam włosy ponownie w kucyk, jak zazwyczaj je nosiłam, ale potem się zatrzymałam; zamiast tego, zrobiłam ciasny kok. Przynajmniej teraz ktoś może być mniej skłonny do zabawy z nimi, gdy będę chodzić po korytarzach.

Mam nadzieję.

Kiedy skończyłam, szybki rzut oka na telefon ujawnił, że zajęcia zaczynają się za pięć minut. Szybko zbierając swoje rzeczy, wybiegłam z łazienki i skierowałam się w stronę mojej drugiej lekcji dnia: treningu medycznego.

Jako studentka zarządzania walką wojowników, można by pomyśleć, że to były moje ulubione zajęcia—i w teorii były.

Kiedy weszłam do klasy, profesor spojrzał na mnie spod cienkiego, ptasiego nosa i niecierpliwie stuknął w zegarek.

„Jesteś spóźniona, Roweno.”

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na zegar na ścianie. „Mam jeszcze trzy minuty—” zaczęłam, ale on przerwał mi machnięciem ręki.

„Usiądź. W przyszłości powinnaś wiedzieć, żeby przychodzić dziesięć minut wcześniej, jak reszta twoich kolegów z klasy.”

Chociaż chciałam się kłócić i powiedzieć mu, że powodem, dla którego nie byłam dziesięć minut wcześniej, było wyciąganie gumy z włosów, nic nie powiedziałam i usiadłam. Chichoty moich kolegów z klasy unosiły się w powietrzu, powodując, że moje policzki zaczerwieniły się.

„Skoro wszyscy są już wreszcie tutaj,” kontynuował profesor, „rozpoczniemy nowy projekt grupowy. Wszyscy, podzielcie się na grupy po trzy osoby.”

Kiedy profesor mówił, poczułam, jak mój żołądek się zapada; a kiedy patrzyłam, jak wszyscy inni studenci radośnie łączą się w grupy po trzy, całkowicie mnie ignorując, poczułam, jak zapada się jeszcze bardziej.

Profesor, zauważając, że nadal siedziałam, rzucił mi kolejne surowe spojrzenie. „Nie słyszałaś mnie, Rowena?” zapytał. „Dobieramy się w pary. Grupy po trzy osoby. Nie mamy całego dnia.”

Przełknęłam ślinę i rozejrzałam się, ale wyglądało na to, że wszyscy inni studenci już się dobrali. Odwróciłam się z powrotem w stronę profesora.

„Nie ma już nikogo, proszę pana.”

Profesor westchnął z irytacją i na moment ścisnął nasadę nosa. „Czy ktoś może zrobić miejsce dla jeszcze jednej osoby?” zawołał.

W klasie zapadła cisza, która wydawała się niemal kpiną. To było typowe; mimo moich najlepszych ocen, nikt mnie nie szanował. Często zastanawiałam się, czy mi zazdroszczą, i może tak było, ale to nie miało większego znaczenia. Ważne było to, że nikt nie chciał mieć w grupie przegranej bez wilka.

Profesor westchnął ponownie. „Nikt?”

Cisza. I wtedy to usłyszałam.

„Nie nadaje się nawet na ozdobę wojownika. Dlaczego miałabym ją chcieć w swojej grupie?”

„Jest taką przegraną, że nawet jej własny wilk jej nie chce.”

Głos był szeptem, a ja gwałtownie odwróciłam głowę, szukając źródła, ale spotkałam tylko chichoty i zwężone oczy. Nikt nie ruszył się, by zrobić mi miejsce w swojej grupie, i było jasne, że nie jestem tu mile widziana.

„Czy mogę pracować w bibliotece, profesorze?” zapytałam, odwracając się do niego i mrugając, by powstrzymać łzy, które groziły wypłynięciem.

Westchnął i skinął głową. To stało się naszą rutyną; nikt nigdy nie chciał ze mną pracować, więc często spędzałam czas na zajęciach w bibliotece, pracując sama.

I tak wolałam. Książki były ciche i nie oceniały. Wstałam, ignorując pogardliwe szepty moich kolegów z klasy, i wyszłam przez drzwi, kierując się w stronę biblioteki.

Ale wtedy, gdy skręcałam w stronę wschodniego skrzydła, zatrzymałam się w miejscu.

„O, kogo my tu mamy,” zawołał ostry kobiecy głos. „Myślę, że znalazłam coś, co do ciebie należy.”

Obróciłam się i wtedy ją zobaczyłam.

Emma Biała. Była na tym samym kierunku co ja, ale nie mogłyśmy być bardziej różne; ona była cheerleaderką, wysoką i szczupłą dziewczyną z długimi blond włosami i uderzającymi niebieskimi oczami. Była jedną z najpopularniejszych dziewczyn w tej szkole i mnie nienawidziła.

I trzymała mój zeszyt. Nie, nie tylko zeszyt; to był mój dziennik, miejsce, gdzie wylewałam swoje wewnętrzne myśli, lęki, moje... pragnienia. To nie było dla nikogo poza mną, a jednak Emma Biała czytała to wszystko.

„Wiesz,” powiedziała Emma, przewracając strony, „to jest całkiem interesujące. Ile listów miłosnych napisałaś w tej książce? Sto? Dwieście?”

„Oddaj to,” warknęłam, idąc w jej stronę. Ale Emma odskoczyła.

„Tsk, tsk,” zamruczała. „Taka głupia, Rowena. Co sprawia, że myślisz, że najsilniejszy wojownik w tej szkole kiedykolwiek zainteresowałby się kimś takim jak... ty? Przegraną bez wilka z Nowego Księżyca.”

„Emma, przestań—”

„To naprawdę żałosne,” kontynuowała. „Wybrać kierunek, w którym jesteś beznadziejna, tylko po to, by być blisko swojego wymarzonego kochanka. Cóż, śnij dalej.”

„Emma,” syknęłam, „wiesz tak samo dobrze jak ja, że mam najlepsze oceny. Ledwo zdajesz.”

Musiało ją to wtedy wkurzyć. W napadzie wściekłości Emma rzuciła się do przodu, a jej kubek z kawą... rozlał się prosto na moją koszulę. Ciemnobrązowy płyn rozlał się po czystej, białej tkaninie, przesiąkając prosto do skóry. Moje oczy rozszerzyły się, a ja patrzyłam na to, zamrożona w miejscu.

„Ups,” zamruczała Emma. „Moja wina.”

Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale zanim zdążyłam, dziwnie znajomy głos przyciągnął moją uwagę. „Kiedy zaczęłaś się we mnie potajemnie podkochiwać, Rowena?”

Emma i ja obie gwałtownie odwróciłyśmy się, by zobaczyć źródło głosu. I tam stał, na szczycie schodów z słońcem za plecami: przystojny, muskularny, z blond włosami opadającymi w leniwe loki na ramiona. Jego oceanicznie niebieskie oczy uśmiechały się do mnie. Znałam te oczy.

Mój brat, Eric, wrócił.

Previous ChapterNext Chapter