




Rozdział trzeci
Catherine wciąż kręciło się w głowie, gdy zaparkowała swój samochód za barem. Zauważyła dwóch ochroniarzy baru stojących przy tylnych drzwiach. Wysiadła i podeszła do nich.
„Toma? Co się dzieje?” zapytała mniejszego z dwóch. Wiedziała, że nie ma sensu próbować wyciągać informacji od Timone, jego starszego, znacznie większego brata.
Toma szeroko się uśmiechnął i objął ją. „Hej, mała! W środku jest duże spotkanie, więc... Au!”
Timone spojrzał groźnie na brata. „Której części 'zamknij się i rób swoje' nie zrozumiałeś? Nie musisz wiedzieć, więc zamknij się, do cholery,” syknął Timone.
Toma potarł tył głowy, gdzie właśnie dostał od brata. „Niegrzeczny. Powiedziałem tylko, że jest spotkanie. I nie nazywaj jej cholernym wyrzutkiem, Głupku.”
Dwaj mężczyźni stanęli naprzeciw siebie, ale Catherine odchrząknęła i dotknęła przedramienia Tomy. „Spokój chłopcy. Nie chcę sprawiać kłopotów. Jestem tu tylko po to, żeby zacząć przygotowywać jedzenie na dzisiejszy wieczór. Muszę wejść do kuchni. Jest po drugiej stronie budynku od prywatnych pokoi. Paul powiedział, że mogę wejść wcześniej.”
Timone spojrzał na nią groźnie, zanim zrobił krok w tył i wyciągnął telefon.
Toma przewrócił oczami. „Co dzisiaj gotujesz? Spodziewam się, że będę głodny około szóstej.”
Catherine uśmiechnęła się. „Mam różne rodzaje rzodkiewek i trochę wieprzowiny od Mindy. Myślę o wolnym gotowaniu…”
„Dobrze, możesz wejść. Prosto do kuchni i nie wolno ci wychodzić. Zrozumiano?” przerwał Timone, najwyraźniej otrzymawszy zgodę od Paula.
Catherine posłała mu wdzięczne spojrzenie, zanim wróciła do samochodu po swoje rzeczy. Dwaj mężczyźni wciąż się kłócili, gdy wróciła do drzwi z pierwszym pudełkiem.
„... zajmie mi pięć minut, żeby jej pomóc,” argumentował Toma.
„Paul powiedział, żeby się nie ruszać, Głupek.”
„Tchórz.”
„Idiota.”
Catherine przewróciła oczami i poszła do kuchni. Wkrótce jej cały ładunek był porozrzucany po podłodze, a ona była zadyszana. Nie tracąc ani chwili, ponieważ pozwolenie sobie na rozmyślania o tym, co się stało rano, mogłoby ją rozproszyć, zebrała włosy w kucyk, zrzuciła kurtkę i zawiązała fartuch wokół talii. Włożyła słuchawki do uszu i podkręciła głośność na maksimum, żeby nie słyszeć głosów, które mogłyby zmusić ją do zastanawiania się, jak jej partner mógł odejść bez słowa.
Minuty mijały, gdy nakładała suchą przyprawę na wieprzowinę i kroiła warzywa. Catherine śpiewała razem z alternatywną muzyką, która dudniła w jej uszach. Jej biodra kołysały się, a ona podskakiwała na palcach, dodając przyprawy do duszących się marchewek. Kiedy była zadowolona z postępów, które zrobiła, a wieprzowina była w piecu opalanym drewnem, rozciągnęła ramiona nad głową i strzeliła karkiem. Użyła fartucha do wytarcia czoła i spojrzała na zegarek. Minęła tylko godzina, a wieprzowina będzie gotowa za kolejne cztery lub pięć godzin. Otworzyła piec i wdychała słodki aromat wieprzowiny, ale potem zmarszczyła brwi, gdy poczuła coś, czego tam nie powinno być: słodką mieszankę goździków i jabłek. Zamknęła piec i cofnęła się. Wtedy to poczuła... nie była sama.
Catherine powoli się odwróciła i zobaczyła go: swojego partnera, opierającego się o framugę drzwi z założonymi rękami, uważnie ją obserwującego. To był pierwszy raz, kiedy widziała go z bliska, i serce zaczęło jej bić jak oszalałe. Miał czekoladowo-brązowe włosy, które opadały tuż poniżej uszu i miały lekki falisty kształt, jakby często przeczesywał je palcami. Miał dobrze utrzymaną brodę, która nie ukrywała jego ostrej linii szczęki. Jego brązowe oczy prawie pasowały do włosów, oprócz czerwonego odcienia, gdy światło na nie padało. Był wysoki, wyższy nawet niż Timone, z szerokimi ramionami i szczupłą talią. Choć nosił czarny garnitur, można było zauważyć dobrze rozwinięte mięśnie na całym jego ciele. Podążyła wzrokiem za tymi mięśniami w dół jego torsu i zamarła na widok wypukłości w jego spodniach.
Jej oczy szybko powędrowały do jego i starała się ignorować gorąco ogarniające jej ciało. Jego usta lekko się uniosły w rozbawieniu. Upuściła telefon, który wyrwał słuchawki z jej uszu. Jego oczy spoczęły na telefonie i powoli wędrowały w górę jej ciała, pozostawiając na jej skórze palące gorąco, jakby ją dotykał. Przełknęła ślinę.
„Co-co ty tutaj robisz?” Catherine zapytała, w końcu odzyskując głos.
Nie odpowiedział. Zamiast tego jego oczy przesuwały się po jej twarzy, wzdłuż kości policzkowych, po kasztanowych włosach i w dół odsłoniętej szyi do obojczyka. Odepchnął się od ściany i ruszył w jej stronę. Gdy się poruszał, czuła, jak jej puls rośnie coraz bardziej. Jego zapach stawał się coraz intensywniejszy wraz z jego zbliżaniem się, a ona wciągała go każdym ciężkim oddechem. Kiedy stanął przed nią, niemalże dyszała.
Patrzyła na jego klatkę piersiową, zasłoniętą przez marynarkę garnituru. Powoli podniosła wzrok, jej paznokcie wbijały się w dłonie, gdy próbowała powstrzymać się od dotknięcia go. Jej oczy zatrzymały się na odsłoniętej szyi i pulsującym miejscu, które tam widziała, zanim gwałtownie podniosła je, aby spotkać jego spojrzenie. Przełknęła ślinę z intensywności, którą tam zobaczyła. Podniósł ręce i objął nimi jej szyję. Zadrżała od gorąca jego dotyku, a on jęknął. Zamknął oczy, a kiedy je otworzył, były całkowicie czarne. Czerń szybko zniknęła, gdy odzyskał kontrolę nad sobą. Oblizał wargi, a ona była zafascynowana, obserwując powolny ruch jego języka.
„Co masz w oku?” wyszeptał. Jej powieki zamknęły się na dźwięk jego barytonowego głosu łaskoczącego skórę jej policzków.
„Co?” Nie mogąc się powstrzymać, jej palce wyciągnęły się i chwyciły jego marynarkę. Jego oczy gwałtownie opadły na jej ręce, a potem wróciły. Zrobił krok bliżej, popychając ją w stronę blatu.
„Twoje oko. Coś w nim jest. Wyjmij to.”
Catherine zawahała się, zanim wsunęła ręce między nimi. Odchyliła głowę do tyłu i użyła palców, aby wyjąć brązową soczewkę, którą używała do ukrycia swojego pojedynczego niebieskiego tęczówki. Mrugała kilka razy, zanim odważyła się spojrzeć na swojego partnera. Jego szczęka drgnęła, a oczy ponownie stały się czarne. Obserwowała, jak jego oczy przesuwają się tam i z powrotem między jej własnymi.
„Jesteś wyrzutkiem,” wyszeptał.
Poczuła się trochę urażona tym, co większość ludzi uznawała za obelgę. „Tak, i? Masz z tym problem?” Skrzyżowała ramiona, próbując zignorować elektryczność, którą czuła, gdy jej ramiona ocierały się o jego klatkę piersiową. Jego ręce zacisnęły się wokół jej szyi, a kciuki naciskały pod jej szczęką, zmuszając ją do podniesienia głowy.
„Jesteś w połowie lykantropem,” stwierdził kolejny fakt.
„Jestem.”
Jego oczy przesuwały się po jej twarzy, próbując samemu ułożyć tę układankę. Westchnęła i lekko go odepchnęła, potrzebując przestrzeni do myślenia. Mruknął nisko, ale zrobił krok w tył i usunął ręce z jej skóry. Wsunął je do kieszeni, a ona zastanawiała się, czy to po to, aby powstrzymać się od wyciągania do niej ręki.
Oparła się o blat.
„Słuchaj. Aby zaoszczędzić ci czasu i siły umysłowe, nie wiem dużo o swojej przeszłości. Zostałam porzucona w sierocińcu jako dziecko. Nie mam wiedzy o tym, kim są moi rodzice. Dowiedziałam się, że jestem częściowo lykantropem kilka lat temu, kiedy…” odwróciła wzrok, odmawiając przywołania tego wspomnienia. „To nie ma znaczenia. Wybrałam bycie wyrzutkiem niedługo potem. Przyjechałam do Sterling City, aby być bezpieczna. To wszystko, co trzeba wiedzieć.”
Spojrzał na nią z niedowierzaniem. „W jakiej grupie byłaś wychowywana?”
„Nie odpowiem na to. To nie jest ważne.”
„Nie zgadzam się.”
„Zerwałam więzi z grupą i ich alfą. Nie będę o tym rozmawiać,” stwierdziła stanowczo.
Jej partner uśmiechnął się i rozejrzał się, jakby po raz pierwszy widział pokój, w którym się znajdował. Spojrzał na nią z powrotem, a jego oczy przesunęły się po jej fartuchu i plamach na nim. Jego uśmiech zamienił się w zadowolony uśmiech. „Jak się nazywasz, Szefowo?”
Zachichotała lekko. Jak zabawne, że można spotkać swoją bratnią duszę i nie wiedzieć absolutnie nic innego o niej poza tym, że jest przeznaczona na drugą połowę. Przyciągnęła ramiona bliżej siebie, unosząc piersi i przyciągając jego wzrok.
„Catherine.”
Mruknął lekko, a ciepło, które wcześniej czuła, wróciło z zemstą. Zrobił krok w jej stronę i umieścił ramiona na blacie po obu stronach jej, zamykając ją w klatce. Pochylił głowę i przejechał nosem od jej ramienia do szyi. Wciągnął głęboko powietrze, powodując, że jej powieki zamknęły się.
„Catherine,” wyszeptał do jej ucha ochrypłym głosem. Skubnął jej płatek ucha. „Wygląda na to, że powinienem był bardziej nalegać na spotkanie z tobą… partnerko.”