Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 7: Notatki do pożegnania

Skye’s POV

Obudziłam się następnego ranka z opuchniętymi, czerwonymi oczami. Musiałam wyjechać. Dziś.

Ta myśl dodała mi energii. Do diabła z Hodowcą. Nie zamierzałam tu zostać i dalej znosić obelgi od Leona i Mai.

Najpierw musiałam coś zjeść. Ledwo tknęłam jedzenie na wczorajszym bankiecie.

Kiedy zeszłam na dół, do mojego nosa dotarł dziwny, mdły zapach. Poszłam za nim do kuchni i znalazłam tam mamę.

"Dzień dobry, mamo," powiedziałam, wchodząc do pokoju.

Podskoczyła lekko i szybko się odwróciła, wciskając coś do szuflady.

"O! Skye, przestraszyłaś mnie."

Zmarszczyłam nos. "Czujesz to? To trochę... obrzydliwe."

Jej oczy przesunęły się na bok.

"O, to. Znalazłam zgniłe jajka, kiedy rano piekłam ciasteczka. Musiałam je wyrzucić," powiedziała cicho. Postawiła przede mną parujący kubek herbaty jabłkowo-cynamonowej i talerz pierniczków. Były w kształcie wilków, niedźwiedzi i królików. "Zrobiłam twoje ulubione."

Ciasteczka były jeszcze ciepłe, prosto z piekarnika. Sięgnęłam po małego wilczka. Moje gardło się zaciśniło.

Było oczywiste, że mama nie spała. Cienie pod jej oczami mówiły same za siebie. Podczas gdy ja płakałam do snu, ona piekła moje ulubione ciasteczka z dzieciństwa. Wewnątrz mnie mieszało się poczucie winy z determinacją, by wyjechać.

Potem usiadła obok mnie i zawahała się przez moment, zanim zaczęła mówić.

"Skye... Myślę, że może powinnaś rozważyć propozycję Alfy Maxwella z wczorajszego wieczoru."

Ciasteczko wypadło mi z ręki.

"Mamo," powiedziałam, mój głos był ostry z niedowierzania, "jak możesz to w ogóle powiedzieć? Myślałam, że jesteś jedyną osobą, która naprawdę mnie rozumie."

Wyglądała na zaskoczoną, zmieszaną.

"Mówię to tylko dlatego, że chcę dla ciebie jak najlepiej," pospieszyła z wyjaśnieniem. "Czasem, kiedy kogoś kochasz, musisz poświęcić coś dla niego. I nie jesteś sama, Skye. Masz nas... prawda?"

Przygryzłam wargę, starając się utrzymać głos na równym poziomie.

"Nawet jeśli wszyscy myślą, że jestem samolubna, nie mogę dzielić swojej miłości z kimś, kogo nie wybrałam. Nie zrobię tego."

Mama szybko sięgnęła, by mnie uspokoić, jej głos złagodniał.

"Dobrze... dobrze. Nie zmuszam cię. Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa. To wszystko, na czym mi zależy."

Skinęłam głową w milczeniu, słowa ugrzęzły mi w gardle.

Byłam w połowie drugiego ciasteczka, gdy przez otwarte okno kuchenne rozległ się znajomy głos, rozrywając moment.

"Ethan! Trening zaraz się zaczyna. Wszyscy na ciebie czekają!" Głos Mai był ostry i rozkazujący.

Ciężkie kroki rozległy się na schodach. Ethan wbiegł do pokoju, ale zatrzymał się, gdy zobaczył mnie przy stole. Na jego twarzy pojawiła się niepewność.

"Skye, ja—" zaczął, robiąc krok w moją stronę.

"Ethan, pośpiesz się!" Głos Mai znów przeciął powietrze.

Nasze spojrzenia się spotkały. Widziałam w nim poczucie winy, zmartwienie i coś jakby żal. Ale spojrzał w stronę okna, w stronę czekającej watahy, w stronę swojego Alfy.

"Muszę iść," powiedział, cofając się. "Porozmawiamy później, dobrze?"

Skinęłam głową, trzymając twarz nisko, popijając herbatę. Wybiegł za drzwi. Znowu wybór został dokonany. I znowu, to nie byłam ja.

Moje postanowienie się umocniło.

Co mi tu zostało?

Brak treningu.

Brak prawdziwego miejsca.

Tylko obserwowanie z boku, jak inni żyją życiem, którego mi nie wolno było mieć.

Byłam ciężarem. Tą bez wilka. Słabym ogniwem, które wszyscy musieli chronić.

Byłam tu niczym. Może nawet mniej niż niczym.

Mama usiadła obok mnie i delikatnie położyła rękę na mojej. "Jak się dzisiaj czujesz, kochanie?"

Spróbowałam się uśmiechnąć. "Po prostu zmęczona. Źle spałam."

"To zrozumiałe," powiedziała, głaszcząc wierzch mojej dłoni kciukiem. "Przeszłaś przez wiele."

"Myślę, że pójdę odpocząć na trochę," powiedziałam, kończąc herbatę. "Nie martw się o mnie, mamo. Powinnaś pomóc z wędzeniem mięsa. Wiem, że jest dużo do zrobienia po festiwalu."

Zawahała się, patrząc na moją twarz. "Jesteś pewna? Mogę zostać z tobą."

"Jestem pewna," powiedziałam, wymuszając radość w głosie. "Poza tym Ethan i tata upolowali dwa jelenie wczoraj wieczorem. To dużo mięsa."

W końcu skinęła głową. "Dobrze. Ale sprawdzę cię później."

Gdy tylko wyszła na zewnątrz, pobiegłam na górę. Serce biło szybciej. Nie miałam dużo czasu.

Z okna widziałam stado zbierające się wokół wędzarni. Będą zajęci przez godziny. Zapach wędzonego mięsa wkrótce wypełni powietrze.

Nikt nie zauważy, że wychodzę.

Poruszałam się szybko. Moja plecak ze skóry jelenia, zszyty przez mamę z detalicznym haftem koralikowym, był gotowy w kilka minut. Spakowałam ciepłe ubrania, kosmetyki i pieniądze, które zaoszczędziłam z prac letnich.

Moje palce musnęły kościaną fletnię, którą Ethan zrobił mi na moje dziesiąte urodziny. Spędził tyle czasu na jej rzeźbieniu, dopracowując dźwięk. Nie mogłam jej zostawić.

Zabrałam też mój najcenniejszy skarb—srebrny sztylet, który tata wykuł dla mnie po wojnie z wampirami. Nazwał go Tink, ze względu na dźwięk, jaki srebro wydaje, gdy uderza o kamień.

"Będziesz zawsze chroniona," powiedział, "nawet gdy nie będę mógł być przy tobie."

Wtedy tego nie rozumiałam, ale teraz tak. Przejechałam palcami po rzeźbionej rękojeści i włożyłam go do torby.

Sprawdziłam okno ponownie. Mama wieszała paski jeleniny na stojakach. Tata nie był w zasięgu wzroku. Prawdopodobnie był w wędzarni z starszymi członkami stada.

Wróciłam do biurka i wyciągnęłam czystą kartkę papieru. Było tyle rzeczy, które chciałam powiedzieć. Przeprosiny. Wyjaśnienia. Uspokojenie.

Ale gdy trzymałam długopis, żadne słowa nie przyszły.

Jak skondensować całe życie na jednej kartce?

Zrobiłam to prosto.

Kocham was wszystkich, ale nie mogę zostać. Proszę, nie martwcie się o mnie i nie próbujcie mnie szukać. Będę dobrze. —Skye

Łzy paliły za moimi oczami, gdy położyłam notatkę na poduszce. Ale mrugnęłam, by je powstrzymać. Musiałam być silna.

Założyłam białą dzianinową czapkę, aby ukryć moje srebrne włosy, tak różne od złotych odcieni większości członków stada. Następnie zarzuciłam torbę na ramię i cicho wyszłam tylnymi drzwiami.

Klucze do mojego prezentu urodzinowego—czerwonego kompaktowego samochodu, który tata podarował mi wczoraj—były zimne w mojej ręce.

Uruchomiłam silnik i powoli zjechałam długim podjazdem.

Nie obejrzałam się za siebie.

Previous ChapterNext Chapter