




Rozdział 5 Tylko hodowca
Skye’s POV
"Czas wstawać, Skye," zawołał Ethan, jego głos tłumiony przez drewno.
Jęknęłam, przewracając się w łóżku. Głowa pulsowała jakby ktoś uderzył w nią młotkiem, a oczy były zapuchnięte i piekące od wczorajszych łez.
"Jesteś ok?" zapytał Ethan, wsuwając głowę do pokoju.
"W porządku," skłamałam, mój głos był chrapliwy.
Oparł się o framugę drzwi, krzyżując ramiona. "Słuchaj, nowy Alfa z Plemienia Burzowego Wycia, Maxwell, przyjeżdża dzisiaj. Jako rodzina Beta, oczekuje się od nas obecności na bankiecie."
"Serio myślisz, że jestem w stanie się ubrać i uśmiechać dla jakiegoś odwiedzającego Alfę?"
"Zamierzasz tu się chować wiecznie? Jesteś silniejsza niż to, Skye. Pojaw się wyglądając jak milion dolarów i udowodnij wszystkim, że nie jesteś złamana."
Zrobił krok naprzód, kładąc eleganckie czarne pudełko na moim łóżku.
"Wybrałem to dla ciebie. Załóż to dzisiaj."
Patrzyłam na pudełko, ból w klatce piersiowej narastał. Ethan miał rację, nie mogłam pozwolić, żeby widzieli mnie załamaną.
"Dobrze," wymamrotałam. "Pójdę."
Wieczorem stałam przed lustrem, wygładzając dopasowaną, błękitną sukienkę, którą wybrał Ethan. Objęła moje krągłości, jedwabna tkanina błyszczała w świetle. Ułożyłam włosy w luźne fale i nałożyłam wystarczająco dużo makijażu, by ukryć ślady załamania.
Wyglądałam... przyzwoicie.
W sali bankietowej powietrze wibrowało od rozmów i brzęku kieliszków. Długi stół był zastawiony pieczonymi mięsami, świeżym chlebem i dzbanami wina. Moi rodzice siedzieli obok mnie, Ethan naprzeciwko nas.
Rozejrzałam się po sali, mój żołądek skręcił się, gdy dostrzegłam Leona blisko głowy stołu, jego złote włosy lśniły pod żyrandolami. Nasze oczy spotkały się na ułamek sekundy, zanim odwróciłam wzrok, skupiając się na talerzu przed sobą.
Alfa Maxwell, szerokoramienny mężczyzna z brodą w kolorze soli i pieprzu, stanął, aby wznieść toast.
"Za Plemień Cienia Mrozu, i za Leona, wspaniałego młodego wilka, który pewnego dnia będzie piekielnym Alfą."
Potem uśmiechnął się do Leona. "Powiedz mi, czy znalazłeś już swoją partnerkę?"
Mój widelec zamarł w połowie drogi do ust. Spojrzenie Leona przeniosło się na mnie, chłodne i nieodgadnione.
"Znalazłem," powiedział równym tonem. "Ale nie sądzę, żeby była odpowiednia."
Szepty rozeszły się po sali, i poczułam, że wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Zanim zdążyłam przetrawić ten cios, głos Mai przeciął ciszę, ostry i radosny.
"Alfa Maxwell, pozwól, że przedstawię ci tę nieodpowiednią kobietę siedzącą naprzeciwko ciebie. Skye nie ma wilka i nigdy nie mogłaby wydać na świat silnych potomków dla naszego plemienia."
Sala zamilkła. Moja twarz zapłonęła, a ja ścisnęłam widelec tak mocno, że moje knykcie zbielały.
"Maya, dość," Alfa James warknął, jego ton był na tyle ostry, że zmusił ją do drgnięcia.
Oczy Maxwella przesunęły się na mnie, oceniając. "Szkoda, jest piękna."
Chciałam zniknąć. Zapaść się pod ziemię i nigdy nie wrócić.
Maxwell odwrócił się z powrotem do Leona, jego ton był swobodny. "Oto myśl. Nie musisz odrzucać swojej partnerki. Mogę wysłać ci silną, piękną wojowniczkę z mojego plemienia, która będzie twoją Matką. Wzmocniłoby to sojusz między naszymi plemionami. Co ty na to?"
Słowo "Matka" uderzyło mnie jak policzek.
Matka? Jakaś kobieta, która miałaby rodzić dzieci Leona, podczas gdy ja - co? Siedziałabym i patrzyła?
Głos mojego ojca przeciął zamieszanie. "Alfa Maxwell, ta sugestia jest nieodpowiednia."
Ale Alfa James, ku mojemu przerażeniu, pochylił się do przodu, jego wyraz twarzy był zamyślony.
"Tak naprawdę, to nie jest zły pomysł. Skye zawsze troszczyła się o Leona, prawda?" Spojrzał na Leona. "Co o tym myślisz, synu?"
Oczy Leona znów spotkały się z moimi, a przez chwilę wydawało mi się, że dostrzegłam iskierkę wahania. Potem przemówił, jego głos był pewny. „To może się udać. Jeśli Skye się zgodzi, nadal mogłaby być przyszłą Luną, a my zapewnilibyśmy silnych dziedziców dla stada.”
„Nie zgadzam się!” wykrzyknęłam, mój głos drżał z gniewu. „Nie teraz, nie nigdy!”
Nie czekałam na odpowiedź. Odwróciłam się i wybiegłam, gwar bankietu zanikał za mną, gdy przepychałam się przez ciężkie drzwi na zimne nocne powietrze.
„Skye, zaczekaj!” Głos Leona gonił mnie, a zanim zdążyłam daleko odejść, jego ręka zamknęła się wokół mojego ramienia, zatrzymując mnie. „To najlepsze rozwiązanie. Byłabyś Luną. Czego więcej chcesz?”
Wyrwałam ramię, patrząc na niego z gniewem. „Czego więcej? Myślisz, że podzielę się moim partnerem? Stałabym obok, gdybyś spał z inną kobietą i miał z nią dzieci? Jaką kobietą myślisz, że jestem?”
Jego szczęka się zacisnęła. „Byłaby tylko Rodzicielką, nie żoną. Jak tylko zajdzie w ciążę, nie dotknąłbym jej więcej.”
Zaśmiałam się, gorzkim, złamanym dźwiękiem.
„Jesteś niewiarygodny. Wolałabym przyjąć twoje odrzucenie niż żyć w ten sposób.”
Jego oczy pociemniały, ale nie dałam mu szansy na odpowiedź.
Odwróciłam się i pobiegłam, moje obcasy zapadały się w śniegu, gdy uciekałam w stronę jeziora, łzy zacierały mi widok.
Jezioro było lustrem gwiazd, jego powierzchnia ledwo falowała w lodowatej nocy.
Upadłam na brzeg, moje szlochy odbijały się echem w ciszy. Ból w mojej piersi był nieznośny, jak zranienie, które nie chciało się zamknąć.
„Panno, przepraszam, że przeszkadzam, ale siedzi pani na moich ubraniach.”
Zamarłam, odwracając się gwałtownie, aby zobaczyć mężczyznę wynurzającego się z wody, jego postać była w połowie zasłonięta w świetle księżyca. Moje serce przyspieszyło, zrobiłam krok w tył, natychmiast czując się zagrożona.
„Kim jesteś?” zażądałam, przeszukując ciemność. Czy to zbłąkany wilk? Nie mogłam rozpoznać jego twarzy.
„Spokojnie,” powiedział, jego głos był spokojny, prawie rozbawiony. „Jestem z watahy Stormhowl, jestem tu z Alfą Maxwellem.”
Zmarszczyłam brwi, moje dłonie nadal były zaciśnięte. „Dlaczego więc nie jesteś na bankiecie? I dlaczego pływasz? Woda jest praktycznie lodowata.”
Zaśmiał się, niski, ciepły dźwięk.
„Mógłbym zadać ci to samo pytanie. Dlaczego taka piękna dziewczyna jak ty płacze nad jeziorem w środku nocy?”
„To nie twoja sprawa.”
Zbliżył się do brzegu, a gdy zaczął wychodzić, zobaczyłam skrawek nagiej skóry poniżej jego talii. Moja twarz zapłonęła, podałam mu jego ubrania, odwracając się, aby dać mu prywatność.
„Proszę,” wymamrotałam.
„Dzięki,” powiedział, słyszałam szelest tkaniny, gdy się ubierał.
Desperacko chcąc zmienić temat, wypaliłam, „Twoja wataha—Stormhowl. Macie dużo silnych, pięknych wojowniczek, prawda?”
„Mnóstwo,” powiedział. „Dlaczego pytasz?”
Moja pierś się zacisnęła, obraz Leona pieprzącego jakąś doskonałą wojowniczkę przemykał mi przez myśl. Żałowałam, że zapytałam.
„Bez powodu,” wymamrotałam.
Zbliżył się, jego głos złagodniał. „Ty też jesteś piękna, wiesz? Dlaczego porównujesz się do innych?”
Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, ale zanim zdążyłam, głos Ethana przeciął noc.
„Skye!” Ethan podbiegł do mnie, jego oczy zwęziły się na mężczyznę za mną. „Kto to jest?”
„Tylko wojownik z Stormhowl,” powiedziałam szybko.
Ethan złapał mnie za rękę. „Uciekłaś, a mama i tata wariują. Wracaj ze mną.”
Pozwoliłam mu mnie pociągnąć, rzucając spojrzenie na nieznajomego. Jego twarz była rozmyta w ciemności.