




Rozdział 4: Tragedia siedem lat temu
Skye’s POV
Powrót do domu z Festiwalu Polowania był jak w mgle. Ledwo zauważałam śnieg chrzęszczący pod moimi butami czy wiatr smagający moją zapłakaną twarz.
Moje serce było jak wydrążone, zostawiając tylko surową, pulsującą pustkę tam, gdzie powinno być.
Mama przeprowadziła mnie przez drzwi naszej chaty. Znany zapach sosnowych mebli i cynamonu, który zwykle przynosił pociechę, teraz wydawał się odległy, jakby należał do czyjegoś innego życia.
"Chodź, ogrzejemy cię," szepnęła, jej głos był delikatny, gdy pomagała mi zdjąć mokre od śniegu ubrania i założyć miękkie flanelowe piżamy.
Wślizgnęłam się do łóżka bez słowa, zwijając się na boku i podciągając kolana do klatki piersiowej.
Mój partner, mój wilk, moja godność—wszystko zniknęło w jednej nocy.
Mama usiadła na brzegu łóżka, jej palce przeczesywały moje srebrne włosy z tą samą czułością, którą okazywała mi, gdy byłam dzieckiem. Ten gest, tak znajomy i pełen miłości, tylko przyspieszył napływ łez.
"To nie jest twoja wina, Skye," wyszeptała, jej głos lekko drżał. "To nie jest twoja wina."
Zaczęłam cicho płakać, moje ciało drżało z każdym niemy szlochem. Mama nie próbowała mnie uciszać ani oferować pustych pocieszeń. Po prostu dalej głaskała moje włosy.
Nie wiem, jak długo płakałam, ale w końcu dźwięk otwierających się i zamykających drzwi frontowych oznajmił przybycie taty. Jego ciężkie kroki zbliżyły się do mojego pokoju, a wkrótce poczułam, jak materac zapada się, gdy usiadł po drugiej stronie łóżka. Jego duża, zrogowaciała ręka spoczęła na mojej nodze, ciepła i stabilna.
"Moja mała wojowniczka," powiedział cicho, używając przezwiska, które mi nadał, gdy byłam mała i nalegałam, aby podążać za nim i Ethanem do lasu na treningi.
Gdy moje szlochy stopniowo ustępowały, stając się sporadycznymi czkawkami, stałam się świadoma tego, czego brakowało. A raczej kogo.
"Gdzie jest Ethan?" zapytałam, mój głos był ochrypły od płaczu.
Krótka cisza, która nastąpiła, powiedziała mi wszystko, co musiałam wiedzieć, zanim którekolwiek z moich rodziców przemówiło.
"Jest z Leonem," powiedziała w końcu mama.
"Serio?" W momencie, gdy najbardziej go potrzebowałam, mój brat wybrał swojego najlepszego przyjaciela zamiast mnie. Swojego Alfa zamiast siostry.
"Oczywiście, że jest," wyszeptałam.
Ręka taty lekko zacisnęła się na mojej nodze. "Jest rozdarty, Skye. On nie—"
"Nie usprawiedliwiaj go," przerwałam. "Nie dzisiaj."
Mama i tata wymienili spojrzenia nade mną, ich cicha komunikacja była tak jasna, jakby rozmawiali na głos. Nie będą naciskać, nie kiedy już byłam rozbita.
Musiałam zasnąć niespokojnym snem, ponieważ następne, co pamiętam, to dźwięk głosów na korytarzu przed moim pokojem, który mnie obudził.
"—myślisz, że by była?" To był mój ojciec, jego głęboki głos drżał z ledwo powstrzymywanym gniewem.
"Rozumiem twoją złość," odpowiedział Leon, jego opanowany głos, "ale miałem swoje powody. To nie ma nic wspólnego z osobistymi uczuciami."
Zesztywniałam pod kocem, każdy mięsień napiął się na dźwięk jego głosu. Więź partnera, choć odrzucona, pulsowała boleśnie w odpowiedzi na jego bliskość, jak złamana kończyna, która nie została właściwie nastawiona.
Ostrożnie, aby nie wydać dźwięku, przesunęłam się bliżej drzwi, starając się usłyszeć ich rozmowę.
"Muszę wygrać następne wybory na Króla Alfa," kontynuował Leon, "i absolutnie mam siłę, żeby to zrobić. Byłeś tam, kiedy moja matka umierała — jej ostatnim życzeniem było, żebym został Królem Alfa. Nie mogę jej zawieść." Nastąpiła krótka pauza, zanim dodał, jego głos stwardniał, "Skye nie ujawniła swojej wilczycy, a jej umiejętności strzeleckie są gorsze niż przeciętnego ludzkiego wojownika. Jak mógłbym zaakceptować ją jako moją partnerkę? To są po prostu fakty."
"To nie jej wina!" warknął mój ojciec "Jej wilczyca pojawi się, kiedy będzie gotowa, a ten incydent strzelecki był całkowicie przypadkowy. Sam ją wytrenuję w walce — będzie mogła chronić stado równie dobrze jak każdy wilczy wojownik."
"Luna bez wilczycy nie może chronić stada," odparł Leon, jego głos był irytująco spokojny, "ani zapewnić silne potomstwo."
"Więc powiedz mi," zażądał mój ojciec, jego głos spadł do niebezpiecznie niskiego tonu, "jakie mamy powody, żeby zostać w tym stadzie? Jeśli moja córka nie może tu otrzymać szacunku i ochrony, dlaczego mielibyśmy nie odejść?"
Odejść?
Opuścić jedyny dom, jaki kiedykolwiek znałam?
Myśl była jednocześnie przerażająca i dziwnie wyzwalająca.
"Tato, proszę, nie bądź tak impulsywny," wtrącił się głos Ethana.
"Pamiętaj, kim jesteś — jesteś Betą stada Frostshadow. Jak możesz tak lekko mówić o opuszczeniu stada? Wiem, że to niesprawiedliwe dla Skye, ale pomoc Leonowi w wygraniu następnych wyborów na Króla Alfa jest również moim życiowym celem.
Pomogę jej znaleźć drugą szansę na partnera, obiecuję. Ten ból jest tymczasowy. Nie chcesz zobaczyć, jak stado Frostshadow staje się silniejsze? Nie pamiętasz, jak niszczycielskie były nasze straty w wielkiej bitwie przeciwko wampirom siedem lat temu? Matka Leona, nasza Luna..."
Rozmowa zapadła w napiętą ciszę.
Ścisnęłam mocniej koce, wspomnienie wojny z wampirami budziło w nas wszystkich bolesne wspomnienia, które próbowaliśmy zakopać.
Tyle członków stada straconych, w tym matka Leona, która poświęciła się, aby ocalić kilka wilczych szczeniąt, w tym mnie i Ethana.
Nagle poczułam wstyd z powodu swoich łez, jakby mój ból był w jakiś sposób samolubny wobec tego, co nasze stado przetrwało.
Czy byłam dziecinna, czując się tak zdradzona?
Czy zawodziłam całe stado, nie akceptując odrzucenia Leona z cichą godnością?
"Skye?" głos Leona zawołał cicho przez drzwi, wyrywając mnie z myśli.
Zamknęłam drzwi z całej siły. Oparłam się plecami o drzwi, powoli zsuwając się na podłogę.
Usłyszałam ciężkie westchnienie, a potem dźwięk oddalających się kroków.
Leżąc tam w ciemności, wpatrując się w sufit, myślałam o wyborach na Króla Alfa.
Co cztery lata Alfy z około pięćdziesięciu stad w całej Ameryce Północnej rywalizowały o tytuł. Zaledwie trzy miesiące temu koronowano nowego Króla Alfa.
Król Alfa działał na rzecz swojego stada i sprzymierzonych stad, ustanawiając polityki, które im sprzyjały. Każde stado chciało, aby ich Alfa zajmował to stanowisko, co wymagało nie tylko zdobycia głosów, ale także udowodnienia swojej siły. Potężna Luna mogła zwiększyć zdolności bojowe Alfy.
Rozumiałam znaczenie wyborów na Króla Alfa. Czego nie mogłam zrozumieć, to dlaczego Leon musiał mnie publicznie upokorzyć.
Jutro wszyscy będą traktować mnie jak przegraną, jak żart. Myśl o stawieniu czoła stadu — o zobaczeniu zadowolonej twarzy Mai, o znoszeniu współczujących spojrzeń i szeptanych komentarzy — sprawiała, że czułam się fizycznie chora.
Przemknęła mi przez głowę myśl — może powinnam po prostu stąd wyjechać.