Read with BonusRead with Bonus

ROZDZIAŁ 4 Nazywa się Nadia

TARA

Moje oczy otworzyły się, a oślepiające światło przeszyło je. Z zaciskiem powiek próbowałam sobie przypomnieć, gdzie jestem.

"Proszę się nie ruszać," powiedział cichy głos obok mnie.

Szybko obróciłam głowę na bok i zobaczyłam ciepło wyglądającą kobietę w czterdziestce, która uśmiechała się do mnie. Lekarka.

Gdzie ja byłam? Co się stało…

Aidan. Kayla. Mój wilk. Moje dziecko.

Z westchnieniem przypomniałam sobie obrazy z mojego spotkania z Kaylą, które napłynęły do mojej świadomości, i cofnęłam się w strachu.

Jak na zawołanie, ból przeszył całe moje ciało, zmuszając mnie do krzyku.

"Spokojnie, panienko. Jesteś jeszcze w stanie krytycznym."

"Moje dziecko," wykrztusiłam, łzy szybko napływały do moich oczu.

"Jest wojownikiem. Twoje dziecko przeżyło. I ty też."

Łzy popłynęły wolno, a ja opadłam na łóżko, wdzięczność wypełniła moje serce, gdy płakałam i dziękowałam Bogini Księżyca. Myślałam, że straciłam swoje dziecko. Jak mogłam choć przez chwilę pomyśleć, że mogłabym je usunąć?

Rozejrzałam się po pokoju, nie spodziewając się zobaczyć swojej rodziny ani nikogo innego przy mnie, ale to nadal bolało. Ból po zerwaniu więzi z Aidanem wciąż trwał, i zgrzytałam zębami z bólu.

"Jak się tu znalazłam? Jak długo tu jestem?" zapytałam lekarkę, gdy odzyskałam kontrolę nad sobą.

"Przechodzień znalazł cię nieprzytomną i zawiadomił szpital. Byłaś nieprzytomna przez dwadzieścia cztery godziny. Musimy cię jeszcze monitorować na OIOM-ie, zanim przeniesiemy cię na oddział. Czy masz kogoś, kogo możemy powiadomić? Ojca dziecka? Krewnych?"

Jeśli Aidan i Kayla dowiedzieliby się, że nadal żyję, wróciliby, żeby mnie wykończyć. Strach zacisnął mi gardło.

"Nie! Proszę. Jestem sama."

"Dobrze." Lekarka zastanowiła się przez chwilę, zanim ponownie się odezwała. "To może nie jest moje miejsce, ale jako twoja lekarka, chcę dla ciebie jak najlepiej. Będziesz potrzebować minimum sześciu miesięcy, aby dojść do siebie po tych obrażeniach, a biorąc pod uwagę, jak młoda jesteś, noszenie dziecka może być niebezpieczne dla was obojga."

Nie musiała wspominać o pogardzie, którą mogłabym odczuć za zajście w ciążę w moim wieku i bez partnera.

"Co pani sugeruje, doktor?"

"Możesz rozważyć nieutrzymywanie dziecka. Może to trochę odciążyć cię. Po prostu pomyśl o tym. Tymczasem pozwolę ci odpocząć przez kilka minut i sprawdzę cię później."

Gdy lekarka opuściła pokój, moje myśli zaczęły się kręcić.

Nie miała całkiem racji. Spojrzałam w dół na moje posiniaczone ciało. Jak miałam zapłacić rachunki szpitalne? A potem wychować dziecko całkiem sama?

Gdzie miałam teraz mieszkać?

Kto mnie zatrudni w takim stanie, i ile w ogóle mi zapłacą?

Nie zdałam sobie sprawy, że się zamyśliłam, dopóki nie pojawiła się pielęgniarka. "Masz gościa, panienko Tara."

Moje oczy otworzyły się szeroko. "Gościa?"

"Tak. Uhh…pan Michael Graham."

O nie. Co robi tu ojciec Aidana? Jak się o mnie dowiedział?

Zmuszając się do skinienia głową i wymuszonego uśmiechu do lekarki, obserwowałam, jak wychodzi.

To musiała być kolejna próba dotarcia do mojego dziecka, a ja miałam umrzeć, zanim pozwolę, żeby coś się stało mojemu dziecku. Musiałam natychmiast stąd wyjść.

Gdy próbowałam wstać z łóżka, silny ból przeszył moje brzuch, zmuszając mnie do syku i opadnięcia z powrotem na łóżko. Łzy zebrały się w moich oczach, ale musiałam spróbować. Tu nie było już bezpiecznie.

Zaciskając wargi, aby stłumić ból, kuśtykałam przez pokój, zbierając swoje rzeczy. Próbowałam przemienić się w wilka, aby dać sobie trochę przewagi, ale ból był zbyt silny.

Wysunęłam się z oddziału i trzymałam głowę nisko, upewniając się, że moje włosy zasłaniają twarz jako kamuflaż.

Nigdy nie spotkałam ojca Aidana osobiście, ale z wiadomości wiedziałam, że jest niebezpiecznym i potężnym człowiekiem. Nie miałam pojęcia, co zamierza ze mną zrobić, i nie chciałam się tego dowiedzieć.

Używając ściany jako wsparcia, powoli zmierzałam w kierunku wyjścia ze szpitala.

Grupa mężczyzn zbliżała się korytarzem, a gdy moje oczy padły na mężczyznę w ich środku, moje serce przestało bić.

Był dokładnie taki jak Aidan, tylko bardziej przerażający, a strach mnie sparaliżował. Modliłam się w ciszy, żeby żaden z nich mnie nie zauważył, gdy się zbliżali. Moje ciało drżało ze strachu, próbowałam pozostać niewidzialna.

"Pilnujcie drzwi. Nikt nie wchodzi, a nikt oprócz mnie nie wychodzi," rozkazał swoim ludziom ojciec Aidana.

"Tak jest, szefie."

"I bądźcie gotowi na sprzątanie tego miejsca."

Moje źrenice rozszerzyły się. Sprzątanie? Łzy napłynęły mi do oczu na myśl, że znów próbują mnie zabić.

Zacisnęłam usta, wstrzymując oddech, gdy ojciec Aidana i jego grupa ludzi ustawili się w szeregu obok mnie. Nie mogłam uciekać, więc kulałam się wzdłuż ściany.

Gdy ostatni z nich mnie minął, rzuciłam się do biegu, nie zważając na ból. Pokój kręcił się wokół mnie jakbym miała znów zemdleć, ale nie mogłam się zatrzymać. Jeszcze trochę.

Gdy znalazłam się na zewnątrz, krew przesiąkła przez cienką szpitalną koszulę, którą miałam na sobie. Zatrzymałam taksówkę i wsiadłam.

"Dokąd, panienko?"

"Proszę jechać. Po prostu zabierz mnie stąd!"

Na szczęście zrobił to, o co prosiłam, bez pytania.

Gdy wysiadłam na przystanku autobusowym, wspomnienia z mojego życia w Pack Attica przewijały się w mojej głowie. Nie miałam tutaj najlepszego życia, więc nic mnie nie trzymało.

Moje dziecko było dla mnie najważniejsze, i zamierzałam znaleźć sposób, aby je chronić.

Gdy przyjechał następny autobus, zataczałam się do środka, i bez celu, opuściłam Pack Attica bez oglądania się za siebie, obiecując sobie, że nigdy nie wrócę.

"Martwimy się, proszę pani. Nie sądzimy, że przetrwa pani następne dwa tygodnie z dzieckiem w środku."

Minęło siedem miesięcy od momentu, gdy wsiadłam do autobusu i opuściłam mój dziecięcy pack. Ponieważ nie mogłam znaleźć pack mojej ciotki bez adresu, jechałam, aż znalazłam się w miejscu zwanym Vermont Pack. Alfa tutaj był na tyle uprzejmy, że pozwolił mi zostać, ale zmagałam się z moimi obrażeniami i dzieckiem.

Większość czasu spędzałam w szpitalu, a ponieważ zostały tylko dwa tygodnie, spotykałam się z lekarzem pack na kolejne badanie.

"Co pan mówi, doktorze?" Panika ogarnęła moje kości. "Muszę, żeby moje dziecko było zdrowe," złapałam jego rękaw, błagając.

"Z powodu rozszerzenia ścian żołądka, niemożliwe było całkowite zagojenie się tkanek, i z tego miejsca będzie tylko gorzej. Zalecamy natychmiastową procedurę, aby wydobyć dziecko."

"Nie ma innego rozwiązania?"

Pokręcił głową poważnie. "Obawiam się, że nie."

Nie byłam gotowa, ale dla mojego dziecka zrobiłabym wszystko.

"Dobrze. Zróbmy to," powiedziałam z przekonaniem.

Lekarz poszedł przygotować wszystko, co było potrzebne do procedury, a wkrótce moja świadomość zniknęła pod wpływem znieczulenia.

Gdy moje oczy znów się otworzyły, natychmiast poczułam, że moje życie się zmienia z powodu radości, która leżała obok mnie.

"Gratulacje, proszę pani. Ma pani zdrową córeczkę. Ta jest wojowniczką."

Pielęgniarka, która uśmiechała się do mnie, wzięła moje dziecko z łóżka obok mnie i położyła na mojej piersi.

Zaśmiałam się, łzy radości spływały mi po policzkach. Wyglądała tak pięknie. Tak spokojnie, i tak bardzo jak jej ojciec.

Moje serce skręciło się, że nie pragnął spotkać się z nią, ale to już nie miało znaczenia.

"To tylko ja i ty, maleńka. Mama cię bardzo kocha," mówiłam cicho.

"Ma pani już dla niej imię?" Uśmiech pielęgniarki sięgał jej oczu.

Pokiwałam głową.

Zdecydowałam się zostawić swoją przeszłość tam, gdzie należała, ale zamierzałam podarować mojej córce coś, co należało do jej ojca.

Jego imię.

Biorąc imię Aidan, przeliterowałam je od tyłu, i powiedziałam na głos. "Jej imię to Nadia."

Pielęgniarka promieniała. "To piękne imię. Zostawię was teraz, żebyście odpoczęli. Ach, i wszystkie pani rachunki zostały opłacone, więc tylko musimy monitorować pani blizny i szwy przez jakiś czas, i wkrótce zostanie pani wypisana."

"Co? Kto uregulował rachunki?"

Wzruszyła ramionami. "Chciał pozostać anonimowy."

Włosy na mojej skórze napięły się, i przytuliłam Nadię bliżej do piersi, moje macierzyńskie instynkty się uruchomiły. Nie miałam przyjaciół w tym packu. Tylko jedna osoba mogła to zrobić.

Z sercem w gardle zapytałam siebie. "Czy Alfa Aidan jest świadomy naszego miejsca pobytu?"

Previous ChapterNext Chapter