Read with BonusRead with Bonus

ROZDZIAŁ 2 Dwa opcje

TARA

Kiedy dotarłam do naszego domu na skraju osiedla, moi rodzice byli już w salonie małego mieszkania, więc pobiegłam do swojego pokoju, żeby nie zadawali mi pytań ani nie zobaczyli mojej spuchniętej twarzy.

Kayla przybyła ledwie dziesięć minut po mnie, i poczułam chwilową ulgę.

"Jestem w ciąży," wyznałam, skubiąc skórki, gdy chodziłam po małym pokoju, a ona siedziała na łóżku.

Kayla mrugała szybko. "Co-co?"

"Ja jestem..."

Słowa Kayli mogłyby być krzykiem. "Jesteś. Kurwa. W ciąży!?"

Serce mi zamarło, a brwi uniosły się, gdy rzuciłam się na łóżko, żeby zakryć jej usta ręką.

"Shhh! Moi rodzice mogą usłyszeć."

Nawet jeśli moi rodzice też byli omega, mogli usłyszeć bez wyostrzonych zmysłów.

"Przepraszam," powiedziała, łzy napływały jej do oczu, gdy zrozumiała powagę sytuacji.

"To dziecko Aidana, a on mi nie wierzy. Jestem skończona." Świeże łzy wypłynęły z moich oczu, a Kayla objęła mnie ramionami.

"Co mogę zrobić?" zapytała, gdy odsunęłam się, pociągając nosem.

W moich oczach płonęła determinacja. "Nie mogę go zatrzymać. Musisz mi pomóc je usunąć. Jeśli moi rodzice dowiedzą się, że straciłam dziewictwo z mężczyzną prawie dekadę starszym ode mnie, zaszłam w ciążę, a on odmawia przyjęcia odpowiedzialności, to..."

Za późno.

Słowa zamarły mi w gardle, a kolana się ugięły, gdy drzwi do mojego pokoju zostały gwałtownie otwarte i uderzyły w ścianę.

Na zewnątrz stał mój ojciec z zadyszką i niedowierzaniem w oczach, podczas gdy moja wątła mama wyglądała, jakby próbowała powstrzymać go przed wtargnięciem.

Mama westchnęła i zakryła usta ręką.

"Tato?" wyszeptałam, modląc się, żeby mnie nie usłyszeli.

"Kayla, dobranoc." Ton mojego ojca był opanowany, potwierdzając moje obawy.

Łzy zalewały moją twarz, gdy kuliłam się na podłodze w salonie. Ojciec krzyczał na mnie, a mama szlochała obok.

"Powiedz mi, że to kłamstwo, dziecko," błagał ojciec z łzami w oczach. Nigdy nie widziałam go tak słabego.

Opuszczając wzrok, wymamrotałam. "Tato, przepraszam."

Ojciec wydał zduszony dźwięk i przeczesał ręką swoje przerzedzone włosy. Zatoczył się do tyłu, aż uderzył w krzesło, a potem nagle się odwrócił, chwycił je jakby nic nie ważyło, i rzucił przez pokój.

Mama i ja drgnęłyśmy, patrząc, jak tata niszczy miejsce, które nazywałam domem.

Stół poszedł następny. Uderzył w ścianę, a kawałki szkła rozprysły się wszędzie, i nie mogłam powstrzymać się od krzyku ze strachu.

"Tato! Proszę, przestań!"

"Złamałaś każdą doktrynę, którą ci wpajaliśmy," ryknął. "Lata! Lata szkolenia cię i to jest to, co nam dajesz? Lata brania kredytów, żeby cię wysłać do szkoły, a ty wracasz z tym?"

Nienawidziłam siebie w tym momencie. Chciałam po prostu umrzeć, ale wszystko, co mogłam zrobić, to patrzeć i słuchać, jak moi rodzice się załamują.

"Kto jest ojcem?" zapytał ojciec cicho. "Czy wiesz w ogóle? Czy sprzedałaś się strażnikom osiedla?"

"James." Mama po raz pierwszy zwróciła się do swojego partnera.

"Zostaw to, Sarah," warknął tata.

Odwrócił się z powrotem do mnie z pytającymi oczami, a słowa zamarły mi w gardle.

"Kto!?"

Moje krzyki stały się głośniejsze, gdy drgnęłam ze strachu, ale udało mi się mówić. "On odrzucił to," płakałam, a mama upadła z krzesła, zawodząc.

Ojciec spojrzał na nas i potrząsnął głową. Rzucił jedno ostatnie spojrzenie na mnie, po czym odszedł od nas obu.

"Mamo, przepraszam. Bardzo przepraszam," czołgałam się tam, gdzie płakała. "Nienawidzę siebie za to, co ci zrobiłam, ale przysięgam, przepraszam."

Wstała z determinacją i niezdarnie ruszyła do kuchni i z powrotem.

"Zadzwoń na ten numer. Moja siostra z południowych stad, ona się tobą zajmie…"

"Mamo," przerwałam jej. "Przerażasz mnie. Co masz na myśli?"

Kontynuowała. "To jest numer mojego telefonu na kartę. Dzwoń do mnie raz w tygodniu i daj znać, jak ci się wiedzie. Połączenia umysłowe nie zadziałają na taką odległość."

Moje oczy gorączkowo szukały odpowiedzi w jej spojrzeniu, gdy zapisywała numery i adres na kartce, ale niczego nie znalazłam.

"Nie. Nie chcę cię zostawiać..."

"Masz dwa wybory," głos mojego ojca zagrzmiał zza naszych pleców, sprawiając, że krzyknęłam, a moja mama zamarła.

Nie. To nie był mój ojciec.

Mężczyzna stojący przed nami, z naładowaną i gotową do strzału strzelbą skierowaną na mnie i moją matkę, nie był tym samym człowiekiem, który wychowywał mnie z miłością przez całe życie. Zaczerwienione oczy, które patrzyły na mnie pustym wzrokiem, nie należały do mojego taty.

"James! Odłóż to!" Krzyknęła moja mama.

"Albo wrócisz tutaj z osobą odpowiedzialną za to i poniesiesz konsekwencje swoich działań, albo odejdziesz i nigdy więcej się tu nie pokażesz."

"Tato, przepraszam," krzyknęłam.

"Masz czas do pięciu."

"James! Wiesz, że tam jest niebezpiecznie. Kamienne Wilki sieją spustoszenie w tym okresie," protestowała moja mama.

Kamienne Wilki to przeklęte wilki, które straciły kontakt z człowieczeństwem, a spotkanie nawet jednego z nich mogło oznaczać śmierć. Nikt nie wychodził poza bezpieczeństwo swojego stada, ale tata nie słuchał.

"Jeden."

"Tato!"

"Dwa."

"Przynajmniej pozwól jej spakować niezbędne rzeczy."

"Trzy,"

Moja głowa zaczęła się kręcić, w gardle rosła mi wymiotna gula, a w uszach piszczały głosy.

"Cztery."

"Ona nosi dziecko, na litość boską!"

Rozległ się ogłuszający strzał, właśnie gdy moja mama krzyknęła długo i głośno, a przez następne dziesięć sekund słyszałam tylko bolesne dzwonienie w uszach.

Powoli spojrzałam za siebie, aby zobaczyć, że tata strzelił w ekran telewizora i rozwalił ścianę w procesie.

"Jedna. Sekunda," wycedził, celując strzelbą prosto w moją głowę.

Srebrna kula wystarczyłaby, aby zakończyć moje życie i życie mojego dziecka.

Z oczami szerokimi jak spodki, adrenaliną pompującą przez moje żyły i nieodpartą chęcią zobaczenia kolejnego wschodu słońca, podniosłam się na nogi i zatoczyłam się do tyłu.

"Hej," zawołał tata, a ja prawie jęknęłam z ulgą na jego zmianę serca.

Kogo ja oszukuję?

"Zostaw tę kartkę."

I tak, z niczym oprócz ubrania na sobie i życia trzymającego się mnie, weszłam w burzową noc.

Ślepo wędrowałam przez godziny, a kiedy zaczęłam czuć zimno i ból na całym ciele, znalazłam otwarty sklep z pralnią na placu stada i zatoczyłam się do środka, upewniwszy się, że jest pusty.

Byłoby gorzej, gdybym natknęła się na łobuza.

To musiał być sen, pomyślałam. Musiałam uwierzyć, że obudzę się jutro, a nic z tego nigdy się nie wydarzyło. Usiadłam przy jednej z maszyn i zaczęłam płakać.

Tuż przed tym, jak zasnęłam, dźwięk z mojej kieszeni mnie zaskoczył.

Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że mam przy sobie telefon. Pół płacząc, pół śmiejąc się, wyciągnęłam go. Było już po północy, a wiadomość była od 'Kochanie z czerwonym sercem'.

Moje serce ożyło, a ja podniosłam się na nogi.

Aidan pisał do mnie.

[Spotkajmy się w hotelu?]

'Czy on jest w porządku? Czy to oznacza, że chce porozmawiać i rozwiązać nasze problemy?' Zapytałam siebie.

Próbowałam połączyć się umysłowo z Aidanem, ale nie odpowiadał.

Westchnęłam z ulgą na samą myśl, że możemy jeszcze to naprawić.

Ale nie mogłam zignorować mdłości, które pojawiły się w moim żołądku, gdy zapytałam siebie na głos.

"Dlaczego chce się spotkać o tak późnej porze?"

Previous ChapterNext Chapter