




ROZDZIAŁ 004: Umowa
~~ Luke ~~
Pan Bóg wie, że widziałem swoją uczciwą część piękności.
Ale kobieta obok mnie to coś innego. Nie tylko jest najładniejsza, jaką widziałem, ale jest też zamężna. Niektórzy mężczyźni mają po prostu szczęście.
"Więc, zgaduję, że twoje imię nie jest Maggie?" pytam, próbując rozluźnić atmosferę.
"Nie," odpowiada płasko.
Kiwnąłem głową, czekając, aż powie coś więcej. "Więc, jakie jest?"
Ona patrzy na mnie powoli, celowo. Nie mogę kłamać, gdziekolwiek jej oczy dotkną, natychmiast płoną.
"Słuchaj," mówię, podnosząc ręce w geście poddania. "Nie próbuję cię podrywać. Szczerze mówiąc, robię sobie przerwę od kobiet. Są problematyczne."
Ona wybucha gorzkim śmiechem. "To ty właśnie przytuliłeś nieznajomą, żeby uniknąć innej kobiety, którą wyraźnie skrzywdziłeś, a mówisz, że to my jesteśmy problematyczne? Wszyscy mężczyźni są tacy sami."
Wypija swój drink jak wodę i krzywi się od palenia. To jej drugi kieliszek w mniej niż pięć minut. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem.
"Zacznijmy od nowa," proponuję, oferując jej świeży start. "Jestem Luke."
Ona przewraca oczami. "Tak, zauważyłam. Twoja 'problematyczna' ex nie przestawała o tym mówić."
"To nie jest moja ex," mówię.
"Cokolwiek."
Świetnie, kolejna kobieta przekonana, że jestem złoczyńcą. Nawet nie minęło pięć minut, a już uznała mnie za problem. Chyba zasłużyłem na to.
"Więc, powiesz mi swoje imię?" próbuję ponownie.
Widać, że ma pieniądze, patrząc na nią. Pewnie jest dziedziczką lub żoną jakiegoś wielkiego biznesmena. Te Louboutins, klucze do Rolls-Royce'a leżące na barze i ta sukienka - wszystko to krzyczy bogactwo. Może dlatego nie chce podać swojego prawdziwego imienia.
"Nie musisz mi mówić swojego nazwiska," mówię z uśmiechem. "Ale wyglądasz, jakbyś potrzebowała kogoś do rozmowy. Skoro właśnie uratowałaś mi tyłek, to najmniej, co mogę zrobić."
Patrzy na mnie przez chwilę, jej wyraz twarzy nieczytelny, zanim w końcu ustępuje. "Julie. Mam na imię Julie."
"Miło cię poznać, Julie," mówię, wyciągając rękę.
Ona ją bierze.
~~
Julie jest na piątym kieliszku whisky, i w tym momencie jest nie do zatrzymania, wylewając swoją historię życia, jakbyśmy się znali od lat. Już powiedziałem barmanowi, żeby ją odciął, ale jeszcze tego nie zauważyła.
"...Więc, stoję tam, a oni oboje idą na górę. Do mojego pokoju. I wiesz, co ta suka mówi?" Julie nie czeka na moją odpowiedź. "Mówi, że muszę się wyprowadzić z mojego pokoju. Mojego pokoju." Śmieje się tak mocno, że zaczyna kaszleć. A potem, równie nagle, zaczyna płakać.
Nie wiem, co zrobić. Jak pocieszyć żonę kogoś innego, nie przekraczając granicy?
"Julie," mówię. "Wszystko w porządku?"
Ona kręci głową. "Potrzebuję kolejnego drinka."
"Nie, nie potrzebujesz."
Ona marszczy brwi na mnie. "Co? Myślisz, że potrzebuję jeszcze jednej osoby, która będzie mi mówić, jak żyć? Możecie wszyscy iść do diabła. Powiedziałam, że potrzebuję drinka." Stuka pustym kieliszkiem o bar, ale barman, Mart, wie lepiej niż mnie nie posłuchać.
"Przepraszam, jestem właścicielem baru i nie mogę pozwolić ci pić więcej," mówię.
Jej oczy zwężają się. "Oh, jesteś właścicielem baru? Gratulacje. Znajdę inny."
Próbuje wstać, ale ja staję jej na drodze.
"Posłuchaj, Julie, wiem, że cierpisz, ale to nie jest sposób, żeby to załatwić. Myślałaś o rozwodzie?"
Po raz pierwszy jej oczy łagodnieją i opada na stołek barowy. „Nie mogę. Nie chcę zawieść mojej rodziny. Zależą od pieniędzy Ryana.”
Parskam. „Pieprzyć ich. To twoje życie. Nikt nie powinien sprawiać, że czujesz się w ten sposób.”
Ona daje sarkastyczny uśmiech. „Łatwo ci mówić, panie Właścicielu Baru.”
Widziałem już takich jak Julie, ludzi, którzy nie opuszczają toksycznego związku, bo głęboko w środku nadal kochają tę osobę. Mówi, że to przez rodzinę, ale wiem, że chodzi o coś więcej. Nie jest gotowa, by go zostawić. Miłość sprawia, że trzymasz się nawet wtedy, gdy nie powinieneś. Znam to uczucie aż za dobrze.
Jakie rozwiązanie mogłoby być możliwe, które nie wymagałoby fizycznego wyciągnięcia jej z małżeństwa?
Nagle wpada mi do głowy pomysł. „Wiesz co?” mówię. „Powinnaś sobie znaleźć chłopaka. Kogoś, kogo przedstawisz Ryanowi.”
„Chłopaka?” Patrzy na mnie, jakbym postradał zmysły.
To brzmi jak głupi plan, ale wiem jedno o facetach, którzy zdradzają – nie mogą znieść, gdy ktoś zdradza ich. Doprowadzi go to do szaleństwa. Mam nadzieję, że doprowadzi to do rozwodu, ponieważ ona jest zbyt tchórzliwa, by zrobić to sama.
„Nie musi to być prawdziwy związek,” dodaję. „Po prostu wynajmij kogoś, kto odegra tę rolę, aż Ryan się opamięta.”
Julie milczy przez chwilę, rozważając pomysł. „To właściwie nie jest złe,” mówi, zaskakując mnie. „Czy wszyscy właściciele barów są tak dobrzy w udzielaniu rad?”
Śmieję się. „Staramy się.”
„Dobrze, ale gdzie mam znaleźć tego ‘chłopaka’?”
Bez zastanowienia wypalam, „Mógłbym to zrobić.”
Jej oczy znów mnie prześwietlają, tym razem wolniej. „Ty?”
„To łatwiejsze niż wynajmowanie kogoś. Nie trzeba przechodzić przez kłopot znalezienia odpowiedniego faceta, upewnienia się, że wie, co robi. Jestem singlem, nie szukam związku i lubię trochę przygód. Byłbym idealny do tej roli.”
Przygląda mi się, rozważając opcje. Po chwili mówi, „Jesteś też przystojny.”
Unoszę brew, ale ona mnie ucisza.
„Nie pytaj.” Wyciąga telefon. „Więc ile to będzie kosztować?”
Nie pomyślałem o pieniądzach. Nie potrzebuję ich, ale jeśli zaoferuję to za darmo, może to wydawać się dziwne.
„Ile jesteś gotowa zapłacić?” pytam, grając na czas.
Ona rozgląda się po barze, unosząc jedną rękę, jakby oceniała miejsce. Jej diamentowy pierścionek błyszczy w świetle, lśniąc jakby był wart fortunę.
„Twój bar jest przyzwoity,” mówi. „Ile zarabia? Dwieście tysięcy rocznie? Może pięćset?”
Milczę.
„Podwoję to,” mówi.
Unoszę brew. „Dwieście?”
„Pięćset.”
Wow. Jest poważna. „Umowa. Ale wezmę pieniądze dopiero po tym, jak to się uda.”
Wyciąga rękę. „Umowa.”
Ściskam jej rękę, jej skóra jest miękka. Wyciągam długopis i zapisuję mój numer na serwetce. „Zadzwoń, kiedy będziesz gotowa.”
Chowa serwetkę do torebki i daje mi ostatnie spojrzenie przed wyjściem z baru. Idę za nią, eskortując ją do eleganckiego Rolls-Royce’a.
„Jesteś pewna, że możesz prowadzić?” pytam.
„Nie jestem aż tak pijana, Luke.”
„Dobrze,” mówię. „Zadzwoń do mnie.”
Odjeżdża w noc.
Czuję się tak winny, że pozwoliłem jej odejść w tym stanie. Ale co mogłem zrobić? Wracam do baru, już zastanawiając się, w co się wpakowałem.