Read with BonusRead with Bonus

Długo w zębie

Rafe

„Przepraszam,” mruczę, gdy wpadam na kogoś za rogiem, w pobliżu czegoś, co pachnie jak piekarnia. Jestem zbyt zajęty, by powiedzieć coś więcej, gdy moi dwaj najwyżsi doradcy i ja pędzimy z biura szeryfa na spotkanie z burmistrzem. Nasza rozmowa z szeryfem Brownem nie przebiegła zgodnie z oczekiwaniami. Pytałem o wskaźniki przestępczości, liczbę funkcjonariuszy, budżety i tym podobne, a wszystkie jego odpowiedzi były niejasne, jakby nie prowadzili żadnych rejestrów, a on nawet nie znał swojego personelu.

„Mówię ci, zawsze tak jest w tych odległych wioskach.” Kris, chudy facet o krótkich, brudno blond włosach, zwęża oczy i kręci głową. Był drugim doradcą króla, zanim został niedawno przydzielony do mnie, i nadal nie jestem pewien, co o nim myśleć. Coś w nim po prostu mnie drażni, chociaż nie wiem dlaczego. „Burmistrz będzie lepiej przygotowany.”

„Mam nadzieję,” mówię, przygotowując się do dodania czegoś, gdy słyszę głos za sobą.

„Hej! Hej ty!”

Normalnie założyłbym, że młoda kobieta zwraca się do kogoś innego, ponieważ brzmi to tak niegrzecznie, ale głośność i złość, z jaką wykrzykuje te słowa, sprawiają, że muszę zobaczyć, o co chodzi, niezależnie od tego, do kogo mówi, więc zatrzymuję się i odwracam.

Mała młoda kobieta o dzikich miedzianych włosach i jeszcze bardziej dzikich niebieskich oczach zbliża się do mnie, jej niebieski płaszcz wiruje wokół niej, a jej ręce są zaciśnięte w pięści.

Odwracam się i patrzę na Krisa i Zeke'a, mojego najbardziej zaufanego doradcę i najlepszego przyjaciela, który uśmiecha się i kręci głową, a potem znowu odwracam się, by spojrzeć na nią.

Patrzy na mnie z morderczym błyskiem w oczach. Mogłoby to być komiczne, biorąc pod uwagę, że mógłbym ją zmiażdżyć w mgnieniu oka, ale jest w niej coś interesującego. Jest piękna, mimo swojego chudego, zaniedbanego wyglądu i nienawiści, która od niej bije.

„Ja?” pytam, starając się nie uśmiechać.

„Tak, ty. Czy masz pojęcie, co właśnie zrobiłeś?” Zatrzymuje się przede mną, ręce na biodrach, patrząc na mnie groźnie.

Przełykając ślinę, próbuję zgadnąć, o co jej chodzi, ale szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. „Ja?” pytam ponownie.

„Tak, mięśniaku z ciemnymi włosami i... zaskakująco pięknymi oczami.” Pokręciła głową i kontynuowała, wciąż krzycząc. „Właśnie wpadłeś na mnie tam i wytrąciłeś mi chleb z rąk, ty dupku!”

Za nią duża grupa ludzi stojących na chodniku z niedowierzaniem łapie oddech i zaczyna szeptać.

Marszczę czoło, próbując zrozumieć, o co jest tak zła. „Powiedziałem przepraszam, kiedy na ciebie wpadłem. Szczerze mówiąc, nie zauważyłem cię.”

„Śpieszymy się,” dodaje Kris, chociaż nie potrzebuję jego pomocy. „A ty uważaj, kogo nazywasz dupkiem, mała dziewczynko.”

Zeke uderza go w pierś, gdy Kris pochyla się w jej stronę. Nie patrzę na niego, ale nie muszę, żeby wiedzieć, co myśli. Kris chce ją rozerwać na strzępy.

Jestem bardziej rozsądny, podobnie jak Zeke.

„Na pewno się spieszysz.” Sarkazm kapie z jej języka, gdy kontynuuje. „Pewnie masz ważnych ludzi do zobaczenia i długą listę rzeczy do zrobienia. Ale zepsułeś mój cholerny chleb, i teraz nie mam czym nakarmić mojej rodziny.”

Znowu muszę poczekać z odpowiedzią, gdy wysoki chłopak z ciemnymi brązowymi włosami pojawia się za nią, trzymając kilka bochenków chleba pod pachą. Zastanawiam się, czy to jej mąż, czy jest na tyle dorosła, by go mieć. Gdy obejmuje ją w talii i odciąga, chcę mu powiedzieć, żeby jej nie dotykał, z powodów, których nie rozumiem.

„Chodź, Ainslee. Dostaniesz więcej jutro,” mówi. „Zostaw ich w spokoju.”

Ona wyrywa się z jego uścisku. „Nie, nie mogę czekać do jutra. No i co?” zwraca się do mnie. „Co masz na swoje usprawiedliwienie?”

„Już powiedziałem, że przepraszam. Nie możesz po prostu kupić kolejnego bochenka?” Zastanawiam się, czy mam przy sobie jakieś pieniądze. Zazwyczaj ich nie noszę, zostawiam to innym. Zeke pewnie ma.

To nie ma znaczenia. Ona śmieje się jak wściekła hiena. „Kupić więcej? Za co? Nie, nie mogę po prostu kupić więcej.” Jej ręce wyciągają się, prawie uderzając chłopaka, który próbował ją odciągnąć. „Po pierwsze, nie mam już żadnych pieniędzy. Wszystko oddałam temu draniowi, Laslo Blackowi, za pierwszy bochenek. Ten, który zepsułeś. Po drugie, nie mogę po prostu oddać więcej krwi dzisiaj, żeby dostać więcej pieniędzy. To zakazane - i umarłabym. Więc mam pecha do jutra, a teraz moja chora matka i młodszy brat i siostra będą musieli jeść piękne, duże miski powietrza na wszystkie trzy posiłki dzisiaj zamiast tylko dwóch.” Udaje, że nabiera powietrze do ust niewidzialną łyżką. „Mmm, powietrze!” mówi kpiącym tonem, a potem warczy na mnie. „Dzięki wielkie, piękny chłopcze. Naprawdę. Bardzo doceniam, jak wy, cholery, przychodzicie do naszej wioski i wszystko psujecie.”

„Nie będziesz tak do nas mówić!” Kris znowu rusza. Tym razem to ja go powstrzymuję, podnosząc rękę.

Nigdy w życiu nikt tak do mnie nie mówił. No, przynajmniej nie w ciągu ostatnich stu osiemdziesięciu lat, które pamiętam. Przed tym, kiedy byłem człowiekiem, mogło być to możliwe. Ale na pewno odkąd stałem się wampirem, nikt nigdy nie mówił do mnie w takim tonie.

Jestem nią zafascynowany. Wylała na mnie tyle gniewu, a jednocześnie ujawniła tyle informacji, których nie rozumiem. Chcę zadać tej młodej kobiecie tysiąc pytań zamiast przesłuchiwać burmistrza.

Ale Zeke chrząka. „Panie? Musimy iść. Może zajmiemy się tym później?”

Kiwnąłem głową, wiedząc, że ma rację. „Bardzo przepraszam,” mówię do niej ponownie. „Panno?” Myślę, że ten chłopak nazwał ją Ainslee, ale nie znam jej nazwiska.

„Bleiz,” mówi. Może to jej imię, a może przekleństwo w starożytnym języku. W końcu, kiedy to wypowiada, wydaje mi się, że słyszę, jak Zeke lekko wzdycha, choć stara się to ukryć.

„Daj spokój. Pogarszasz sytuację.” Chłopak ciągnie ją za ramię, a ona zaczyna odchodzić z nim, ale w jej niebieskich oczach widzę niewylane łzy. Jej szczęka jest zaciśnięta, wyraźnie jest zrozpaczona.

Chcę jej pomóc, ale nie mogę w tej chwili. Poza tym, kiedy się odwracam i odchodzę, muszę sobie przypomnieć, że jest wilkołakiem mieszkającym w odległej wiosce, najdalszej od zamku, na granicy między naszym królestwem a terytorium kontrolowanym przez naszych wrogów. Jest dla mnie tylko numerem – może liczbą ciał, jeśli sytuacja między nami a Warfangiem nadal się będzie pogarszać.

„To było... osobliwe,” zauważa Zeke.

„Rzeczywiście.” Nie wiem, co więcej powiedzieć. Staram się zebrać myśli, żeby móc przeprowadzić wywiad z burmistrzem. Muszę lepiej zrozumieć to miejsce, żeby być gotowym na to, co ma nadejść.

„Głupia mała suka.” Kris kręci głową, ale jego słowa mnie obrażają z powodów, których nie potrafię dokładnie określić.

„Dość. Zajmiemy się tym później.” Zbliżamy się do biura burmistrza, a starsza kobieta z surowym kokiem pokazuje nam drogę do środka.

Angus Black to duży mężczyzna, co mnie zaskakuje. Wszyscy ludzie, których do tej pory widziałem w miasteczku, byli chudzi, niektórzy wręcz ekstremalnie. Nawet szeryf miał przeciętną wagę.

Ale burmistrz Black jest korpulentny. Zaprasza nas do środka, oferuje ciastka i wino. Odrzucamy wszystko. Choć możemy jeść i pić inne substancje niż krew, nie cieszymy się z większości z nich. Poza tym, jestem tu w celach służbowych, nie dla przyjemności.

Zaczynam zadawać mu pytania, gdy siedzi za swoim biurkiem, a my w trzech wielkich zielonych aksamitnych fotelach z misternymi rzeźbieniami na podłokietnikach i nogach. To wydaje się nieco przesadne, biorąc pod uwagę, jak wiele budynków w mieście jest zaniedbanych. Biuro szeryfa było ładne, podobnie jak to biuro, piekarnia, którą zauważyłem, i kilka innych budynków na głównej ulicy. Domy, które mijaliśmy, były zaniedbane, z łuszczącą się farbą, dziurami w dachach. Nie mogę zrozumieć tego miejsca.

Burmistrz wyjaśnia sytuację kilkoma wzruszeniami ramion i prostymi odpowiedziami. „Ci ludzie są leniwi, Wasza Wysokość. To naprawdę wszystko, co można o tym powiedzieć. Nie chcą pracować. Do diabła, ledwo możemy ich zmusić do oddawania krwi. To naprawdę wstyd. To miejsce kiedyś było tak prosperujące. Teraz jest pełne slumsów. Nikt nie dba o swoje domy.” Kręci głową, jakby bolało go w duszy widzieć, jak jego ukochana wioska popada w taki stan zaniedbania.

Rozważam jego odpowiedź, ale nie jestem pewien, czy to może być jedyna odpowiedź. „Dlaczego nagle stali się leniwi?”

„Szczerze mówiąc, nie sądzę, że oni szanują króla. Mówi się o tym, jak to było kiedyś, gdy mieliśmy suwerenną władzę na naszych terenach.”

Mówi o wilkołakach jako całości. Dziesiątki lat temu te ziemie należały do innego terytorium, znanego jako Długoszpon, ale król Axel podbił te tereny, a nowi władcy, których ustanowił, uzgodnili z nim, że będą dostarczać zarówno krew, jak i karmicieli do zamku w zamian za pozostawienie ich do samorządzenia. Chociaż teraz są poddanymi króla, nie robimy zbyt wiele, aby nimi rządzić, tylko od czasu do czasu sprawdzamy, czy wszystko jest w porządku.

To jest, chyba że dostawy krwi zmniejszają się, jak to miało miejsce w niektórych wioskach ostatnio.

Albo jeśli wymagana jest selekcja.

Z tego, co wiem, ta wioska, Beoutown, dobrze radzi sobie z oddawaniem podatków krwi, a ostatnia selekcja miała miejsce dwa lata temu. Odwiedzam, aby lepiej poznać terytorium, ponieważ niedawno przeszedłem przez wszystkie ziemie i posiadłości Shadowglade. Muszę lepiej zrozumieć ludzi, którymi wkrótce będę rządził, gdy król Axel ustąpi.

„Jeśli chcesz znać moje szczere zdanie, Rafe,” zaczyna burmistrz.

Kris wtrąca się. „Książę Rafe.”

„Tak, tak, przepraszam.” Burmistrz śmieje się, jakby fakt, że zapomniał użyć mojego tytułu, był tylko przypadkowym błędem, a nie zamierzonym. Patrząc w jego małe, ciemne oczy, muszę się zastanowić, czy było to zamierzone, ale gestem nakazuję mu kontynuować. „Książę Rafe, uważam, że naprawdę potrzebujemy selekcji, aby przywrócić tych ludzi do porządku i przypomnieć im, że król Axel – i ty – nadal rządzicie. Datki szybko maleją. Odmawiają okazania szacunku królowi.”

„W tej chwili tylko król Axel może zarządzić selekcję,” przypominam mu, głaszcząc podbródek. Nie jestem pewien, co o tym sądzić. Ogólnie rzecz biorąc, karmicieli pozyskujemy przez selekcje co pięć lat. Jeśli istnieją szczególne okoliczności, może się to zmienić. Nie miałem pojęcia, że datki spadają.

„Karmiciele kończą się,” szepcze Kris. „Przydałaby się świeża partia.”

Odwracam się i patrzę na niego, marszcząc czoło. „Czy nie ma innych wiosek, które wkrótce będą miały selekcję?”

„Tak, ale tylko cztery lub pięć. Gdybyśmy mogli dodać tę, znacząco by to pomogło.”

„Dlaczego nie przyjrzę się temu?” Zeke opuszcza swoje duże dłonie na jeszcze większe uda. „Sprawdzę populacje, tego typu rzeczy.”

„Proszę, zrób to.” Burmistrz Black uśmiecha się, a ja widzę jego wilka za oczami, jego długie kły zdają się ostrzyć z każdą sekundą. „Chciałbym pomóc szeryfowi Brownowi lepiej kontrolować sytuację.”

Kiwnąłem głową, ale nie jestem pewien, czy to dobry pomysł. Dlaczego burmistrz już nie ma kontroli? Ostatecznie, król Axel będzie miał ostatnie słowo.

Ale nie ufam temu człowiekowi, burmistrzowi Blackowi. Ani trochę.

Previous ChapterNext Chapter