




Rozdział czwarty
Ashlynn
Wujek Gabe odprowadził mnie do kliniki, która znajdowała się za stajniami. Była ogromna i, jak wspomniał, wszystko było na najwyższym poziomie. Klinika była nieskazitelnie czysta. Kiedy weszliśmy, za ladą stał młody chłopak. Wyglądał na około dwadzieścia lat. "Hej Mike, to jest Ashlynn Cane. Jest nową weterynarz. Ash, to jest Mike, jeden z twoich techników weterynarii." Przywitaliśmy się, a potem zwiedziliśmy placówkę. Myślę, że wciąż byłam w szoku. Tak wiele się działo i tak szybko. To było ekscytujące i przerażające jednocześnie.
Kiedy zabrał mnie do mojego "loftu" nad stajniami, musiałam się zaśmiać. To nie był typowy loft, który widziałam wcześniej. To było właściwie dwupokojowe mieszkanie. Miało dużą kuchnię z wyspą pośrodku, stalowe sprzęty AGD i granitowe blaty. Było ładniejsze niż nasz dom w Kalifornii. Miało piękne meble i niesamowity widok. Duże okno w salonie wychodziło na arenę i górski krajobraz za nią. Wujek spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy, "Mam nadzieję, że to wystarczy?"
"Jeszcze jak! To jest takie piękne, wujku Gabe. Jestem w szoku. Dziękuję za wszystko," rzuciłam się na niego i mocno go przytuliłam. Nie byłam zbyt wylewna, ale on sprawiał, że czułam się zaopiekowana. Teraz rozumiałam, dlaczego mama tak entuzjastycznie rzuciła się mu w ramiona, kiedy przyjechaliśmy. Naprawdę był świetnym facetem.
Wujek zaśmiał się. To był głęboki, ciepły dźwięk. Uwielbiałam go. "Dobra, Ash, przejdźmy się po miejscu. Przedstawię cię niektórym ważnym osobom. Będziesz dużo pracować z moim majstrem rancza. Jest także głównym trenerem koni. Musisz poznać mojego menedżera ds. bydła. On zajmuje się krowami. Mam też kierownika domku robotników, chociaż nie będziesz tam mieszkać," spojrzał na mnie, dając do zrozumienia, że to zakazane, i zaśmiałam się. "Musisz wiedzieć, gdzie znaleźć kowbojów i kowbojki, jeśli będziesz potrzebować pomocy z końmi."
"Kowbojki?" zapytałam. Byłam naprawdę podekscytowana możliwością spotkania dziewczyn, które mogą mieć podobne zainteresowania, a kowbojka wydawała się idealna.
"Tak, mamy tu trzy na etacie. Pracowite kobiety. Wszystkie trzy dorastały tutaj, więc znają teren jak własną kieszeń. To dobry sposób na rozpoczęcie nauki o górach, spędzając czas z dziewczynami. Są w twoim wieku," właśnie wyszliśmy przez przejście. Cisza, którą widziałam z przodu, była tylko iluzją, bo tutaj nie było cicho. Wszędzie coś się działo. Kowbojka galopowała na koniu po arenie, koń kilka razy się zbuntował, ale ona trzymała się mocno. Wyraźnie koń był niedoświadczony, a ona nad nim pracowała.
W kilku zagrodach za areną widziałam czterech kowbojów, którzy łapali cielaki i przewracali je na ziemię do znakowania. Po lewej stronie stała kolejna stajnia, przy której dwóch kowbojów rozmawiało obok słupa do wiązania koni. Byli w głębokiej rozmowie o krowie, która miała się ocielić, kiedy podeszliśmy do nich od tyłu. Od razu rozpoznałam tę sylwetkę w tych wranglerach. Widocznie zesztywniał, gdy się zbliżyliśmy, odwracając się w naszą stronę. "Alfa," powiedział, unosząc czarny stetson. Drugi zrobił to samo, a potem przeniósł wzrok na mnie i z powrotem na Alfę.
"Dzień dobry, panowie. Chciałbym przedstawić naszą nową weterynarz, Ashlynn Cane. Jest również moją siostrzenicą, więc nie dawajcie jej zbyt mocno w kość, chłopaki." Uśmiechnął się, obejmując mnie swoim dużym ramieniem.
"Ashlynn, to jest Dawson, mój kierownik rancza," wskazał na najprzystojniejszego faceta, jakiego kiedykolwiek widziałam. Na pewno moja twarz zrobiła się czerwona jak burak. "A to jest Cody, mój menadżer hodowli." Wskazał na drugiego mężczyznę.
Obaj patrzyli na mnie przez chwilę, pierwszy podszedł Cody, wyciągając rękę do uścisku. "Witaj Ashlynn. Będziemy dużo współpracować podczas sezonu rozrodczego i ocielenia." Uścisnęłam jego dłoń mocno.
"Miło cię poznać, Cody. Cieszę się na współpracę," uśmiechnęłam się.
Dawson rzucił Cody'emu pogardliwe spojrzenie, zbliżając się do mnie. "Dziwne, że znowu się spotykamy, co? Miło cię oficjalnie poznać, Ashlynn," powiedział z uśmiechem. Jego oczy zdawały się przenikać moją duszę. Trzymał moją dłoń trochę dłużej niż było to konieczne, a potem ją puścił.
"Spotkaliście się wcześniej?" zapytał wujek Gabe. "Kiedy?"
Dawson spojrzał na mojego wujka, wydawało się, że każdy musi na niego patrzeć w górę. Dawson też nie był niski, pewnie miał około sześciu stóp i trzech cali, jeśli miałabym zgadywać. "Tak, proszę pana. Spotkałem ją na stacji benzynowej w Idaho Falls, w dniu, kiedy wracałem z odwiedzin u rodziny. Rozmawialiśmy krótko." To było wszystko, co wyjaśnił, po czym skinął mi kapeluszem i zaczął odchodzić. "Do zobaczenia, muszę wracać do pracy." Odszedł, kierując się w stronę jednego ze stajni.
"No cóż, Ash, chyba czas wyprowadzić twoje konie, co ty na to," wujek poprowadził mnie z powrotem w stronę głównej stajni. Nie wydawał się nawet zauważać dziwnego napięcia między mną a Dawsonem. Huh, więc to było jego imię. Pasowało do niego. Wysoki, ciemny nieznajomy z kuszącymi zielonymi oczami. Kto by pomyślał, że znowu na siebie wpadniemy.
Dawson
Musiałem jak najszybciej od niej odejść. Była jeszcze piękniejsza z bliska. I pachniała niesamowicie. Nie mogłem powstrzymać irytacji, kiedy Cody pierwszy uścisnął jej rękę, z jakiegoś powodu mi się to nie podobało. Musiałem ciągle powtarzać w głowie, że to siostrzenica Alfy. W chwili, gdy dotknąłem jej dłoni, poczułem ciepło rozchodzące się po całym ciele. Kiedy zdałem sobie sprawę, że nie puściłem jej ręki tak szybko, jak powinienem, przyznam, że się zdenerwowałem, że Alfa to zauważy.
I tak miałem pracę do wykonania. Właśnie dostaliśmy ogiera, który potrzebował uspokojenia. Odwróciłem się na pięcie, czując niekomfortową twardość w dżinsach. Musiałem od niej odejść. Żadna kobieta nigdy mnie tak nie wpływała. Wiedziałem, że czułem do niej pociąg na tej stacji benzynowej, jej zapach był upajający, ale teraz, kiedy faktycznie będę pracować w jej obecności, muszę postawić mur. To nie było dobre.
Usłyszałem, jak Alfa prowadzi ją dalej. Odwróciłem się, widząc, jak idą z powrotem w stronę wejścia. Jej idealny tyłek kołysał się, gdy szła. Widziałem jej profil, kiedy patrzyła na wujka, uśmiechała się. Miała mały dołeczek w policzku. Jak bardzo chciałem go pocałować. Bądźmy szczerzy, chciałem pocałować każdy cal jej ciała. Odwróciłem się z powrotem w stronę stajni, do której zmierzałem, musiałem pobiegać lub wziąć zimny prysznic. Może jedno i drugie. Siostrzenica Alfy. Zakazana. Mantra powtarzała się w mojej głowie raz za razem.