




Rozdział trzeci
Ashlynn
Szliśmy wyasfaltowaną drogą przez kilka godzin. Już nie byliśmy na autostradzie. To była dwupasmowa, wiejska droga. W większości otoczona drzewami, z okazjonalnym domem wyłaniającym się tu i ówdzie. Zwolniliśmy, gdy Mama wskazała mi, aby skręcić w prawo na nadjeżdżającą drogę gruntową. Zerknęłam na znak drogowy. Ulica Czerwonego Wilka. No cóż, to nie było oczywiste czy coś.
Po około pięciu minutach jazdy drogą gruntową, dotarliśmy do ogromnej bramy. Nad nią widniał kuty żelazny napis "Stajnie Samotnego Wilka". W końcu dotarliśmy. Podjechaliśmy do głośnika i nacisnęłam przycisk. Odpowiedział szorstki głos, "Kto prosi o wjazd?"
Najbardziej radosnym głosem, jakim mogłam, ogłosiłam, "Carolyn i Ashlynn Cane". Przez minutę lub dwie było cicho. Potem bramy zaczęły się otwierać. Wjechałam ciężarówką, a brama szybko zamknęła się, gdy tylko przyczepa ją minęła. Rozejrzałam się, gdy przejechaliśmy przez bramę. Zobaczyłam kilka kamer skierowanych na wejście i coś, co wyglądało na czujnik ruchu. Wow, pomyślałam. Dużo zabezpieczeń.
Droga była zaskakująco wyasfaltowana. Jechaliśmy długą, krętą drogą, a nagle pojawiła się ogromna polana, pastwiska po obu stronach. Wszystkie były ogrodzone nieskazitelnymi białymi drewnianymi słupkami i szynami. Pokręciłam głową, to było dużo pracy konserwacyjnej. Na jednym z pastwisk były bydło, a na drugim konie. To mnie uszczęśliwiło. Spojrzałam na Mamę, miała na twarzy ogromny uśmiech. Musiała być również szczęśliwa.
Nie minęło dużo czasu, a dotarliśmy do tego, co mogłam tylko przypuszczać, że to główny dom i stajnie. Dom miał trzy piętra z werandą dookoła. Wyglądał jak drewniany dom, ale ogromny, z kamieniem dochodzącym do połowy przedniej ściany. Był piękny. Główna stajnia miała co najmniej dwieście stóp długości, była biała z brązowymi wykończeniami. Gdy objechałam ciężarówką, zobaczyłam długi korytarz pośrodku. To było najpiękniejsze ranczo, jakie kiedykolwiek widziałam. Mama wskazała miejsce i powiedziała mi, żebym zaparkowała.
Obie wyskoczyłyśmy z samochodu, początkowo wydawało się, że nikogo nie ma w pobliżu. Zaczęłyśmy iść w kierunku głównego domu, gdy z niego wyszedł ogromny mężczyzna z wielkim uśmiechem na twarzy. Był z łatwością największym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziałam. Miał co najmniej sześć stóp i sześć cali wzrostu i był ścianą mięśni. Miał ciemnobrązowe włosy i te same oczy co moja mama. Spojrzałam na nią, potem na niego i od razu wiedziałam, że to mój Wujek. Mama podbiegła do niego i rzuciła się w jego ramiona. Podniósł drobną figurę mojej Mamy i zakręcił ją jak dziecko. "Carolyn, tak dobrze cię widzieć," miał głęboki głos. Pasował do niego.
Mój wujek postawił moją mamę na ziemi i spojrzał na mnie. "Musisz być Ashlynn. Widzę, że odziedziczyłaś urodę po matce," puścił mi oko. "Nie widziałem cię od czasu, gdy miałaś około dwóch lat," dodał. Spojrzałam na mamę zdezorientowana. Nie sądziłam, że kiedykolwiek go spotkałam, a ona nigdy o nim nie mówiła.
Mama uśmiechnęła się lekko, "Ashlynn, to jest twój wujek Gabe. Wyjechał, gdy byłaś mała, żeby prowadzić ten ranczo dla twojego pradziadka. Od tamtej pory nie wrócił. Gabe," zwróciła się do niego. "Poznaj moją córkę Ashlynn."
Wujek Gabe nie czekał, aż do niego podejdę, był tak duży, że pokonał dystans trzema długimi krokami, podniósł mnie i zakręcił w powietrzu. Jakbym nic nie ważyła. Prawdę mówiąc, byłam dużo wyższa niż moja drobna mama, która miała tylko 160 cm wzrostu, była malutka jak na wilka. Ja miałam 173 cm, szczupłe mięśnie, zaokrąglony tyłek, który wypełniał moje dżinsy, i piersi, które często musiałam trzymać w ciasnym sportowym staniku, zwłaszcza podczas treningu lub jazdy konnej. "Witaj w domu, Ashlynn," zaśmiał się wujek, widząc moją minę, która mówiła "co jest grane?"
"Musicie być zmęczone. Byłyście w drodze przez kilka dni, prawda?" zapytał. Mama skinęła głową. To wtedy wujek przyjrzał się jej twarzy. Nagle wyglądał na wściekłego, podszedł do niej i chwycił ją za podbródek, obracając jej twarz na boki. Wydał z siebie gniewny pomruk, a potem opuścił głowę. "Carolyn, szkoda, że nie powiedziałaś Tobiasowi o tym, kiedy to się zaczęło. Nie doszłoby do tego. Musisz się przemienić, żeby to mogło się w pełni zagoić." Ruszył w kierunku domu. "Chodźcie za mną," skinął ręką, idąc w stronę domu.
Nagle poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Spojrzałam w stronę stajni. Tam, oparty o framugę, stał facet, którego widziałam na stacji benzynowej w Idaho, ten, który złapał mnie za nadgarstek. Jestem pewna, że moje oczy wyszły z orbit, kiedy na niego spojrzałam. Miał na sobie buty, ciemnoniebieskie dżinsy, skórzane chapsy i czarną koszulę zapinaną na guziki. Na głowie miał czarny stetson, a jego oczy były utkwione we mnie. Wtedy zauważyłam, że nawet z tej odległości miał jedne z najjaśniejszych zielonych oczu, jakie kiedykolwiek widziałam. Nic nie powiedział, tylko uśmiechnął się złośliwie, odepchnął się od ściany i poszedł dalej korytarzem. Potrząsnęłam głową, zastanawiając się, czy to była fatamorgana, ale nie, patrzyłam, jak jego bardzo ładny tyłek oddala się ode mnie.
Wujek Gabe stał na werandzie. Nie jestem pewna, czy widział, na co patrzyłam, ale odchrząknął. "Ash, widzę, że podziwiasz stajnie. Mam nadzieję, że spodoba ci się tutaj. Chodźcie do środka, rozgościmy się i porozmawiamy trochę, a potem możesz wypuścić konie na pastwisko, żeby się rozruszały." Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
„Och, um, tak, okej,” mruknąłem, idąc w stronę głównego domu i dołączając do niego na werandzie. Wskazał mi drzwi wejściowe. Moje oczy padły na moją matkę, która siedziała na ogromnej skórzanej sofie, z podwiniętymi nogami. Wyglądała na zrelaksowaną, z filiżanką herbaty w rękach. Rozmawiała z piękną blondynką, którą podejrzewałem, że była Luną. Moje podejrzenia okazały się słuszne, gdy mój wujek przedstawił mnie swojej partnerce, Jennie. Była tak miła, jak piękna.
„Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, ale zamierzamy umieścić twoją mamę tutaj, w głównym domu z nami. To jej miejsce,” uśmiechnęła się Jenna. Spojrzałem na mojego wujka, a on uśmiechnął się i skinął głową. „Zdecydowaliśmy, że skoro będziesz naszym weterynarzem, powinieneś zamieszkać na poddaszu nad stajniami. Tam zwykle mieszkają nasi poprzedni weterynarze. To daje najszybszy dostęp do zwierząt i twojej kliniki,” kontynuowała Jenna.
„Moja klinika,” wydusiłem. Byłem tak podekscytowany, że będę miał własną klinikę, ale wątpiłem, czy to naprawdę klinika. Mój wujek szybko rozwiał te wątpliwości.
„Tak, mamy pełną klinikę, z obszarem chirurgicznym, jeśli będzie potrzebny. Masz też personel, trzech techników weterynarii. Zawsze będzie ktoś na dyżurze, o każdej porze dnia i nocy, w razie nagłych wypadków. Mamy dostęp do wszelkich leków, które mogą być potrzebne, rentgeny i nowoczesny sprzęt. Mamy tu drogie konie, więc tylko to, co najlepsze dla nich,” poinformował mnie wujek. Siedziałem tam z otwartą buzią jak idiota.
Wujek się zaśmiał i wstał z krzesła, na którym odpoczywał. „Chodź, Ash. Pokażę ci twoje mieszkanie, a potem klinikę. Po tym możemy wypuścić twoje konie. Brzmi dobrze?” zapytał, idąc w stronę drzwi.
„Uh, tak, świetnie,” odpowiedziałem, wychodząc za nim. Na pewno miałem na twarzy najgłupszy uśmiech, ale nie mogłem się powstrzymać. Nagle byłem najszczęśliwszy od dawna. Gdy spojrzałem na mamę, zdałem sobie sprawę, że ona też jest szczęśliwa. I po raz pierwszy od dzieciństwa wyglądała na zrelaksowaną. To będzie dla niej dobre.
Dawson
Wiedziałem od razu, kim była ta kobieta, która skierowała się w stronę stajni. To była ta, z którą próbowałem porozmawiać na stacji benzynowej w Idaho Falls. Już nie utykała, więc mogłem założyć, że rana na jej udzie się zagoiła. To wielka zaleta bycia wilkołakiem, goisz się szybciej niż ludzie. Po tym, jak opuściła Idaho, wsiadłem do mojego Dodge’a, żegnając się z kuzynem. Byłem tam na ceremonii łączenia jego siostry i teraz wracałem do Lone Wolf Stables, gdzie mieszkałem i pracowałem od osiemnastego roku życia. Alfa zaoferował mi miejsce w swojej watahy, kiedy zobaczył mnie pracującego z końmi na targach w Helenie, i od tamtej pory tu jestem. To zaszczyt pracować tutaj, jest to znane z najlepszych koni w kraju. Mój Alfa nie miał problemu z tym, gdy powiedziałem mu, że chcę się przyłączyć do tej watahy, wiedział, że to dobra okazja. Moja matka była zrozpaczona, ale od tamtej pory przyzwyczaiła się do mojej nieobecności. Wracam do domu kilka razy w roku na odwiedziny i rodzinne wydarzenia, Alfa Gabe jest dobry w dawaniu nam wolnego, gdy jest to potrzebne.
Oparłem swoje duże ciało o wejście do przewiewnego korytarza, tylko po to, by obserwować interakcję. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem, jak podjeżdża ciężarówka, pomyślałem, że to może być nasz nowy weterynarz. Byłem w szoku, widząc Alfę przytulającego dwie kobiety. Nasz słuch jest doskonały, więc kiedy ta o imieniu Carolyn przedstawiła Ashlynn jej wujkowi Gabe'owi, szczęka mi opadła. Przyznaję, że zatrzymałem się również na tej stacji benzynowej poza Great Falls. Tankowałem swojego Dodge'a, gdy jej duży F350 podjechał do dystrybutora kilka stanowisk dalej. Od razu go rozpoznałem. Wiedziałem na pewno, że to oni, kiedy zobaczyłem jej mamę wysiadającą z samochodu, z resztkami zanikanego siniaka na lewym kości policzkowej.
Kiedy podjechała swoją ciężarówką na trawę, żeby rozprostować nogi koniom, zaparkowałem za stacją benzynową, między dwoma ciężarówkami i wszedłem do lasu. Gdy byłem wystarczająco daleko, rozebrałem się i przemieniłem. Chciałem lepiej ją zobaczyć. Siedziałem na skraju lasu, ukryty za krzakiem. Była dobra z końmi. Słyszałem, jak szeptała do nich, oferując pocieszenie. Miała swoje długie brązowe włosy związane w kucyk pod bejsbolową czapką. Nie miała makijażu, ale była naturalnie piękna. Miała najbardziej uderzające niebieskie oczy i długie rzęsy, tak gęste, że widziałem je z mojego ukrycia. Obserwowałem, jak jej tyłek w jeansach Wrangler poruszał się z pewnością siebie i swobodą, gdy prowadziła swoje konie. Złapałem jej zapach na wietrze. Był dokładnie taki, jak zapamiętałem go ze stacji benzynowej. Pachniała świeżym deszczem, a ja kochałem deszcz. Kiedy podkradłem się do linii drzew, żeby lepiej poczuć jej zapach, jej Buckskin ją zaalarmował. Pozostałem całkowicie nieruchomy, gdy jej oczy spotkały moje w drzewach. Obserwowałem, jak wprowadza konia z powrotem do przyczepy i wspina się do swojej ciężarówki, a potem pobiegłem z powrotem, ubrałem się i zmyłem stamtąd. Co ja w ogóle myślałem? Musiałem wrócić na ranczo i zabrać się do pracy. Skróciłem drogę przez boczną, gruntową drogę, wzbijając za sobą kurz. Wyprzedziłem ich o około godzinę. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy stała przede mną chwilę później.
To po prostu moje szczęście, że jest siostrzenicą Alfy. Zauważyła mnie, jak opierałem się o framugę drzwi i patrzyła na mnie. Miała lekko otwarte usta, wyraz absolutnego zaskoczenia na twarzy. Uśmiechnąłem się złośliwie i odszedłem. Była poza moim zasięgiem. Siostrzenica Alfy, tak, to się nie wydarzy. Pokręciłem głową z rozczarowaniem. Na szczęście, przynajmniej będę miał coś pięknego do oglądania od czasu do czasu.