




Rozdział pierwszy
Ashlynn
Siedziałam w naszej ciężarówce Ford F350, ciągnącej za sobą przyczepę dla koni, z policzkiem przyciśniętym do zimnej szyby. Mama teraz prowadziła, dając mi chwilę wytchnienia, nucąc jakąś starą, country piosenkę. Nawet nie zwracałam uwagi, co to było. Byliśmy w drodze już od trzech dni. Trzy długie dni. Nie mogłam się doczekać, aż dotrzemy na miejsce.
Westchnęłam głośno i zwróciłam się do mamy: "Jak daleko jeszcze do postoju? Muszę do toalety."
Spojrzała na wskaźnik paliwa i na GPS na desce rozdzielczej. Wzruszyła ramionami: "Myślę, że jeszcze jakieś dwadzieścia minut do najbliższej stacji benzynowej. Dasz radę tyle wytrzymać? Czy mam się zatrzymać i znajdziesz jakiś krzak?" Uśmiechnęła się, wiedząc, że nie chcę "znaleźć krzaka". Zwłaszcza nie na nieznanym terenie.
"Mogę poczekać." Usiadłam prosto i sięgnęłam do radia, naciskając przycisk wysuwania płyty CD, którą miała włączoną.
"Hej," wyglądała na wkurzoną. "Słuchałam tego."
Wzruszyłam ramionami. "To mnie usypia. Potrzebujemy czegoś bardziej energicznego. Nie wiem, jak możesz słuchać tego przez całe godziny."
"Chodzi o to, moja droga córko, ŻEBYŚ spała." Uśmiechnęła się, ale nie dotarło to do jej oczu. Patrzyłam na mamę przez kilka minut. Wyglądała na zmęczoną. Wyglądała na napiętą. Ciągle zerkała w lusterka, zgaduję, że myślała, że ktoś nas śledzi. Miała swoje długie włosy spięte w kucyk, małe kosmyki jej brązowych loków opadały wokół twarzy. Moja mama była piękna. Zawsze była. Siniak na jej policzku był teraz prawie niewidoczny, bladożółty. Westchnęłam i odwróciłam wzrok, pocierając obolałe udo. Musimy tylko dotrzeć na miejsce, a będziemy bezpieczne.
Trzy Dni Wcześniej
Właśnie ukończyłam studia weterynaryjne. Byłam w domu z mamą w ciągu dnia, co było rzadkością, bo zazwyczaj byłam w szkole. Ale teraz skończyłam. Byłam Dr. Ashlyn Cane. Pracowałam nad swoim CV i przeglądałam oferty pracy dla weterynarzy w okolicy. Mama pochylała się nade mną, od czasu do czasu wyrażając swoje zdanie. Wiedziała więcej o tych miejscach niż ja. Była tu przez większość swojego życia.
Mój ojciec nie był w domu. Cieszyłem się. Był pijany przez większość czasu. Był głośny i apodyktyczny. Spędzał dużo czasu w barze, podrywając kelnerki i pijąc whisky jak wodę. Potrzeba było dużo alkoholu, żeby nasz rodzaj się upił. Wilkołaki miały wysoką tolerancję, ponieważ nasze metabolizmy były tak szybkie, że szybko go spalały. Gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że Grady Cane (to był mój ojciec, ale rzadko nazywałem go tatą) pił około dwóch galonów whisky dziennie. Jego upojenie trwało zazwyczaj wystarczająco długo, by zaliczyć jakąś panienkę w barze, a potem wrócić do domu i trochę pobić moją mamę. Odsypiał to, a potem wstawał i szedł na nocną zmianę w tartaku. Moja opinia o moim ojcu była taka, że był kawałkiem gówna. Ale mama była z nim związana, więc czuła to przyciąganie, które sprawiało, że zostawała. Czuła też za każdym razem, kiedy ją zdradzał, ból w brzuchu. Czasami słyszałem, jak leżała w swoim pokoju i płakała. Nienawidziłem go.
Mama właśnie wyciągała obiad z piekarnika, kiedy pakowałem laptopa i papiery, żeby je odłożyć. Grady wtoczył się do kuchni, jego oczy natychmiast skierowały się na mnie. "Co ty tu, kurwa, robisz?" warknął.
"Um, mieszkam tutaj." Próbowałem dalej iść w stronę schodów, żeby udać się do swojego pokoju.
Warknął na mnie. Naprawdę warknął. Zatrzymałem się w miejscu, patrząc mu w oczy. Jego oczy były przekrwione, a zapach alkoholu był ciężki. Spojrzałem nerwowo na mamę, która postawiła pieczeń na blacie i odwróciła się do niego. "Grady, zostaw Ash w spokoju. Skończyła szkołę. Próbuje pracować nad swoim CV i znaleźć pracę. Teraz przygotujmy się do kolacji, zanim ostygnie." Jej głos był miękki, nieśmiały. Wiedziałem, że próbowała rozładować coś, czego nawet nie byłem do końca świadomy. Spojrzałem z powrotem na jego twarz, nadal na mnie patrzył. Nawet nie spojrzał w stronę mamy.
"Nie pierdol mi, co mam robić, Carolyn," przeniósł wzrok na moją matkę. Zrobiła krok w tył od blatu, zbliżając się do drugiego końca wyspy kuchennej. Stałem tam, sparaliżowany. Nie byłem pewien, co powinienem zrobić, ale w momencie, gdy rzucił się na mnie, przemieniłem się. Nie pozwolę mu nas skrzywdzić. Ponieważ był tak pijany, nie mógł się przemienić.
Grady musiał zdać sobie sprawę, co się dzieje, bo chwycił nóż kuchenny leżący na blacie i machnął nim w moją stronę, kiedy rzuciłem się na niego. Wbił mi go w nogę. Jęknąłem, gdy padłem na podłogę, krew sączyła się z mojej nogi. Natychmiast wróciłem do ludzkiej formy, naciskając na udo. Grady nigdy wcześniej mnie nie skrzywdził, ale też zazwyczaj nie byłem w domu w tym samym czasie co on.
Mama krzyknęła na niego, "Co ty, do cholery, robisz, Grady?" Leżałem na podłodze, trzymając nacisk na ranę, obserwując, jak zbliża się do mojej matki z groźnym wyrazem twarzy. Upuścił nóż na podłogę w momencie, gdy trafił w moją nogę. Spojrzałem na niego, a potem z powrotem na niego, jak zbliżał się do mojej matki.
Patrzyłem, jak Grady wbił pięść w twarz mojej matki. Był ogromny, a moja matka drobna, posłał ją do tyłu. Jej plecy uderzyły mocno w lodówkę, a ona osunęła się na podłogę. "Nie podnosisz na mnie głosu! To jest mój cholerny dom," syczał, plując jej w twarz. Mama siedziała tam z ręką przy oku. Po prostu siedziała, patrząc na podłogę, nie nawiązując kontaktu wzrokowego.
Byłem wściekły. Podniosłem nóż, chwyciłem telefon komórkowy i utykając wyszedłem tylnymi drzwiami. Zamierzałem zadzwonić do wujka. Był Alfą. Nasz dom znajdował się na samym skraju Ziemi Stada, najbliżej ludzkiego miasteczka, ale daleko od innych członków stada. Mój ojciec nigdy nie chciał być blisko innych członków stada. Lubił swoją prywatność. Przypuszczam, że po to, by mógł terroryzować moją matkę bez niczyjej wiedzy. Zwłaszcza Alfy.
Mieliśmy pięć akrów, pastwisko za domem, które było ogrodzone, i stajnię. Miałem dwa konie w stajni. Sam je wyszkoliłem, co było dla mnie powodem do dumy. Mój ojciec nienawidził, że jestem utalentowany w opiece nad zwierzętami. Zawsze robił uwagi, że dziwi się, że ktoś tak słaby jak ja potrafi oswoić jakiekolwiek zwierzę. Był dupkiem.
Utknąłem do stajni, wybierając numer wujka. Odpowiedział po pierwszym sygnale. "Hej Ash, słyszałem, że zdałeś! Gratulacje."
Jęknąłem, gdy uderzyłem nogą o płot, wspinając się przez niego. Usłyszał mnie. "Ash, co się dzieje?"
"Myślę, że musisz tu przyjechać jak najszybciej. Mój ojciec jest pijany. Dźgnął mnie w nogę i jest w środku z mamą. Uderzył ją w twarz." Zaczęłam płakać, coś, czego rzadko robiłem.
Mój wujek nie wiedział, że moja mama była maltretowana, nigdy nikomu nie mówiła. Wstydziła się. Unikała innych, gdy miała widoczne obrażenia. Kazała mi nigdy nie mówić wujkowi Tobiasowi. Tym razem, nie obchodziło mnie to. Mój ojciec musiał zapłacić. Usłyszałem, jak mój wujek odkłada słuchawkę, bez słowa. Wiedziałem, że to tylko kilka minut, zanim przyjedzie z kilkoma egzekutorami.
Mój wujek Tobias przybył pięć minut później, ze swoim Beta i trzema egzekutorami. Zobaczył mnie siedzącego na pastwisku, z plecami opartymi o słupek ogrodzenia, trzymającego nacisk na nogę. Prawie przestała krwawić. Potrzebowałem tylko kilku szwów, żeby nie została blizna, ale nie mogłem dotrzeć do stajni, żeby zabrać zestaw do szycia z biura. Drżałem w środku. Tobias dał znak swojemu Beta, żeby przyszedł mi z pomocą, podczas gdy sam udał się do domu, jeden z egzekutorów pozostał na zewnątrz, jego oczy zwrócone na mnie, a potem na drzwi, przez które właśnie przeszedł mój wujek.
Usłyszałem jakieś krzyki, ale nie mogłem zrozumieć, co mówili. Beta pomógł mi wstać i ruszyliśmy w stronę stodoły. Szybko oczyściłem ranę i założyłem kilka ciasnych szwów. Wyszliśmy na zewnątrz. Gdy szliśmy w stronę domu, nagle zobaczyłem, jak Grady zostaje wyrzucony prosto z drzwi na podwórko, a dwóch strażników było tuż za nim. Mój wujek wyszedł kilka minut później, niosąc moją matkę w ramionach. Jej cała twarz była zakrwawiona, warga rozcięta, a z czoła spływała strużka krwi. Słyszałem, jak cicho jęczy.
Strażnicy złapali Grady'ego za ramiona, podnosząc go. Trzeci strażnik zaczął okładać jego twarz pięściami. Mój wujek powiedział coś do nich, tak cicho, że nie mogłem tego usłyszeć. Oni tylko skinęli głowami, wrzucili Grady'ego na tył jednego z ich samochodów i odjechali. Mój wujek spojrzał na mnie ostro, nawiązując kontakt wzrokowy. "Ash, wsiadaj do samochodu teraz. Muszę zabrać twoją matkę do lekarza. Potem musimy poważnie porozmawiać." Szedł do samochodu, kładąc mamę na tylnym siedzeniu. Beta pomógł mi doczłapać do auta i wsiąść do tyłu, delikatnie kładąc głowę mamy na moich kolanach. Siedziała tam, cicho płacząc.
I tak właśnie opuściliśmy Północną Kalifornię i nasze piękne lasy sekwojowe. Oboje zostaliśmy opatrzeni w szpitalu, a potem usiedliśmy z moim wujkiem, gdy wykonał kilka telefonów. Zapytał mnie, czy sądzę, że dam radę prowadzić z moją nogą w takim stanie. Mogłem. To była moja lewa noga, a ciężarówka miała automatyczną skrzynię biegów. Wróciliśmy do domu, spakowaliśmy kilka rzeczy, załadowaliśmy moje konie i sprzęt, i ruszyliśmy w drogę, kierując się do Montany. Mieliśmy jechać gdzieś poza Great Falls. Gdybyśmy oboje byli w pełni sił, to była łatwa dwudniowa podróż. Ale musieliśmy częściej się zatrzymywać, żeby rany mogły się goić. Nie mogliśmy się przekształcać podczas podróży, to mogło być niebezpieczne. A przekształcanie było najszybszym sposobem na leczenie.
Nie miałem pojęcia, że mamy rodzinę w Montanie, ale okazało się, że mam tam jeszcze jednego wujka, i był on Alfą Stajni Samotnego Wilka w Montanie. Nazwa była oczywiście przykrywką, żeby ludzie się nie zorientowali. I rzeczywiście była to stadnina koni, co mnie bardzo cieszyło. Miałem być ich weterynarzem, ku mojemu zaskoczeniu. To była część układu, który wujek zawarł, żebyśmy mogli zacząć nowe życie. Nie chciał, żeby moja matka czuła się zawstydzona tym, co się stało, więc dał jej to, o co prosiła, pozwolił nam się przeprowadzić i zacząć od nowa.