Read with BonusRead with Bonus

Wstrzymywanie

10:15 następnego dnia

Czterdzieści pięć minut do spotkania, a ja jeszcze nie byłam ubrana. Byłam zmuszona wziąć kąpiel, ale potrzebowałam więcej czasu, aby odzyskać kontrolę nad sobą, zanim założę tę sukienkę.

To mój ulubiony kolor, błyszcząca niebieska jedwabna sukienka do kostek z dekoltem typu cowl.

Ale to nie powstrzymało uczucia bezradności.

10:22

W końcu zebrałam się w sobie i wsunęłam w sukienkę. Zajęło to tylko kilka minut, ale wydawało się, że trwało wieczność. Nałożyłam tylko tyle makijażu, żeby zakryć cienie pod oczami, nie chcąc wyglądać na tak zmęczoną, jak się czułam. Potem chwyciłam torbę.

Schodząc na dół, nie mogłam powstrzymać cichej modlitwy, która krążyła mi po głowie. Wiedziałam, jak bardzo to było złe, ale czy to źle, że chciałam, żeby Luca Caruso dowiedział się o zamianie i wycofał się? Ale jednocześnie, część mnie życzyła sobie, żeby tego nie zrobił. Życie mojej matki wisiało na włosku, a wiedziałam, że mój ojciec nie zawaha się odłączyć jej od aparatury podtrzymującej życie, jeśli to małżeństwo się nie odbędzie. Jasno to wyraził. Bardzo jasno.

Kiedy dotarłam na dół schodów, mój ojciec czekał. Spojrzał na mnie, sprawdzając zegarek, zanim zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. "Dlaczego tak długo?" zapytał, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, uśmiechnął się złośliwie i dodał, "Pewnie próbujesz wyglądać dobrze dla swojego przyszłego męża."

Fala obrzydzenia uderzyła we mnie, ale przełknęłam ją. Nic nie powiedziałam, tylko stałam tam, gdy on mnie oglądał, oceniając jakby byłam jego własnością.

Kiedy skończył, skinął głową, zadowolony. "Kierowca cię zawiezie. Nie pozwolę ci uciec jak twoja siostra, choć wątpię, żebyś to zrobiła."

Skinęłam głową, zmuszając się do wypowiedzenia słów. "Tak, ojcze."

Bez słowa więcej wyszłam na zewnątrz do czekającego samochodu. Kierowca otworzył dla mnie drzwi, samochód był nieskazitelnie czysty, niepokojąco wypolerowany—dokładnie jak życie, do którego byłam zmuszona. Wsiadłam, wiedząc, że nie ma odwrotu.

Gdy tylko samochód ruszył z podjazdu, a brama zamknęła się za nami, poczułam, jak ból w piersi jeszcze bardziej się nasila. Moja ręka natychmiast znalazła telefon, palce drżały lekko, gdy przewijałam ostatnie połączenia. Tam było—numer ze Szpitala św. Franciszka. Wczorajsze połączenie odbijało się echem w mojej głowie, zimny, rzeczowy ton administratora szpitala, który przypomniał mi, że czas się kończy.

Spojrzałam w stronę kierowcy. Trzymał oczy na drodze, milczący, nie zwracając na mnie uwagi. Wszyscy tak robili. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam przycisk połączenia, przystawiając telefon do ucha. Dzwonienie wydawało się trwać wieczność.

"Szpital św. Franciszka, w czym mogę pomóc?"

"Cześć, tu Valentina De Luca," powiedziałam cicho. Bałam się, że mogą przekazać złe wiadomości, zanim powiem, dlaczego dzwonię. Okropne uczucie. "Rozmawiałam wczoraj z kimś o leczeniu mojej matki. Czy moglibyście mnie połączyć z osobą zajmującą się jej sprawą?"

Na drugim końcu linii zapadła krótka cisza. "Tak, pani De Luca. Pamiętam pani telefon. Czy miała pani okazję omówić sytuację płatności z ojcem?"

Zacisnęłam usta, patrząc przez okno samochodu, gdy oddalaliśmy się od domu. "Tak," skłamałam gładko. "Jest teraz dostępny. Potrzebuję, żebyście zadzwonili do niego od razu. Jest gotowy do rozmów finansowych."

Recepcjonistka zawahała się lekko, jakby nie była pewna, czy mi uwierzyć, ale potem powiedziała, "Rozumiem. Natychmiast powiadomię dział finansowy i upewnię się, że skontaktują się z pani ojcem. Czy jest coś jeszcze, czego pani potrzebuje?"

Ścisnęłam telefon mocniej, czując, jak serce przyspiesza. "Nie, tylko upewnijcie się, że zadzwonicie teraz. On tego oczekuje, a ja potrzebuję, żeby to zostało załatwione jak najszybciej."

"Rozumiem, pani De Luca. Zajmiemy się tym. Dziękuję za telefon."

Zakończyłam połączenie, mój kciuk przez sekundę dłużej niż to konieczne spoczywał na ekranie. Powoli, z niepokojem wypuściłam oddech, opuszczając telefon na kolana i patrząc na mijające ulice, które zlewały się w jedno. Szpital zadzwoni do niego. Muszą. Zrobiłam wszystko, co mogłam, by to przyspieszyć — teraz reszta była poza moimi rękami.

Ale co, jeśli odmówi? Co, jeśli po tym wszystkim zdecyduje się wyciągnąć wtyczkę, by ukarać mnie za jakieś swoje pokręcone powody? Myśl o tym sprawiała, że czułam mdłości, mój żołądek skręcał się na myśl, że życie mojej matki wisiało na włosku, zależne od kaprysów mojego ojca.

Wypuściłam powoli drżący oddech, czując, jak bezradność mnie ogarnia. Przynajmniej na ten moment zrobiłam, co mogłam.

Zawarliśmy umowę. On też musi dotrzymać swojej części.

Samochód nagle zwolnił. Korki. Podziękowałam niebiosom za to, moje ramiona opadły z ulgą. Jeśli utkniemy wystarczająco długo, możemy nawet spóźnić się na spotkanie.

Część mnie wiedziała, że nie powinnam tak czuć. Powinnam martwić się o konsekwencje, o wyraz twarzy mojego ojca, jeśli przyjedziemy późno, a pan Luca Caruso zadzwoni do niego w złości. Ale nie mogłam nic na to poradzić — opóźnienie było przerwą w koszmarze, który na mnie czekał.

Usiadłam wygodniej na siedzeniu, wydychając cicho, pozwalając sobie cieszyć się chwilą wytchnienia. Ale potem poczułam, jak samochód zmienia kierunek. Kierowca, bez słowa, skręcił gwałtownie w inną drogę. Moje serce zatonęło.

Nie musiałam pytać. Wiedziałam, że to nie był przypadkowy objazd. Musiał dostać rozkazy od mojego ojca, prawdopodobnie zanim jeszcze opuściliśmy dom. Nie było ucieczki, żadnego dodatkowego czasu na zwłokę. Oczywiście, mój ojciec to zaplanował. Zawsze to robił.

Wypuściłam cichy westchnienie i patrzyłam na nieznane ulice, którymi jechaliśmy. Ulgę, która na chwilę osiadła w mojej piersi, znowu zastąpił niepokój. Nic nie powiedziałam. Nie było sensu. Kierowca tylko wykonywał swoją pracę, jak wszyscy inni pod kontrolą mojego ojca.

Złożyłam ręce na kolanach i skierowałam wzrok z powrotem na drogę przed nami. Spotkanie się odbędzie, na czas. Nie było sposobu, by tego uniknąć. Wiem.

Previous ChapterNext Chapter