




Dwa
Słońce ledwie wschodziło, gdy obudził mnie dźwięk pospiesznych kroków odbijających się echem w korytarzu. Delikatne światło świtu przesączało się przez zasłony, rzucając blady blask na mój pokój. Przez chwilę leżałam nieruchomo, nasłuchując, serce waliło mi w piersi. Coś było nie tak.
Wysunęłam się z łóżka, moje bose stopy cicho stąpały po chłodnej marmurowej podłodze, gdy ruszyłam w stronę drzwi. Głosy w korytarzu stawały się głośniejsze, bardziej nerwowe. Rozpoznałam je od razu — głęboki, władczy ton mojego ojca, przesiąknięty gniewem, oraz napięte, nerwowe odpowiedzi służących.
Uchyliłam drzwi na tyle, by wyjrzeć na zewnątrz. Korytarz był pełen ruchu. Dwie pokojówki szeptały do siebie, ich twarze pełne niepokoju. Mój ojciec stał na końcu korytarza, jego twarz była popielata, wydając rozkazy każdemu, kto był w zasięgu słuchu.
„Znajdźcie ją!” krzyczał, jego głos odbijał się echem od ścian. „Chcę, żeby każdy zakątek tego domu został przeszukany i Alecia przyprowadzona do mnie! Ruszajcie! Znajdźcie ją, nie mogła daleko uciec!”
Znajdź Alecię?
Zajęło mi kilka sekund, zanim zrozumiałam, co się dzieje - może przez senność, ale gdy już pojęłam, krew mi zmroziło. Poczułam, jak ziarno wątpliwości, które zasadziło się w mojej głowie poprzedniego wieczoru, zakwitło.
Alecia... Alecia rzeczywiście zrobiła coś szalonego, tak jak wtedy, gdy nasz ojciec chciał, żeby została prymuską.
„O Boże,” przerażenie osiadło na dnie mojego żołądka wraz z tą myślą.
Ona zniknęła. Alecia zniknęła.
Wyrywając się z myśli, otworzyłam drzwi na oścież i weszłam do korytarza, pokojówki zamilkły, zauważając mnie. Mój ojciec spojrzał w moim kierunku, jego twarz była burzą furii i strachu.
„Tato, co się dzieje?” zapytałam, choć już znałam odpowiedź.
„Ona zniknęła,” powiedział, jego głos był niski i niebezpieczny. „Twoja siostra uciekła.”
Serce mi zamarło. Miałam nadzieję, mimo oczywistych znaków, że tego nie zrobiła. Kolejne życzeniowe myślenie z mojej strony.
„Kiedy odeszła?” zapytałam, mój głos ledwie szeptem.
„W nocy, gdzieś po północy,” odpowiedział, jego ton był krótki. „Jej pokój był pusty, gdy pokojówki poszły ją obudzić rano. Znalazły to.”
Podniósł mały kawałek papieru, zmięty od ściskania w pięści. Podeszłam bliżej, mój żołądek skręcał się, gdy wzięłam notatkę od niego.
Pismo było niewątpliwie Alecii, litery były pospiesznie nabazgrane na stronie.
[Nie będę pionkiem ani kartą przetargową w czyjejkolwiek grze. Nie szukajcie mnie. Odeszłam.]
To było wszystko. Żadnych wyjaśnień, żadnych przeprosin. Tylko krótka deklaracja jej odejścia. Poczułam falę gniewu i bólu. Jak mogła to zrobić? Jak mogła nas zostawić, byśmy sami ponieśli konsekwencje jej czynów?
Czy zawsze musiała być samolubna w najgorszym momencie?
Oczywiście, myśl o poślubieniu kogoś tak niebezpiecznego jak Luca była przerażająca, wręcz paraliżująca, ale tak samo przerażająca była myśl o pozostawieniu rodziny na łaskę jego gniewu, wszystko dlatego, że... co? Bała się stanąć na wysokości zadania i wykonać jedno proste zadanie? Bo miała jakiegoś nieznanego chłopaka, z którym widziała przyszłość?
Którekolwiek z tych dwóch powodów by to nie było, uznałam to za wysoce rozczarowujące.
Na szczęście głos mojego ojca przerwał moje myśli, zanim mogłam jeszcze bardziej się rozzłościć na Alecię.
„Ona wszystko zniszczyła, Valentina. Wszystko, co zbudowaliśmy, wszystko, na co pracowaliśmy — zniknęło.” Jego głos był zimny, przesiąknięty nutą desperacji, której nigdy wcześniej nie słyszałam.
Spojrzałam na notatkę i na ojca przez kilka sekund. Chociaż bardzo chciałabym rozwodzić się nad głupotą Alecii i faktem, że właśnie naraziła całą naszą rodzinę na niebezpieczeństwo, wiedziałam, że to nie przyniesie żadnego rozwiązania.
„Co zamierzamy zrobić?” zapytałam po chwili.
Mój ojciec nie odpowiedział od razu. Zamiast tego zaczął chodzić po korytarzu, jego czoło było zmarszczone w głębokiej zadumie. Widziałam napięcie w jego postawie, ciężar decyzji, którą wiedział, że musi podjąć.
W końcu zatrzymał się i odwrócił do mnie, jego wyraz twarzy był nieczytelny. „Nie mamy wyboru,” powiedział powoli, każde słowo było wyważone i przemyślane. „Kontrakt małżeński został sporządzony na imię Alecii, ale Carusowie nie dbają o to. Wszystko, co go obchodzi, to zabezpieczenie pieniędzy, które jesteśmy mu winni, albo lepiej, uzyskanie zapewnienia, że pieniądze, które jesteśmy mu winni, zostaną spłacone.”
Spojrzał prosto na mnie, dodając. „Musimy dotrzymać umowy.”
Przez kilka sekund wydawało się, że jego słowa były wypowiedziane w obcym języku, jakby ich znaczenie było dla mnie niezrozumiałe. Ale w momencie, gdy sens jego słów stał się dla mnie jasny, poczułam, jak otwiera się we mnie przepaść i przełknęłam ciężko.
„To mnie wyślesz zamiast niej,” powiedziałam, stwierdzając rzeczywistość, a nie zadając pytanie.
Oczy mojego ojca spotkały się z moimi i przez chwilę zobaczyłam coś na kształt żalu migoczącego w jego spojrzeniu. Ale zniknęło to tak szybko, jak się pojawiło, zastąpione surową determinacją mężczyzny, który podjął decyzję.
„Nie ma innej drogi, Valentina,” powiedział, jego ton był teraz łagodniejszy, ale nie mniej zdecydowany. „W tej chwili nie mam nawet połowy pieniędzy, a Luca Caruso to człowiek, którego nie można lekceważyć. Jeśli nie dotrzymamy naszej części umowy, zniszczy nas.”
Oczywiście, że tak by zrobił. To nie podlegało dyskusji. Widziałam niezliczone razy, kiedy jego imię pojawiało się w wiadomościach, ukazując brutalną przemoc, którą powodował, ten straszny król mafii bez twarzy.
Jego reputacja była już na tyle brutalna, że nawet nie przyszło mi do głowy wątpić w słowa mojego ojca. I dlatego gniew, jaki czułam wobec Alecii, nieco osłabł, rozcieńczony zrozumieniem.
Nikt nie chciałby poślubić kryminalisty, najprawdopodobniej w późnych latach pięćdziesiątych, z cofającą się linią włosów i brzuchem jak garnek. A jednak tutaj byłam, słuchając mojego ojca, który sugerował, żebym to zrobiła.
„Tato,” zaczęłam, niepewnie. „Wiesz, że nie mogę tego zrobić... Mam narzeczonego, my-”
Każdy blask w oczach mojego ojca stał się zimny na wzmiankę o Marco. Było oczywiste, że nie brał lekko faktu, że jego córka używała ich związku jako wymówki.
„I co z tego?” Zbliżył się do mnie, patrząc gniewnie. „Zamierzasz porzucić swoją rodzinę, tak jak Alecia, dla jakiegoś chłopaka?”
Zrobiłam kilka kroków w tył. „Tato-”
„Nie zapominaj, Valentina, ta rodzina to nie tylko ja i ty, twoja matka jest w szpitalu! To ona jest częścią powodu, dla którego mam tyle długów, a ty jesteś powodem, dla którego jest w takim stanie!”
Moje serce ścisnęło się na jego słowa. Ktoś powiedział, że prawda boli, i miał rację. Bo niezależnie od tego, ile razy to słyszałam, nie mogłam przestać wierzyć, że gdybym jako dziecko nie bawiła się beztrosko na środku drogi, to moja matka nie miałaby potrzeby być potrącona przez samochód i skończyć w śpiączce.
W pewnym sensie miał rację; postawiłam moją matkę w tej sytuacji i wiedziałam, że pewnego dnia zapłacę za to cenę. Ale nigdy nie wyobrażałam sobie tego. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że zostanę ofiarowana jak jakiś rodzaj ofiarnego baranka, zamiast siostry, która zawsze była uważana za bardziej wartościową.
„Nie bądź egoistką, Valentina, przydaj się tej rodzinie chociaż raz.”
Pokręciłam głową. „Nie w ten sposób, Tato.”
Moje słowa sprawiły, że przestał chodzić, mówić i przez kilka sekund po prostu patrzył na mnie bez wyrazu. Kolejne słowa, które wypowiedział, były tymi, których nigdy nie spodziewałam się usłyszeć.
„Albo pójdziesz za swoją siostrę, albo przysięgam, Valentina, zadzwonię do szpitala i każę odłączyć twoją matkę.”
Moje oczy zamrugały z niedowierzaniem. „Co?”
„Jeśli ta rodzina ma upaść przez twoją głupotę, to upewnię się, że pociągnę ją ze sobą. Żebyśmy byli pełną rodziną.”
Moja głupota? Kręcąc głową, cofnęłam się do swojego pokoju i zamknęłam drzwi, nie zawracając sobie głowy zamykaniem ich na klucz, bo wiedziałam, że mój ojciec nie będzie się trudził ich otwieraniem.
To nie była moja wina, to była wina Alecii! To ona postanowiła być tak głupia i uciec, więc dlaczego mnie obwiniano? Dlaczego wszystko spadało na moją głowę?
Moje oddechy stały się ciężkie, gdy gniew narastał, i próbowałam wszystkiego, co w mojej mocy, żeby nie krzyczeć ani nie kopać rzeczy. Zamiast tego znalazłam swój telefon i wybrałam numer Alecii.
Dzwoniło raz, dwa razy i trzy razy, zanim przełączyło się na pocztę głosową. Spróbowałam zadzwonić ponownie i tym razem linia była zajęta.
Łzy frustracji napłynęły mi do oczu i wiedziałam, że potrzebuję źródła spokoju, a Marco wydawał się idealnym rozwiązaniem.
Zadzwoniłam do niego natychmiast, ale spotkał mnie ten sam los. Moja frustracja podwoiła się i w tamtej chwili miałam rzucić telefonem o ścianę, kiedy otrzymałam od niego wiadomość tekstową.
W ciągu kilku sekund moja frustracja nieco się zmniejszyła. Ale ulga była krótkotrwała, bo w momencie, gdy otworzyłam jego wiadomość, poczułam, jak podłoga usuwa się spod moich stóp.
W wiadomości, w której miałam nadzieję znaleźć pocieszenie, były słowa, których nigdy nie chciałam zobaczyć, ale których się obawiałam.
[Znalazłem kogoś, kogo naprawdę kocham. Zerwijmy, Valentina.]