Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 4

POV Erin

Powoli odzyskałam świadomość z pulsującym bólem głowy. Kilka razy zamrugałam, próbując zrozumieć, gdzie się znajduję. Znane mi blado-niebieskie ściany zaczęły się wyostrzać, razem z świecącymi w ciemności gwiazdkami, które mój tata przyczepił do sufitu, gdy byłam mała.

Jak się tu znalazłam?

Ostatnią rzeczą, którą pamiętałam, był las, światło księżyca przesączające się przez sosny, a potem... twarz Dereka Stone'a patrząca na mnie, gdy upadałam.

Usiadłam gwałtownie, a fala zawrotów głowy przeszła przez moje ciało. Jęknęłam, przyciskając dłonie do czoła, błagając, by pokój przestał się kręcić.

Spojrzałam na cyfrowy zegar na mojej szafce nocnej—11:30 PM. Za pół godziny oficjalnie skończę osiemnaście lat. Ten dzień, na który czekałam tak długo, teraz wydawał się pusty i bez znaczenia.

Delikatne pukanie do drzwi przerwało moje myśli.

"Erin? Jesteś obudzona?" usłyszałam łagodny głos mojej matki z drugiej strony.

"Tak, wejdź," odpowiedziałam, z chrypką w głosie.

Drzwi się otworzyły, a moja mama weszła do pokoju. Jej długie brązowe włosy były luźno związane w kok, a na jej wyblakłych dżinsach były ślady mąki. Pomimo późnej godziny wyglądała na całkowicie obudzoną, jej oczy skanowały mnie z matczyną troską.

"Jak się czujesz?" zapytała, siadając na brzegu mojego łóżka.

"Jakby przejechał po mnie ciężarówka," przyznałam. "Jak wróciłam do domu?"

"Twój brat cię przywiózł." Odsunęła moje rozczochrane włosy z twarzy. "Powiedział, że Alfa znalazł cię w lesie na skraju terytorium stada. Zemdlałaś, a gdy Aaron przyszedł sprawdzić sytuację, rozpoznał cię i zabrał do domu."

Moje serce trochę zatonęło. Więc Derek nie przywiózł mnie osobiście do domu. Nie byłam pewna, dlaczego mnie to rozczarowało.

"Rozumiem," powiedziałam cicho.

"Aaron był bardzo zaniepokojony," kontynuowała moja mama. "Powiedział, że wyglądałaś jak duch, gdy cię znalazł."

Opuściłam wzrok, nie chcąc, by zobaczyła ból w moich oczach.

"Och, kochanie." Przytuliła mnie ciepło. "Chcesz o tym porozmawiać?"

Pokręciłam głową, opierając się o jej ramię. "Nie teraz. Może jutro."

Nie naciskała, tylko przytuliła mnie mocniej. Po chwili odsunęła się lekko, jej ręce wciąż na moich ramionach. "No cóż, myślę, że powinniśmy spróbować uratować to, co zostało z tego dnia. W końcu prawie północ."

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, usłyszałam kolejne pukanie do drzwi. Otworzyły się, ukazując Aarona, który miał na głowie śmieszną imprezową czapkę. Trzymał mały czekoladowy tort z jedną świeczką migoczącą na środku.

"Najlepszego z okazji prawie urodzin, siostrzyczko," powiedział, a jego zwykle szorstki ton złagodniał przez rzadki uśmiech.

Widok ten był tak niespodziewanie słodki, że poczułam, jak łzy znów napływają mi do oczu.

"Nie musieliście tego robić," powiedziałam, starając się utrzymać głos w ryzach.

"Oczywiście, że musieliśmy," odpowiedziała moja mama. "Nie codziennie nasza mała dziewczynka kończy osiemnaście lat."

Aaron postawił tort na moim stoliku nocnym i spojrzał na zegarek. "Dwie minuty do północy. Lepiej szybko pomyśl życzenie."

Wpatrywałam się w mały płomień tańczący na świeczce, próbując wymyślić, czego sobie życzyć.

Wczoraj moje życzenie byłoby jasne - żeby Bradley okazał się moją Duszową Więzią. Teraz ta myśl przyprawiała mnie o mdłości.

Czego teraz chciałam?

Gdy zbliżała się północ, zamknęłam oczy.

W obecności Bogini Księżyca chciałam być silniejsza.

Gdy cyfrowy zegar przeskoczył na 00:00, zdmuchnęłam świeczkę.

"Sto lat, Erin," powiedzieli mama i brat jednocześnie.

Uśmiechnęłam się, naprawdę wzruszona ich wysiłkami, by uczynić ten moment wyjątkowym mimo wszystko. "Dziękuję wam obojgu."

Jedliśmy czekoladowy tort na moim łóżku, rozmawiając i śmiejąc się, jakby to była zwykła noc.

"O, prawie zapomniałam," powiedziała mama przy drzwiach. "Ceremonia Wiązania Alfy jest dzisiaj wieczorem."

Przy wspomnieniu ceremonii poczułam, jak żołądek mi się ściska. Ostatnie miejsce, w którym chciałam być, to wydarzenie, gdzie mogłabym zobaczyć Bradleya i Lily razem, nie wspominając o Dereku i jego narzeczonej Mya.

"Nie sądzę, że pójdę," powiedziałam cicho.

Wyraz twarzy mojej mamy natychmiast stał się poważny. "Musisz iść, Erin. To Ceremonia Wiązania Alfy."

W naszym świecie tradycja i obowiązki w stadzie były najważniejsze, zwłaszcza dla takiej omegi jak ja, która nie mogła przeciwstawić się tradycji.

"Dobrze," ustąpiłam. "Pójdę."

"Dobrze." Skinęła głową, zadowolona. "Teraz odpocznij. Miałaś długi dzień."


Gdy znów się obudziłam, była już popołudnie. Wsunęłam się w białą sukienkę, którą mama zostawiła dla mnie, zadowolona, że pasuje idealnie. Sukienka była prosta, ale elegancka, z delikatnymi koronkowymi detalami przy dekolcie i rąbku.

Gdy podjechaliśmy do bram posiadłości, mogłam zobaczyć dziesiątki luksusowych samochodów ustawionych przy wejściu. Członkowie stada w formalnych strojach zmierzali w stronę głównego budynku, który świecił ciepłym światłem na tle ciemniejącego nieba.

Aaron zaparkował samochód w wyznaczonym miejscu dla Egzekutorów, a następnie odwrócił się do mnie, zanim wysiedliśmy.

"Gdy będziemy już w środku, będę musiał cię zostawić," powiedział. "Muszę upewnić się, że ceremonia przebiegnie bez zakłóceń."

"Rozumiem," zapewniłem go. "Poradzę sobie sama."

Matka, cierpiąca na ból pleców, nie mogła towarzyszyć mi na ceremonii. Nalegała, żebym poszła z Aaronem, mimo że bardzo chciałam zostać z nią w domu.

Weszłam do wielkiej sali posiadłości Darkwood, gdzie kryształowe żyrandole rzucały pryzmatyczne światło na zgromadzonych członków Stada, którzy stali w grupkach, popijając szampana z delikatnych kieliszków. Srebrne i granatowe dekoracje elegancko wisiały z wysokich sufitów, oplatając marmurowe kolumny.

Aaron delikatnie ścisnął moje ramię, zanim został wezwany przez Głównego Egzekutora. "Uważaj na siebie," szepnął, zanim odszedł.

Teraz sama, skierowałam się w mniej zatłoczony kąt sali, mając nadzieję wtopić się w tło. Prawie dotarłam do celu, gdy poczułam znajomy zapach.

Bradley.

Lekko się odwróciłam, by zobaczyć go stojącego z grupą młodych członków Stada, bez Lily u jego boku.

Szybko odwróciłam wzrok, nie chcąc przyciągać jego uwagi. Niestety, prawie wpadłam na kogoś innego.

"Przepraszam," zaczęłam mówić, po czym zatrzymałam się, gdy zdałam sobie sprawę, na kogo prawie wpadłam.

Mya wyglądała jeszcze bardziej olśniewająco niż wczoraj. Jej suknia, głęboko srebrna, która lśniła jak światło księżyca na wodzie, idealnie przylegała do jej figury, a potem elegancko opadała na kolana.

"Znowu ty," powiedziała chłodnym i lekceważącym tonem. "Dziewczyna z pokoju Dereka."

"Już przeprosiłam za to," powiedziałam cicho, próbując ją ominąć.

Zablokowała mi drogę, z małym uśmiechem błąkającym się na jej ustach. "Dziwne, że jesteś tu sama. Bez partnera?"

Zmuszałam się do zachowania spokoju. "Jestem tu, bo to mój obowiązek."

"Jakże... obowiązkowa," odpowiedziała, przeciągając słowo, jakby ją to bawiło. "Czyż nie jesteś córką wdowy? Twoja matka nie przyszła?"

Znajomy ból przeszył moje serce przy wspomnieniu mojego zmarłego ojca. Kiedy miałam osiem lat, zginął na misji wilczego stada, zostawiając nas jako rodzinę.

Po jego śmierci, matka pracowała niestrudzenie, aby nas utrzymać. Aaron wspiął się na stanowisko Egzekutora dzięki determinacji i wytrwałości. A ja skupiłam się na nauce, zdeterminowana, by coś osiągnąć dzięki edukacji.

Moje policzki zapłonęły. Zanim zdążyłam wymyślić odpowiedź, która nie wpędziłaby mnie w kłopoty, cała sala nagle zamilkła. Spojrzałam w stronę głównego wejścia i poczułam, jak zapiera mi dech w piersiach.

Derek Stone właśnie przybył.

Przemierzał tłum z naturalnym autorytetem Alfy, członkowie stada automatycznie ustępowali mu miejsca, tworząc ścieżkę. Jego wysoka, muskularna sylwetka była odziana w perfekcyjnie skrojony czarny garnitur, jedyną ozdobą była srebrna przypinka w kształcie głowy wilka na klapie – symbol jego pozycji jako Alfy.

Teraz nie mogłam oderwać od niego wzroku. Ostro zarysowana szczęka Dereka wydawała się wyrzeźbiona z marmuru, wysokie kości policzkowe rzucały cienie na jego bladą skórę. Jego pełne usta były zaciśnięte w poważną linię, rzadko się uśmiechał. Krótkie, czarne włosy były starannie uczesane, podkreślając surowe kąty jego twarzy.

Jednak to nie jego uderzający, onieśmielający wygląd sprawił, że moje serce zaczęło gwałtownie bić. To był jego zapach.

Wcześniej ledwo go zauważałam, ale teraz czułam go wyraźnie – bogaty i męski. Ten zapach zdawał się mnie otaczać, przenikać moje zmysły, utrudniając jasne myślenie.

Nieświadomie zrobiłam krok w jego stronę.

Mya już odeszła, spiesząc się, by zająć swoje miejsce u boku Dereka jako jego przyszła partnerka. Ledwie zauważyłam jej odejście, moja uwaga była całkowicie skupiona na magnetycznym przyciąganiu do Alfy Stada.

Co się działo?

Wzrok Dereka przesuwał się po zgromadzonych gościach, jego wyraz twarzy był nieodczytywalny. Kiedy jego oczy na chwilę spotkały moje, poczułam elektryczny prąd przechodzący przez całe moje ciało.

Potem jego wyraz twarzy stwardniał, a on celowo odwrócił wzrok.

Ale było już za późno. W tej krótkiej chwili coś fundamentalnego we mnie się zmieniło. Mój wilk, do tej pory uśpiony, nagle wzbudził się w mojej świadomości.

„Mój. Partner.”

Głos wewnątrz stawał się silniejszy, bardziej natarczywy. Czułam dziwne ciepło rozchodzące się we mnie, promieniujące od mojego rdzenia. Moje widzenie nagle stało się ostrzejsze, kolory bardziej żywe, zapachy bardziej wyraźne. Zauważyłam swoje odbicie w dekoracyjnym lustrze na ścianie holu – moje oczy się zmieniły, zwykłe orzechowe teraz świeciły bursztynowym blaskiem, oczy mojego wilka patrzyły na mnie.

Nie mogłam już kontrolować swoich ruchów. Mój wilk przejął kontrolę, przepychając się przez tłum otaczający Dereka i Myę.

Widziała tylko jego. Czuła tylko jego zniewalający zapach, który mnie przyciągał.

Nie zdając sobie z tego sprawy, znalazłam się bezpośrednio przed Derekiem, którego oczy lekko się rozszerzyły, gdy spotkały moje. Mya cofnęła się z szokiem, jej usta otworzyły się szeroko. Patrząc w jego zimne, groźne oczy, mój wilk nie skulił się, lecz stał się bardziej podekscytowany.

Pod spojrzeniem wszystkich gości, mój wilk pokłonił się przed Derekiem, drżąc na całym ciele.

„Partner,” mój wilk wyszeptał.

Previous ChapterNext Chapter