Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 4 Mój właściciel przyjeżdża

Rachel's POV

Ostry zapach środków dezynfekujących i leków uderzył mnie w nozdrza, gdy świadomość powoli do mnie wracała. Moja głowa pulsowała przeszywającym bólem, który uniemożliwiał mi otwarcie oczu.

Każdy centymetr mojego ciała bolał, gdy leżałam nieruchomo na czymś, co wydawało się być szpitalnym łóżkiem, próbując poskładać w całość, gdzie się znajduję.

Miękkie głosy przenikały przez ciemność – dwie kobiety rozmawiały szeptem w pobliżu.

„Jest w złym stanie... nie sądzę, żeby mogła...”

„...musi najpierw wyzdrowieć... poczęcie...”

„...może jest szansa... ciąża... mam suplement, który pomaga... wspomaga...”

Mój zamglony umysł zarejestrował współczucie dla tej biednej dziewczyny, o której rozmawiały. Ktoś w trudnej sytuacji, najwyraźniej przygotowywany do ciąży.

Jakie to okropne.

Gdy dryfowałam między świadomością a ciemnością, fragmenty wspomnień zaczęły powracać. Byłam Rachel Sullivan, córką Alfy Henry'ego z watahy Pine Ridge.

Po śmierci mojej matki Marie zrobiłam wszystko, co możliwe, aby opiekować się zarówno ojcem, jak i naszą watahą.

Pamiętałam obietnicę, którą złożyłam matce na łożu śmierci – że tata i ja będziemy się nawzajem wspierać.

Ale bez względu na to, jak bardzo się starałam, jak bardzo wkładałam całą swoją duszę w spełnianie jego oczekiwań, to nigdy nie było wystarczające po tym, jak Isabel wkroczyła do naszego życia.

Czułam, jak stopniowo znikam w tle, moje wysiłki były bez znaczenia. A teraz... ostateczna, miażdżąca zdrada: nie tylko mnie odrzucił, ale sprzedał mnie.

Sprzedał mnie jak bydło Alfie z watahy Ironjaw. Moje serce pękło, gdy zimna rzeczywistość uderzyła: moja jedyna wartość została odebrana, sprowadzona do pustej funkcji bycia hodowczynią.

Hodowczynią... słowo to odbijało się echem jak ostateczny wyrok, wymazując wszystko, czym byłam, wszystko, czym miałam nadzieję być.

Moje oczy gwałtownie się otworzyły, gdy panika ogarnęła mnie. Byłam tutaj – naprawdę dotarłam na terytorium watahy Ironjaw.

Ostatnie, co pamiętałam, to jak wsiadałam do samochodu Tylera, obserwując krople deszczu ślizgające się po szybie, gdy odjeżdżaliśmy z jedynego domu, jaki kiedykolwiek znałam. Potem moje widzenie się zamgliło i zapadłam w głęboki sen.

Ale dlaczego byłam w czymś, co wyglądało na placówkę medyczną, zamiast być bezpośrednio zabrana do Alfy Nathana?

„...powinna już być przytomna,” powiedział kobiecy głos w pobliżu.

Fala narastającego przerażenia zalała mnie, gdy zdałam sobie sprawę, że te kobiety nie mówiły o jakiejś innej nieszczęsnej dziewczynie – mówiły o mnie!

Poczęcie. Ciąża. Suplementy. Słowa odbijały się echem, zimne i bezosobowe, malując przyszłość, której nie mogłam uniknąć.

Moja rola jako hodowczyni nagle stała się przerażająco realna, a chłodny strach ścisnął moją duszę.

Strach sprawił, że zaczęłam drżeć, ale nawet ten mały ruch powodował fale bólu przez moje ciało.

„Tyler, jesteś tutaj!” zawołał radosny głos. „Właśnie przynosiłam jej jedzenie. Musi być głodna.”

„Zrób to szybko, Vicky. Alfa Nathan zaraz tu będzie,” odpowiedział głęboki, równy głos Tylera.

Biała zasłona otaczająca moje łóżko nagle została odsunięta, ukazując młodą kobietę z długimi czarnymi włosami i jasnym uśmiechem.

Gdy wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę, instynktownie cofnęłam się do poduszek.

Zdałam sobie sprawę, że wciąż miałam na sobie suknię mojej matki w kolorze kości słoniowej, choć była teraz pomięta i lekko zabrudzona.

„Dzień dobry,” powiedziała kobieta o ciepłych, brązowych oczach, podchodząc do mojego łóżka. „Jestem dr Emma Carter, główna lekarka z watahy Żelaznych Kłów.”

Rozpoznałam jej głos – wcześniej rozmawiała o ciąży.

Kobieta o złotobrązowych włosach pochyliła się do przodu. „Jesteś głodna? Przyniosłam zupę i chleb.”

Pokręciłam głową, mój żołądek był zbyt ściśnięty z niepokoju, by myśleć o jedzeniu.

„Biedna dziewczyna. Wyglądasz tak blado,” powiedziała ze współczuciem. „Ale nie martw się, wszystko będzie dobrze. Emma jest najlepszą lekarką w naszej watasze.” Uśmiechnęła się ciepło. „A ja jestem Victoria, siostra Tylera.”

Nie mogłam ukryć zaskoczenia. Victoria była pełna życia i rozmowna, podczas gdy Tyler wydawał się zazwyczaj poważny i stoicki.

„Muszę sprawdzić twoje parametry życiowe,” powiedziała Emma, sięgając w moją stronę.

Drgnęłam gwałtownie, automatycznie reagując na jej nagły ruch. Zamarła na chwilę, potem powoli podniosła obie ręce, otwarte i niegroźne.

„Spokojnie,” szepnęła, „nie skrzywdzę cię, obiecuję.”

Przełykając z trudem strach, który wciąż tkwił w moim gardle, udało mi się skinąć głową, choć niepewnie.

Dopiero wtedy zbliżyła się, jej ruchy były celowe i powolne, gdy zaczęła mierzyć mi temperaturę i sprawdzać puls.

„Możesz zjeść, kiedy będziesz gotowa,” zapewniła mnie Victoria. „Po prostu daj mi znać.”

Moje oczy powędrowały do Tylera, który opierał się o ścianę z założonymi rękami, uważnie obserwując każdy ruch Emmy.

W miarę jak badanie trwało, moje napięcie zaczęło nieco ustępować.

Pomimo przerażającej reputacji watahy Żelaznych Kłów, do tej pory nie traktowali mnie źle. Może ta straszna reputacja wynikała jedynie z ich Alfy.

„Twoja sukienka jest piękna,” skomentowała Victoria. „Kto ją dla ciebie uszył?”

„To był... prezent od mojej mamy...” zaczęłam, ale emocje zablokowały mi gardło, uniemożliwiając dalszą rozmowę.

„Vicky,” wtrącił się Tyler, „ona teraz nie chce rozmawiać. Nie przytłaczajmy jej od razu.”

„Masz rację. Przepraszam,” Victoria przeprosiła. „Potrzebujesz odpoczynku.”

Zebrałam odwagę, by zadać pytanie, które mnie dręczyło. „Czy mogę zapytać, jaką pracę mam wykonywać?” Próbowałam odsunąć kołdrę, krzywiąc się z bólu. „Mój ojciec wziął pieniądze od Alfy. Muszę pracować, żeby spłacić dług.”

Nikt nie odpowiedział.

Nagle atmosfera w pokoju dramatycznie się zmieniła.

Emma szybko zakończyła badanie i spakowała swoje narzędzia. Victoria stanęła obok Tylera, jej wcześniej radosne usposobienie zniknęło. Tyler wyprostował się, jego obecność Beti stała się bardziej wyraźna.

Nawet delikatna profesjonalność Emmy ustąpiła napięciu, gdy stała sztywno, jakby czekając na instrukcje.

Usłyszałam kroki – co najmniej dwie lub trzy osoby zbliżały się. Potem do pokoju wszedł wysoki, ciemnowłosy mężczyzna.

Był imponujący – wysoki, o bladej skórze i lekko kręconych czarnych włosach, z wyraźnie zarysowanymi rysami twarzy i mocną szczęką. Mimo że stał po drugiej stronie pokoju, jego aura Alfy była tak potężna, że trudno mi było oddychać.

Gdy wszedł, zapadła nienaturalna cisza. Zauważyłam, że Victoria, Tyler i Emma spuścili wzrok, lekko obracając szyje w jego stronę – typowa wilcza postawa uległości.

Z falą przerażenia zdałam sobie sprawę, że patrzę na samego Alfę Nathana Blackwooda.

Mężczyznę, który teraz mnie posiadał.

Previous ChapterNext Chapter