Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 6

AVA

Cisza po ataku była ogłuszająca, taka, która wdzierała się w klatkę piersiową i ściskała, aż oddychanie stawało się niemożliwe.

Siedziałam na zimnej leśnej ziemi, plecami oparta o drzewo, próbując uspokoić bijące serce. Inni jeszcze nie wrócili do ludzkiej formy. Ich wilki krążyły po perymetrze, warcząc na cienie, jakby wyzywając łotra na powrót.

Ale nie wróci. Nie musiał.

Bo już zrobił to, po co przyszedł.

Logan zmienił się pierwszy, jego ludzka forma była zakrwawiona i posiniaczona. Kucnął przede mną, jego oczy badały moją twarz, moje ramiona, jakby sprawdzając, czy nie mam obrażeń. „Jesteś ranna?”

Pokręciłam głową, moje gardło było zbyt ściśnięte, by mówić.

Landon i Lucas zmienili się następni, ich wyrazy twarzy były ponure, gdy podchodzili. Liam pozostał w formie wilka, jego złote oczy były utkwione w ciemności, jakby widział coś, czego reszta z nas nie mogła.

„To nie był zwykły łotr,” powiedział Lucas, jego głos był niski, ale pewny.

„Nie,” zgodził się Logan, jego szczęka się zacisnęła. „Nie był.”

Moje ręce drżały, gdy podniosłam się na nogi. Las wydawał się nie w porządku, powietrze było gęste i duszące. Nie miałam słów, by opisać stworzenie, z którym właśnie się zmierzyliśmy, ale wiedziałam jedno na pewno – to jeszcze się nie skończyło.

„Polowało na mnie,” wyszeptałam, mój głos ledwie słyszalny.

Głowa Logana gwałtownie odwróciła się w moją stronę, jego oczy się zwęziły. „Co masz na myśli?”

Przełknęłam ciężko, wspomnienie jego świecących czerwonych oczu wypalało się w mojej pamięci. „Patrzyło na mnie jak na nagrodę. Jakby to ja była powodem, dla którego tu było.”

Landon przeklął pod nosem, przeczesując ręką swoje rozczochrane brązowe włosy. „Dlaczego łotr miałby cię celować? Jesteś—” Zatrzymał się, jego słowa zawisły w powietrzu jak pętla.

Omega.

Nie musiał tego mówić, żeby wszyscy o tym myśleli.

Lucas podszedł bliżej, jego ciemne oczy mnie analizowały. „Jesteś pewna? Mogło to być przypadkowe.”

Pokręciłam głową gwałtownie. „Nie. Mówiło do mnie.”

Ciężar moich słów osiadł nad nimi jak burzowa chmura. Wyraz twarzy Logana się zmienił, jego pięści zacisnęły się po bokach.

„Co powiedziało?” zapytał, jego głos był niski i kontrolowany, ale słyszałam w nim krawędź gniewu.

Zawahałam się, mrożące krew w żyłach słowa łotra odbijały się echem w mojej głowie. „‘Będziesz żałować, że cię nie zabiłem tej nocy.’”

Cisza, która nastąpiła, była dusząca.

„To nie jest normalne,” mruknął Lucas, chodząc.

„Nic z tego nie jest normalne,” warknął Landon, jego frustracja była widoczna. „Nigdy wcześniej nie zmierzyliśmy się z czymś takim. Było silniejsze, szybsze. Mądrzejsze.”

„I wciąż tam jest,” w końcu przemówił Liam, jego głos niósł zimną pewność, gdy zmienił się z powrotem w ludzką formę. „Obserwuje. Czeka.”

Logan odwrócił się do niego, jego oczy były ostre. „Musimy zabrać Avę z powrotem do domu stada. Teraz.”

Zadrżałam na jego ton, ale nie sprzeciwiłam się. Choć nienawidziłam czuć się jak najsłabsze ogniwo, nie mogłam zaprzeczyć prawdzie. Cokolwiek to stworzenie było, nie skończyło ze mną.

Powrót do domu stada Nightshade był napięty. Inni trzymali się blisko, ich zmysły na najwyższym alertcie. Czułem się jak więzień eskortowany, każdy krok obciążony świadomością, że to ja byłem powodem ich niepokoju.

Gdy wielka sylwetka domu stada pojawiła się na horyzoncie, poczułem ulgę - ale była krótkotrwała.

W środku atmosfera nie była lepsza. Członkowie stada, którzy zostali, natychmiast wyczuli napięcie, ich szepty wypełniały korytarz, gdy patrzyli na naszą poturbowaną grupę.

Logan nie tracił czasu. Poprowadził mnie do odosobnionego pokoju, a inni podążali za nami. Gdy tylko drzwi się zamknęły, zaczęły się pytania.

„Co tu się do cholery dzieje, Logan?” zapytał Landon, jego głos podnosił się.

Logan przeczesał ręką włosy, jego frustracja była oczywista. „Nie wiem. Ale cokolwiek to było, nie był to zwykły renegat. To coś innego - coś gorszego.”

„Gorszego?” powtórzył Lucas, jego ton sceptyczny. „Co może być gorsze niż renegat, który może pokonać nas wszystkich czterech?”

Logan nie odpowiedział. Jego wzrok przesunął się na mnie, i poczułem ciężar jego niewypowiedzianych myśli.

„Myślisz, że to ma coś wspólnego z Avą,” powiedział Liam, przerywając ciszę.

Drgnąłem na jego słowa. „Dlaczego miałoby to mieć coś wspólnego ze mną? Jestem nikim. Jestem—”

„Omegą,” dokończył za mnie Landon, jego ton pełen pogardy.

Spojrzałem na niego gniewnie, złość bulgotała pod moim strachem. „Nie musisz mi przypominać.”

Logan podniósł rękę, uciszając nas obu. „Dość. To nie chodzi o rangę. Chodzi o przetrwanie. Jeśli to coś celuje w Avę, musimy dowiedzieć się dlaczego, zanim wróci.”

Po raz pierwszy od ataku poczułem iskierkę nadziei. Logan nie traktował mnie jak słabą czy bezużyteczną. Traktował mnie jak kogoś, kto się liczy, jakby moje przetrwanie miało znaczenie.

Ale ta nadzieja była krótkotrwała.

Bo gdy spotkałem jego wzrok, zobaczyłem tam coś innego - coś, czego nie mówił.

„Logan,” powiedziałem niepewnie, mój głos ledwo ponad szeptem. „Czego mi nie mówisz?”

Zawahał się, jego szczęka zacisnęła się. „Jest legenda,” zaczął powoli. „O takich stworzeniach. Nazywają się Cieniurodzeni.”

Słowo przeszyło mnie dreszczem.

„Nie zabijają tylko dla sportu,” kontynuował. „Są przyciągane przez coś konkretnego. Kogoś konkretnego.”

Moje serce zatonęło. „I myślisz, że to ja?”

Logan nie odpowiedział. Nie musiał. Wyraz jego oczu mówił wszystko.

Drzwi nagle się otworzyły, młody członek stada dyszał, gdy wpadł do środka. „Alfa, musisz coś zobaczyć. Na zewnątrz.”

Logan odwrócił się do nas, jego twarz była ponura. „Zostańcie tutaj. Nie ruszajcie się.”

Chciałem protestować, ale strach w oczach chłopca mnie powstrzymał. Coś było nie tak.

Coś gorszego niż Cieniurodzeni.

I gdy Logan i inni zniknęli w nocy, nie mogłem pozbyć się uczucia, że najgorsze dopiero nadejdzie.

Ale Bogini Księżyca miała inne plany.

Previous ChapterNext Chapter