




Rozdział 3
AVA
Łotr mnie obserwował.
Czułam jego oczy, zanim je zobaczyłam, świecące delikatnie w cieniu, gdy szłam z powrotem w kierunku domu stada. Moje serce waliło o żebra, gdy zamarłam w miejscu, ściskając torbę jakby była tarczą.
„Kto tam?” zawołałam, głos drżący mimo moich starań.
Brak odpowiedzi. Tylko szelest liści pod ciężkimi łapami.
Zrobiłam krok w tył, moje nogi drżały. Moja wilczyca, słaba jak była, poruszyła się niespokojnie w mojej głowie.
Uciekaj, szepnęła.
Nie musiałam słyszeć tego dwa razy.
Rzuciłam się do biegu, moje stopy uderzały o leśną ziemię, gdy przemykałam między drzewami. Gałęzie drapały moją skórę, a oddech stawał się szarpany, ale nie odważyłam się spojrzeć za siebie.
Potem przyszło warczenie—niskie i gardłowe, zbyt blisko, by czuć się komfortowo. Pchnęłam mocniej, moje płuca paliły, gdy dom stada pojawił się w zasięgu wzroku przez drzewa.
„Pomocy!” krzyknęłam, mój głos ledwo przebijał się przez dźwięk moich gorączkowych kroków.
Ale dom był ciemny, jego okna martwe.
Wpadłam na polanę, upadając na kolana, gdy łotr wyłonił się z cienia za mną. Jego zęby błyszczały w świetle księżyca, jego oczy świeciły dziwnym, nieziemskim blaskiem.
Podniosłam ręce, przygotowując się na nieuniknione.
Uderzenie nigdy nie nadeszło.
Czarna sierść rozmyła się, uderzając w łotra, rzucając go na ziemię. Złapałam oddech, wycofując się, gdy dwa wilki starły się, ich warczenia wypełniały powietrze.
Drugi wilk był ogromny, jego ruchy płynne i precyzyjne, gdy bez trudu pokonał łotra. Patrzyłam w oszołomieniu, gdy zadał ostateczny, miażdżący cios, pozostawiając łotra martwego na ziemi.
Czarny wilk odwrócił się do mnie, jego oczy przenikliwe i inteligentne. Przez chwilę myślałam, że może zaatakuje mnie również, ale potem się przemienił.
I tam był.
Logan.
„Co, do cholery, robisz tutaj?” zażądał, jego głos niski i wściekły.
Nie mogłam mówić. Moje serce wciąż biło, mój umysł walczył z przetworzeniem tego, co właśnie się stało.
„Proszę bardzo, przy okazji,” warknął, gdy nie odpowiedziałam.
Znalazłam swój głos, drżący jak był. „N-Nie prosiłam o twoją pomoc.”
Szczęka Logana zacisnęła się i przez chwilę myślałam, że może wybuchnie. Ale potem jego spojrzenie złagodniało, tylko trochę, gdy mnie obejrzał.
„Czy cię zranił?” zapytał, teraz ciszej.
Pokręciłam głową. „Nie.”
Odetchnął, przeczesując włosy ręką. „Nie powinnaś być tutaj sama. To niebezpieczne.”
Zjeżyłam się na jego ton, tę samą protekcjonalną arogancję, której zawsze używał wobec mnie. „Potrafię o siebie zadbać.”
Prychnął. „Oczywiście.”
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, pojawiła się kolejna postać—Landon, jego twarz była blada i wycieńczona.
„Mamy problem,” powiedział, spoglądając na mnie i na ciało zbuntowanego.
Wyraz twarzy Logana pociemniał. „Jaki problem?”
Landon zawahał się, jego wzrok zatrzymał się na mnie.
„Wyjaśnię później,” powiedział w końcu. „Po prostu... zabierz ją do środka.”
Logan odwrócił się do mnie, jego oczy zwęziły się. „Chodź.”
Zawahałem się. Ostatnią rzeczą, jakiej chciałem, było podążanie za nim gdziekolwiek, ale spojrzenie Landona mówiło mi, że to nie jest czas na kłótnie.
Niechętnie wstałem i podążyłem za Loganem w stronę domu stada, moja skóra mrowiła pod jego milczącą obserwacją.
W środku domu panowała złowroga cisza. Logan zaprowadził mnie do salonu, gdzie czekali inni—Liam rozwalony na kanapie, Lucas oparty o ścianę z założonymi rękami.
Ich spojrzenia natychmiast skierowały się na mnie, gdy tylko weszłam.
„Co ona tu robi?” zapytał Liam, jego ton ociekający pogardą.
„Została zaatakowana,” powiedział Logan sucho.
Liam uniósł brew. „I ją uratowałeś? Urocze.”
„Zamknij się,” warknął Logan, jego ton nie pozostawiał miejsca na dyskusję.
Liam uniósł ręce w udawanym poddaniu, ale jego uśmiech nie zniknął.
Lucas, jak zwykle, milczał, jego ostre oczy obserwowały mnie jak jastrząb.
„Co się tam stało?” zapytał Logan, odwracając się do Landona.
Landon pokręcił głową. „To nie tylko zbuntowani. Coś jest... z nimi nie tak. Są silniejsi, szybsi i—”
„Skażeni,” dokończył cicho Lucas.
Pokój zamilkł.
„Co to znaczy?” zapytałam, mój głos ledwo ponad szeptem.
Wszyscy czterej odwrócili się do mnie, ich wyrazy twarzy były nieczytelne.
„To znaczy, że jesteś w kłopotach, Omega,” powiedział w końcu Logan.
Spojrzałam na niego gniewnie. „Nie prosiłam się o to.”
„Nie,” zgodził się, jego oczy pociemniały. „Ale jesteś tutaj. A teraz, jesteś naszym problemem.”
Te słowa bolały bardziej, niż chciałam przyznać.
Landon odchrząknął. „Musimy dowiedzieć się, co to powoduje, zanim stanie się gorzej.”
„Zgoda,” powiedział Logan, jego wzrok nie opuszczał mojego. „Zaczynając od niej.”
Mój żołądek się skręcił. „Co to znaczy?”
„To znaczy, że byłaś tam, gdy pojawił się zbuntowany,” powiedział Logan. „I chcę wiedzieć dlaczego.”
Nie miałam odpowiedzi.
Ale kiedy leżałam bezsennie w pokoju gościnnym, do którego mnie wepchnęli, ciężar ich podejrzeń przytłaczał mnie, jedna rzecz stała się jasna:
Cokolwiek się działo, byłam w samym środku tego.
I nie byłam pewna, czy przeżyję.