Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 6: Łączenie (Prat 2)

POV Juno

Isabelle przybyła następnego ranka z małą świtą członków Emberwood Pack, niosących jej bagaże. Jej zapach natychmiast przesiąkł dom, oznaczając go jako jej własny.

"Dzień dobry, Luno Juno," powiedziała Isabelle, jej głos ociekający fałszywą słodyczą.

Odsunęłam się, starannie zachowując obojętną twarz. "Pokój gościnny jest na górze, pierwsze drzwi po prawej."

Mężczyźni przeszli obok z jej torbami. Zapach Isabelle zalał mój dom, oznaczając terytorium, które nie należało do niej. Zostałam przy drzwiach, licząc oddechy, walcząc z chęcią przemiany i wypędzenia jej.

Ale trzymałam wyraz twarzy neutralny, plecy proste. Nie dałabym im satysfakcji zobaczenia mnie złamaną.

Kiedy wyszli, Isabelle podeszła do mnie w kuchni, gdzie przygotowywałam kawę.

"Luno Juno," powiedziała miękko. "Chcę przeprosić."

Odwróciłam się, przyglądając się jej idealnym rysom, nieskazitelnej porcelanowej skórze. Musiałam przyznać, że była oszałamiająca.

"Chciałabym móc odmówić tej więzi," kontynuowała. "Ale silny Alfa jak Matthew nie wybierze osłabienia siebie przez odrzucenie przeznaczonej partnerki. Ja też bym tego nie zrobiła na jego miejscu."

"Jakże uprzejmie z twojej strony, że to wyjaśniasz," odpowiedziałam.

"Obiecuję, że nie będę próbowała cię zastąpić." Jej oczy były szerokie, szczere. "Zawsze będziesz jego pierwszym wyborem, jego Luną."

Zmusiłam się do wymuszonego uśmiechu. "Dziękuję za twoją... troskę."

Ale widziałam błysk triumfu w jej oczach, kiedy myślała, że nie patrzę. Jej słowa były puste, jej współczucie fałszywe.

Resztę dnia spędziłam w wilczej formie, biegając po lasach naszego terytorium, aż moje mięśnie paliły, a płuca bolały. Seraphine przyjmowała fizyczny ból, cokolwiek, aby odwrócić uwagę od rany w naszym sercu.

Następne dwa tygodnie rozwinęły się w bolesnym tempie.

Matthew traktował Isabelle jak ducha, ledwo uznając jej obecność. Unikał kontaktu wzrokowego, utrzymywał rozmowy krótkie, kiedy to było konieczne, i zachowywał dystans, kiedy tylko mógł. Każdej nocy wciąż wspinał się do naszego łóżka, obejmując mnie z desperacką intensywnością.

Ale czułam jego walkę. Jego zapach niósł nuty zamieszania i bólu, które stawały się coraz silniejsze każdego dnia.

Isabelle odgrywała swoją rolę perfekcyjnie. Stawiała się na drodze Matthew, a potem wyglądała na zranioną, kiedy ją omijał. Prawie codziennie prosiła go bezpośrednio, aby odrzucił więź.

"Proszę, Matthew," błagała, jej niebieskie oczy napełniały się łzami, które nigdy nie spadały. "Jeśli naprawdę tego nie chcesz, odrzuć mnie. Zakończ ten ból dla nas obojga."

To były puste słowa. Nigdy naprawdę nie chciała odrzucenia. Po prostu zmuszała Matthew do uznania więzi, do rozmowy z nią, do jakiegokolwiek zaangażowania. I za każdym razem walka w jego oczach stawała się bardziej wyraźna.

Dziwnie, czasami czułam dla niej współczucie. Znałam ukłucie bycia ignorowaną przez kogoś, do kogo się ciągnęło. Ale potem łapałam jej zadowolony uśmiech, kiedy Matthew w końcu odpowiadał na jakieś pytanie, i moje współczucie znikało.

Nasz dom stał się polem bitwy zapachów, moje ustalone roszczenia mieszały się z natarczywą obecnością Isabelle i udręką Matthew. Powietrze było tak gęste od tego, że trudno było oddychać.

W nocy patrzyłam, jak Matthew śpi. Jak długo mógłby się opierać? Jak długo zanim natura wygra z wyborem? Próbowałam przygotować się na nieuniknione, ale nic nie mogło mnie przygotować na to, jak to będzie się czuło. Byliśmy trójką ludzi uwięzionych w niemożliwej sytuacji, bez wyjścia, które nie kończyłoby się bólem.

Obudziłam się w środku nocy z nagłym, przeszywającym bólem w klatce piersiowej. Czułam się, jakby nóż przebijał prosto przez moje serce.

Złapałam się za koszulę nocną, pewna, że umieram. Potem, tak nagle jak się pojawił, ból zniknął, pozostawiając za sobą pustkę, która była w jakiś sposób gorsza.

Sięgnęłam przez łóżko. Matthew tam nie było. Jego strona była zimna, jego zapach już zanikał z prześcieradeł.

Oznaczył ją, Seraphine szepnęła w mojej głowie, jej głos pełen smutku.

Zwinęłam się w kulkę i pozwoliłam łzom płynąć, mocząc poduszkę aż do świtu, kiedy zmęczenie w końcu mnie pokonało.

Kiedy się obudziłam, było już po południu. Poszłam za dźwiękiem głosów do kuchni, gdzie Matthew i Isabelle siedzieli przy blacie, ich głowy blisko siebie, śmiejąc się z czegoś.

Zamilkli, kiedy weszłam. To nie ich milczenie uderzyło mnie najpierw - to był ich zapach. Ich zapachy opowiadały inną historię, połączyły się, tworząc ten charakterystyczny nowy zapach, który pochodzi tylko z ukończonego oznaczenia. Dowód uderzył mnie w nos jak policzek.

Isabelle odwróciła się do mnie, celowo odsłaniając szyję, gdzie oznaczenie Matthew wyróżniało się wyraźnie na jej bladej skórze. Ugryzienie było świeże. Chciała, żebym to zobaczyła, chciała, żebym wiedziała, że wygrała.

"Nie przejmujcie się mną," powiedziałam, zaskakująco spokojnym głosem. "Udawajcie, że mnie tu nie ma."

"Dzień dobry, Luna Juno," powiedziała Isabelle słodko, jej głos ociekający zwycięstwem.

Patrzyłam na oznaczenie na jej szyi, zmuszając się do stania prosto. "Gratulacje," powiedziałam.

Odwróciłam się, żeby odejść, ale Matthew poszedł za mną do korytarza.

"Juno, poczekaj," błagał. "To nic nie zmienia. Nadal jesteś moją Luną, nadal moją żoną."

Spojrzałam na niego. Jego oczy miały w sobie winę, tak, ale także ulgę. Napięcie, które nosił przez tygodnie, złagodniało. Jego wilk dostał to, czego chciał.

"Nie jestem już jedyną Luną," powiedziałam cicho. "Oboje wiemy, co to oznacza."

Utrzymywałam jego spojrzenie, odmawiając pierwszego odwrócenia wzroku. W końcu opuścił oczy.

"Potrzebuję trochę powietrza," powiedziałam, odwracając się w stronę drzwi, zapominając o kawie.

Kiedy odchodziłam, Seraphine i ja doszłyśmy do porozumienia. Czas zaplanować nasze odejście. Nie mogłyśmy tu zostać, patrząc, jak budują wspólne życie, czekając, aż Isabelle zdecyduje, że nie chce już dzielić.

Może mogłabym przenieść się na inne terytorium. Twierdzić, że mój partner umarł. Zacząć od nowa gdzieś, gdzie nikt mnie nie zna.

Potrzebujemy nowego początku, powiedziała Seraphine w mojej głowie. Z dala od tego bólu.

Tak. Nowy początek.

Previous ChapterNext Chapter