Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5: Łączenie (Prat 1)

Juno's POV

Podróż samochodem do domu była cicha. Matthew próbował kilka razy coś powiedzieć, ale ja wciąż miałam wzrok utkwiony w oknie, obserwując rozmazane drzewa naszego terytorium. Nie było nic do powiedzenia. Nic, co mogłoby to naprawić.

Seraphine warknęła głęboko w mojej głowie. On nas zdradził.

Miała rację.

Kiedy w końcu wjechaliśmy na nasz podjazd, odpięłam pas zanim samochód całkowicie się zatrzymał i ruszyłam prosto do drzwi. Nasz dom, przestronny czteropokojowy, który kupiliśmy z marzeniami o wypełnieniu go dziećmi, teraz wydawał się okrutnym żartem. Wkrótce te dodatkowe sypialnie nie będą czekać na nasze przyszłe dzieci. Jedna będzie dla Isabelle.

"Juno, proszę," Matthew zawołał za mną. "Musimy o tym porozmawiać."

Odwróciłam się w przedpokoju, wciąż trzymając rękę na klamce. "O czym tu rozmawiać? Dlaczego nie wrócisz do stada Emberwood i nie dokończysz tego, co zacząłeś? Jestem pewna, że Isabelle nie może się doczekać."

Jego twarz się skurczyła. "To nie tak. Staram się—"

"Starać się co? Mieć nas obie? Udawać, że to się nie dzieje?" Zaśmiałam się, dźwięk był ostry nawet dla moich własnych uszu. "Pozwól, że wyjaśnię, Matthew. Nigdy tego nie zaakceptuję. Nigdy."

"To też nie jest łatwe dla mnie."

"Och, przepraszam, że tak trudno jest ci mieć dwie kobiety!" Warknęłam, podnosząc głos. "W tej sytuacji jedynymi ofiarami jesteśmy ja i moja wilczyca. Ty i Isabelle dostajecie to, na co los zdecydował, że zasługujecie."

Powietrze między nami zgęstniało od zapachu mojej złości – ostrej i gorącej jak pożar. Matthew skrzywił się, gdy dotarło to do jego zmysłów.

"Będę spał w pokoju gościnnym tej nocy," powiedział cicho.

"Rób, co chcesz." Ruszyłam do naszej sypialni – teraz mojej sypialni, jak sądzę – i zatrzasnęłam za sobą drzwi.

W łazience włączyłam prysznic na najgorętszą możliwą temperaturę, ale nawet wrząca woda nie mogła rozmrozić lodu formującego się wokół mojego serca. Stałam nieruchomo, pozwalając wodzie spływać po mnie, aż moja skóra stała się różowa.

Byłam uwięziona, tak jak Freya i Scarlett. Różne okoliczności, ten sam wynik: kobieta bez wyboru, zmuszona zaakceptować to, co los nakazał.

Musimy spróbować dostosować się do tej sytuacji, Seraphine szepnęła w mojej głowie.

"Dostosować się?" syknęłam na głos, mój głos odbijający się od kafelków prysznica. "Jak mam się dostosować do oglądania mojego męża z inną kobietą w naszym domu?"

Może nie będzie okrutna. Może zrozumie.

"Albo może być złośliwa," odparłam. "Może chcieć wszystko dla siebie. Może próbować całkowicie mnie wypchnąć."

Jeśli to się stanie, pozwólmy jej odnieść sukces, zasugerowała Seraphine. Nie możemy walczyć z siłą przeznaczonego partnera. Możemy tylko mieć nadzieję, że będzie miła.

Zacisnęłam pięści, czując, jak moje paznokcie wbijają się w dłonie. Ból był niczym w porównaniu z agonią w mojej piersi.

Przez następny miesiąc Matthew próbował opierać się więzi. Alpha Charles wysyłał posłańców ze stada Emberwood trzy razy, żądając, aby Matthew przyjechał po Isabelle. Za każdym razem Matthew odmawiał.

Ale między nami wszystko się zmieniło. Kiedy się dotykaliśmy, kiedy się całowaliśmy, jego serce już nie było w tym. Jego wilk nie był w tym. Czułam, jak Zephyx odsuwa się ode mnie, nawet gdy Matthew próbował się trzymać.

Zaczął spędzać więcej czasu w siedzibie stada Pineridge, mniej czasu pracując z domu. Odległość między nami rosła, mierzona nie tylko w milach, ale w rosnącej pustce w jego oczach, kiedy na mnie patrzył.

Potem Alpha Charles zagroził wojną.

"Zwraca się do innych stad," powiedział mi Matthew pewnego wieczoru. "Quinn rozważa wsparcie go. Nawet Maddox może dołączyć."

Nie powiedziałam nic, wpatrując się w sufit, gdy leżeliśmy w łóżku, nie dotykając się.

"Nie wiem, jak długo mogę odmawiać," wyszeptał.

Odwróciłam się od niego, zwijając się w sobie. Nie było nic do powiedzenia.

Wezwanie na radę plemienną przyszło tydzień później. Kiedy jechaliśmy na spotkanie, Matthew sięgnął po moją rękę.

"Bez względu na to, co się stanie, zawsze będziesz moją Luną," powiedział, desperacko chcąc, żebym mu uwierzyła.

Nie odsunęłam ręki, ale też jej nie ścisnęłam.

Sala rady była pełna przedstawicieli wszystkich watah z Forestvale. Pierwszym punktem obrad było rosnące zagrożenie ze strony Clifflands, gdzie Król Alfa podobno gromadził siły wzdłuż naszych granic.

Wszyscy mówią, że jest bezwzględnym Alfą, chętnym na wojnę i rozszerzanie terytorium. Nigdy go nie spotkałam i nie zamierzam go oceniać na podstawie plotek, ale faktycznie jest potężnym Alfą.

"Ostatni punkt porządku obrad. Musimy zająć się sytuacją z watahą Emberwood," powiedział w końcu Alfa Aidan, jego wzrok utkwiony w Matthew. "Alfa Charles grozi wojną z powodu twojej odmowy przyjęcia przeznaczonej partnerki."

Quinn wstał, jego muskularna sylwetka napięta z gniewu. "Dlaczego odmawiasz swojej odpowiedzialności, Matthew? Isabelle mówi, że już byłeś z nią intymny. Że już uznałeś więź."

Szczęka Matthew zacisnęła się. "Nie byliśmy w pełni intymni. Przyznaję, że... odpowiedziałem na nią, ale jej nie oznaczyłem."

"Więc przyznajesz, że istnieje więź?" naciskał Alfa Aidan.

Ramiona Matthew lekko opadły. "Tak."

Spojrzenie Aidana przeniosło się na mnie, jego oczy były zimne. "Luno Juno, czy powstrzymujesz swojego partnera przed przyjęciem przeznaczonej? To byłoby okrutne."

Przeszyła mnie fala gorąca. "Nie powstrzymuję niczego. To jest wybór Matthew. Nie próbuj robić ze mnie złoczyńcy w tej farsie."

"Czy to jego wybór?" warknął Aidan, zbliżając się do mnie. "Czy manipulujesz nim? Sprawiasz, że wybiera między obowiązkiem a twoimi uczuciami?"

Moje oczy błysnęły wściekłością. "Nie waż się przerzucać winy na mnie. Nie stworzyłam tej sytuacji."

Warga Aidana wykrzywiła się, odsłaniając jego kły. "Odmówisz dzielenia się. Wolałabyś zobaczyć wojnę watah niż ustąpić z godnością."

Jego dominacja naciskała na mnie, sprawiając, że moja wilczyca chciała się poddać. Ale Seraphine odmówiła. Obie odmówiłyśmy.

"Nie dam się zastraszyć," powiedziałam. "To jest między Matthew, Isabelle i mną."

"Nie," warknął Quinn. "To teraz dotyczy nas wszystkich."

Debata trwała godzinami. Na koniec rada wydała decyzję: Matthew miał tydzień na przyjęcie Isabelle do naszego domu, albo spotka się z opozycją ze wszystkich watah w Forestvale.

Kiedy wychodziliśmy, widziałam porażkę w zgarbionych ramionach Matthew. Przegraliśmy.

"Jutro przeniosę swoje rzeczy z głównej sypialni," powiedziałam, kiedy dotarliśmy do domu. Moje ręce były zaciśnięte w pięści, żeby nie drżały.

Głowa Matthew podniosła się gwałtownie. "Nie. To się nie stanie."

"Bądź realistą, Matthew. Nie możesz mieć nas obie w tym samym łóżku."

"Nie proszę o to. Zostań w naszym pokoju. Isabelle zajmie jeden z pokoi gościnnych."

Zaśmiałam się gorzko. "Na jak długo? Dopóki nie zażąda więcej? Dopóki twój wilk nie będzie mógł znieść rozstania z nią?"

"Juno, proszę." Zbliżył się, jego oczy błagały. "Przysięgam ci, że nie byłem z nią. Nie w pełni. Walczyłem z tym."

"Ale nie wygrasz," powiedziałam cicho. "Oboje to wiemy."

Nie miał na to odpowiedzi.

Prawie nie spałam tej nocy. Seraphine niespokojnie krążyła w mojej głowie, warcząc i skomląc na przemian. W ciemności obserwowałam, jak klatka piersiowa Matthew unosi się i opada, zastanawiając się, ile jeszcze nocy zostało mi na zapamiętanie tego widoku.

Previous ChapterNext Chapter