




Prolog
Perspektywa Avy
Więc tak to jest być zastąpioną – publicznie, bezlitośnie, przez jedyną osobę, której kiedykolwiek zaufałam.
"Sophia pokazała mi, co to znaczy mieć naprawdę wartościowego partnera," oznajmił Jackson zgromadzonemu tłumowi, obejmując księżniczkę Silverpeak. "Kogoś, kto pomoże mi wynieść Shadow Creek na nowe wyżyny."
Wartościowy partner.
Ścisnęłam kieliszek szampana tak mocno, że byłam zdziwiona, że się nie roztrzaskał. Stojąc z tyłu balowej sali Moonlight Lodge, patrzyłam, jak mój były przeznaczony partner promienieje do swojej nowej narzeczonej, jakby zawiesiła cholerne księżyc.
Cztery miesiące temu powiedział dokładnie to samo do mnie. "Razem zmienimy Shadow Creek, Ava. Ty i ja."
Teraz najwyraźniej Sophia miała mu pomóc osiągnąć te wyżyny zamiast mnie. Jakbym nigdy nie istniała.
Moja wilczyca niespokojnie poruszała się pod moją skórą. Srebrno-biały znak na mojej szyi pulsował z każdym słowem, które wychodziło z ust Jacksona.
"Ta kobieta nauczyła mnie, co to znaczy budować coś trwałego," kontynuował, całując skroń Sophii.
Budować coś trwałego. Jasne. Bo cztery miesiące krwi, potu i łez, pomagając mu utrzymać stado po śmierci Alfy Cartera, najwyraźniej nie liczyły się jako "budowanie czegoś trwałego."
Wypiłam resztę szampana, nie czując smaku. Wokół mnie liderzy stada i ich rodziny uśmiechali się i klaskali. Połowa z nich wiedziała o mnie i Jacksonie – nie byliśmy szczególnie subtelni. Ale teraz wszyscy udawali, że jestem niewidzialna, jakby te miesiące nigdy się nie wydarzyły.
Moje pazury zaczynały naciskać na opuszki palców.
Kontroluj się, Ava. Nie możesz się tu przemienić.
Ale cholera, to było trudne. Jackson przepisywał historię w czasie rzeczywistym, zamieniając mnie w przypis, podczas gdy malował Sophię jako miłość swojego życia. Kobietę, która "pokazała mu, jak wygląda prawdziwe partnerstwo."
Czym ja wtedy byłam? Ćwiczeniem?
Moje kły naciskały na dolną wargę, gdy Jackson zaczął mówić, jak bardzo jest wdzięczny Królowi Alfie za "zaufanie mu z tak cenną córką."
Potrzebowałam powietrza. Albo alkoholu. Albo obu.
Przepchnęłam się przez tłum w stronę baru, czując, jak moja skóra staje się zbyt ciasna. Barman podał mi kolejny kieliszek szampana, zanim zdążyłam poprosić.
"Podwójna whisky zamiast," warknęłam, nie przejmując się, jak brzmi mój głos.
Alkohol palił, ale nie dotykał wściekłości narastającej w mojej piersi. Jeśli już, to tylko ją pogarszał. Sprawiał, że chciałam podejść na scenę i powiedzieć wszystkim dokładnie, jakiego "trwałego partnerstwa" Jackson mi oferował, zanim pojawiła się Sophia.
"To nic osobistego, Ava. To polityka."
Tak powiedział, kiedy mnie rzucał w tej kawiarni. Jakby cztery miesiące wszystkiego, co zbudowaliśmy, można było zbyć jako "politykę."
Moje ręce teraz drżały. Pazury w pełni wyciągnięte, wbijały się w moje dłonie. Wilczyca we mnie naciskała mocniej, chcąc wyjść, chcąc pokazać temu pełnemu hipokrytów pokojowi, co myśli o ich politycznych grach.
Musiałam stąd wyjść, zanim zrobię coś, co mnie zabije.
Łazienka. Mogłam ochlapać twarz zimną wodą, zebrać się do kupy. Może krzyczeć w ręcznik.
Przedarłam się przez tłum, ignorując spojrzenia, które przyciągały moje prawdopodobnie świecące oczy. Łazienka była błogo pusta – wszystkie kobiety prawdopodobnie nadal oglądały, jak szczęśliwa para wygłasza swoje przemówienia.
Chwyciłam marmurowy blat i wpatrywałam się w swoje odbicie. Moje oczy zdecydowanie teraz świeciły, jasna zieleń przebijała się przez zwykły leśny kolor. Moje znamię wyróżniało się jak neonowy znak na mojej szyi, reklamując moją upokorzenie każdemu, kto spojrzał.
„Cenny partner,” warknęłam na swoje odbicie. „Czym, do cholery, byłam wtedy? Twoją próbą generalną?”
Słowa wylewały się ze mnie, cztery miesiące bólu i gniewu, które tłumiłam.
„Mówiłeś, że zmienimy wszystko razem! Mówiłeś, że Shadow Creek potrzebuje nas obojga!” Mój głos załamał się na ostatnich słowach. „A teraz nagle Sophia jest tą, która może pomóc ci osiągnąć nowe wyżyny? A co z tym, kiedy trzymałam cię za rękę na każdym spotkaniu stada? Co z tym, kiedy pomagałam ci zrozumieć, jak nimi rządzić po śmierci Alfy Cartera?”
Teraz mówiłam już tylko do siebie, ale nie obchodziło mnie to. Dobrze było wreszcie to powiedzieć.
„Boże, jesteś takim pieprzonym tchórzem. Zbyt przestraszony, by wybrać miłość ponad politykę, więc przepisujesz historię, żeby poczuć się lepiej.” Zaśmiałam się gorzko. „Przynajmniej przyznaj się do tego, co zrobiłeś. Nie udawaj, że nigdy nie byłam wystarczająco dobra, kiedy doskonale wiesz, że byłam dokładnie tym, czego potrzebowałeś – aż pojawił się ktoś lepszy.”
Dźwięk za mną sprawił, że zamarłam. Nie z łazienki – z przylegającej strefy wypoczynkowej.
Cholera. Ktoś usłyszał cały ten wybuch.
Odwróciłam się powoli, moje serce zapadło się, gdy zrozumiałam, że łazienka łączy się z prywatnym przebieralnią. Przez uchylone drzwi widziałam mężczyznę zapinającego świeżą białą koszulę. Ciemne włosy, szerokie ramiona, drogie ubrania rozrzucone na pobliskim krześle.
Na pewno usłyszał każde słowo.
„Ciężka noc?” zapytał, nie odwracając się, jego głos niósł autorytet, który natychmiast przyciągnął uwagę mojej wilczycy.
Chciałam uciekać. Powinnam była uciekać. Ale coś w jego tonie – nie drwiącym, nie współczującym – zatrzymało mnie w miejscu.
Skończył z koszulą i odwrócił się, a mój żołądek opadł do stóp.
Burzowe szare oczy. Ostro zarysowane kości policzkowe. Ciemne włosy z siwizną przy skroniach, co sprawiało, że wyglądał raczej dostojnie niż staro.
Blake Morgan. Alfa Silverpeak. Król Alfa. Ten, który mógłby zniszczyć każdego Alfę na świecie jednym rozkazem. I co gorsza – przyszły teść Jacksona.
„Ja...” Mój głos zabrzmiał jak pisk. Ze wszystkich ludzi, którzy mogli być świadkami mojego załamania, musiał to być on.
Studiował mnie przez dłuższą chwilę, te szare oczy przyglądały się moim świecącym zielonym, moim wysuniętym pazurom, znamię na mojej szyi, które prawdopodobnie pulsowało jak latarnia.
Potem uśmiechnął się – nie tym uprzejmym uśmiechem, którego się spodziewałam, ale czymś ostrym i świadomym.
„Wiesz,” powiedział, poprawiając kołnierzyk, „masz trochę racji co do narzeczonego mojej córki.”
Moje usta opadły.
Zrobił krok bliżej, a ja poczułam jego zapach – deszczowe sosny, dym z ogniska i coś dzikiego, co sprawiło, że moja wilczyca natychmiast się wyprostowała i zaczęła domagać uwagi.
„Powiedz mi,” powiedział, jego głos stał się niższy, „czy masz jakieś zdanie na temat mojej córki?”