Read with BonusRead with Bonus

Mały

Thane

Pod jednym wkurzonym, wyglądającym jak śmieć zmiennokształtnym, znajdują się największe, migdałowate, przerażone turkusowe oczy, jakie kiedykolwiek widziałem. W rzeczywistości nigdy wcześniej nie widziałem wilka z takimi oczami. Natychmiast jestem zahipnotyzowany, mimo że jedno z nich jest opuchnięte, a drugie pokryte krwią. Są piękne... ale także martwe, pozbawione życia. Ronan wyrywa się na powierzchnię "chronić" warczy w naszej głowie. Te oczy wyraźnie należą do Omegi, wyzwalając moje instynkty alfa. Pogarsza to fakt, że jest naga pod innym zmiennokształtnym, pobita i posiniaczona. Natychmiast uderzam tego drania, gdy rzuca się na mnie, prowadzony przez swojego wilka, ale nie mając wystarczająco czasu na przemianę. Cyrus wystrzeliwuje dwa środki uspokajające w jego tyłek, powodując, że kręcę głową. Typowy Cyrus. Nie możemy ryzykować rany postrzałowej podczas podróży z powrotem do naszej watahy, gdy chcę oszczędzać siły naszych uzdrowicieli dla naszych własnych zmiennokształtnych i oczywiście dla tortur. Przynajmniej, tak zawsze było do teraz. Ta dziewczyna jest przerażona i ciężko ranna, leżąc przed cholerną klatką.

"Zespoły, zabezpieczyliśmy cel i jedną ofiarę. Zespół Fang, wróćcie, połączcie się z Zespołem Delta, przygotujcie pojazdy i wyślijcie mi uzdrowiciela natychmiast." Przesyłam myślami. Omega szuka wokół, jakby nie mogła zobaczyć, a potem ukrywa się w swojej klatce. Pachnie jak wilk, ale Ronan nie może wyczuć jej wilka. To dzieje się tylko wtedy, gdy wilk opuszcza swojego człowieka. Porzucenie rzadko się zdarza, a większość zmiennokształtnych nie przeżywa tego. Większość zmiennokształtnych, którzy tracą swojego wilka, nie prosperuje i zazwyczaj szybko się pogarsza. To jest niszczące do oglądania. Mam nadzieję, że nigdy więcej tego nie zobaczę. "Chronić" Ronan warczy, wyrywając się na powierzchnię, zmuszając mnie do walki z przemianą.

"Uspokój się... ta dziewczyna jest przerażona i nie potrzebuje, żebyśmy przemieniali się przed nią." Popycham go. Kucam przed jej klatką i kładę rękę na jej nodze, aby ją uspokoić. Ma najbielsze włosy i skórę. Jak śnieg na górach, piękna mimo różnych siniaków i cięć próbujących odebrać jej piękno.

Oferuję jej spokojne słowa i zapewnienia. Jej lawendowy zapach, wzrastający z przerażenia, staje się kwaśny, drażniąc mojego wilka. Uzdrowiciel szybko wchodzi, wtedy przesyłam myślami "tylko myślami Eric. Jest przerażona i traci dużo krwi z głowy gdzieś. Wygląda na to, że cierpi i trzyma się za żebra."

"Mogę złagodzić jej ból, ale musimy ją zabrać na badania i prześwietlenia, Alfa. Wygląda na wyniszczoną, odwodnioną i moim zdaniem powinniśmy ją uspokoić na czas transportu. Nie znamy rozmiaru jej traumy, ale wygląda na to, że jest na skraju ataku paniki." Eric przesyła myślami, podczas gdy ja pracuję nad uspokojeniem Omegi. Podaje mi strzykawkę ze swojej torby, a ja odsuwam się od drzwi klatki. Jest najlepszym uzdrowicielem, jakiego mamy, i ufam jego osądowi.

Eric kładzie ręce na jej nogach i zaczyna napełniać ją swoimi uzdrawiającymi zdolnościami. Widocznie się odpręża, pozwalając mi na możliwość przemykania się do tyłu jej klatki. Szybkie ukłucie w jej górną część ramienia i szybko zasypia. "Cyrus, zabierz więźnia z powrotem do pojazdów. Ja ją poniosę, a Eric jedzie ze mną z powrotem do watahy." Przesyłam myślami, jednocześnie wyciągając naszą małą z tej cholernie klatki i biorąc ją w ramiona. Ostrożnie podnoszę ją w ramiona i zaczynam ją nieść przez obiekt. Jest tak chuda i wygląda na słabą. Jej małe ciało jest pokryte siniakami, a włosy splątane z krwią.

Podróż powrotna do watahy spędzona była na mocnym trzymaniu nieprzytomnej Omegi. To musi być jej oznaczenie, które powoduje, że Ronan tak często się porusza i jest nią tak zaintrygowany. Może to dlatego, że wygląda tak wyjątkowo i jej zapach. Zapach lawendy przypomina mi ulubiony zapach mojej matki. Jeśli nie sadziła jej, to oblewała się nim i zachwycała się nim. Patrzę na jej twarz i zauważam marszczenie między jej czołem od czasu do czasu. Ta dziewczyna prawdopodobnie nie pamięta, kiedy ostatnio dobrze spała. Zastanawiam się, co ją teraz prześladuje.

"Nie pamiętam, kiedy ostatni raz trzymałeś dziewczynę w ramionach tak długo, Thane." Cyrus drażni się z miejsca pasażera. Ma rację. Nie mam związków.

"Trzymam dziewczyny cały czas, po prostu nie jesteś wtedy w pobliżu." Odpowiadam z przekąsem.

"Nie zaproszony, chcesz powiedzieć. Zawsze jestem w pobliżu." Żartuje i mruga, ale jest szczery. Przystojny chłopak, krwiożerczy zabójca, z dołeczkami i dziwną reputacją, ale cholernie dobry beta i przyjaciel na tyle długo, że może mówić do mnie tak swobodnie, jak chce... zazwyczaj. "Wiesz, że pachnie jak..." zaczyna.

"Wiem, jak pachnie, i nie chcę o tym rozmawiać, teraz przestań." Szybko przerywam.

Gdy docieramy na teren naszej watahy, kierujemy się prosto do naszego szpitala. Jest mały, bo zmiennokształtni nie chorują i nie mamy wielu ataków, ale pozwala każdemu na prywatny pokój. Nasze młode rodzą się w chatkach porodowych w lesie. Jest tam spokojniej i pomaga to naszym wilkom połączyć się z naturą, by się uspokoić. Eric natychmiast zaczyna wydawać rozkazy, kręcąc się po pokoju, gdy wchodzę.

"Połóż ją na łóżku numer jeden... Potrzebuję pełnego badania... Laboratorium... kilka paneli, podłącz ją, sprawdź, czy nie jest zatruta... pełne badanie ciała MRI... lepiej ją unieruchomić."

"Uważasz, że to konieczne? Powinna budzić się w kajdanach po wyjściu z pieprzonej klatki w lochu?" Cicho, ale stanowczo pytam.

"To nie kajdany, Thane; wiesz o tym. Nie mamy pojęcia, jak zareaguje, gdy się obudzi, może zaatakować nas z przerażenia lub halucynacji. Spodziewam się, że tak będzie. Poza tym myślę, że będzie spać przez dni, jeśli nie tygodnie, podczas gdy jej ciało się leczy. Zacznę teraz od kroplówki i żywienia TPN, gdy tylko wrócą wyniki jej badań, żeby nabrała trochę wagi. Poproszę Annę, żeby przyszła i ją umyła." Eric informuje mnie, gdy cicho wycofuję się od łóżka, zdając sobie sprawę, że mam robotę do wykonania i muszę pozwolić mu robić swoje.

"Powiadom mnie o wszystkich zmianach i odkryciach. Zaraz zajmę się naszym więźniem." I z tym cicho wychodzę z pokoju, zatrzymując się na chwilę, by spojrzeć na małą, zanim wrócę do domu watahy. "Cyrus, czy nasz więzień jest już w swoich nowych warunkach?" wysyłam przez łącze umysłowe.

"Tak, nasz gość jest już w swoim własnym, prywatnym apartamencie lochowym z VIP-owskimi udogodnieniami, Wasza Wysokość." odpowiada swoim najlepszym, snobistycznym akcentem kamerdynera, jaki potrafi wykrzesać.

"Mówiłem ci, żebyś mnie tak nie nazywał, i co do diabła są jego VIP-owskie udogodnienia?" pytam szorstko.

"Łańcuchy i wiadro na mocz, panie." odpowiada, co sprawia, że lekko się śmieję.

"Będę w domu za 5 minut. Umyję się i spotkam cię w moim biurze." I z tym zamykam łącze.

Prysznic, który zmyje krew i brud z mojej skóry, powinien mnie zrelaksować, ale nie mogę przestać myśleć o uratowanej małej omedze. Jej piękne, ale smutne, turkusowe oczy to wszystko, co widzę, gdy zamykam swoje. Jej lawendowy zapach wciąż unosi się w moim nosie. Im więcej o niej myślę, tym trudniej mi się powstrzymać. Nie jestem pewien, dlaczego Ronan tak bardzo mnie naciska, bym się nią zajmował, ale coraz trudniej jest mi go kontrolować. Pochylam się do przodu, opierając lewą rękę na kafelkach i zaczynam się pieścić. Jedną chwilę myślę o jej śnieżnobiałej skórze, turkusowych oczach i wydętych ustach, a następną czuję się winny, że w ogóle rozważam podniecenie się nią, kiedy właśnie została uratowana i przeszła przez tyle cierpień. Ronan ponownie wprowadza jej twarz do mojej świadomości, zachęcając mnie. Pieprzyć to. Wyraźnie potrzebuję tego uwolnienia. Zaczynam się pieścić coraz mocniej, myśląc o niej. Mogę sobie wyobrazić, jak jej wydęte usta całują mnie po szyi, po brzuchu, powoli klękając przede mną jak dobra dziewczynka. Biorąc mnie do ust i obracając językiem wokół mojego czubka. Moje ruchy stają się szybsze i wkrótce uwalniam się na płytki prysznica, myśląc o naszej małej omedze. Nasza? Nie. nie nasza omega.

Previous ChapterNext Chapter