Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5 Witamy w Moonriver... Chyba

Archer i Beau dosłownie wyrzucili mnie ze swojej świątyni. Wylądowałam w błocie z hukiem i natychmiast odwróciłam się na plecy, żeby przekląć moich napastników. Na ich szczęście, drzwi były już zamknięte i nie mogłam ich zobaczyć.

Wstałam i otrzepałam się. Miałam już dość tej nowej szkoły na dzisiaj i byłam gotowa pójść spać. Ruszyłam z powrotem do centrum studenckiego. Jeden z ochroniarzy oddał mi mój identyfikator i wskazał dormitorium, do którego miałam się udać. Podziękowałam mu, a on skinął głową z lekkim niepokojem, po czym wrócił do swojej pracy.

Dziwne.

Całe to miejsce było cholernie dziwne.

Przeszłam przez cały kampus do mojego akademika. Podobno moje bagaże zostały tam przyniesione przez innych przewodników. W żołądku czułam ciężar, który powoli opadał do moich stóp. Coś tu nie grało.

Esther Hall był jednym z mniejszych akademików na kampusie. Niemniej jednak, był równie piękny jak reszta budynków. Trzymałam swój identyfikator w ręce i weszłam do budynku. Czekał na mnie mały kołowrotek. Wcisnęłam identyfikator i wstrzymałam oddech.

ODRZUCONO.

Oczywiście.

Spróbowałam jeszcze raz, niemal z niedowierzaniem. To nie mogło się dziać. Jak to się działo?

ODRZUCONO.

Próbowałam ponownie i ponownie, za każdym razem pojawiało się jaskrawoczerwone słowo i irytujący brzęczący dźwięk, który sprawiał, że chciałam uderzyć pięścią w czytnik kart.

ODRZUCONO.

ODRZUCONO.

ODRZUCONO.

„To się nie zmieni,” odezwał się głos.

Odwróciłam głowę w stronę dźwięku. Ochroniarz siedział za biurkiem po mojej prawej stronie, które przegapiłam, kiedy wchodziłam. Jego nogi były oparte na biurku i skrzyżowane w kostkach. Był lekko otyły i całkowicie zaniedbany.

„Co?” zapytałam.

Stukał palcem po biurku poza moim polem widzenia. „Chloe Kissimet, prawda?” powiedział. „Właśnie dodali twoje imię do najnowszej listy Nietykalnych.”

„Na litość boską—” wymamrotałam pod nosem. Wciągnęłam powietrze do płuc. „Słuchaj, moje rzeczy są na górze w przydzielonym mi dormitorium. Jeśli nie zamierzasz mnie tam wpuścić, czy możesz proszę je przynieść?”

Na zewnątrz dormitorium rozległ się hałas. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam wiele materiałów kołyszących się na wietrze. Ich liczba rosła, aż w końcu walizka spadła z nieba i uderzyła o ziemię. Moje oczy rozszerzyły się z przerażenia, kiedy zauważyłam jaskrawozielony bagażnik z moimi inicjałami. Spojrzałam z powrotem na ochroniarza, całkowicie zszokowana. On uśmiechnął się do mnie i leniwie wskazał na okno.

„To twoje?”

Wybiegłam z dormitorium i wpadłam w chaos. Moje rzeczy były wszędzie. Wszystkie były poplamione jakimś szarym tuszem. Nawet nowy garnitur Chanel, który Isaac mi kupił. Wszystko szare. Upadłam na ziemię i zaczęłam przeszukiwać wrak, mając nadzieję znaleźć coś, co nie jest szare. Nic takiego nie znalazłam.

Po raz pierwszy od przybycia na ten kampus, nie wiedziałam, co robić dalej. Całkowita rozpacz wkradła się do mojego mózgu jak pasożyt. Trzymałam strzępy mojej ulubionej koszulki i czułam łzy napływające do oczu. Nagle poczułam dotyk na ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie i natychmiast przyjęłam postawę obronną.

Ku mojemu zaskoczeniu, dziewczyna przede mną była mała i nie stanowiła zagrożenia. Jej oczy były duże za dużymi okularami. Uszy miała nieco za duże w stosunku do głowy, co sprawiało, że wyglądała jak przestraszona mysz.

„Przepraszam?” pisnęła.

„Tak?” odpowiedziałam, wciąż niepewna wobec wszystkich.

„Mam cię zaprowadzić do twojego nowego pokoju,” powiedziała. Jej głos lekko drżał.

„Och,” opuściłam postawę i spojrzałam na bałagan walizki wokół mnie. „Pozwól, że—” zaczęłam zbierać wszystkie swoje rzeczy i wrzucać je do walizki. Jedno z kółek było zepsute, więc będzie to udręka ciągnąć ją tam, dokąd ta dziewczyna mnie prowadzi. Spakowałam wszystkie moje podarte rzeczy i spojrzałam na dziewczynę. Skinęła głową i szybko ruszyła przez kampus.

Przeprowadziła mnie przez szkołę na drugą stronę terenu. Poczułam cień nadziei, gdy dotarliśmy do większego budynku niż Esther Hall. Nadzieja zniknęła, gdy zaprowadziła mnie na bok budynku do drzwi piwnicy. Otworzyła drzwi i zeszła po słabo oświetlonych schodach.

Czuję się, jakbym wchodziła do obozu jenieckiego, kiedy wchodzę do pokoju. To błotnista skorupa z kilkoma rozrzuconymi pryczami. Wszyscy w pokoju są ubrani na szaro i wyglądają na absolutnie nieszczęśliwych. To obrzydliwy widok.

„No cóż,” mówi mała dziewczynka, poprawiając okulary na nosie. „Witamy w Jaskini.”

Rozglądam się ponownie z zachwytem. „Czy wy wszyscy—”

„Nietykalni, tak,” mówi dziewczynka. Wskazuje mi wolną pryczę i obie na niej siadamy. Rzucam walizkę na podłogę. Wydaje się tak nie na miejscu w takim otoczeniu.

„Bracia Hayes oznaczyli nas wszystkich jako Nietykalnych w taki czy inny sposób,” kontynuuje dziewczynka. „Zazwyczaj robią to samo z naszymi rzeczami, kiedy w jakiś sposób ich zawiedziemy.” Uśmiecha się do mnie smutno. „Niestety, widok twoich ubrań latających w powietrzu to coś, co widziałam wiele razy.” Wzdycha. „Pod każdym względem, nadal jesteśmy tu uczniami. Nadal uczęszczamy na wszystkie zajęcia i na końcu możemy się obronić. Ale nikt z nami nie rozmawia. Jedynymi osobami, które mogą się do nas zwracać, są sami Nietykalni. Nawet profesorowie zazwyczaj nas ignorują na zajęciach.”

„Boże święty,” wzdycham. „To nieludzkie.”

Dziewczynka wzrusza ramionami. „Miło jest być ignorowanym. Lepiej niż być dręczonym. Och, jestem FA, tak przy okazji.”

„FA?” pytam. „To skrót od czegoś?”

Natychmiast robi się czerwona na twarzy i niezręcznie się śmieje. Znowu poprawia okulary. „Tak, niestety. Od Gruba Dupa.”

„Gruba Dupa?!” wydycham. „To twoje imię?!”

Przechyla głowę. „Nie, oficjalnie, ale tak. Tutaj tak.”

„To ci pieprzeni bracia, prawda?” warczę. „Są takimi dupkami.”

„Rządzą tutaj,” wzdycha FA. „Jak cię nazwali?”

„Dzika Kobieta,” syczę. „Próbowałam postawić tego Archera na swoim miejscu, ale mnie przeważył. Jak to możliwe, że nikt nic z tym nie robi?”

„Nie jest tak źle,” mówi inna dziewczyna. Jest szersza od FA i ma muskularne ramiona. Jej długie włosy są splecione w warkocz na plecach. Ma lekki akcent. „Mamy jedzenie. Mamy edukację. Pewnie, jaskinia jest do dupy, ale nikt nas tu naprawdę nie niepokoi.”

„To Peacey,” mówi FA. „Skrót od Pretensjonalna Suka.”

Natychmiast się krzywię i patrzę na Peacey. Ona uśmiecha się do mnie.

„Powiedziałam Neilowi, że jego rekonstrukcja Gwiaździstej Nocy to szajs drugiego dnia zajęć. Powiedział mi, że jestem pretensjonalną suką i teraz tu jestem.”

„Więc wszyscy mieliście problemy z braćmi Hayes?” mówię, patrząc wokół. Wszyscy kiwają głowami. „Dlaczego nie walczycie?”

„Bracia Hayes rządzą szkołą,” mówi ciemnoskóra dziewczyna, kręcąc głową. „Nawet personel je im z ręki, żeby przypodobać się Alfie Hayesowi, ich tacie. Każdy, kto próbuje z nimi walczyć, zostaje pobity.”

„Więc jesteście po prostu ulegli?!” mówię, zdesperowana.

„Mamy siebie nawzajem,” mówi Peacey. „Dbamy o siebie i upewniamy się, że każdy, kto staje się ofiarą gniewu Hayesów, czuje się jak część naszej rodziny. Ciebie też.”

Wzdycham. Nie wiem, co jeszcze powiedzieć w tym momencie. Dzień był wystarczająco wyczerpujący, a dodanie do tego politycznych bzdur było jeszcze bardziej męczące. Pozwalam walizce spaść na podłogę i opadam na łóżko obok FA. Ona pociera moje ramiona.

„Będzie dobrze!” mówi. „Nadal zdobędziesz wykształcenie i staniesz się funkcjonującą damą społeczeństwa.”

Ale ja nie chcę być damą. Chcę być wojowniczką. Jestem prawie skłonna powiedzieć to FA, ale tylko smutno się do niej uśmiecham. Ona odwzajemnia uśmiech.

„Za dwadzieścia minut światła gasną. Potrzebujesz czegoś?”

Kręcę głową. FA klepie mnie po plecach jeszcze raz, zanim odchodzi. Dwadzieścia minut później światła gasną, ale ja nadal nie mogę zasnąć. Moje myśli wirują wydarzeniami dnia. Nie mogę ich nawet przetworzyć w tym momencie. Potrzebuję dobrych trzech godzin, aby w końcu zacząć zasypiać.

Gdy moje powieki zaczynają opadać, czuję coś ciepłego i miękkiego między ramionami. Próbuję to odgonić, ale wtedy słyszę chichotliwy śmiech. Moje oczy otwierają się szeroko i patrzę w jasnoniebieskie oczy niemowlęcia.

Previous ChapterNext Chapter