




Rozdział 5
Perspektywa Zary
"Nie mogę uwierzyć, że mi to robisz," jęknął Levi, co wydawało się setnym razem w ciągu tej godziny. Narzekał na nasze umówione parowanie, a temat oficjalnie zaczynał mnie doprowadzać do szału.
Czy naprawdę nie mógłby po prostu spełnić mojej prośby i podążyć za nią bez całego tego dodatkowego dramatu? Ceremonia parowania nie była aż tak wielką sprawą.
Po prostu udawaliśmy, że jesteśmy wybranymi partnerami, dopóki nie znajdziemy bardziej odpowiedniego partnera, albo może naszego drugiego szansy partnera – jeśli tacy partnerzy jeszcze istnieją.
Westchnęłam, zamykając oczy, licząc do dziesięciu. Nie chciałam stracić zimnej krwi; to były chwile przed ceremonią parowania, a mój ojciec zauważyłby, gdyby coś było nie tak.
"No dalej, Levi," powiedziałam, biorąc jego ręce w swoje. Miałam zamiar błagać. To było dla mnie ważne. Musi mi pomóc, inaczej będę zmuszona do parowania z Alfą Noahem, a ta myśl mnie odrzuca. "Koncepcja nie jest taka zła. Przynajmniej wiesz, jakiego rodzaju partnera będziesz miał. Znasz mnie. Będzie dobrze."
"Naprawdę?" warknął, wyciągając ręce z moich. "Jakie wymówki zaoferujesz stadu, kiedy się nie oznaczymy? Hmm?"
"Coś wymyślę," odpowiedziałam z westchnieniem.
Mój ojciec włożył wiele wysiłku w tę ceremonię parowania. Posunął się nawet do zaproszenia każdego Alfy na kontynencie, aby wziął udział w ceremonii.
Nie mogliśmy teraz się wycofać. Dom stada był już pełen Alf, Lun i rang z całego świata, którzy przybyli, aby być świadkami wymiany naszych ślubów parowania.
Levi zaczął chodzić tam i z powrotem z rękami we włosach.
"Nie sądzę, że mogę to zrobić, Zaro," zauważył. "Nie mogę kłamać przed wszystkimi tymi wilkami. Oni będą wiedzieć, że ceremonia to tylko kupa bzdur!"
"Levi, nie kłamiesz," warknęłam. Miałam zamiar stracić panowanie. Wzięłam głęboki oddech. "Po prostu chronisz swoją przyszłą Lunę przed jej byłym partnerem, a robiąc to, chronisz stado i trzymasz je z dala od jego rąk. Przestań się martwić. Wszystko pójdzie tak, jak powinno."
"Łatwo ci mówić," warknął. "To nie ty nie będziesz w stanie spełnić swoich obowiązków wobec partnera. Czy zapomniałaś, że jestem gejem?"
"Naprawdę, Levi?" zmarszczyłam brwi. "Nie zapomniałam o tym. To właśnie dlatego ten plan idealnie zadziała."
"Chyba żartujesz," warknął. "Czy kiedykolwiek poważnie przemyślałaś ten swój plan?"
Pokręciłam głową.
"Nie, nie bardzo," odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami. "Ale pomyśl o tym w ten sposób. Możemy się po prostu odrzucić, jak tylko znajdziemy naszego drugiego szansy partnera, i wszystko wróci do normy. Obiecuję ci, wszystko będzie w porządku. Zaufaj mi."
"Uważasz, że znalezienie drugiej szansy sprawi, że wszystko wróci do normy?" Levi wrzasnął, rzucając ręce w powietrze. "To łatwiej powiedzieć niż zrobić!"
"Co jest?" zapytałam, marszcząc brwi. O czym Levi mówił?
"Znalezienie drugiej szansy partnera!" Levi fuknął. "Masz około jedną na milion szansę na znalezienie takiego."
"Nie, to nieprawda," sprzeciwiłam się. "Druga szansa partnerzy nadal istnieją. Odrzuceni wilki mogą znaleźć miłość po raz drugi."
"A co, jeśli nie?" zapytał. "Co powiesz stadu, kiedy nie będziemy mogli dać im następcy?"
"To się nie stanie," mruknęłam. "Bogini nie pozwoli, aby stado pozostało bez następcy."
Nie myślałam zbyt wiele o implikacjach parowania z Levim.
Nawet jeśli nie możemy rozwiązać dynamiki naszego umówionego parowania, nadal uważam, że to najlepsza opcja.
To prawda, że Levi jest gejem, ale nigdy nie myślałam o jego preferencjach seksualnych. Kochałam go za to, kim był; widziałam go takim, jakim jest. Ufałam mu we wszystkim.
Jeśli Levi teraz się wycofa, nie będę miała innego wyboru, jak tylko przyjąć propozycję bycia partnerką Alfy Noaha i Luną; w przeciwnym razie będzie miał moc, aby wyzwać mojego ojca na tytuł Alfy Stada Silverado.
"Jesteś pewna?" zapytał Levi, zbliżając się i kładąc rękę na moim ramieniu.
Pokiwałam głową. Bogini zawsze dbała o to, żeby stado miało następcę. Wątpię, żeby teraz nas opuściła.
Mój wzrok błądził po odbiciach mnie i Leviego. Gdybyśmy byli normalną parą, a ta ceremonia nie była udawana, moglibyśmy łatwo uchodzić za idealną parę z mocą.
Westchnęłam, położyłam rękę na jego dłoni i podniosłam oczy, by spojrzeć na niego w lustrze.
"Jestem," powiedziałam. "Nasza miłość do siebie nigdy się nie zmieniła. Ufamy sobie. Wszystko, czego potrzebujesz, to odrobina wiary. Damy radę. Bogini nam pomoże; wiem, że tak będzie."
Pukanie do drzwi mojej sypialni zaskoczyło nas oboje, a chwilę później drzwi otworzyły się, ukazując Janey. Ruda omega miała mi pomóc w przygotowaniach.
"Zara, mogę wejść?" zapytała, marszcząc brwi, gdy zobaczyła Leviego. Nie powinien był być ze mną przed ceremonią łączenia.
Skinęłam jej głową i wróciłam wzrokiem do Leviego.
"Idź się przebrać," powiedziałam. "Zobaczymy się za chwilę."
"Dobrze," westchnął Levi. "Poczekam na ciebie przy ołtarzu."
"Będę tą w bieli," zaćwierkałam, trochę zbyt podekscytowana. Levi westchnął i przewrócił oczami, zanim wyszedł i zamknął drzwi za sobą.
Janey wydawała się ciekawa, ale postanowiła milczeć i zaczęła układać mi włosy.
Patrzyłam, jak jej ręce zręcznie przemieniają moje włosy.
"Skończyłaś już naukę w szkole kosmetycznej?" zapytałam, próbując nawiązać rozmowę.
"Za tydzień mam egzamin końcowy," powiedziała, spoglądając na mnie w lustrze. "Mam nadzieję, że wtedy dostanę dyplom."
"Z pewnością wiesz, co robisz," powiedziałam. "Uwielbiam moje włosy w ten sposób."
"Dziękuję," wymamrotała. "Jednak daleko mi do perfekcji."
"To absurd," powiedziałam. "Moje włosy wyglądają niesamowicie. Nie ma wątpliwości, że zdasz egzamin z wyróżnieniem."
Janey zarumieniła się, a na jej ustach pojawił się uśmiech.
"Dziękuję za komplement," wyszeptała.
Po skończeniu moich włosów, Janey przeszła do makijażu, a gdy skończyła, obróciła mnie w stronę lustra.
Moje ręce powędrowały do czerwonych ust, gdy zszokowana zobaczyłam swoje odbicie w lustrze.
Nigdy nie byłam osobą, która nosiłaby dużo makijażu—zazwyczaj używam tylko podkładu i eyelinera—ale wyglądałam jak modelka z okładki magazynu.
"Jesteś zadowolona z tego, jak wyglądasz?" zapytała Janey z niepokojem, gdy nic nie powiedziałam.
"Tak," odpowiedziałam. "Jest idealnie, ponad moje oczekiwania."
"Uważasz, że Beta Levi to zaakceptuje?" zapytała.
Zaskoczyło mnie, że zapytała, czy Levi to zaakceptuje, zamiast mojego ojca.
"Pokochaliby to," powiedziałam. "Dziękuję."
Janey podeszła do mojej szafy i ostrożnie zdjęła z wieszaka suknię łączenia. Moja matka dała mi tę suknię w prezencie; była to jej stara suknia łączenia, przekazywana z Luny na Lunę.
Suknia przeszła pewne modyfikacje, które z ekscytacją chciałam zobaczyć.
Moje serce zabiło szybciej, gdy Janey ujawniła suknię. Była jeszcze bardziej wykwintna niż oryginalna suknia.
"Niesamowite!" powiedziała Janey. "Czy to stara suknia łączenia Luny?"
"Tak," odpowiedziałam, dotykając perłowego topu i modyfikacji, które wprowadziłam do starej sukni.
"Beta Levi to szczęściarz," powiedziała. "Alfa powinien być zadowolony z twojego wyboru."
"Jest," odpowiedziałam.
Janey pomogła mi się ubrać, a łzy napłynęły mi do oczu, gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Suknia była idealnie dopasowana!
Gdy Janey zawiązała ostatni guzik, usłyszałam ciche pukanie do drzwi mojej sypialni, a mój ojciec, wyglądający jakby został wezwany, zajrzał przez nie.
"Cholera jasna!" zawołał, gdy mnie zobaczył. "Zara, to ty?"
Otworzył szeroko drzwi, a na jego twarzy malowały się szok, zachwyt i niedowierzanie.
"Cześć, tato," powiedziałam, czując, jak moja twarz czerwieni się pod makijażem.
"Wow!" westchnął ponownie. "Wyglądasz niesamowicie! Prawie cię nie poznałem!"
"Dziękuję, ojcze," powiedziałam, kierując wzrok na Janey. "Jednak to Janey jest odpowiedzialna za ten doskonały obraz mnie."
Po podziękowaniu Janey i podaniu mi ramienia, ojciec i ja opuściliśmy mój pokój, by udać się na ceremonię.
Jednak nigdy nie przypuszczałam, że najbardziej upojny zapach przewróci mój świat do góry nogami.