




Rozdział 1
Angela POV
W ciąży, sześć tygodni.
Wpatrywałam się w wyniki testu w moich rękach, papier drżał lekko mimo moich najlepszych starań, by go utrzymać.
Myślałam o tej szalonej nocy.
Jego palce zwinęły się w delikatny jedwab, a jednym szybkim ruchem materiał się rozdarł.
Śledził mój obojczyk w dół i całował całe moje ciało.
Moje ciało wygięło się mimowolnie, wciągnięte w jego piekielny żar, moje ręce chwytały jego ramiona, włosy...
"Gratulacje, pani Shaw," ciepły głos Dr. Morrison przerwał mój zamęt. "Wstępne testy pokazują, że wszystko przebiega normalnie."
Spojrzałam na nią, wdzięczna za znajomą twarz, która zajmowała się moimi corocznymi badaniami odkąd zaczęłam pracować w Shaw Group.
"Ja... dziękuję, nie spodziewałam się..."
"Pierwsze matki rzadko się spodziewają," powiedziała życzliwie, wyciągając mój wykres na tablecie. "Będziemy chcieli zaplanować regularne badania prenatalne. Czy pan Shaw będzie mógł do nas dołączyć? Powinniśmy omówić plan opieki razem."
"Zajmuje się pilnymi sprawami w firmie," odpowiedziałam automatycznie.
Prawda była taka, że nawet nie powiedziałam mu o dzisiejszej wizycie.
"Oczywiście, rozumiem. Wall Street na nikogo nie czeka," Dr. Morrison skinęła sympatycznie głową. "Ale upewnij się, że następnym razem go przyprowadzisz. Jest kilka decyzji, które będziecie musieli podjąć razem."
Razem?
Sean i ja nie podjęliśmy żadnych prawdziwych decyzji razem przez dwa lata naszego małżeństwa.
Zaczęło się jako układ biznesowy – sposób na uspokojenie obaw jego babci o dziedzictwo rodziny – i pozostało dokładnie tym.
Mój telefon zabrzęczał, na ekranie pojawiło się imię Seana. Przez chwilę moje serce podskoczyło – czy jakoś wyczuł wiadomość? Ale wiadomość była czysto praktyczna:
"Jestem na spotkaniu w Metropolitan Club. Proszę, przynieś mi parasol."
Spojrzałam na ciemniejące niebo. Prognoza pogody wspominała o możliwych burzach, a Sean nigdy nie lubił być zaskoczony.
Nie jestem tylko jego żoną – jestem także jego sekretarką, i to moje zadanie, aby radzić sobie z niespodziewanymi sytuacjami.
Dotknęłam mojego wciąż płaskiego brzucha, zastanawiając się, czy to odpowiedni moment, aby mu powiedzieć.
"Do Metropolitan Club," zatrzymałam taksówkę i powiedziałam kierowcy.
Pierwsze grube krople deszczu zaczęły padać, gdy podjechaliśmy pod wejście do klubu. Wysiadłam, trzymając parasol, tylko po to, aby zostać zatrzymana przez uprzejmie podniesioną rękę ochroniarza.
"Przepraszam, pani, ale mamy surowe zasady dostępu tylko dla członków w godzinach pracy."
"Rozumiem, ale mój mąż Sean Shaw jest wewnątrz. Muszę tylko—"
"Przepraszam, ale to zasada – nie możesz wejść." Ochroniarz zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, jego ton był pełen pogardy. "Codziennie mnóstwo ludzi pojawia się, twierdząc, że są dziewczyną lub żoną pana Seana. Ale właśnie teraz, pan Sean już wszedł ze swoją prawdziwą żoną."
Zamarłam. Co? Jego żona?
To niemożliwe. Wzięłam głęboki oddech i próbowałam wyjaśnić ochroniarzowi, że jestem żoną Seana. Jedyną żoną. Ale on tylko wzruszył ramionami, obojętny.
Zirytowana, wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Seana. Połączenie zostało odrzucone.
Moje serce zacisnęło się. Szybko napisałam wiadomość:
"Przyniosłam ci parasol. Jestem przy wejściu do klubu."
Minęło kilka minut zanim przyszła jego odpowiedź:
"Spotkanie nadal trwa. Możesz wrócić do domu."
Moje palce zawisły nad telefonem.
"Muszę ci powiedzieć coś ważnego."
"Możemy omówić to w domu."
Zwolnienie było jasne.
Byłam wściekła i sfrustrowana, ale zmusiłam się do zachowania spokoju. On jest teraz na spotkaniu. Profesjonalna sekretarka nie przeszkadzałaby mu.
Biorąc głęboki oddech, odwróciłam się, aby odejść—tylko po to, aby zamarznąć w miejscu.
Znajoma sylwetka przykuła mój wzrok.
Nie możliwe!
Te ogniste czerwone włosy, niemożliwe do zignorowania. Ta wysoka, krągła sylwetka. Ta niebezpiecznie obcisła sukienka.
Christina Jordan!
Widok jej był jak cios w brzuch – miała być w Paryżu, nie tutaj, nie teraz.
Potem zobaczyłam Seana wychodzącego—jego ręka owinięta wokół Christiny—prowadzącego ją do pokoju.
Czy ona jest "żoną", o której mówił ochroniarz?
Czy to tak zwane "spotkanie" to tylko wymówka, aby spotkać się z Christiną?
Wciąż próbowałam zrozumieć, co właśnie zobaczyłam, gdy dwie modne dziewczyny wyszły z klubu, rozmawiając głośno.
„Nie mogę uwierzyć, że Christina wróciła!” powiedziała jedna z nich. „Myślałam, że zostanie w Paryżu.”
„Oczywiście, że wróciła dla Seana,”
„Ich historia miłosna jest taka romantyczna!”
„Tak, tylko nie rozumiem, Sean jest taki przystojny, dlaczego miałby skończyć z córką bankrutującego bankiera?”
Pierwsza dziewczyna zaśmiała się. „Dokładnie! Christina jest zupełnie poza ligą Angeli. Na samą myśl o jej głupim uśmiechu tracę apetyt.”
...
Słowa uderzyły jak policzki. Zrobiłam krok w tył, ledwo zauważając, że wyszłam spod schronienia, aż deszcz zaczął przesiąkać przez mój żakiet.
Odwróciłam się i odeszłam, deszcz się nasilił, ale ledwo go czułam.
Kiedy dotarłam do naszego mieszkania wieczorem, byłam przemoczona do suchej nitki.
James Morrison, nasz wieloletni zarządca budynku, spojrzał na mnie i natychmiast ruszył do działania.
„Pani Shaw! Pozwól, że zadzwonię do Sarah, żeby przyniosła ciepłe ręczniki.” Już sięgał po telefon. „I zaraz przyniosę gorącą herbatę.”
„Dziękuję, James, ale jestem w porządku.” Słowa wyszły automatycznie, choć przeszedł mnie dreszcz. „Muszę tylko—”
„Co ty sobie myślałaś?”
Głos Seana przeciął lobby jak trzask bicza. Odwróciłam się, żeby zobaczyć go idącego w moją stronę, jego twarz była pełna gniewu, który rzadko kierował w moją stronę.
„Spacerowanie w deszczu bez parasola?” Kontynuował, jego głos był niższy, ale nie mniej intensywny. „Czy całkowicie straciłaś rozum?”
Poczułam, jak w gardle tworzy się grudka, frustracja narastała szybko.
Czy nie byłam tu na deszczu z jego powodu?
Noszę jego dziecko, biegnąc przez burzę tylko po to, żeby przynieść mu parasol—i mimo to, za moimi plecami, spotyka się z inną kobietą.
Kiedy Christina wróciła? Jak długo spotykali się w tajemnicy?
Myśl skręcała mi się w piersi, ale nie mogłam nawet zmusić się do konfrontacji. Nie miałam prawa.
W oczach wszystkich, może Christina była tą, która się liczyła. Tą, która naprawdę była jego żoną.
„Nie zdawałam sobie sprawy, że troszczysz się o moje dobro,” powiedziałam cicho.
Coś mignęło w jego oczach – może zaskoczenie, że pokazałam niecharakterystyczny opór. Potem jego szczęka się zacisnęła, a on zrobił krok do przodu, obejmując mnie w talii.
„Jesteś zmarznięta,” powiedział płasko. „Musimy cię ogrzać.”
Spróbowałam się odsunąć, ale on zacieśnił uścisk, praktycznie podnosząc mnie z ziemi, gdy prowadził mnie w stronę windy.
„Sean, muszę ci powiedzieć—” zaczęłam, ale on mnie przerwał.
Ku mojemu zaskoczeniu, podniósł mnie na ręce.