Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 8

Nikki jest dokładnie tam, gdzie powiedziała, że będzie.

Ma rozłożony koc na trawie i nie mogę się powstrzymać od podziwu, jak beztroska jest w tym wszystkim. Praktycznie urządza sobie mały piknik w czasie lunchu i wygląda przy tym świetnie.

„Hej,” macham do niej, gdy zbliżam się.

Podnosi głowę, a jej jasny uśmiech rozkwita na twarzy. „Hej! Jak się masz?”

„W porządku.”

„Chodź, usiądź.” Robi dla mnie miejsce, krzyżując nogi i biorąc kęs kanapki. „Zastanawiałam się, czy dzisiaj mnie znajdziesz.”

Koc jest miękki pod moimi nogami. „Ugh, nie chciałam spędzać lunchu, będąc nękaną przez Zaida. Bycie z tobą to zdecydowanie lepsza opcja.”

Jej oczy się rozszerzają. „Spędził z tobą lunch?”

Odwracam wzrok, zastanawiając się, czy powinnam jej opowiedzieć o tym, co się wczoraj wydarzyło z nim. O bliznach, które ma, i o ogromie winy, którą nosi w oczach. Decyduję się na lżejszą wersję wydarzeń.

Kiwnę głową, przesuwając dłońmi po twarzy. „Niestety, a potem resztę dnia zajęło mi pozbycie się go.”

Udaje, że się trzęsie. „Zaid mnie przeraża.”

Marszczę brwi. „Przeraża cię? Jest irytujący i trochę intensywny, ale nie wiem, czy powiedziałabym, że jest straszny.”

Nikki przełyka kęs. „Nie wiem. Był w poprawczaku w zeszłym roku, jest super seniorem i krąży o nim tyle plotek w szkole, że zastanawiam się, czy niektóre z nich mają w sobie ziarnko prawdy.”

„Czy jedną z nich jest to, że spał z żoną pana Admasa?”

Nikki kaszle, dławiąc się wodą.

„Przepraszam,” mamroczę.

„Pamiętam, jak cała szkoła o tym gadała. Kto ci to powiedział?” Marszczy brwi, wycierając wodę z brody.

„Zaid.”

„Sam ci to powiedział?”

„Tak.”

„Huh, dziwne.” Wzrusza ramionami, unosząc brew, biorąc kolejny kęs.

„Dlaczego?”

„Zazwyczaj nie mówi o takich rzeczach nikomu. Jest raczej cichy. Zwykle chowa się w kącie i trzyma ludzi na dystans.”

Przypomina mi to mnie i oczyszczam gardło, mój głos łamie się, gdy pytam, „Wiesz, dlaczego taki jest?”

Nikki marszczy brwi, „Zawsze taki był, ale myślę, że pogorszyło się, gdy zmarła jego mama.”

Kiwam głową, rozumiejąc katastrofalne konsekwencje utraty rodzica. To wystarczający powód, by każdy oszalał. „Może oceniasz go zbyt surowo.”

Nikki przechyla głowę, jej brwi drgają, jakby chciała zmarszczyć czoło.

„Straciłam ojca. W pewnym sensie rozumiem, jak utrata rodzica może sprawić, że będziesz chciał trzymać cały świat na dystans,” próbuję się uśmiechnąć na końcu zdania, ale wszystko, co czuję, to napływ łez do oczu, pieczenie w nosie, gdy powstrzymuję emocje.

Jej oczy się rozszerzają i kręci głową. „O mój Boże, tak mi przykro. Nie chciałam powiedzieć, że on — Po prostu, znam go od dawna i nigdy — Przepraszam.”

Mój uśmiech drży, gdy zwracam się do niej, „To w porządku. Lepiej, że nie wiesz, jak to jest stracić rodzica.”

„Naprawdę przepraszam. Nie chciałam zabrzmieć bezdusznie,” gryzie wargę.

Próbuję ją uspokoić i uśmiecham się, „W porządku, naprawdę. Znam wrednych ludzi, a ty nie dajesz mi takich wibracji.”

Parska na to.

„Może po prostu nie mów o śmierci, jakby nie mogła komuś zrujnować życia.”

„Przysięgam, że nie będę,” maluje krzyż na sercu palcami, a ja śmieję się z dziecięcej szczerości.

„Masz jakieś plany na weekend?” Otwiera paczkę chipsów, oferując mi jednego.

Biorę kęs i kręcę głową. „Nie, prawdopodobnie spędzę go w domu, smutna.”

„W sobotę jest impreza. Powinnaś pójść ze mną.”

Zaczynam kręcić głową. Nigdy nie byłam typem imprezowiczki, tym bardziej jako nowa dziewczyna.

„Och, proszę, chodź. Jeśli nie będziemy się dobrze bawić, wyjdziemy wcześniej i możesz zostać u mnie. Oglądniemy filmy całą noc i zjemy lody.”

To brzmi lepiej niż unikanie mojej alkoholiczki matki.

„Dobrze.”

Klaszcze w ręce, piszcząc. „Hurra!”

Dzwonek dzwoni i obie szybko zbieramy swoje rzeczy.

„Do zobaczenia na lekcji!” Macham jej, gdy idziemy w przeciwnych kierunkach.

Zaida nie ma na lekcji i choć powinnam się z tego cieszyć, czuję małe ukłucie rozczarowania w żołądku.

Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?

Zaid to drań i naprawdę nie powinno być ani jednego powodu, dla którego chcę go zobaczyć.

Gdy lekcja się kończy, idę do łazienki, czując początki ataku paniki. Idę aż do łazienki w bibliotece, to najcichsza, jaką widziałam do tej pory i właśnie tego teraz potrzebuję.

Być sama.

Wchodzę do łazienki, z ulgą stwierdzając, że jest pusta. Lustra nad umywalką są połamane, niektóre pomalowane, ale znajduję jedno wystarczająco czyste, by zobaczyć swoje odbicie.

Moje usta drżą, a sam widok zmęczonych oczu sprawia, że chce mi się płakać.

Opieram rękę na blacie, opuszczając głowę, gdy łapię oddech.

Gdy tylko czuję, że powietrze opuszcza moje płuca, drzwi klikają, otwierając się. Muszę powstrzymać westchnienie rozczarowania. Przyklejam uśmiech na twarzy, żeby wyglądało, jakbym właśnie wychodziła.

Podnoszę głowę i odwracam się, stając twarzą w twarz z Sadie.

Stoi z biodrem wysuniętym i rękami skrzyżowanymi na piersiach, żując gumę. Ma na sobie krótką spódniczkę, conversy i obcisły t-shirt, który absolutnie nic nie ukrywa z jej idealnych kształtów.

Mowa o zazdrości.

Ma jasne blond włosy, prawie białe, są proste, długie i wyglądają miękko, sięgające aż do jej talii.

Chociaż jest sama, nie wątpię, że jej przyjaciółki są tuż za drzwiami, gotowe przyjść z pomocą, gdyby tylko zawołała.

„Więc, jesteś Alina.” Podchodzi bliżej, szyderczo unosząc brew.

Zaciskam usta, zaciskając szczękę, ale nic nie mówię.

„Aiden jest mój, ty suko. Trzymaj się od niego z daleka.”

Previous ChapterNext Chapter