Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 6

Mrugam, gdy znika w korytarzu, i zaciskam usta.

Śmierć.

To trochę dramatyczne. Mimo to mam to puste, skręcające uczucie w brzuchu, które sprawia, że czuję się niedobrze.

„Nie martw się, on traktuje wszystkich w ten sposób.”

Zwracam uwagę na uśmiechniętą dziewczynę, która siedzi przy biurku obok mnie. Patrzy na nauczyciela przez chwilę, zanim sięga po swoje rzeczy i przesiada się na miejsce, które właśnie opuścił Zaid.

„Nie martwię się,” szepczę. „Cieszę się, że w końcu poszedł.”

Parska. „Tak, wszyscy tak się czują przez niego.”

Parskam w odpowiedzi.

„Jestem Nikki, jesteś nowa, co?”

Uśmiecham się, „Alina, tak, jestem. Dopiero drugi dzień. Czy tak bardzo widać, że jestem nowa?”

Ona mnie bada, nucąc. „No, jesteś naprawdę ładna, trudno cię przeoczyć, gdy połowa szkoły o tobie mówi.”

Moje policzki się czerwienią i jęczę, „Och, proszę, nie mów, że stałam się nowym gorącym tematem plotek. Chciałam się wtopić.”

„No, kiedy Aiden i Zaid chodzą za tobą, trudno się wtopić.” Uśmiecha się do mnie, jakby miała jakiś wewnętrzny żart z resztą szkoły, a ja jestem pozostawiona na lodzie.

Kręcę głową, marszcząc brwi. „O co w tym chodzi? Aiden ma dziewczynę, prawda?”

Kiwnęła głową, zaciskając usta.

„To dlaczego tak się zachowuje w stosunku do mnie?”

Nikki śmieje się, a kiedy daję jej wymowne spojrzenie, marszczy brwi. „Naprawdę?”

„No tak. Myślałam, że ze mną flirtuje. Trochę flirtowałam z nim, ale teraz czuję się głupio.”

„Och, uwierz mi, on flirtuje z tobą.”

„Ale przecież powiedziałaś, że ma dziewczynę.”

„Tak, ale to Aiden. Przeskakuje między dziewczynami, jakby były niczym. Jesteś nową dziewczyną, która przyciągnęła jego uwagę. Sadie przysięga, że się z nim ożeni, ale coś mi mówi, że zostawiłby ją dla ciebie, gdybyś mu powiedziała, że jesteś zainteresowana.”

„Nie jestem zainteresowana,” jąkam się. Kłamczucha, jestem straszna kłamczucha.

Patrzy na mnie od góry do dołu. Wie, że kłamię. „Okej.”

„Nie jestem!” obstaję przy swoim, próbując zachować choć trochę godności.

„Powiedziałam tylko okej.” Zmusza się do uśmiechu.

Gryzę się w język, żeby nie wybuchnąć śmiechem, ale Nikki nie jest w tym dobra i wybucha zaraźliwym śmiechem.

Jęczę, rzucając czoło na biurko. „Co, on jest przystojny, okej? Nie mogę nic na to poradzić.”

Nikki nuci w zgodzie. „Och, bardzo przystojny i bardzo dobry całus.”

Podnoszę głowę i opada mi szczęka, „Co?”

Machnęła ręką, „Spotykaliśmy się trochę w gimnazjum. Stare dzieje. Teraz jest tylko gwiazdą sportu w szkole i czasem się witamy. Bez złej krwi czy coś.”

„Czy to dziwne, że właśnie wyznałam, że mam crush na twojego byłego?”

Zaśmiała się głośno. "Trudno się tym przejmować, kiedy każda dziewczyna ma na niego oko. Nie, nie przeszkadza mi to. Poza tym, myślę, że byłabyś lepszym wyborem niż Sadie, ta dziewczyna to suka."

"Och, miło wiedzieć, że jestem lepszą alternatywą."

"Mówię poważnie. Aiden to dobry chłopak. Czasami bywa intensywny, ale ma dobre serce. Sadie nie."

"Nie sądzę, żeby dobre serce było na liście większości chłopaków, gdy szukają dziewczyny."

Nikki przewraca oczami. "Omg, powiedz mi coś o tym. Szukają tylko wielkich cycków i okrągłego tyłka, które, nawiasem mówiąc, masz oba."

Krzywię się na nią. "Nie bądź takim facetem."

Jej słodki śmiech otacza mnie i po raz pierwszy od dłuższego czasu ten kwaśny uczucie w moim żołądku ustępuje. Jest pierwszą osobą, z którą rozmowa wydaje się naturalna, i to jest całkiem zabawne.

Dzwonek dzwoni, a Nikki wstaje, jej czerwone włosy kołyszą się. "Znajdź mnie na lunchu jutro. Zazwyczaj siedzę na trawie przed biblioteką."

Kiwnęłam głową, zbierając swoje rzeczy. "Znajdę cię."

Uśmiecha się szeroko i macha na pożegnanie, gdy cała klasa wychodzi z sali, wypełniając korytarz. Świetlówki są jasne, sprawiając, że bolą mnie oczy.

Ale nic nie przebija tego okropnego bólu w moim żołądku. Koniec dnia szkolnego oznacza, że muszę wrócić do domu, wrócić do matki.

Idę szybko przez korytarz, nie zatrzymując się, aby unikać Aidena i Zaida jak najwięcej. Matka jest w domu, gdy tam docieram, a dom śmierdzi alkoholem.

Krzywię się, zatykając nos, gdy moje oczy zaczynają łzawić. Leży na kanapie z butelką między nogami. Jej włosy są w nieładzie, a makijaż praktycznie spływa z jej twarzy i policzków. Zatrzymuję się, przygotowując się na jej wyzwiska i nienawiść.

"Patrzcie, kto wrócił," jej mowa jest bełkotliwa.

"Cześć, mamo."

Parska. "Nie nazywaj mnie tak."

Zaciskam usta i odwracam wzrok, ignorując piekące łzy w oczach. Nie zawsze taka była, i z jakiegoś powodu trzymam się mocno tych wspomnień, to jedyna rzecz, która mnie teraz trzyma przy życiu.

"Śniło mi się, że to ty zginęłaś w tym wypadku samochodowym."

Zamieram w miejscu, moje żyły stają się lodowate, a tlen ucieka z moich płuc. Nie wiem, czy mówi to, żeby mnie zranić, czy po prostu wyraża swoje myśli.

"Chciałabym, żeby ten sen trwał."

Ok, może mówi to, żeby mnie zranić.

Zaciskam usta, a łzy spływają po moich policzkach. Wiele razy miałam ten sen, i choć chciałabym jej nienawidzić za to, że tak się czuje, za to, że chce, aby jej własna córka była martwa, nie mogę nie zgodzić się z nią.

"Ty i ja obie," szepczę, idąc na górę do swojego pokoju, gdzie spędzam całą noc, płacząc.

Previous ChapterNext Chapter