




Rozdział 2
Grace
Odwróciłam się i uniosłam głowę, by spojrzeć mężczyźnie w twarz. Był wysoki, górował nade mną. Miał na sobie elegancką zieloną koszulę, ciemną kamizelkę i ciemne dżinsy. Nie stał tak blisko, by mnie przytłaczać, ale był wystarczająco ciepły, że powietrze między nami iskrzyło. To pewność w jego tonie i swoboda w wyrazie twarzy mówiły mi, że jest starszy, ale nie byłam pewna, o ile starszy. Jego włosy były ciemne i stylizowane na granicy nieładu, opadające na czoło. Twarz miał ogoloną i wyrazistą. Był przystojny, ale to jego oczy, głęboko zielone jak las, które zdawały się świecić w słabym świetle, przyciągnęły moją uwagę. Było w jego twarzy coś znajomego, ale nie mogłam tego umiejscowić.
Jego usta drgnęły. „Chociaż wolałbym poznać twoje imię zamiast miejsca.”
Poczułam, jak moja twarz się rumieni, odwracając się. „Mam na imię Grace, a miejsce jest twoje, jeśli chcesz.”
Moje serce zabiło szybciej z oczekiwania i niepokoju.
Usiadł obok mnie z łatwością. Ciepło jego ciała tak blisko wywołało we mnie dreszcz świadomości.
„Miło mi, Grace. Jestem Charles,” podał mi rękę.
Uniósł moją dłoń do swoich ust i musnął wargami moje kłykcie. Ciepło jego oddechu wywołało gęsią skórkę na moim ramieniu.
„Mogę ci kupić drinka?” Zerknął na moją pustą szklankę. „Cokolwiek sobie życzysz?”
Zawahałam się na moment, czując się trochę zmieszana. „Nie powinnam. Minęło sporo czasu, odkąd piłam, i myślę, że ten jeden był trochę mocny.”
Uśmiechnął się i gestem przywołał barmana. „Jestem pewien, że renomowany White Claw ma przynajmniej jeden koktajl bezalkoholowy, który ci zasmakuje.”
Chciałam zaprotestować, ale on już zamawiał z pewnością siebie. Kiedy drink przyszedł, wyglądający podejrzanie jak owocowa whisky, którą zamówiłam wcześniej, z ogromnym kawałkiem ananasa na górze, spojrzałam na Charlesa z uniesioną brwią.
„Twój poprzedni drink ma bezalkoholowego bliźniaka,” powiedział i uniósł swój kieliszek do pełnych ust. „Co cię tu sprowadza dzisiaj?”
Oderwałam wzrok i postanowiłam zagrać bezpiecznie. „To... moje urodziny.”
„Wszystkiego najlepszego,” powiedział ciepło Charles. „Choć jesteś ubrana na okazję, zauważyłem, że od przybycia nie ruszyłaś się od baru.”
Był tu przez cały czas? Jak mogłam go nie zauważyć? Czy cały ten czas mnie obserwował? Przeskanowałam go wzrokiem. Nie wyglądał na reportera. Było w nim coś zbyt niebezpiecznego, co sprawiało, że tak myślałam. Czy był w ochronie? Czy był likanem Enforcerem?
„Czy to znaczy, że mnie obserwowałeś?”
Oblizał usta. „Trudno było zrobić cokolwiek innego, mając na widoku tyle twojej pięknej skóry.”
Pochylił się i wyszeptał mi do ucha. „Również pachniesz przepysznie.”
Moje serce zaczęło bić mocniej. „Jesteś... likanem, prawda?”
Jego oczy zabłysły. „Co cię zdradziło?”
Przełknęłam ślinę. „Byłam kiedyś żoną jednego. Zawsze mówił, jak pachnę.”
Oparł się z powrotem. „Jak długo jesteś rozwiedziona?”
Sprawdziłam zegarek. „Dokładnie dwanaście godzin.”
„Niezły prezent urodzinowy.” Uniosłam szklankę i wzięłam łyk.
Bez whisky smakował lepiej, jak tropikalny poncz. Uśmiechnęłam się, pijąc, ciesząc się kwaśnym smakiem na języku.
„Ostatnio, gdy sprawdzałem, świeżo rozwiedziona kobieta powinna świętować,” uśmiechnął się. „Ile masz lat dzisiaj?”
„Trzydzieści,” odpowiedziałam.
Pochylił się bliżej z uśmiechem. Był znacznie większy ode mnie, znacznie większy niż Devin. Pikantny zapach jego perfum wypełnił mi nos i zamieszał w głowie. Chciałam być bliżej, wtulić się w jego pierś i głęboko oddychać.
„Zwykle nie jestem taki bezpośredni, ale czy jest szansa, że przekonam cię do powrotu ze mną do mojego hotelu? Ta sukienka jest zbyt seksowna, by skończyć gdziekolwiek indziej niż na podłodze dzisiaj.”
Moje oczy się rozszerzyły. Moje serce podskoczyło, a ciepło rozlało się po moim brzuchu, co wydawało się niemal obce. Pożądanie. Zapomniałam, jak to jest pragnąć mężczyzny.
„Sprawię, że będzie warto, dziewczyno urodzinowa.”
Zagryzłam wargę i mimo strachu i poczucia, że to niewłaściwe, zamknęłam oczy. To była rozrywka, której potrzebowałam, i zamierzałam z niej skorzystać.
„Chodźmy.”
Gdy weszliśmy do jego apartamentu na najwyższym piętrze, ujął moją twarz w dłonie i przycisnął nasze usta do siebie w gorącym, zaborczym pocałunku. Roztopiłam się, jęcząc, gdy moje plecy uderzyły o drzwi, a on przycisnął się do mnie, kołysząc biodrami, abym mogła poczuć jego twardą, gorącą długość na moim brzuchu.
„Perfekcyjnie,” warknął, wsuwając ręce pod moją sukienkę i unosząc mnie. Oplotłam nogi wokół jego talii, a my całowaliśmy się, gdy niósł mnie w stronę kanapy. Rozpięłam kilka guzików jego koszuli, desperacko chcąc go dotknąć, gdy zadzwonił jego telefon. Jęknął, odrywając się. Opuścił mnie na kanapę, a ja wpatrywałam się w znak na jego klatce piersiowej.
„Nie ruszaj się nigdzie,” warknął, kradnąc kolejny pocałunek, i odwrócił się, by wyjąć telefon.
Moje ciało zamarło z rozczarowania. Znak więzi na jego klatce piersiowej był cały i wciąż jaskrawo czerwony jak krew: wciąż był ze swoją przeznaczoną partnerką i zdradzał mnie.
Wściekłość wypełniła mnie, ale stłumiłam ją, spoglądając na niego, gdy niezgrabnie rozpiął koszulę, odsłaniając wyrzeźbione płaszczyzny swojego ciała i cały znak, który rozciągał się na większość jego prawej piersi. Był pięknym cholernym kłamcą. Szkodnikiem ziemi i tak bardzo podobnym do Devina, że aż krew się we mnie gotowała. Czy wszyscy lykanci to zdrajcy? Czy myśleli, że bycie silniejszym daje im prawo do zabawy z uczuciami innych ludzi?
Chciałam wybuchnąć i wyjść, ale był bliżej drzwi niż ja. Był lykantem w pełni sił. Zdecydowanie był alfa lykantem, większym ode mnie i wyraźnie zamierzającym uprawiać seks tej nocy. Nie mogłam sobie pozwolić na to, by go rozzłościć. Gdyby stał się agresywny, walczyłabym, ale nie sądziłam, że byłabym w stanie go pokonać. Kiedy rzucił mi przepraszające spojrzenie i odwrócił się, by wyjść z pokoju, wciąż rozmawiając przez telefon i rozbierając się, otworzyłam kopertówkę i napisałam SMS-a do Easona.
SOS
Schowałam telefon z powrotem do kopertówki i wzięłam głęboki oddech, próbując wrócić do nastroju, by udawać, dopóki Eason nie zadzwoni.
„Gdybym tylko mógł liczyć na tryb Nie przeszkadzać,” powiedział Charles, drwiąc i odkładając telefon na daleki bar. Uśmiechnął się i sięgnął po pasek. „Powiedziałem mu, żeby nie dzwonił, chyba że umiera, skoro jest praktycznie samotnikiem, powinniśmy być w porządku.”
Opadł na jedno kolano po drugiej stronie kanapy, patrząc na mnie z takim pożądaniem, że aż skręciło mi się w żołądku. Jak jego partnerka czułaby się, wiedząc, że jest tu ze mną w ten sposób?
„Gdzie to skończyliśmy?” zapytał miękko, opuszczając wzrok, gdy przesuwał ręce w górę moich ud. „Myślę, że obiecałem, że warto będzie poczekać, hm?”
Wtedy zadzwonił mój telefon. Jego głowa obróciła się w stronę mojej kopertówki, a potem z powrotem na mnie, gdy przygryzłam wargę. On również przygryzł wargę, biorąc głęboki oddech. Jego wzrok ponownie opadł między moje nogi. Wyglądał na wygłodniałego. Prawie chciałam pozwolić mu kontynuować, ale moje sumienie nie pozwoliło mi być tą drugą.
Miałam tego dość na całe życie.
„Przepraszam,” szepnęłam, siadając. „To mój brat; opiekuje się moimi dziećmi…”
Charles podniósł moją kopertówkę z podłogi i podał mi ją. Nie mogłam powstrzymać wyrazu zaskoczenia. Jego usta drgnęły.
„Masz małe dzieci. Mogę poczekać, jeśli cię potrzebują.”
Usiadł na piętach i patrzył na mnie, gdy wyciągałam telefon i odbierałam.
„Eas’?” zapytałam. „Co się stało?”
„To najmniejszy Wolfe,” powiedział Eason. „Dzwoniłem na linię całodobową, ale nic nie działa, żeby zbić gorączkę. Teraz śpi, przygotowuję Cecila do wyjazdu na SOR.”
Przegryzłam wargę i przerzuciłam nogi przez krawędź kanapy. Charles położył rękę na moim ramieniu.
„Mogę cię podwieźć do domu.” Ku mojemu zaskoczeniu wstał, przeszedł na drugą stronę, by sięgnąć po telefon i zadzwonić.
„Zaraz tam będę, Eas’.” Wstałam, odkładając telefon. „Naprawdę—”
„Nie przepraszaj,” powiedział. „Twoje szczeniaki są najważniejsze; teraz mają tylko ciebie… Czy byłoby ci wygodnie jechać moim samochodem? George zawiezie cię, gdziekolwiek potrzebujesz, z odrobiną wskazówek.”
Przełknęłam ślinę i sprawdziłam czas. Zbliżała się północ. Taksówki będą oblężone. Skinęłam głową. „To byłoby bardzo miłe. Dziękuję.”
Ujął moją szczękę. „Chciałbym cię jeszcze zobaczyć… Nawet jeśli nie wrócimy do tego, co przerwaliśmy. Mogę dostać twój numer?”
Przesunęłam nogami, udając nieśmiałość, choć mój żołądek był w węzłach. Był tak zaskakująco miły, ale zgadywałam, że nawet zdrajcy mieli sumienia. Podałam standardowy fałszywy numer, który dawałam każdemu natarczywemu facetowi, który nie chciał przyjąć odmowy. Odprowadził mnie na dół i przez hol w swojej zniszczonej koszuli, wsadzając mnie do samochodu jak księżniczkę.