




Rozdział 8- konfrontacje
„Lucia” sfrustrowany westchnął.
Dobrze, to byliśmy oboje.
„Nie chcę tego, usuń to!” Powtórzyłem.
— Dobranoc, Lucia — rzucił się i wyszedł, nie dając mi szansy na odciągnięcie go do siebie.
Jeszcze raz byłem sam.
Nie mam już apetytu na jedzenie. Płakałem do snu.
**
Następnego ranka było jasno, słońce starało się oślepić mnie.
„Cholera”, powiedziałem do siebie, próbując zablokować światło. Lekarze przyszli mnie wypisać, po sprawdzeniu pulsu.
„Mam nadzieję, że już cię tu nie widzimy” - powiedziała kobieta z uśmiechem. Skinąłem głową. Byłem po prostu wdzięczny, że jestem stamtąd, ponieważ to miejsce zaczęło do mnie docierać psychicznie i emocjonalnie.
Poszedłem prosto do stawu. Było ukryte. Coś jak opuszczone miejsce w paczce. Nikt tam nie poszedł, poza Moimi przyjaciółmi i mną.
retrospektywa
Wszyscy byliśmy w basenie, Kaden i ja oprócz reszty naszych przyjaciół „Uwielbiam, jak wyglądasz dla mnie na mokro”, powiedział gryząc moje usta i powodując, że drżę.
„Kaden” Uderzyłem go żartobliwie „Przestań, ludzie tu są” Zasadniczo się rumieniłem.
„Cóż, wtedy będzie fajnie” zbliżył mnie do siebie. „Widzą, jak cię spustoszyłem, żeby wiedzieć, że jesteś poza granicami” warczał mi w uchu, a gęsia skórka pojawiła się na moich ramionach.
„Kaden?” Powiedziałem, że ledwo zawiera jęki. „Nie powinniśmy tego robić” - protestowałem słabo, ale jego ręce wciągnęły się pod moje piersi, głaszcząc je żartobliwie.
„Znam miłość” - jego ręce poszły nieco wyżej.
„Właśnie sprawdzam wody”
Spojrzałem na niego, uśmiechając się na grę słów.
„Kaden!” Odwróciłem głowę do tyłu.
W tym momencie Sam, Eric i Jason, jego gamma, patrzyli na mnie. Zakopałem głowę w jego ramieniu.
„To jest krępujące”. Mój głos wyszedł stłumiony, gdy moja twarz została zakopana w oszustwie jego szyi.
„Uwielbiam patrzeć, jak patrzą na dziecko, to znaczy, że jesteś moja”.
Trochę się wkurzyłem na jego słowa.
„Jesteś głupi” - śmiałem się z jego słów.
„Tylko dla ciebie, kochanie”
**
Samotna łza spadła mi z oczu, gdy wspomnienia spadły z moich oczu. Już mnie nie chciał. Był ze swoim nowym kumplem.
Myśl o tym pozostawiła kwaśny smak w moich ustach. Był z nią, z inną kobietą.
„To tylko na chwilę, luc; Powiedział, że to tylko na chwilę” powtarzałem sobie w kółko. Wytarłem łzy, które się zebrały.
Dzisiaj miałem się tym nie przejmować. Nie zamierzało mnie poruszyć. Miałem się o tym upewnić.
„Dzień dobry” Powitałem pierwszą osobę, którą zobaczyłem w drodze do zatłoczonego domu. Nie przegapiłem sposobu, w jaki jego oczy okazywały litość, gdy patrzył na mnie, odpowiadając na moje powitanie.
Odgryzłem emocje, nie dając jej czasu nawet na osiedlenie się ani na przetworzenie emocji.
Podbrzeżnie, wszedłem do stada.
„Pani Marie! Dzień dobry,” Wszedłem ją przytulić. Była jednym z pracowników kuchni. W pewnym sensie była moją mamą.
Być może dlatego, że nigdy nie miała własnego dziecka, lub dlatego, że zawsze byłem przy niej, kiedy nie byłem z Kaden, ale tak czy inaczej, traktowała mnie jak własne dziecko.
„Jak się masz, słyszałem, co się stało” - powiedziała, trzymając mnie mocno. „Bardzo mi przykro”
„To nie twoja wina” szepnąłem jej do ucha, ale potrząsnęła głową.
„Gdybym pozwolił Lunie pozwolić, by cię przyjęła inna rodzina, być może zostałbyś postrzegany jako wystarczająco godny partner”. Powiedziała szybko, potrząsając głową. „To wszystko moja wina” pękł jej głos, brzmiało to, jakby chciała zacząć płakać. Zawsze była miękkim typem.
„Nie mówisz tego!” Pęknąłem. Była już przyzwyczajona do mojego temperamentu, więc nawet się nie wzdrygnęła.
„Jesteś najlepszą matką, o którą ktokolwiek mógł prosić i cieszę się, że mnie wybrałaś”. Wydawało się, że uspokoiły ją moje słowa, ponieważ skinęła głową, mówiąc mi, żebym usiadła, żeby mogła dać mi śniadanie.
Nie narzekałem. Nie dostałem właściwego posiłku od około trzech dni.
Opowiedziała mi o tym, co wydarzyło się w okresie godowym, a ja udawałem, że słucham, kiwając głową tu i tam.
Wydawało się, że zauważyła, ponieważ milczała, pytając, czy od czasu do czasu czuję się dobrze, na co po prostu się uśmiechnąłem.
— Dziękuję — powiedziałem patrząc na stos naleśników, który stał przede mną.
„Mamo” - spojrzała na ramiona i powiedziała mi, że słucha, zanim kontynuowała gotowanie dla reszty paczki. - Dlaczego nigdy nie dostałaś partnera drugiej szansy? Widziałem, jak trochę zamarza.
„Nie mogłem tego zrobić. John był moim wszystkim i szczerze mówiąc, jestem bardziej niż zadowolony ze sposobu, w jaki sprawy się potoczyły”.
Pani Marie była sparowana z omega w paczce. Przypomniałem sobie go słabo. Właśnie skończyłem cztery lata, kiedy umarł. Nie byliśmy tak blisko, więc moje wspomnienia o nim trochę wyblakły.
Widziałem odległe, ale szczęśliwe spojrzenie w jej oczach. „Czy wierzysz w to? Że nie jest moim kumplem?”
Westchnęła zbliżając się do mnie: „Wiem, że nie kłamałbyś, ale wiesz, że nic nie możemy powiedzieć. Byłby to sprzeciw przeciwko alfie”
Ugryzłem się w język. To mi nie pasowało.
„Więc to jest to? Weźmiemy wszystko, co nam dadzą? Ja po prostu...” Szybko się zamknęłam. Czułem obecność Kadena za mną, ale to było na krótką chwilę.
— Luna — powiedziała Mama, pochyliwszy głowę. Czułem się wkurzony.
Gdybym była Luną, mama nigdy nie musiałaby się kłaniać, byłaby tuż przy moim boku w tym wszystkim.
„Maria, potrzebuję talerza kremu i...”
— Pani Marie — poprawiłem, odcinając ją.
„Przepraszam?” Spojrzała na mnie, jakby zdawała sobie sprawę, że tam jestem.
„Połóż trochę szacunku dla jej imienia”
„Lucia!” Pani Marie powiedziała z przerażającym spojrzeniem na twarzy.
„A dziś są naleśniki na śniadanie. Bądź kochana i nie stresuj jej”. Podszydziłem się.
Mrugnęła patrząc na mnie z dezorientacją.
„A ty jesteś?” Z frustracji ugryzłem wnętrze policzków. Znała moje imię. Właśnie usłyszała, jak mama ją nazywa w tej chwili.
Wyśmiewałem się, przewracając oczami, nawet nie zawracając sobie głowy jej odpowiedzią.
„Posłuchaj tutaj”, jej głos brzmiał jak kwas, gotowy, by mnie spalić, jeśli zajdzie taka potrzeba. „Szanowałbyś mój autorytet w tej paczce, albo inaczej” Widziałem, jak jej pazury rozciągają się, gdy przesuwała je bliżej siebie.
„Proszę!!” Mama krzyknęła, z takim strachem osadzonym w jej głosie. „Rozpieszczałem ją, jest przyzwyczajona do tego, że ma swój sposób, upewnię się, że ją ostrzegę”
Chciałem udać się do mamy za to, że ją błagała, ale pomyślałem, że to nie jest dobry czas.
„Zaopiekuj się swoim szczeniakiem i przynieś mi ten krem!” Spojrzała na nią lekceważąco, wychodząc z kuchni.
„Dlaczego to zrobiłeś!” Rzuciłem się, gdy byłem pewien, że nie słyszy „Dosłownie mówiła o tobie!”
„Nie przeszkadzało mi to, co mam na myśli, to twoja postawa. Spójrz - wzięła głęboki oddech, uwalniając strach, który się w niej budował. „Wiem, że ty i Alpha Kaden mieliście coś w przeszłości, ale to wszystko. Każda mała rzecz może być użyta jako zdrada w takich sytuacjach, nie bądź głupi” Spojrzała na mnie z „słyszysz, jak patrzę”
„Dobrze” wstałem, wkładając talerz do zlewu, odkąd skończyłem i pomagałem jej umyć naczynia.
„Mam na myśli to.”
„Słyszałem cię, mamo”
Widziałem subtelny uśmiech, który tańczył na jej twarzy, gdy ją tak nazywałem.
„Wiesz, że cię kocham, prawda?” Zapytałem ją, patrząc na nią.
— Tak — uśmiechnęła się, przewracając oczami żartobliwie. „Sprawiasz, że jest to oczywiste każdego dnia”. Śmiała się.
„Cóż, nie czyniesz tego oczywistym” uśmiechnąłem się, patrząc na nią.
Czułem się dla niej źle. Chciałem odejść, ale ta paczka zaczęła czuć się niekomfortowa. Myśl o tym, że Kaden przebywa z inną kobietą, nie była czymś, co mogłem znieść, nawet jeśli to było na krótką chwilę. Wiedziałem, że muszę odejść, nawet jeśli to na krótki czas.
„Mamo, gdybym miał iść, wiesz, zostaw paczkę na chwilę...” Nie udało mi się dokończyć moich słów, gdy zobaczyłem, jak próbuje powstrzymać trzęsienie ust i powstrzymywanie łez.
„Wiesz, że nigdy cię nie powstrzymam, prawda? Rób to, co musisz zrobić” powiedziała, obejmując od tyłu.
Nadal byłem niezdecydowany. Nagle poczułem się winny. Chce wyjść za pierwszym razem bez pożegnania.
„Lucia, musimy porozmawiać” - powiedział, a jego głos rozkwitał w kuchni.