Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 2 Bieganie

Evie

Noc trwała, a ja kontynuowałam nakrywanie stołów na prywatne przyjęcie zaplanowane na ten wieczór. Była to miła chwila wytchnienia od nieustannego napływu gości, którzy przewijali się przez restaurację.

Trudno było mi nie myśleć o tym, jak Kapitan Thunderboltsów stał się najlepszym strzelcem w lidze i został debiutantem roku.

Zastanawia mnie, jak niektórzy ludzie potrafią osiągnąć taki sukces. Musi być ulubionym hokeistą całego miasta.

Cicho nuciłam pod nosem, kręcąc się po sali jadalnej.

"Kelnerka," skrzeczał piskliwy głos kobiety. "Kelnerka!"

Podniosłam głowę na ten sygnał. "Bardzo przepraszam, proszę pani," przepraszam ostrożnie. "Czym mogę służyć?"

"No cóż, na początek, może byś mnie w końcu obsłużyła," skarciła mnie. "Siedzę tu już dziesięć minut, próbując zwrócić twoją uwagę!"

Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy zaczynali patrzeć w moją stronę.

"Oczywiście, proszę pani," jąkam się. "Co mogę dla pani zrobić?"

"Potrzebuję drinka, ale wszyscy tutaj wydają się zbyt rozproszeni przez to szaleństwo na zewnątrz," mówi z irytacją.

Spojrzałam na jej kieliszek. "Jakie wino pani sobie życzy?"

"Najdroższą butelkę, jaką macie. Szybciutko," rozkazała ostro.

"Coś jeszcze?"

"Mam bardzo ważnego gościa. Przynieś dwa kieliszki," mruknęła.

Uśmiechnęłam się sztucznie. "Zaraz wracam z pani drinkami," mówię z wymuszoną radością.

Boże, ludzie tacy jak ona doprowadzają mnie do szału.

Chwyciłam butelkę wina i przyniosłam dwa kieliszki na stół. Kobieta patrzyła na mnie zimnym wzrokiem, gdy otwierałam butelkę i nalewałam jej wina.

"Czy coś—"

Nagle poczułam, jak pachnące czerwone wino rozlewa się po mojej twarzy, przerywając mi w pół zdania. Cała restauracja zamilkła.

"Czy to w końcu zwróciło twoją uwagę?" zaśmiała się złośliwie. "To za to, że jesteś niekompetentna i psujesz nam wieczór."

"Stella, dość," powiedział gniewnie męski głos, podchodząc do mnie. "Nie wstyd ci tak traktować drugiego człowieka?"

"Ugh, ale kochanie, to nasza noc. Wynajęłam całą restaurację, żeby świętować twoje zwycięstwo," Stella wydęła usta niewinnie. "Możemy robić, co chcemy. Prawda, Evie?" spojrzała na moją plakietkę z imieniem.

Mężczyzna zamarł - to Timothy!!

Znowu straciłam zdolność mówienia. "Ja— uh—"

"Widzisz? Nic jej nie jest," Stella uśmiechnęła się złośliwie. "Lepiej idź się umyć, kochanie, zanim to zostawi plamy."

Szybko skinęłam głową, biegnąc do łazienki i zamykając się w kabinie. Zmuszając się do głębokich oddechów, wróciły do mnie wspomnienia z liceum. To było brutalne, jak niektórzy uczniowie potrafili niszczyć pewność siebie swoich rówieśników jakby to nic nie było.

Kilka minut później w końcu udało mi się uspokoić i wróciłam na salę.

Mój menedżer przeniósł mnie do innej sekcji po tym, jak dowiedział się o moim incydencie, a reszta mojej zmiany przebiegła dość gładko. Przynajmniej zarobiłam dobre napiwki tej nocy. Może to z powodu litości całej restauracji, która napełniła moje kieszenie. Wszyscy czuli się źle z powodu dziewczyny, której rzucili winem w twarz.

Wrzucam fartuch do kosza na brudne rzeczy i chwytam torbę, rzucając ją zmęczona na ramię. Bez słowa wychodzę tylnymi drzwiami restauracji na ulicę.

Jakiś kretyn pędził ulicą w absurdalnie drogim sportowym samochodzie.

„Czekaj!”

Odwróciłam się. Za kierownicą tego szalonego samochodu siedział nie kto inny jak Timothy Hayes.

Był równie przystojny jak zawsze z tymi swoimi piwnymi oczami i kasztanowymi włosami. Jego twarz, choć wciąż młodzieńcza, dojrzała w najlepszy możliwy sposób. Policzki były wyrzeźbione, a szczęka ostra i lekko zarośnięta.

Czy ta noc mogła być jeszcze gorsza?

„Czy ty nie jesteś Evie Sinclair?”

Przyspieszyłam kroku.

„Poczekaj chwilę,” krzyknął szybko. „Znam cię. Przysięgam, że już cię widziałem.”

Zignorowałam go ponownie.

„Mogę cię przynajmniej podwieźć?” zaproponował z nadzieją.

W tym momencie obcas mojego buta wpadł między kratki chodnika, łamiąc się pod moim ciężarem. Potykając się do przodu, usłyszałam, jak drzwi samochodu szybko się otwierają i ktoś podbiega.

Nie ważne. Ta noc mogła być jeszcze gorsza.

„Tutaj,” powiedział, stabilizując mnie delikatnie. „Mam cię.”

Minęło sześć lat, a ja wciąż nie zapomniałam dotyku jego rąk na moim ciele. Gorąco rozprzestrzeniło się po każdym calu mojego ciała. Część to była złość. Ale reszta? To była pozostała chęć posiadania go. Wciąż nie mogłam się tego pozbyć.

Jak bardzo próbowałam zapomnieć o tej nocy i zniszczeniu, jakie mi przyniosła, nie mogłam kłamać, mówiąc, że jej nienawidziłam. Był zbyt dobry, by być tak złudnym.

Ale nie pozwolę mu mnie znowu wykorzystać. Nie tym razem.

Szybko go odpycham. „Jestem w porządku,” warczę. „Zostaw mnie.”

To było nie do zniesienia, jak na mnie wtedy patrzył, jakby nie rozumiał powodu mojej zimnej reakcji. Moje serce znowu się ścisnęło.

„Powodzenia w następnym meczu,” szepczę chrapliwie, zrzucając buty i biegnąc, by złapać nadjeżdżający autobus na rogu.

Robię ostatnie spojrzenie przez ramię. Stał tam tylko. Nawet z tej odległości widziałam ból w jego oczach.

Ale to on pierwszy mnie zranił. Starałam się nie czuć się źle. Nie zasługiwał na moją dobroć ani przebaczenie. To było tylko małe odzwierciedlenie tego, co chciałam, żeby poczuł.

A jeśli kiedykolwiek znowu go spotkam, mam nadzieję, że będę bardziej przygotowana, by wbić nóż głębiej.

Jak mogłam mieć takiego pecha, spotykając go w tak zły dzień? Nie byłam przygotowana na powiedzenie swojego zdania. Było tyle rzeczy do powiedzenia, że nie miałam siły nawet zacząć dziś wieczorem.

Wciąż nie jestem gotowa otworzyć tej puszki Pandory. Muszę najpierw zmierzyć się ze swoimi problemami i zdobyć status stażystki. Muszę zostać najlepszym prawnikiem, o jakim zawsze marzyłam.

Mam zbyt wiele do załatwienia, by martwić się teraz o Timothy'ego Hayesa.

Więc poszłam do domu, podgrzałam kubek zupy ramen, otworzyłam butelkę wina i próbowałam o nim zapomnieć. Nie do końca się udało, ale przynajmniej próbowałam.

To było wszystko, co się liczyło.

Prawda?

Rano musiałam skupić się na swoich celach. Nie miałam miejsca na martwienie się o chłopaka, który złamał mi serce.

Previous ChapterNext Chapter