




Rozdział 3: Śmiertelny taniec
Młoda kobieta, wyglądająca na około dwadzieścia kilka lat, zbliża się do naszej grupy z poczuciem wyższości. Jej blond włosy opadają z gracją, a różowa koktajlowa sukienka podkreśla jej figurę modelki. Ma obecność, która wymaga uwagi. Rzuca mi krótkie, wyniosłe spojrzenie, zanim skupi się na Aleksandrze, teatralnie zarzucając włosami.
"Planujesz patrzeć, jak łapię bukiet, Aleksandrze?" Jej ton niesie nutę protekcjonalności. Jej lekko wschodnioeuropejski akcent pasuje do akcentu Aleksandra i reszty jego rodziny, sugerując wspólne pochodzenie.
"To taki zwyczaj, wiesz," dodaje. "Ten, kto złapie bukiet, podobno..."
"Może innym razem, Tatiano," przerywa jej Aleksander, ledwo ukrywając irytację za wymuszonym uśmiechem. "Teraz rozmawiam z moją nową przyrodnią siostrzenicą."
Podkreśla absurdalnie brzmiące „przyrodnią siostrzenicą” i mruga do mnie szybko, nasz mały, głupi żart, a ja ledwo powstrzymuję śmiech.
Tatiana patrzy od Aleksandra do mnie i z powrotem, wyraźnie niezadowolona z naszej przyjaznej rozmowy.
"Dobrze," mówi, przewracając oczami z lekceważeniem. "Daj mi znać, kiedy skończysz z tymi błahymi pogaduszkami, Aleksandrze."
Tłumiąc reakcję na jej niegrzeczność, kieruję uwagę gdzie indziej. Pewnie jest suką dla każdego, kogo spotyka, myślę, starając się pozostać niewzruszoną.
Gdy orkiestra zaczyna stroić instrumenty i muzyka rusza, pary wychodzą na trawnik, by tańczyć pod czarującym blaskiem złotych światełek. Moja mama i Konstantin tańczą elegancko, zatraceni w swoim momencie. Tymczasem Aleksander pozostaje w pobliżu, jego wzrok skierowany na nich.
Spoglądam na Aleksandra ukradkiem, czując mieszankę fascynacji i niepewności. Przyciąganie jest niezaprzeczalne, a ja staram się zachować spokój.
Cholera, jest niesamowicie seksowny. Czując znajome mrowienie rozprzestrzeniające się między nogami, rosnące ciepło, gdy stoję w obecności najgorętszego mężczyzny, jakiego kiedykolwiek widziałam, gryzę wargę, próbując bezskutecznie stłumić pożądanie.
Czy to możliwe... czy on też mnie obserwuje? Nie, skup się. Tatiana trzyma się go jak cień, a ja nie zagram drugich skrzypiec w jej teatrze.
Gdy Konstantin i moja mama elegancko suną na parkiecie, zostawiają Aleksandra i mnie w towarzystwie jego matki, Anny. Energia wyraźnie się zmienia. Lodowate niebieskie oczy Anny oceniają Tatianę z lekkim uśmiechem na ustach.
"Więc, Aleksandrze, to kolejna z twoich chwilowych rozrywek?" Pyta go, jej słowa kąsają z nutą sarkazmu. "Gdzie ją znalazłeś - na rogu ulicy?"
Twarz Tatiany czerwieni się z oburzenia, a jej ostre spojrzenie ląduje na Aleksandrze, szukając jego obrony. "Hej, to nie fair! Nic o mnie nie wiesz! Dla twojej informacji, jestem trzecią córką klanu Florea. Powiedz jej, Aleksandrze!"
Aleksander pozostaje niewzruszony, jego obojętność wobec oczekiwań Tatiany jest oczywista. Obraca się w moją stronę, wyciągając rękę z wprawną łatwością. "Arianno, zatańczymy?"
Jego zaproszenie zaskakuje mnie, pozostawiając mnie na moment niepewną. Zmrużone oczy Tatiany sugerują, że zdaje sobie sprawę, że jego uwaga się przesunęła. Zbieram odwagę, kładąc rękę w jego.
Kołyszemy się na środek trawnika, dołączając do innych par w delikatnym walcu. Jego ręka spoczywa na moich plecach, elektryzująco chłodna przez materiał sukienki. Moje serce bije szybciej, a ja staram się zachować spokój.
"Więc, jaka jest historia z tą waszą rodzinną obsesją na punkcie nocnych ślubów?" pytam, starając się brzmieć swobodnie. "To trochę dziwne."
"To tradycja w rodzinie," odpowiada Aleksander, uśmiechając się delikatnie.
"Interesujące..." mruczę, przeszukując umysł w poszukiwaniu tematu do rozmowy.
Pod czarującym blaskiem złotych lampek dostrzegam Tatianę na uboczu, jej twarz wykrzywiona zazdrością.
"Chyba twoja dziewczyna patrzy na mnie wilkiem," komentuję, gdy Aleksander chwilowo mnie zanurza, po czym podnosi z powrotem.
"Och, nie nazwałbym jej dziewczyną," mówi lekko, uśmiechając się zalotnie. "To raczej przelotna znajomość, nic poważnego," dodaje beztrosko. "Po prostu wygodna randka na ślub mojego starszego brata. Znamy się od niedawna, a ona już mówi o przyszłości. To znaczy, że pewnie niedługo będzie historią. Nie znoszę przylep."
Rumieniąc się na jego brutalną szczerość, czuję, jak moje serce przyspiesza. "Myślisz, że kiedykolwiek się ustatkujesz?" pytam, unosząc wyzywająco brew.
Jego brew również się unosi, a na wargach pojawia się figlarny uśmiech. "Najpierw muszę znaleźć odpowiednią kobietę," ripostuje.
Muzyka nas otacza, a moment wydaje się nierealny. Gdy poruszamy się razem, nieodparty urok między nami narasta, rośnie z każdym krokiem.
Ale nasz porywający taniec kończy się niespodziewanie, gdy nadchodzi czas na rzucanie bukietem.
Tatiana pokazuje swoją rywalizacyjną naturę. Ustawia się zdecydowanie, wyraźnie celując w złapanie bukietu. Choć waham się, decyduję się dołączyć, zachęcona przez innych.
Moja mama, stojąca przy altanie, trzyma bukiet białych kalii w górze, gdy muzyka osiąga swoje crescendo. Nagle przypływa do mnie energia, skaczę, sięgając po bukiet. Tatiana rzuca się naprzód, chcąc go zdobyć dla siebie. Los interweniuje – bukiet ląduje w moich rękach. Zanim zdążę w pełni zrozumieć swoje zwycięstwo, Tatiana wpada na mnie, wyrywając bukiet. Siła uderzenia zaskakuje mnie, czuję ostry ból, a potem ciepło krwi spływającej z nosa, gdy leżę na trawie.
Ostrożnie dotykając twarzy, zauważam, że jest pokryta krwią. Zawstydzenie zalewa mnie, gdy zdaję sobie sprawę, co się stało. Panika ogarnia mnie, gdy rozglądam się, mając nadzieję, że nikt nie zauważył mojego upadku.
Ku mojemu przerażeniu, każda para oczu jest zwrócona na mnie. Wyrazy twarzy tłumu to mieszanka zdumienia, szoku i nawet przerażenia. Ponad sto twarzy patrzy na mnie, ich uwaga skupiona na mojej małej katastrofie. Poprzednio żywa atmosfera zamiera. Muzyka, rozmowy i dźwięk stukających kieliszków szampana nagle ucichły, otaczając scenę nagłą, śmiertelną ciszą.
Tatiana, najbliżej sceny, porzuca bukiet i wpatruje się w mój krwawiący nos. Podnosząc rękę, by wytrzeć krew, próbuję ocalić swoją godność, ale to okazuje się daremne.
Oczy Tatiany rozszerzają się jeszcze bardziej, a potem robi coś dziwnego – oblizuje wargi.
I wtedy to do mnie dociera – niepokojący głód w jej spojrzeniu. Ale to nie tylko ona; inni patrzą na mnie z dziwną intensywnością, jakbym była niespodziewanym przysmakiem.
I jeden po drugim, zaczynają się zbliżać w moją stronę.