




Rozdział 4: Moje wyjątkowe miejsce
Rozdział 4: Moje Specjalne Miejsce
Amelia
Gdy tylko przełącznik został przestawiony, z pokoju Jamesa dobiegł najgłośniejszy krzyk: "NIEEEEEEEEEEEE!" Następnie usłyszeliśmy trzask otwieranych drzwi. Z góry schodów krzyczał: "Kto ma życzenie śmierci? Kto to zrobił?" Spojrzałam w górę, aby zobaczyć naszego młodszego brata, który już nie był taki mały. Był wysoki na 195 cm, z jasnobrązowymi włosami z podobnymi karmelowymi pasemkami jak moje. Miał również jasnoniebieskie oczy i wysokie kości policzkowe po naszym ojcu. Nadal był trochę chudy, bo miał dopiero 17 lat i jeszcze nie zdążył nabrać masy. Mogłam powiedzieć, że fizycznie będzie bardziej imponujący niż nasz ojciec, ale czy będzie umiał grać w mentalne gry tak jak tata? To jeszcze miało się okazać. Jak na razie, siostry wygrywały, mały przyszły Alfa tracił rozum, a Hope i ja mogłyśmy tylko szyderczo chichotać.
"Oh, Hope, spójrz na tego małego szczeniaka. Wygląda na wściekłego, co my teraz zrobimy, tak się boję tego małego szczeniaka." Drwiłam, gdy James zbiegał po schodach. Biegałyśmy po domu, grając w jakąś dziwną wersję berka, aż nasz ojciec wszedł do pokoju.
"Dość" użył swojego alfa tonu, zmuszając nas do zatrzymania się w miejscu, to było nie fair. "Jesteście dorosłe, a gdy tylko jesteście razem, zachowujecie się jak dzieci. Przestańcie niszczyć dom, zanim mama zacznie na mnie krzyczeć." Wszyscy wiedzieliśmy, kto naprawdę był "Alfą" w rodzinie. Staraliśmy się nie śmiać.
Nasz tata tylko pokręcił głową na widok swoich trzech dorosłych, ale na zawsze dzieci, i powiedział: "Obiad gotowy, chodźcie, zanim wystygnie." Westchnął i czekał, aż dołączę na końcu. Objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy. "Jak się masz, kochanie?"
"Dobrze, tato. Miło znowu być w domu." Uśmiechnął się do mnie, ale widziałam ból w jego oczach, gdy na mnie patrzył. "Obiecuję, że wszystko jest w porządku. Moja firma dobrze sobie radzi. Wszystko jest w porządku."
"Dobrze, kochanie. Rozumiem." Z tymi słowami kontynuowaliśmy nasz spacer do małej jadalni, która była używana tylko przez rodzinę Alfy.
Inari odezwała się: "Mówiłam ci, że on już wie. Czuje twój ból przez więź rodzinną. Nie możesz kłamać rodzicom. Musisz z nim porozmawiać."
Wiedziałam, że miała rację, ale chciałam po prostu żyć w tej szczęśliwej chwili, bez mojego wstydu i smutku. "Inari, masz rację, ale poczekajmy do ceremonii dziedziczenia. Jestem tu dla Jamesa. Poza tym, jestem związana, nie czuje mnie już przez więź rodzinną, wiesz o tym." Czułam, jak Inari się zgadza i znowu się wycofuje. "Pójdziemy pobiegać dziś wieczorem. Pójdziemy do naszego miejsca." Inari się zgodziła, a ja weszłam do jadalni.
Luna Celest przytuliła mnie mocno i pocałowała w policzek. "Cześć, kochanie, miałaś miłą podróż?"
"Tak, zawsze lubię wzgórza i góry podczas jazdy." Przytuliłam ją i usiadłam przy stole.
Reszta obiadu przebiegała jak zwykle. Rozmawialiśmy o naszych życiach, czasem się drażniliśmy i dostawaliśmy polecenia od Celest. Wszyscy mieliśmy jutro zadanie, aby upewnić się, że wydarzenie przebiegnie bez problemów. Mogłam tylko się uśmiechać i pozwolić, by moje serce wypełniło się po brzegi.
Po kolacji przebrałam się w strój do ćwiczeń, legginsy i koszulkę z długim rękawem, i wyszłam tylnymi drzwiami w stronę linii drzew. Gdy tam dotarłam, rozebrałam się i wypuściłam Inari. Byłam wypełniona całą miłością od mojej rodziny, a jednocześnie smutkiem, bo wiedziałam, że to się skończy. Potrzebowałam świeżego powietrza, a Inari potrzebowała pobiegać na wolności. Przemieniłam się, czego nie robiłam zbyt często, odkąd znalazłam swojego partnera. Moje ciało pękało i skręcało się, a futro wyłaniało się z każdego pora skóry. Wilkołaki, które często się przemieniają, potrzebują mnóstwo białka. Wymaga to dużo, aby utrzymać ciało wilka. W końcu zakończyłam przemianę, a Inari stała w całej swojej okazałości. Czekoladowo-brązowa z niemal złotym podszerstkiem, a jej oczy zmieniły się z moich burzowych szarości na bogaty topaz. "OK, Inari, teraz twoja kolej. Chodźmy do naszego miejsca." Na te słowa ruszyłyśmy przez las, aby znaleźć nasze ulubione górskie polany.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce, przemieniłam się z powrotem. Byłam naga, ale kochałam to miejsce. Dorastając, znajdowałam dzikie kwiaty i zioła. Zbierałam nasiona i przynosiłam je na tę polanę. Spacerowałam wśród dzikich kwiatów i ziół. Rozejrzałam się, aby podziwiać fiołki, gaillardię, krwawnik, wrotycz, jeżówkę zmieszaną z tymiankiem, dzikim rozmarynem i górską miętą. To był mój mały kawałek raju. To było miejsce, gdzie mogłam być naprawdę w spokoju i po prostu być, bez oceniania, bez oczekiwań, nikt mną nie rządził. Tylko ja i moje rośliny rosnące i kwitnące. Wdychałam chłodne górskie powietrze Zachodniej Dakoty Południowej i patrzyłam w czyste nocne niebo. Tutaj, z dala od wszystkiego, można było zobaczyć każdą gwiazdę, i spędzałam czas próbując zidentyfikować konstelacje. Co mi kiepsko wychodziło. Myślę, że wszystko wygląda jak Wielki Wóz. Dobrze, że nie musiałam nawigować według gwiazd. Kto wie, gdzie bym skończyła?
"Am, musimy wracać. Jutro będzie długi dzień i będziesz potrzebna, aby w pełni reprezentować swoją rodzinę."
"Wiem. Tu jest tak spokojnie, że nigdy nie chcę stąd odchodzić."
Inari westchnęła. Czuła to samo co ja. To było nasze spokojne miejsce. Jedno miejsce, które chciałybyśmy zabrać ze sobą. Z tym, wstałam, moja naga pupa pokryta była brudem. Otrzepałam się i zrobiłam krok w tył, uważając, aby nie nadepnąć na rumianek przede mną. Inari przemieniła się, a my ruszyłyśmy z powrotem tam, gdzie zostawiłyśmy nasze ubrania. Ubrałam się i zaczęłam wracać do Domu Stada. Widziałam sylwetkę w tylnych drzwiach. Gdy mnie zobaczyła, powoli się odsunęła. Mogłam tylko przypuszczać, że to mój ojciec. To była jego regularna praktyka, kiedy mieszkałam z nim wcześniej. Chciał tylko upewnić się, że jestem bezpieczna, ale też dać mi przestrzeń.
Wróciłam do swojego starego pokoju. Wszystko było tak, jak było. To było jak kapsuła czasu. Wszystko zamarło w momencie, gdy moje życie zmieniło się, gdy znalazłam swojego partnera. Było to dla mnie pocieszające i trochę niepokojące.
Opłukałam się pod prysznicem i założyłam piżamę. Zdałam sobie sprawę, że nie sprawdzałam telefonu, odkąd przyjechałam do rodziców. Przeszył mnie czysty paniczny strach. Nie chciałam sprawdzać, ale wiedziałam, że muszę. Pięć nieodebranych połączeń i 20 wiadomości. Ostatnia wiadomość przeszyła mnie dreszczem.
"Nie odbierasz moich połączeń i wiadomości przez godziny, będą konsekwencje." Przeczytałam na głos. Cholera, co teraz zrobię? Spojrzałam na zegar. Była dopiero 22:30. To nie było jeszcze tak późno. Szybko odpisałam, mając nadzieję, że uda mi się powstrzymać jego gniew.
"Cześć, kochanie! Przepraszam za późny SMS. Spędzałam czas z rodziną. Zadzwonię do ciebie rano, jak tylko wstanę. Kocham cię, dobranoc." Westchnęłam ciężko. Modliłam się, że to wystarczy, żeby go uspokoić. Mój telefon znów zabrzęczał.
"Niech to się więcej nie powtórzy." To było wszystko. Na razie uniknęłam katastrofy. Podłączyłam telefon do ładowarki i położyłam się w swoim dziecięcym łóżku. Wyrzuciłam wszystko z głowy i pozwoliłam, aby dźwięki pobliskiego lasu kołysały mnie do snu.