




Rozdział 2: Początek końca
Rozdział 2: Początek Końca
Amelie
Nie wszystko złoto, co się świeci. A może po prostu szybko matowieje. Na początku było idealnie. Oboje byliśmy artystami. Skupiłam swoje talenty na projektowaniu biżuterii. Otworzyłam mały sklep. Z przodu miałam salon wystawowy, a z tyłu pracownię, gdzie zajmowałam się obróbką metali. Na górze miałam mały strych, gdzie odpoczywałam od zamówień na festiwale kilka razy w roku. Tworzyłam unikalne projekty, ponieważ wilkołaki nie mogą nosić srebra, ale wciąż lubimy błyszczące rzeczy, jak każda kobieta. Zarabiałam dobrze na swoim sklepie. Mój partner nie miał tyle szczęścia w swoich przedsięwzięciach.
Był fotografem i miał niesamowity talent. Jego zdjęcia zapierały mi dech w piersiach i sprawiały, że pragnęłam podróżować po świecie, aby mógł je robić. Otworzył małą galerię, ale szybko ją zamknął. Jego ego nie mogło znieść krytyki, która towarzyszy sprzedaży sztuki. Każda osoba, która przechodziła obok bez słowa lub nie wchodziła, by obejrzeć, była ciosem dla jego kruchej męskości. Wkrótce moje sukcesy stały się moją klątwą.
Jego ojciec zmarł, a jego matka zamieszkała z nami, przejmując mój dom. To było moje miejsce, ale nie miałam nic do powiedzenia. Jeśli próbowałam się odezwać, to znaczyło, że brak mi szacunku dla jego matki i dla niego. Spędzałam coraz więcej czasu w swoim sklepie, wymyślając coraz więcej wymówek, dlaczego nie mogę być w domu. Stał się moją przystanią. W tym momencie utrzymywałam trzy osoby. Musiałam skupić się na pracy, aby mieć co włożyć do garnka. Wkrótce nawet moja oaza została mi odebrana.
Moja teściowa nie lubiła, że to ja zarabiam na utrzymanie, ponieważ pochodziła z starszego, bardziej tradycyjnego pokolenia. Przekonała swojego syna, że to on powinien kontrolować finanse, i mój partner szybko przejął kontrolę nad moim biznesem i naszymi finansami. Pracowałam pod jego czujnym okiem dzień w dzień. Straciłam kontakt ze wszystkimi przyjaciółmi i trzymałam się kurczowo, by utrzymać relacje z rodziną. Stałam się cieniem samej siebie.
Nigdy mnie nie uderzył ani nie znęcał się fizycznie. Jego przemoc polegała na kontroli! Zarabiałam wszystkie nasze pieniądze, ale dostawałam tylko 20 złotych tygodniowo. Nie potrzebowałam więcej, bo mój partner kupował mi to, czego potrzebowałam. Nie kontrolowałam tego, co jem, bo był wybredny i nie lubił dziwnych potraw. Kontrolował, co noszę, ponieważ nie chciał, by inni mężczyźni na mnie patrzyli, ale musiałam ubierać się tak, by nie przynosić mu wstydu. Kontrolował mnie towarzysko, bo nie potrzebowałam przyjaciół, skoro on był moim jedynym przyjacielem. Jedyną relacją, której nie mógł kontrolować, była ta z moim ojcem Alfą, Johnem. Mój partner robił wszystko, by zerwać to połączenie.
Często się kłóciliśmy, a ja próbowałam odzyskać choć trochę dawnej siebie. Jeśli kłóciliśmy się o finanse, przypominał mi, że jestem bękartem, który nie powinien się urodzić. Byłam powodem, dla którego sztuka mojego partnera zawiodła, bo byłam klątwą. Musiałam to wynagrodzić, oddając mu kontrolę nad swoim biznesem. Moje pełne pochodzenie było tajemnicą dla stada, ponieważ nie chciałam, by zaszkodziło mojemu biznesowi, a niektórzy o tradycyjnych poglądach nie kupowaliby ode mnie, gdyż nie byłam dzieckiem przeznaczenia. Groził, że ujawni mój sekret stadu i zrujnuje mnie, jeśli nie będę posłuszna.
Jeśli kłóciliśmy się o sprawy domowe lub jego matkę, byłam tylko rozpieszczonym bachorem Alfy. Przypominał mi, że nie mam władzy poza stadem mojego ojca, a to on tu rządzi. Nie mogłam wygrać, niezależnie od tego, co mówiłam. Poddałam się; straciłam, kim byłam. Nie, nie straciłam, kim byłam; zostałam pozbawiona tego, kim byłam. Byłam chodzącą marionetką. Nawet nie walczyłam, gdy chciał seksu, bo nie miałam już do niego żadnej pasji ani pragnienia. Po prostu pragnęłam, by skończył i zszedł ze mnie. Na zewnątrz zakładałam maskę idealnej partnerki dla idealnego mężczyzny. Bałam się, co jeszcze mi odbierze, jeśli nie będę posłuszna.
Jedyną rzeczą, której nikt nie mógł mi odebrać, była moja kreatywność. To, co stworzyłam, było moje; może nie miałam kontroli nad moim biznesem czy domem, ale nikt nie mógł mi odebrać mojej kreatywności. Stworzyłam w swoim umyśle bezpieczne miejsce, do którego uciekałam w najgorszych i najbardziej samotnych chwilach. Tam były wszystkie moje przyszłe kreacje, tam mieszkały moje inspiracje. Patrzyłam na surowy kamień i metal i odkrywałam ich prawdziwe przeznaczenie. Szeptałam: "czym miałaś być." Kiedy to mówiłam, moje oczy stawały się szkliste. Wiedziałam, że część mnie mówiła to do siebie; kamienie odpowiadały tylko wtedy, gdy je cięłam i polerowałam, ale zawsze odpowiadały. Ja nigdy nie odpowiedziałam; ból tej odpowiedzi przecinał moje serce zbyt głęboko, by to znieść.
Bycie najstarszą córką najpotężniejszego Alfy oznaczało, że nawet jako dorosła nadal miałam obowiązki. Mój ojciec i dziadek nigdy nie ukrywali mojego istnienia, ale w pełni mnie akceptowali. Mój brat wkrótce kończył 17 lat i dlatego miał mieć swoją ceremonię dziedzica. Odbywało się to, gdy następny Alfa kończył 17 lat, dając mu czas na znalezienie partnerki i naukę zarządzania stadem. W wieku 25 lat oczekiwano, że przejmie rolę, a poprzedni Alfa zostanie liderem starszyzny stada. Gdy następny Alfa przejmie władzę, otrzyma znak Alfy na lewym łopatce, pełnię księżyca, symbolizującą jego prawo do rządzenia stadem. Partnerka Alfy stanie się Luną po swojej ceremonii Luny i otrzyma znak Luny na łopatce, półksiężyc, pokazujący, że jest jednością z Alfą, fazą jego pełni księżyca. Czułam trochę żalu dla mojego brata i jego przyszłej partnerki. Mieli do wypełnienia wielkie buty. Presja przejęcia stada Ashwood była przytłaczająca.
Moja macocha, Luna Celest, zadzwoniła do mnie w sprawie ewentualnych potrzeb podróżnych dla mnie i mojego partnera. Byłam tak podekscytowana, że bardzo za nimi tęskniłam.
Ceremonia dziedzica mojego brata była początkiem końca; jeszcze tego nie wiedziałam. Szybko zakończyłam rozmowę z Luną Celest, tak bardzo chciałam przekazać moje wieści. Mój partner nie był tak entuzjastyczny. Był wręcz wściekły.
"Po co miałbym iść na tę ceremonię tego rozwydrzonego bachora?" warknął, siedząc przy kuchennym stole z matką. Ona tylko patrzyła na mnie z nienawiścią.
"On będzie następnym Alfą najpotężniejszego stada w USA, okaż trochę szacunku," powiedziałam, starając się pokazać jak najwięcej dumy z mojej rodziny.
Jego matka, Karen, nie lubiła, gdy odzywałam się do jej syna. Warknęła: "rób, co ci każą, jak przystało na porządną wilczycę, czy ten bękart nie nauczył cię, jak się zachowywać."
Wszystko we mnie walczyło, by powstrzymać moją wilczycę przed rozszarpaniem jej gardła. Mieli kontrolę nad wszystkim w moim życiu. Nienawidzili mojego ojca i faktu, że miał więcej władzy niż oni.
Mój partner warknął: "nie jedziemy! I to ostateczna decyzja."
Gorączkowo myślałam, jak znaleźć sposób, by pojechać, na który nie mógłby powiedzieć nie. "Ty nie musisz jechać, ale ja muszę. Nasz Alfa Mason jedzie, muszę iść, inaczej źle to będzie wyglądać na mojego ojca i naszego Alfę." Udało się. Nie mogli mnie kontrolować, jeśli dwóch Alf oczekiwało mojej obecności.
"Dobrze!" warknął, wiedząc, że nie wygra.
Przygotowywałam się do podróży w cichej ekscytacji, tęskniąc za rodziną i kilkoma dniami miłości i spokoju. W dniu wyjazdu, ledwo wyszłam 15 minut wcześniej, gdy zadzwonił mój telefon. To był mój partner.
"Tak, kiedy dzwonię, odbierasz, inaczej wiedz, że będą konsekwencje." Warknął przez telefon.
"Jadę tylko na kilka dni, do mojej rodziny. Nie ma się czym martwić." Powiedziałam najspokojniej i najpewniej jak mogłam. Chciałam tylko się rozłączyć i cieszyć się samotnością choć raz.
"Dobrze, ale kiedy dzwonię, odbierasz!" i rozłączył się. Bez pożegnania, bez miłości, bez bezpiecznej podróży, tylko martwa cisza. Zawsze wydawało mi się dziwne, że nie mogliśmy łączyć się myślami na duże odległości jak inne sparowane pary. Mogliśmy tylko na kilkaset stóp. Mój ojciec i Celest mogli łączyć się myślami na mile. Zakładałam, że to moja wina, jak większość rzeczy. Chyba musiałam pilnować telefonu. Nie byłam pewna, co jeszcze mógłby mi odebrać w tym momencie, ale nie chciałam się dowiedzieć.
Kontynuowałam trzygodzinną podróż, słuchając muzyki, a mój umysł był czysty. Nie miałam pojęcia, co czeka mnie po powrocie do domu, ale w tamtej chwili nie chciałam o tym myśleć.