




Rozdział 9: Interwencja
Rozdział 9: Interwencja
Amelie
Obudziłam się, czując, jak słońce ogrzewa moją twarz. To było takie kojące. Czułam się bezpiecznie w naszym rodzinnym Domu Wilków. W tych murach byłam księżniczką, obdarzoną miłością i życzliwością; na zewnątrz było ciemno i strasznie. Usiadłam, wiedząc, że muszę zacząć dzień. To będzie ostatni dzień, który spędzę z rodziną, zanim jutro rano wrócę. Wyciągnęłam z walizki ubrania i ubrałam się. Miałam na sobie moje ulubione podarte dżinsy i musztardową flanelową koszulę z bordowym topem pod spodem. Udałam się do naszej rodzinnej kuchni.
Zastałam tam jedną z kucharek przygotowującą śniadanie, co wydało mi się dziwne. Zazwyczaj moi rodzice trzymają rodzinne skrzydło zamknięte, a my nie mamy zbyt wielu służących czy kucharzy kręcących się wokół. Celeste zazwyczaj stoi za kuchenką i przygotowuje posiłki, albo ja, jeśli jestem w domu. Wzruszyłam ramionami. Musi być jakiś powód, który jest ponad moją głową. "Dzień dobry, panno Amelie," kucharka spojrzała na mnie z uśmiechem, czekając na moje zamówienie.
Zaśmiałam się. Rozpoznałam tę małą Omegę, nazywa się Becky i dopiero zaczęła praktyki w restauracji Rotha. Mogłam powiedzieć, że była chętna, aby zaimponować. "Cześć, Becky. Co dzisiaj w menu? Nie może to zająć zbyt dużo czasu, bo muszę niedługo spotkać się z ojcem."
"Pamiętasz moje imię!" jej oczy rozszerzyły się z ekscytacji. Jakie to urocze; to tylko śniadanie, ale była tak pełna pasji do tego, co kochała robić; emanowało to z niej każdym porem. "Może omlet. Mam szpinak, cebulę, pomidory Roma i pietruszkę?"
"To brzmi cudownie, dziękuję." Uśmiechnęłam się do niej, gdy zakasała rękawy i zabrała się do pracy. Omlet był gotowy szybko, a ona postawiła talerz przede mną. Czułam, jak mnie obserwuje, czekając na moją reakcję. Wzięłam kęs. Zadrżała, jakby czekając, aż coś powiem. Poddałam się jej oczekiwaniu.
"Jest wspaniały, dziękuję." Ukroiłam kolejny kęs widelcem.
Wzięła głęboki oddech i przełknęła nerwy, "czy masz jakieś sugestie?"
Słyszałam w jej głosie wahanie, ale wiedziałam, że jest młoda i chce się doskonalić, nawet jeśli chodzi tylko o robienie omletu. "Twoje proporcje nadzienia są idealne, ale mogłoby być trochę więcej soli. Cebula i szpinak byłyby bardziej wyraziste z odrobiną więcej soli. Powiedziałabym też, żebyś wycinała środek z pomidorów Roma. Kwas z nich jest świetny, ale mogą stać się trochę wodniste, jeśli ich nie wydrążysz." Kiwała głową na każde moje słowo. Mogłam powiedzieć, że robiła mentalne notatki, gdy mówiłam.
"Dziękuję, panno Amelie." Na tym skończyła sprzątanie kuchni, a ja dokończyłam omlet. Nie chciałam iść do gabinetu ojca, ale wiedziałam, że muszę. Rozkazał mi, a ja nie mogłam odmówić. Przeszłam z rodzinnego skrzydła Domu Wilków do głównego skrzydła. Gdy dotarłam na koniec korytarza, poczułam znowu zapach eukaliptusa. Rozejrzałam się i zobaczyłam Gideona i jego ludzi z wszystkimi ich torbami.
"Chyba wychodzą wcześnie. Zastanawiam się dlaczego?" Inari analizowała każdy ich ruch.
Odeszłam wzrokiem i ruszyłam w stronę gabinetu ojca, "to nie ma znaczenia. To nie ma nic wspólnego z nami." Przeszłam korytarzem do podwójnych drewnianych drzwi gabinetu ojca. Słyszałam wiele osób szepczących i poczułam kilka znajomych zapachów. "Cholera, mama i Alfa Logan są tutaj." Inari popchnęła mnie do przodu. Jakoś czułam, że jest w coś zamieszana, czego ja nie byłam, co byłoby niemożliwe, ale byłam niespokojna.
Zanim zdążyłam zapukać do drzwi, usłyszałam głos mojego ojca: "Amelie, wejdź."
Otworzyłam drzwi i oczywiście, tam stali moi czworo rodzice. Moja matka Ann, Luna Stada Czarne Wzgórza, mój ojczym Alfa Logan, moja macocha Luna Celeste i mój ojciec Alfa John ze Stada Ashwood. Dlaczego moi rodzice musieli się wszyscy zebrać razem? To było takie przytłaczające. Czułam się jak ośmioletnia dziewczynka, która ma kłopoty za stłuczenie lampy. Mam 30 lat i jestem wilkołakiem z partnerem; co się, do cholery, dzieje! Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, moja matka podbiegła do mnie i zaczęła płakać. Mocno mnie objęła. Wyglądałam dokładnie jak ona, z wyjątkiem jej kasztanowych włosów i orzechowych oczu, i była też kilka centymetrów wyższa ode mnie.
"Mamo, co się stało? Wszystko w porządku? Co się dzieje?" Kompletnie nie rozumiałam, dlaczego wszyscy się zebrali. To zdarzyło się tylko kilka razy w moim życiu.
Moja mama odsunęła się na tyle, by spojrzeć mi w oczy. Ujęła moją twarz w dłonie, "Tęskniłam za tobą, kochanie," i ponownie mnie przytuliła.
"Amelie, proszę usiądź. Musimy porozmawiać." Mój ojciec wskazał mi krzesło. Napięcie było gęste, a moje serce biło jak oszalałe. Usiadłam na krześle przed biurkiem mojego ojca.
"Amelie, wiesz, że wszyscy cię kochamy i wspieramy. Wiem, że miałaś swoje wyzwania z powodu swojego urodzenia, ale to nie czyni cię mniej członkiem którejkolwiek z rodzin." Rozejrzałam się po pokoju. Wszyscy patrzyli na mnie. Z obawy przed powiedzeniem czegoś niewłaściwego w pokoju pełnym potężnych wilków, skinęłam głową i czekałam, aż mój ojciec będzie kontynuował. Zanim mój ojciec zdążył powiedzieć kolejne słowo, Alfa Logan przerwał.
"Amelie, twoja matka czuje twój ból i smutek. Wszyscy to czujemy, ale twoja matka najbardziej. Wiemy, że Tate nie traktuje cię dobrze. Co się dzieje?" Mój ojczym nie był znany z delikatności.
Byłam zaskoczona, "jak możecie wszyscy nadal czuć naszą więź rodzinną tak silnie? Po otrzymaniu Znaku Partnera, powinno to być ledwo słyszalne."
"Nie wiem, kochanie, ale czuję cały twój smutek, samotność i ból. Powinnaś nam powiedzieć, co się dzieje, żebyśmy mogli ci pomóc. Możesz wrócić tutaj albo z Loganem i mną." Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Próbowali mnie namówić do opuszczenia mojego partnera - tego, który został mi przeznaczony przez boginię księżyca.
"Nie wiem, co czujecie, ale wszystko jest w porządku. Nic się nie dzieje." Odpowiedziałam szybko.
Inari wtrąciła się w mojej głowie, "Mówiłam ci, że wiedzą, że coś jest nie tak. Pozwól im nam pomóc."
"NIE, wszystko jest w porządku." Warknęłam na Inari, która schowała się w tył mojej świadomości.
Celeste wzięła głęboki oddech, "Am, wszyscy cię kochamy. Każdy w tym pokoju ma twój symbol nad naszymi sercami. Proszę, pozwól nam ci pomóc." Wiem, że mają dobre intencje i wszyscy mnie kochają, ale nie mogłam tego znieść. Wstałam i z całych sił postawiłam na swoim.
"Wiem, że wszyscy się o mnie troszczycie i kocham was wszystkich, ale nie macie pojęcia, jak to jest nie być dzieckiem przeznaczenia. Nie sądziłam, że w ogóle będę miała partnera. Teraz chcecie, żebym co zrobiła? Odeszła? Jak? Nie można po prostu opuścić swojego partnera. Nie mogę w to uwierzyć. Wyjeżdżam dzisiaj. Zabiorę swoje rzeczy i wrócę do domu." Byłam tak zdenerwowana. Mieli rację, ale jak mogli mi pomóc? Nikt nie mógł. Musiałam to rozwiązać sama.
"Jest rytuał. Jest niebezpieczny i bolesny, ale uwolni cię od Tate'a," moja matka szybko odpowiedziała.