




Rozdział 7
Dopiero gdy wszyscy znaleźliśmy się w biurze Vipera i drzwi zostały zamknięte, Viper mnie puścił. Kazał mi usiąść na jednym z krzeseł przed swoim biurkiem. Ace usiadł obok mnie, a Lug naprzeciwko mnie. Brick za mną. Zamiast usiąść na swoim krześle, Viper oparł się o biurko. „Lilly, jesteś pewna, że wszystko w porządku?” Kiwnęłam głową. „Tak, panie Viper. Wszystko dobrze. Tylko ręka i trochę się przestraszyłam. Przepraszam, że sprawiam tyle kłopotów.” Ace chwycił moją zdrową rękę. „Lilly, nie sprawiasz żadnych kłopotów. Zrobiłaś dobrze, dzwoniąc do Luga.” Kiwnęłam głową, ale nie do końca się z nim zgadzałam. Powinnam była poradzić sobie sama. Zadzwoniłam do Luga tylko po radę. Nie sądziłam, że klub musi się w to angażować, ale Lug uznał, że tak.
„Więc chcesz mi opowiedzieć, co się stało, zanim zadzwoniłaś do Luga?” zapytał Viper. Lug chwycił moją rękę i zaczął ją czyścić tam, gdzie się skaleczyłam. Wzięłam głęboki oddech, zanim odpowiedziałam. Dziś był dziwny dzień. „Szczerze mówiąc, nie wiem. Byłam w mieście, załatwiając kilka spraw. Miałam przez cały dzień dziwne uczucie, którego nie mogłam się pozbyć.” Ace przerwał mi, zanim mogłam kontynuować. „Dziwne uczucie? Jakie?” Wydałam z siebie drżący śmiech. „Jakbym była obserwowana albo śledzona. Co jest głupie. Kto miałby mnie śledzić? Próbowałam to ignorować, ale nie znikało. Naprawdę mnie to niepokoiło. Nie mogłam znaleźć źródła tego uczucia.” „Czułaś to przez cały dzień?” zapytał Brick. Syknęłam, gdy Lug wyciągnął mały kawałek szkła z mojej ręki.
„Nie. Nie miałam tego uczucia, dopóki nie wyszłam z kawiarni. To był mój pierwszy przystanek. Ale od tego momentu czułam to wszędzie, gdzie byłam. Rozglądałam się, ale nic się nie wyróżniało. Ale tak bardzo mnie to niepokoiło, że załatwiłam wszystko, co musiałam, najszybciej jak mogłam. Ostatnim przystankiem był sklep spożywczy. Nie byłam tam długo. Przysięgam. Tylko żeby kupić kilka rzeczy. Niczego nie słyszałam, ale kiedy wyszłam, przednia szyba i boczne szyby w samochodzie Merigold były wybite. Na przednim siedzeniu była kartka. Zadzwoniłam tylko do pana Luga, żeby dowiedzieć się, do kogo mogę to zanieść, żeby naprawić. Powiedziałam mu, że nie musi cię tym niepokoić.” „Co było na tej kartce?” zapytał Viper. Lug podał Viperowi plastikową torbę z kartką w środku. „Leżała na szkle na siedzeniu kierowcy.” powiedział Lug. Viper przejrzał kartkę, a następnie podał ją Ace'owi.
Ace przeczytał ją na głos: „Znowu cię znalazłem sama. Myślałaś, że twój gruby tyłek może się przede mną schować. Jesteś nam winna. Klub już cię nie ochroni. Dostaniesz to, co ci się należy.” Ace rzucił kartkę na biurko Vipera. „Lilly, ta kartka mówi znowu. Czy coś podobnego zdarzyło się wcześniej?” zapytał Viper. Spojrzałam na podłogę i skinęłam głową. Lug właśnie skończył bandażować moją rękę, ale spojrzał na mnie. „Och, Lilly. Dlaczego nic nie powiedziałaś.” Ukucnął obok mnie z zmartwieniem i bólem w oczach. Był zraniony, bo do niego nie przyszłam. Sięgnęłam do torby i wyciągnęłam pierwszą kartkę. Podałam ją Lugowi. „Ta przyszła trzy tygodnie temu. Była przyczepiona pod wycieraczką. Nie sądziłam, że to coś, czym klub powinien się zajmować.” Lug przeczytał kartkę, a potem podał ją Viperowi, który przekazał ją dalej.
„Lilly, ktoś cię namierzył. To sprawa klubu. Jesteś pod naszą ochroną od dnia, w którym cię znaleźliśmy.” powiedział Viper. „Myślałam, że nadszedł czas, żeby stanąć na własnych nogach. Wiesz. Ktokolwiek to zrobił, celuje we mnie. Nie w klub. I trochę myślałam, że to po prostu zniknie.” powiedziałam, nadal nie patrząc na nikogo. Nie mogłam. Przyniosłam im kłopoty, mimo że nie wiedziałam, o co chodzi. Czułam się tak winna, że spowodowałam taki bałagan, mimo że nie wiedziałam, o co chodzi.
Ace westchnął. „To nie wszystko, prawda, Lilly.” Wstał z krzesła i uklęknął przede mną. Podniósł mój podbródek kciukiem, zmuszając mnie do spojrzenia na niego. „Jest część ciebie, która myśli, że ktoś z klubu za tym stoi.” Wyrwałam się z jego uścisku i spojrzałam na podłogę, żeby nie widział łez, które próbowały wypłynąć. Nie mylił się. Wiedziałam, że niektórzy członkowie mnie nie lubią i chcą, żebym odeszła. Dlatego nie wykluczałam, że posuną się do takich środków, żeby mnie pozbyć. Są jednak tacy, jak ci tutaj, którzy mnie chronią i chcą, żebym została. Ale reszcie nie ufam.
Ace wstaje. "Powinienem był zająć się tym dawno temu." "Ace, o czym ty mówisz? Myślisz, że ktoś od nas terroryzuje Lilly?" pyta Viper. Brick podchodzi bliżej. "Prez, wiesz, że jest kilka osób, które głośno wyrażają swoje zdanie na temat Lilly tutaj. Nie ukrywali tego. Jedna osoba szczególnie. Wiesz, o kim mówię. Wiem, że niektóre z dziewczyn posunęły się nawet do uderzenia jej. Nie sądzę, żeby było nierozsądne myśleć, że Lilly mogłaby sądzić, że to jedna z nich próbuje ją wypędzić, kiedy nas nie ma, żeby ją chronić."
"Więc wiem, że coś mówiono. Ale nie wiedziałem, że dziewczyny faktycznie cię uderzyły, Lilly." Viper klęka przed nią, kładzie ręce na jej ramionach i mówi: "Dlaczego do mnie nie przyszłaś? Zrobiłbym coś." Kręcę głową. "Nie byłam pewna, czy mi uwierzysz. One są tu dłużej niż ja. A jeśli byś coś zrobił, to tylko pogorszyłoby sytuację." Viper delikatnie chwyta mnie za kark i przyciska swoje czoło do mojego. Szepcze: "Przepraszam, że cię zawiodłem, Lilly." Kręcę głową na nie, żeby dać mu znać, że mnie nie zawiódł, ale on to ignoruje. Całuje mnie w czoło i mówi: "Tak, zawiodłem. Ale już nie."
Wstaje i patrzy na innych. "Zwołuję pilne zebranie tylko z naszymi najbardziej zaufanymi członkami. Jeśli to ktoś od nas, chcę wiedzieć natychmiast. Nie obchodzi mnie, kto to jest. Jeśli ktoś od nas robi to Lilly, chcę, żeby zniknął." Zanim zdążę pomyśleć, chwytam ręce Vipera i błagam go: "Nie musisz się tak trudzić. Nie jestem tego warta. Mogę po prostu trzymać się z dala od klubu. Jeśli to ktoś z nich, to przestanie, jeśli mnie tu nie będzie. Jeśli to nie oni, to wymyślę coś innego. Może wyjadę z miasta." Lug podchodzi i chwyta mnie. "Nie, Lilly." Wiem, że myśli o zespole i Harrym. Ale jeśli moje odejście to zakończy, to prawdopodobnie będzie najlepiej. Patrzę Lugowi w oczy i mówię: "Nie jestem niezastąpiona." Chociaż będzie bolało rzucić zespół i nie mieć szansy wystąpić u Harry'ego. Dziś wieczorem jest mój pierwszy koncert. Jeśli to sprawi, że to się skończy, to będzie najlepiej. Cholera, jestem pewna, że kilku członków tu urządzi imprezę, kiedy mnie już nie będzie.
"Lug Nut ma rację, Lilly. Nigdzie nie pójdziesz. Nie pozwolimy, żeby to cię wypędziło. Dojdziemy do sedna sprawy i załatwimy to. Koniec historii. Jesteś jedną z nas. Jesteś częścią rodziny. Chronimy to, co nasze. Nawet jeśli to jest przed jednym z naszych członków. Jeśli ktoś jest zdolny do czegoś takiego, nie należy tutaj." Viper przyciąga mnie do siebie i znowu mnie obejmuje. "Po prostu zaufaj mi, że się tym zajmę." Obejmuję go w talii i kiwam głową. Wiem, że nie ma sensu się z nim kłócić. Jeśli komuś ufam, to są to mężczyźni w tym pokoju. "Dobrze." mówi Viper.
Viper wyciąga telefon i zaczyna pisać. "Spotkanie za dwadzieścia minut. Bądźcie gotowi. Tylko zaufani członkowie." mówi. "Lilly, chcę, żebyś została w moim biurze, podczas gdy będziemy na spotkaniu. Będzie przy drzwiach stał jeden z kandydatów na członka, żeby cię pilnować. Czy jest ktoś, z kim czujesz się bardziej komfortowo?" Myślę o kandydatach, których znam, a nie jest ich wielu. Znam jednego, który jest z nami, kiedy jesteśmy w barze na próbach. Ufam, że pomoże mi się czuć bezpiecznie. Zaczęłam go uważać za przyjaciela. "Goof. On jest dla mnie miły." Viper kiwa głową i znowu pisze.
Pięć minut później ktoś puka do drzwi. Brick sprawdza drzwi i wpuszcza Goofa. "Kandydacie, mamy za piętnaście minut zebranie. Podczas gdy będziemy tam, twoim jedynym zadaniem jest chronić Lilly. Nikt nie wejdzie do tego pokoju oprócz tych, których tu teraz widzisz. Zrozumiano?" Goof patrzy na mnie, a potem na Vipera. "Tak, proszę pana." "Dobrze. Lilly, potrzebujesz czegoś, zanim wyjdziemy?" "Mogłabym dostać trochę wody, jeśli to nie problem." Goof kiwa głową i wychodzi. Lug siada obok mnie i obejmuje mnie ramieniem. "Zajmiemy się tym. Nie martw się. Nawet jeśli będę musiał to zrobić osobiście. Ufasz mi?" Kładę głowę na jego ramieniu i szepczę: "Ufaj, wiesz o tym."