




W ciemność
Selene
Szukaliśmy Artemis przez tygodnie i nic nie znaleźliśmy. Natknęliśmy się na obóz, w którym ona i Ryan musieli przebywać. Na trawie wciąż były ślady zaschniętej krwi.
Kiedy rozmawialiśmy z Calderem, powiedział, że Ryan jeszcze się nie obudził prawidłowo, a jego rany nie goją się tak szybko, jak powinny. Dla ich dobra musimy ją znaleźć.
„Sel, zwolnisz na chwilę? W razie gdybyś zapomniała, urodziłam dopiero tydzień temu, nie działam na pełnych obrotach”
Odwracam się do niej i widzę, że jest w jakimś bólu, ale nie może się sama wyleczyć.
„Dobrze, co powiesz na przerwę?”
„To byłoby cudowne”
Dwadzieścia minut później siedzimy wygodnie z tarczą wokół nas, a Cynthia ma zamknięte oczy, odpoczywając.
Wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego nie możemy wyczuć Artemis. Obie próbowałyśmy i próbowałyśmy, ale za każdym razem, gdy miałyśmy się połączyć, wszystko się rozmywało i przerywało.
„Selene, myślisz, że ją znajdziemy?”
„Tak. Oczywiście, że tak. Cynthia, nie przetrwamy bez niej. Już czuję się tak zagubiona.”
Łzy zaczynają spływać po moich policzkach, a kiedy to się dzieje, widzę, jak oczy Cynthii napełniają się łzami. Po raz pierwszy, odkąd to wszystko się zaczęło, dociera do mnie, że możemy jej nie znaleźć i będziemy musiały żyć bez spoiwa, które nas łączy.
„Sel, wiem, że ona wciąż żyje. Gdyby jej nie było, czułybyśmy to”
Cynthia ma rację, ale myśl o tym nie boli mniej.
„Wiem, że masz rację i nie przestaniemy, dopóki nie sprowadzimy jej do domu.”
Kiwa głową na zgodę i wyciąga jedzenie z torby dla nas obu. Jemy w milczeniu, zanim ruszymy dalej.
Nieznane tereny są przerażające i ma się wrażenie, że jest się ciągle obserwowanym, mimo że nikogo nie ma w pobliżu i nie ma żadnego zapachu w powietrzu.
Chwilę później znów ruszamy. Las staje się coraz gęstszy, słyszę, jak Cynthia mruczy pod nosem w jakimś dziwnym języku, a potem chwyta mnie za ramię.
„Sel, zatrzymaj się”
Zatrzymuję się i odwracam do niej. Wydaje się, że kuca, więc robię to samo.
„Co się dzieje, Cynth?”
„Słuchaj. Ktoś tam jest”
Do tej pory nie spotkałyśmy nikogo podejrzanego w naszej podróży za Arti, ale wydaje się, że to się zmieni.
Maskuję nasze zapachy, mając nadzieję, że jeszcze ich nie wyczuli. Ktokolwiek tam jest, pozostaje dobrze ukryty, tak jak my. Zamiast mówić, łączę się z Cynthią telepatycznie.
„Cynthia, czy odeszli?”
Kładzie rękę na ziemi, wbijając palce w glebę.
„Cynth, co robisz?”
„Próbuję czegoś. Sigi zapytała mnie jakiś czas temu, czy moje połączenie z ziemią oznacza, że mogę wyczuwać wibracje ludzi poruszających się. Testuję to, żeby zobaczyć, jak daleko są ci ludzie.”
Moje oczy otwierają się szeroko, zawsze jestem pod wrażeniem tego, do czego jest zdolna Cynthia, jest tak połączona z naturą.
„Oni odeszli, Sel, nie wiem, kim byli, ale są wystarczająco daleko, żebyśmy mogli iść dalej”
Kontynuujemy ruch, wciąż starając się maskować nasze zapachy na wypadek, gdybyśmy natknęli się na kogoś, kogo nie chcielibyśmy spotkać.
I wtedy to uderza.
Zapach Artemis jest słaby, ale jestem pewna, że to jej, przyspieszam, ścigając go, desperacko starając się go nie stracić, czuję, jak Cynthia pędzi za mną, obie desperacko mając nadzieję, że ją znajdziemy.
Gdy las zaczyna się rozrzedzać, widzimy to, wyłaniające się zza drzew ogromne dworzyszcze.
Wygląda na stare i zaniedbane, jakby nikt tam nie mieszkał od dawna. Światła migoczą w niektórych oknach, zbliżamy się, trzymając się blisko ziemi.
Przytłaczający zapach wilków wypełnia nasze nozdrza i zdaję sobie sprawę, że patrzymy na pełen dom.
„Jaka wataha mieszka tak daleko na niezbadanych terenach, Sel?”
„Z tego, co wiem, żadna. Co sprawia, że ten dom i jego mieszkańcy są jeszcze bardziej interesujący.”
„Nie sądzę, żebyśmy powinni coś robić, Sel, myślę, że powinniśmy podejść bliżej, zamaskować nasze zapachy i obserwować”
„Zgadzam się, nie mamy pojęcia, kto tam jest, ale wiemy, że jest tam Artemis, i nie zamierzam ryzykować, aby bezpiecznie ją sprowadzić do domu.”
Zapada ciemność, a my widzieliśmy bardzo niewielu ludzi wchodzących i wychodzących, wydaje się dziwne, że ten dom watachy byłby tak ogromny, a miałby tak niewielu wilków.
Cały czas, gdy tu siedzimy, czuję, jakby coś mnie przyciągało do tego domu, jakby coś mnie wzywało do środka.
„Cynth, chcę wejść do środka.”
„Ja też, Sel, czuję, jakby coś mnie tam ciągnęło”
Zbliżamy się, wybierając wejście przez rozbite okno na pierwszym piętrze, w środku dom jest w nieładzie, ale jakoś wydaje się znajomy.
Zaczynamy przeszukiwać pokój, księżyc świeci na tyle, żeby wszystko było widoczne. Pokój wygląda na stary, a na ścianie najdalej od nas widnieje herb.
Poruszamy się powoli i cicho przez dom, nasłuchując kroków i będąc w gotowości do walki w każdej chwili.
Idziemy wąskim korytarzem, ściany są czerwone i ozdobione portretami, każda rama z tym samym herbem z pokoju na dole, teraz w wyblakłym złocie.
Cynthia posuwa się naprzód, przyglądając się obrazom ludzi na portretach jeden po drugim, aż widzę, że się zatrzymała i patrzy z otwartymi ustami w górę.
„Cynth, co się stało?”
Pędzę w jej stronę, starając się stawiać lekkie kroki.
„To mama”
Patrząc na obraz, widzę mężczyznę i kobietę z trójką małych dzieci u ich stóp, patrząc na ich twarze, natychmiast rozpoznaję mamę, wygląda dokładnie jak Artemis na swoich zdjęciach z dzieciństwa.
Po lewej stronie znajduje się kolejna mała kobieta, którą mogę tylko przypuszczać, że jest siostrą matki, jednak to mały chłopiec w środku przyciąga moją uwagę.
Wydaje się starszy od naszej matki, ale nie o wiele, ona nigdy nie wspominała, że ma brata.
„Cynthia, czy mama kiedykolwiek wspominała o bracie?”
„Nie, ale też nigdy nie wspominała o siostrze, myślę, że było to dla niej zbyt bolesne, żeby myśleć o ich wszystkich stracie.”
Oboje stoimy w szoku, wpatrując się w obraz, to pierwszy raz, kiedy widzimy rodzinę przed tym, jak spojrzałem na twarze naszych babci i dziadka, i wyglądali na szczęśliwych.
Można było powiedzieć, że byli miłymi ludźmi, widać to w ich oczach i w sposobie, w jaki się trzymali.
Moja głowa obraca się w stronę drzwi, gdy słyszę hałas, ktoś idzie w naszą stronę, a my jesteśmy w tym małym korytarzu bez miejsca na ucieczkę. Jeśli będziemy biec, usłyszą nas, a nie ma gdzie się schować.
Cynthia i ja przyciskamy się do ściany, maskując nasz zapach, tworząc tarczę wokół nas, czekając na kogoś po drugiej stronie drzwi, aby wszedł.
Drzwi otwierają się, a Cynthia rzuca się na niego, powalając go na podłogę, facet nie miał pojęcia, co go uderzyło, a ja jestem w szoku, że na niego skoczyła.
Zderzenie ich dwóch ciał było głośne, ale jej ruchy były szybkie i był nieprzytomny, leżąc na podłodze. Ciągniemy go z powrotem do pokoju, używając starych zasłon do związania jego rąk i nóg.
Czekamy cierpliwie, tarcza wokół niego uniemożliwiająca mu połączenie się z jakimkolwiek członkiem jego watahy, chroniąc nas, jeśli zdecyduje się zmienić formę.
Zaczyna się powoli budzić, czując swoje związane ręce i nogi, jego oczy szeroko się otwierają i zaczyna panikować, Cynthia kładzie rękę na jego kolanie i natychmiast się uspokaja.
„Nie zamierzamy cię skrzywdzić, przysięgamy.”
Przestaje się ruszać i zastanawiam się, dlaczego to powiedziała, jeśli nas zaatakuje, nie zawaham się go zabić, dała mu fałszywą nadzieję.
Mężczyzna patrzy między nas dwoje, ale już nie próbuje walczyć.
„Słuchaj, zamierzam zdjąć knebel z twoich ust, ponieważ chcemy z tobą porozmawiać. Zapewne zauważyłeś, że nie możesz połączyć się z przyjaciółmi i tak pozostanie, dopóki nie powiesz nam, co musimy wiedzieć, dobrze?”
Kiwnął głową, a Cynthia zdjęła knebel z jego ust.
„Jak masz na imię?”
„Nazywam się Kalf, kim wy jesteście?”
„Jesteśmy tylko dwojgiem ludzi, którzy szukają naszej siostry i myślimy, że może być tutaj.”
Widzę błysk rozpoznania w jego oczach, mówiący mi, że coś wie.
„Widziałem tutaj kobietę z Salvim, ale jest w szpitalu, trzymają ją w stanie snu.”
„Gdzie ona teraz jest?”
Podchodzę do niego bliżej, a on drgnie, jakbym miał go uderzyć. Cynthia wyciąga rękę i powstrzymuje mnie przed dalszym ruchem.
„Kalf, gdzie teraz jest ta kobieta, nie chcemy sprawiać kłopotów, chcemy tylko zabrać naszą siostrę i odejść.”
„Zaprowadzę was do niej.”
Wydaje mi się dziwne, że jest tak chętny, by pomóc nam zabrać kogoś z jego watahy. Nie ufam mu, kto wie, czy nie zdradzi nas w chwili, gdy będziemy ją mieli, i nie wbije nam noża w plecy.
Cynthia zdaje się to odgadywać i pyta, zanim zdążę.
"Dlaczego jesteś tak chętny, by nam pomóc?"
"Bo życie tutaj to nie życie, to jak więzienie i chcę się stąd wydostać. Chcę mieć szansę na życie i znalezienie swojej partnerki. Jeśli pójdę z wami, czuję, że to osiągnę."
Widzę po jego wyrazie twarzy, że nie kłamie, naprawdę wierzy, że jego życie będzie lepsze z dwoma nieznajomymi, których nie zna.
Podchodzę bliżej, co sprawia, że patrzy na mnie z lekkim strachem, ale pozostaję spokojny.
"Kalf, jeśli nam pomożesz, obiecuję ci jako luna mojej watahy, że znajdziesz u nas miejsce. Jeśli pomożesz nam uratować naszą siostrę, będziesz miał dom i rodzinę."
Uśmiecha się szeroko na moje słowa i cieszę się, że jest chętny, jednak musi też wiedzieć, co się stanie, jeśli nas zdradzi.
"Jeśli nas zdradzisz, Kalf, nie zawaham się odebrać ci życia. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczysz, będzie moja twarz, gdy światło opuści twoje oczy."
Uśmiech znika z jego twarzy, oczy szeroko się otwierają ze zdziwienia, a on przełyka ślinę.
"Nie zdradzę, obiecuję, że zaprowadzę was prosto do niej i skorzystamy z przejść dla personelu, żebyście nie zostali zauważeni."
Cynthia zaczyna rozwiązywać jego ręce i nogi, podczas gdy ja stoję blisko, czekając na jego ruch, ale on tylko daje nam znak, byśmy poszli za nim.
Idziemy korytarzem, którym szliśmy wcześniej, ale tuż przed głównymi drzwiami Kalf zatrzymuje się i naciska na ścianę. Otwiera się małe drzwi, a on nas tam wprowadza.
To korytarz biegnący równolegle do tamtego, tylko że ciemny i zaniedbany.
"To stary korytarz dla personelu, używany, by służba nie była widoczna, ale mogła dotrzeć tam, gdzie była potrzebna."
Kiwnięciem głowy daję znak, że rozumiem, i podążam za nim, chłonąc wszystko. Jeśli to był dom naszej matki, dlaczego nigdy nam nie powiedziała, że miała to wszystko, że jej życie było tak inne od naszego małego domu?
Wkrótce docieramy do kolejnych drzwi, Kalf daje nam znak, byśmy poczekali, po czym otwiera je i wychodzi na pół drogi, po czym jego ręka idzie w górę, dając nam znak, byśmy się zatrzymali. Obaj to robimy, a potem słyszymy kobiecy głos.
Kalf zamyka za sobą drzwi i zaczyna rozmawiać z kobietą. Kilka chwil później słyszymy zamykające się drzwi, a Kalf ponownie otwiera drzwi korytarza.
"Kalf, kto to był?"
"To była Salvi, ona jest Luną."
Wchodzimy do pokoju, ale w jego głosie jest gorzka nuta, gdy wypowiada jej imię. Część mnie ma nadzieję, że moja własna wataha nie będzie wypowiadać mojego imienia z takim niesmakiem.
Rozglądając się po pokoju, moje serce zamiera, gdy widzę ją leżącą na łóżku. Wygląda na kruchą i wychudzoną, ma ciemne kręgi pod oczami.
Cynthia rzuca się w jej stronę, chwytając ją za rękę i próbując z nią rozmawiać, ale ja stoję zamrożony na miejscu.
Co oni zrobili mojej silnej i potężnej siostrze?