




Cała rodzina, której potrzebujesz
Sekreta
Sposób, w jaki Salvi ich traktowała, nie był taki, jak mówiła. Powiedziała mi, że jej przyjaciele ich nie skrzywdzą, ale zostawiła Ryana, a Artemis nie wygląda za dobrze.
„Ty... ty powiedziałaś, że ich nie skrzywdzisz, Salvi, ale skrzywdziłam Artemis i ona krwawi na niego.”
Salvi podchodzi do mnie z uśmiechem.
„Pomożemy jej, nie martw się, Sekreta, obiecałam ci, że ich nie skrzywdzę i nie pozwolę jej umrzeć.”
Zamierzam zapytać ją o Ryana, ale ona zdaje się to wyczuwać i przerywa mi.
„Ryan też będzie w porządku, szybko się wyleczy, ale nie możemy go zabrać tam, gdzie idziemy.”
Kiwnę głową, gdy idziemy dalej w głąb lasu. Kiedy w końcu docieramy do domu, Salvi zaczyna wydawać wilkom wokół nas polecenia. Jeden z nich chwyta mnie za ramię, ale odciągam je od niego.
„Zostaw mnie.”
„Sekreta, wszystko w porządku, on zabierze cię po ubrania.”
Na myśl o byciu sam na sam z tym wilkiem robi mi się niedobrze, wiem, jakie szkody mogą wyrządzić męskie wilki.
„Salvi, jeśli to bez różnicy, wolałabym zostać z Artemis, żeby upewnić się, że trafi do szpitala.”
„Jak sobie życzysz, każę im przynieść ci ubrania.”
Patrzy na mężczyznę obok mnie i cicho coś mruczy, potem bierze mnie za rękę i prowadzi nas dalej do domu.
Kładą Artemis na łóżku i zaczynają ją zszywać. Jeśli mój czas z Arlo czegoś mnie nauczył, to tego, że ci ludzie nie mają pojęcia, co robią, nie są przeszkoleni.
Jedna kobieta od pięciu minut próbuje założyć wenflon, szukam zlewu, myję ręce i przejmuję zadanie. Gdy kończę, widzę, że Salvi mnie obserwuje.
„Jak nauczyłaś się to robić, Sekreta?”
Biorę od niej ubrania i zamykam zasłonę, żeby się przebrać.
„Kiedy Arlo miał matkę i mnie, kazał mi się nią opiekować, gdy skończył z nią. Z biegiem lat zdałam sobie sprawę, że mam do tego talent. Stało się to dla mnie naturalne. Kiedy czuję, że ktoś jest ranny, po prostu wiem, czego potrzebuje.”
Otwieram zasłony i widzę ją stojącą nad Artemis.
„To dziwne, prawda? Jak teraz wydaje się nam taka bezsilna.”
Gładzi jej włosy, a jej oczy błyszczą na czerwono, tak jak moje.
„Salvi, czy wiesz więcej o naszych mocach? Matka ich nie miała i nauczyła mnie tylko, jak je ukrywać przed Arlo. Kiedy zostaliśmy zabrani od ciebie i taty, myślała, że jesteście martwi, spędzała cały swój czas, próbując nas stamtąd wydostać.”
Znów chwyta mnie za rękę i prowadzi do innego pokoju, z dala od Artemidy. Wygląda jak biblioteka, ale podobnie jak reszta domu, jest w stanie ruiny.
Są tu rozbite, popękane okna, a niektóre książki leżą na podłodze, mokre i zniszczone.
„To była biblioteka naszych przodków, ten dom, po którym chodzisz, był starym domem mamy, zanim Arlo zniszczył go w swojej pogoni za władzą”
Idzie do półki na końcu pomieszczenia, książki na tych półkach nie są pokryte kurzem i brudem jak inne.
„To jest sekcja, którą znalazłam, gdy pierwszy raz tu wróciłam. Przeczytałam te książki wielokrotnie. Są tu książki zawierające nasz rodowód”
Szybko staję obok niej, patrząc na nazwiska na grzbietach niektórych z tych książek. Przesuwam palcami po nich, czując, że już je wcześniej widziałam, jakbym czytała słowa na stronach.
„Salvi, muszę cię o coś zapytać. Chciałam zapytać już przy naszym pierwszym spotkaniu.”
Siadamy na sofie obok tej półki, wygląda na to, że została tu przyniesiona, bo nie pasuje do reszty pokoju.
„Jak udało ci się tu wrócić?”
Marszczy brwi i głęboko oddycha, zanim odpowiada.
„Kiedy Arlo przyszedł po mamę i zabił tatę oraz resztę wojowników, złapał mnie swoim pazurem. Myślałam, że mnie dobiję, ale tata wskoczył przede mnie. Upadł na mnie, a Arlo chyba założył, że jestem martwa”
Przeżywam ten dzień w myślach raz po raz, byliśmy wtedy tacy młodzi, a ja przez tak długi czas myślałam, że ona nie żyje, że nie przyszło mi do głowy, że może być inaczej. Zawsze miałam to uczucie w głębi żołądka, że nie jestem sama na tym świecie, ale myślałam, że chodzi o Artemidę i jej siostry.
„Więc co się z tobą stało potem?”
„Cóż, jedna z sąsiednich watah musiała usłyszeć o ataku i przyszła to sprawdzić. Znalazł mnie facet o imieniu Leon. Zabrał mnie do swojej watahy i opiekował się mną razem ze swoją żoną. Wychowywali mnie jak swoje własne dziecko, a gdy byłam już wystarczająco dorosła, pozwolili mi odejść, bym mogła cię szukać”
„Więc miałaś rodzinę”
„Można tak powiedzieć, tak, opiekowali się mną jak swoim własnym dzieckiem, ale byłam wystarczająco dorosła, by wiedzieć, że nimi nie są. Zawsze wiedziałam, że ty i mama gdzieś tam jesteście. Widziałam, jak Arlo was oboje zabiera, więc wiedziałam, że muszę was odnaleźć”
„Więc jak znalazłaś to miejsce, gdy już odeszłaś?”
„Cóż, wataha Leona miała dobre stosunki z sąsiadami, więc mogłam swobodnie przemieszczać się między nimi. Potem znalazłam swojego partnera, Ivara, syna Alfy w jego watasze. A raczej wpadłam na niego, a on powalił mnie na ziemię”
Jej twarz rozjaśnia się, gdy przypomina sobie to spotkanie.
"Kiedy go poznałam, spędziłam czas z jego watahą i przez lata pochłonęło mnie moje własne życie. To trwało aż do kilku miesięcy temu, kiedy dowiedziałam się o trzech siostrach, które twierdziły, że są córkami pierwszej."
Jej ton natychmiast się zmienia, a słowa stają się bardziej zjadliwe.
"Słyszałam o nich, poszłam do ich Alfy po pomoc jako Luna mojej własnej watahy, mając nadzieję, że zrozumie. Nawet spotkałam jedną z nich, ale ledwo mnie zauważyła. Pomyślałam sobie, jak bogini księżyca mogła uczynić je zbawicielkami. Alfa Calder nawet nie chciał słyszeć o pomocy, powiedział, że Arlo i wszyscy z nim związani zginą."
Zatkało mnie z szoku, również słyszałam o tych trzech, ale nigdy nie wydawały się nieuprzejme ani skłonne odmawiać komukolwiek, więc czy mogłyby odmówić Salvi?
"Nie wiem, co myślisz, i ty też dałaś się im nabrać. Kiedy opuściłam tamten dom watahy, byłam wściekła. Ivar czekał na mnie na granicy, ale powiedziałam mu, że pobiegnę do domu."
Jej oczy zaczęły błyszczeć na czerwono, a ciało napięło się.
"Pobiegłam do lasu i wyłam, wszystko, czego chciałam, to znaleźć cię, Sekreta, a bogini księżyca nie obdarzyła mnie niczym, kiedy najbardziej tego potrzebowałam, potrzebowałam ich, żeby pomogli mi cię znaleźć. Musiałam zemdleć, ale kiedy się obudziłam, poruszałam się tak szybko, że w sekundę byłam w domu, Ivar miał ludzi, którzy mnie szukali, więc mu wyjaśniłam."
Uśmiech rozciąga się na jej twarzy.
"Wiedziałam, co muszę wtedy zrobić, Sekreta, wiedziałam, że muszę cię znaleźć i wiedziałam, że muszę zniszczyć te siostry. Mają wszystko, czego my nie mamy, i są w tym samolubne. Nie zasługują na to, co mają, więc im to odbiorę."
Wstaje, jej twarz teraz bardziej wściekła niż kiedykolwiek.
"Salvi, one naprawdę nie wydawały się takie złe, Artemis przyszła mnie szukać."
Prycha na moje słowa.
"Myślisz, że przyszła cię szukać, żeby ci pomóc. Wiem, że byłaś zamknięta przez jakiś czas, ale nie możesz być tak naiwna, jesteś dla nich zagrożeniem, Sekreta, swoją obecnością zanieczyszczasz ich ideały. Z tobą na świecie, nie są jedynymi potomkami pierwszej."
"Co masz na myśli, dlaczego miałabyś być dla nich zagrożeniem?"
"Zbudowały sobie reputację niesamowitych sióstr z mocami prosto od bogini księżyca, myślisz, że będą chciały, żeby pojawiła się jakaś przypadkowa osoba i zmieniła ten układ?"
"Na początku, kiedy cię znalazłam, nie mogłam zrozumieć, dlaczego kazałaś mi ją okłamać i oszukać. Nie wiedziałam, kim ona jest, a kiedy powiedziała mi, że jesteśmy spokrewnione, to mnie wstrząsnęło. Szok zmusił mnie do zmiany, myślę, że to była próba ochrony samej siebie. Uwierzyła we wszystkie kłamstwa, które jej powiedziałam, nawet ich nie kwestionowała."
"Bo nie obchodziło jej to, po prostu chciała, żebyś poszła z nią dobrowolnie. Zgodziłaby się na wszystko, co byś powiedziała."
"Prawie w to uwierzyłam, Salvi. Prawie pozwoliłam, żeby mnie oszukała, myśląc, że nie jest złą osobą."
Zanurzam twarz w dłoniach, czując się głupio, że byłam tak naiwna i głupia. Salvi siada obok mnie i usuwa moją rękę z twarzy.
"Nie zrobiłaś nic złego, ona cię zmanipulowała, to było jej planem od początku, ale teraz jesteś bezpieczna. Cała rodzina, której kiedykolwiek będziesz potrzebować, jest tutaj ze mną."
Jej słowa rezonują we mnie, a ja czuję, jak narasta we mnie gniew. Wstaję, kierując się w stronę drzwi, myśląc tylko o Artemis.
Kiedy docieram do jej łóżka, widzę, że zaczyna się budzić.
"Czy to prawda?"
Patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami i próbuje uwolnić związane ręce.
"Co jest prawdą? Co ja tutaj robię?"
Rozgląda się po pokoju z nutą paniki w oczach, ale wiem, że jest zbyt słaba, żeby cokolwiek zrobić.
Ignoruję ją i idę do półek, szukając czegoś, co mogłoby ją ponownie uśpić.
"Myślałaś, że nie dowiem się, o co w tym wszystkim naprawdę chodzi? Może byłam zamknięta przez długi czas, ale nie jestem głupia. Spędziłam wystarczająco dużo czasu z Arlo, żeby wiedzieć, kiedy czyjeś intencje nie są takie, jak się wydają, Artemis."
Czuję, jak narasta we mnie gniew, włosy na karku stają dęba, a moja samokontrola słabnie, gdy patrzy na mnie zdezorientowana. Muszę jej to przyznać, gra swoją rolę dobrze.
Macha rękami, gdy podchodzę do niej z igłą w ręku, wbijam igłę w jej szyję. Patrzę, jak próbuje walczyć z nieuniknionym, sen przejmuje kontrolę, otępiając jej zmysły.
Odsuwam się od niej, ciężko oddychając i zdesperowana, jak mogłam kiedykolwiek myśleć o zaufaniu jej. Przez chwilę w lesie prawie zdecydowałam się jej pomóc, a teraz dowiaduję się, że gdybym z nią poszła, prawdopodobnie znowu by mnie zamknęła i ukryła przed światem.
Ta myśl mnie obrzydza, jak mogła to zrobić, a co więcej, jak mogli oni!
Postawili się tak wysoko na piedestale, że są głupi, myśląc, że nikt nie spróbuje ich z niego strącić.