Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5 Ona jest niszczycielem domu!

Perspektywa Micah

„To spotkanie mogło być e-mailem.” Mruczę do siebie i patrzę na zegarek. Muszę przejrzeć teczki, które Colin zostawił na temat firm perfumeryjnych, w które moglibyśmy zainwestować. Colin jest doskonałym badaczem i zawęził wybór do trzech najlepszych konkurentów. Teraz muszę tylko spotkać się z każdą z tych firm i zdecydować, w którą chcę zainwestować.

Otwierając drzwi, spoglądam i widzę Rowenę ułożoną na mojej skórzanej kanapie. „Ułożona” to jedyne słowo, które to opisuje, ponieważ upewniła się, że jej najlepsze atuty są widoczne. Mój telefon leży na stole obok niej, podnoszę go, przypominając sobie, że zapomniałem go tutaj przed spotkaniem.

„Rowena, co tu robisz? Jestem bardzo zajęty. Ostatnie spotkanie się przeciągnęło i jestem w tyle z harmonogramem.” Szybko przechodzę przez pokój, odwracając się od Roweny, gdy znajduję teczkę z dokumentami i otwieram ją.

„Kochanie, chciałam cię zobaczyć. Zabiorę cię na lunch i porozmawiamy o projekcie perfum, w który inwestujesz.” Mruczy, a ja spoglądam, widząc, że zmieniła pozycję na kanapie, próbując wyglądać seksownie i mnie uwieść.

„Co z tym projektem? Nawet nie miałem jeszcze okazji spojrzeć na trzech najlepszych kandydatów, których przyniósł mi Colin.”

„Jestem pewna, że Tamed Passions jest na tej liście. Jesteśmy ekskluzywni, eleganccy i idealnie pasujemy do twojej firmy.”

„Musimy to zobaczyć, Rowena. Daję wszystkim trzem kandydatom uczciwą szansę.”

Przerzucam strony i widzę, że Tamed Passions jest wymieniony jako pierwszy. Przeglądam szczegóły, zanim przejdę do następnego, którym jest Scented Dreams, a na ostatniej stronie znajduje się Silver Moon Scents.

Zatrzymuję się i wpatruję w nazwę przez chwilę, mrugając kilka razy. To firma, w której pracuje Fiona...

„Więc co myślisz, powinniśmy już teraz sporządzić dokumenty?” Zatrzaskuję teczkę, nagle czując oddech Roweny na karku. Nawet nie słyszałem, jak przeszła z kanapy.

„Jak już mówiłem, Rowena, zamierzam ocenić każdą firmę uczciwie, a następnie zdecydować się na jedną na podstawie zasług firmy, a nie tego, kto tam pracuje.”

Marszczy usta i siada na krawędzi mojego biurka. „Micah, wiesz, że jesteśmy przeznaczeni dla siebie. Nasze wilki wołają do siebie, czy to nie definicja przeznaczonych partnerów?” Pyta, trzepocząc rzęsami.

„Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek powiedział ci, że nasze wilki wołają do siebie.”

Marszczy brwi, a potem wyciąga swoją tajną broń.

„Nie zapominaj, Micah, mamy 'to' między sobą. 'To' sprawia, że jesteśmy związani w sposób, w jaki nigdy nie będziesz z nikim innym.”

„Wiem, wiem. Ale teraz mam pracę do zrobienia. Więc, jeśli pozwolisz?”

Grzecznie ją odprawiam.

Zsuwa się z mojego biurka, „Jak sobie życzysz, ale pomyśl o nas? Jesteśmy przeznaczeni dla siebie.”

Posyła mi pocałunek i wychodzi z mojego biura. Wzdycham, gdy drzwi się zamykają i ponownie patrzę na papiery.

Chwilę później podnoszę telefon i wybieram numer Colina.


Perspektywa Fiony

„Co myślisz, jeśli zmieszamy hortensję z odrobiną róży?” Pytam Amoraka, zanim biorę duży kęs mojego kanapki. Zrobiliśmy sobie późną przerwę na kolację i wymieniamy się pomysłami.

Musimy rozpocząć produkcję za dwa dni, jeśli chcemy dać rzeczom czas na dojrzewanie. To napięty harmonogram, ale wierzę, że damy radę.

Ten projekt to wszystko, czego teraz potrzebuję. Nie chcę stracić pracy, chcę rozwijać mój projekt perfum o zapachu ciała i potrzebuję odskoczni od zerwania z Micah. Nawet gdy jęki Roweny przez telefon wciąż krążą mi po głowie, doprowadzając mnie do szału.

"Nie chcę przerywać twoich myśli, ale czy słyszałaś cokolwiek, co właśnie powiedziałem?" Głos Amoraka wyrywa mnie z zamyślenia.

"Przepraszam, byłam na moment w chmurach." Uśmiecham się do niego lekko, a on podchodzi, by stanąć obok mnie.

Gdy zamierza mi coś powiedzieć, jedna z recepcjonistek wpada do naszego pokoju. Wygląda blado, a jej oczy są szeroko otwarte z paniki.

"Panno Fiona, k-ktoś czeka na panią na zewnątrz." Plącze się w słowach, co sprawia, że zaczynam się coraz bardziej martwić.

Szybko wstaję i podążam za nią na zewnątrz, tylko po to, by stawić czoła chaosowi.

"Mówię ci, żebyś ją teraz poprosiła, żeby do mnie przyszła. Czy ona naprawdę myśli, że może zabrać ojca mojego dziecka ode mnie!"

Rowena krzyczy na jedną z innych recepcjonistek, a z jej twarzy wynika, że biedna dziewczyna jest bliska łez. Inni pracownicy całkowicie porzucili swoje obowiązki i teraz w pełni skupiają się na Rowenie, która robi scenę.

Gwałtownie wciągam powietrze i biegnę w jej stronę w panice.

"Rowena, co ty tutaj robisz?!" wykrzykuję.

W momencie, gdy mnie widzi, jej wyraz twarzy staje się jeszcze bardziej dramatyczny. Obraca się w moją stronę i wchodzi w moją przestrzeń osobistą, wymachując palcem.

"Ty! W końcu jesteś, ty rozbijaczko domów! Jak możesz być spokojna po tym, jak ukradłaś mi mężczyznę!"

Tymi kłamstwami sprawia, że wyglądam jak jakaś złoczyńczyni, a ona jak biedna ofiara. Moja twarz płonie z gniewu i patrzę na nią z niedowierzaniem.

"Przestań kłamać, Rowena. Nigdy niczego ci nie ukradłam!" Odgryzam się, wciąż w szoku po jej oskarżeniach.

"O, teraz będziesz mnie manipulować?" pyta, a potem teatralnie chwyta się za ciążowy brzuch i wydaje z siebie zaniepokojone dźwięki.

Jeden z moich kolegów biegnie w jej stronę, a inni troszczą się o nią, rzucając mi gniewne spojrzenia. Ona pławi się w tej uwadze, po czym spokojnie odsuwa się i znów podchodzi do mnie.

Na jej twarzy pojawia się złośliwy uśmiech, gdy patrzy na mnie z złośliwą radością.

"Czego ode mnie chcesz, Rowena?" szepczę do niej pilnie, desperacko próbując ją stąd wyprowadzić, zanim obróci przeciwko mnie kogokolwiek innego.

"Spotkaj się ze mną w Pełni Księżyca." Rzuca przez ramię, a potem odwraca się i wychodzi.

Pełnia Księżyca to mała kawiarnia na końcu ulicy.

Wiedząc, że nie mam wyboru, mogę tylko mamrotać małe przeprosiny do wszystkich moich kolegów, którzy patrzą na mnie z dezaprobatą, zanim szybko jadę do kawiarni, którą wskazała.

Naprawdę przydałby mi się kieliszek wina, żeby to wszystko przetrwać.

Previous ChapterNext Chapter