




Rozdział 4 Rozmowa telefoniczna o 3 rano
POV Fiony
„Halo?” mówię, siadając i włączając lampkę nocną.
„Dobrze, że nie śpisz. Gdzie są moje piżamy?” Chropowaty głos Micaha przeszywa moją skórę, wywołując gęsią skórkę.
Czy on właśnie zadzwonił, żeby mnie o to zapytać? Kręcę głową z irytacją.
„W ostatniej szufladzie twojej szafy,” odpowiadam powoli.
„A mój czarno-biały krawat? Chcę go na jutrzejsze spotkanie.”
„Wysłaliśmy go do pralni chemicznej. Nadal nie poprosiłeś nikogo, żeby go odebrał.”
Przez chwilę milczy. Potem, jakby zirytowany czymś, mówi: „No i skończyła się herbata.”
„O czym ty mówisz?” pytam, odgarniając włosy z twarzy.
„Herbata, Fiona, nie mamy jej. Tę dziwną, którą robisz,” mówi Micah, a ja prawie się śmieję z absurdalności tej rozmowy.
„Obudziłeś mnie o trzeciej nad ranem, żeby powiedzieć, że skończyła się herbata? Nawet nie lubisz mojej herbaty.”
Kiedy nasz kontrakt małżeński się zaczął, robiłam własną herbatę. Nie była z najlepszych składników, ale mi smakowała. Micah był snobem i mówił, że coś zrobionego z tak tanich składników nie może być tak dobre jak drogie herbaty, które miał w swoich szafkach.
Wzruszyłam ramionami i piłam swoją herbatę. Zanim się obejrzałam, te drogie herbaty zostały w szafkach, a Micah pił tę, którą robiłam.
„Masz herbatę w szafkach, puszki i puszki,” szepczę, czując, jak serce mi bije.
Jeśli poprosi mnie, żebym przyszła zrobić mu herbatę, czy będę w stanie się oprzeć?
„Wiem, co mam w swoich szafkach, Fiona. Nie chcę tamtej herbaty, chcę tę, którą zwykle pijemy. Poza tym, gdzie właściwie mieszkasz? W jakimś małym, obskurnym pokoju? Wiesz, mogłabyś przestać robić dramaty i wrócić. Przyjmę cię z powrotem dla dobra wszystkich lat, które spędziliśmy razem.” W jego głosie słychać warknięcie, a ja nie mogę powstrzymać westchnienia.
„I przy okazji, przynieś ze sobą herbatę,” mówi, jakby to było najlogiczniejsze na świecie.
Nie mogę uwierzyć w to, co słyszę.
„Jesteś szalony, jeśli myślisz, że przyjdę robić ci herbatę w środku nocy. Dobranoc, Micah.” Kończę rozmowę i wyciszam telefon.
Nie muszę słuchać jego wymówek.
Uderzam poduszkę i kładę się, próbując zasnąć. Micah może być Księciem, a ja mogłam być uległą żoną, ale te dni są już za nami.
„Fiona, mogę cię zobaczyć w moim biurze, proszę?”
Podnoszę wzrok, gdy wychodzę z windy i widzę Raulfa stojącego przed swoim biurem, gestykulującego, żebym weszła.
Wygląda na to, że nadszedł czas, by zapłacić za sposób, w jaki wczoraj rozmawiałam z Amorakiem.
Biorąc długi łyk mojego podwójnego espresso, podążam za Raulfem do jego biura i siadam naprzeciwko jego biurka.
„Raulf, o Amoraku...” zaczynam, a on marszczy na mnie brwi.
„Co z Amorakiem? Właśnie był tutaj i wychwalał cię pod niebiosa. Powiedział, że masz jeden z najlepszych nosów, jakie kiedykolwiek widział, i talent do odtworzenia jednego z jego przepisów tak, że nie da się go odróżnić od oryginału.”
Podnoszę filiżankę i biorę kolejny długi łyk. Jeśli nie chce rozmawiać o tym, co się wczoraj wydarzyło w laboratorium, to o co mu chodzi?
„Myślę, że będzie wspaniałym atutem dla naszego zespołu. Inni twórcy mogą się wiele nauczyć od kogoś takiego jak on. A mamy inne sprawy do omówienia.” Raulf spogląda na papiery rozłożone na swoim biurku.
„Jesteśmy w trakcie wojny przetargowej z innymi czołowymi firmami.” Mówi, a ja prostuję się w swoim krześle.
„Wojna przetargowa o co?” pytam, próbując zerknąć na papiery na jego biurku.
„Duża firma zdecydowała się zainwestować w jedną z czołowych firm perfumeryjnych. Zawęzili wybór do trzech. Silver Moon Scents, Tamed Passions i Scented Dreams.”
„Dobrze, jak mogę pomóc?” pytam, wyciągając notes z torby.
„Potrzebuję, żebyś współpracowała z Amorak i stworzyła nową linię. Coś, co sprawi, że będą chcieli zainwestować swoje pieniądze w naszą firmę.”
„Jaki jest termin?” pytam, podnosząc wzrok znad notesu.
„Przyszły piątek.” Jego głos jest stanowczy, nie znoszący sprzeciwu.
„Chcesz, żebym wymyśliła całą nową linię i wyprodukowała ją w tydzień i pół?”
Uśmiecha się, ale ten uśmiech nie sięga jego oczu.
„Jest spora nagroda, jeśli ci się uda.”
„Jaka nagroda?”
„Amorak obejmie kierownictwo laboratorium perfumeryjnego.” Wyciąga rękę, aby powstrzymać moje protesty.
„Wykonałaś doskonałą pracę, Fiona, to nie chodzi o twoją pracę ani twoje zdolności przywódcze.”
„Prosiłaś mnie przez lata, żeby pozwolić ci otworzyć laboratorium i poświęcić się perfumom do ciała. Jeśli uda ci się przekonać tę firmę do zainwestowania w Silver Moon Scents, dam ci pieniądze na rozpoczęcie badań nad perfumami do ciała.”
Opadam na krzesło i wydycham powietrze. Raulf jest skąpym szefem, i mimo że oboje wiemy, że ma mnóstwo pieniędzy na te badania, nigdy nie udało mi się go przekonać.
Aż do teraz. Wystarczy, że będę pracować dzień i noc przez tydzień i pół i przekonam jakiegoś aroganckiego miliardera, że jesteśmy najlepsi. To nie będzie trudne, jesteśmy najlepsi.
„Wyzwanie przyjęte.” Wstaję z krzesła i ściskam dłoń Raulfa.
„Pokażemy im, że nie ma alternatywy dla Silver Moon Scents, że jesteśmy jedynym wyborem.”
Raulf kiwa głową, „Lepiej, bo jeśli nie, to już tu nie pracujesz. Wiesz, jak to działa, Fiona, każda marchewka musi mieć kij.”
Raulf siada z powrotem na swoim krześle, a ja wychodzę z jego biura, zatrzymując się przy drzwiach.
„Raulf, jaka firma chce zainwestować? Chciałabym zrobić trochę badań na ich temat.” pytam.
„Lycan Corporation.” Mówi, nawet nie podnosząc wzroku znad papierów.
Jego odpowiedź uderza mnie w piersi jak pociąg towarowy.
Raulf nie wie, że Micah, szef Lycan Corporation, jest moim mężem. Wzięłam ślub z Micah w tajnej ceremonii. Tylko nasi bliscy krewni i przyjaciele zostali poinformowani. Publiczność wie tylko, że Micah jest żonaty, ale nikt nie wie, kim jest jego tajemnicza żona.
Ale ja wiem. Muszę sprzedać Micah naszą nową linię perfum?
Jakoś udaje mi się wyjść z biura Raulfa i dotrzeć do mojego na autopilocie.
To firma Micah. Muszę walczyć o biznes firmy mojego przyszłego byłego męża.
Podnoszę telefon, a potem odkładam. Potem znowu podnoszę i odkładam.
W końcu zbieram odwagę i dzwonię.
Zaledwie raz dzwoni, zanim Micah odbiera.
Jednak zanim mogę coś powiedzieć, przez głośnik telefonu przechodzi głośne jęczenie.
Moje serce zamiera, a powitanie grzęźnie mi w gardle.
„Tak, Micah, dotknij mnie tam, wiesz, jak to lubię.” Z gardła Roweny wydobywa się pomruk, dźwięk czystej przyjemności.
Kończę rozmowę i upuszczam telefon, jakby mnie ugryzł.
Jak mam być profesjonalna i zdobyć ten kontrakt, skoro prezesem jest mężczyzna, który złamał mi serce?