




Jesteśmy silni
Ślad ubrań prowadzi od windy do naszego mieszkania.
Niecierpliwie rozbieramy się nawzajem, całując się i wpadając na drzwi, a kiedy w końcu udaje nam się je otworzyć, prawie wpadamy do salonu. Gdy w końcu lądujemy na łóżku, nie ma czasu na grę wstępną. Posiadamy się nawzajem jak dwaj pijani marynarze, unosząc się na niewiarygodne wysokości, tylko po to, by bez tchu opaść na ziemię i powoli zacząć wspinaczkę do nieba na nowo.
Jak prawdziwe wilkołaki, pożeramy nasze ciała przez cały wieczór, gorąca żądza szaleje w nas. Wszystko w mieszkaniu jest niebezpieczne dla naszej miłości, od łóżka po sofę, ścianę i moją toaletkę. I dopiero późnym rankiem w końcu padamy na rozbebeszone łóżko, wyczerpani jak diabli. Na szczęście dzień po festiwalu jest świętem i cała wataha jest w całkowitym bezruchu. Więc mogę zatrzymać Jaspera dla siebie jeszcze przez kilka godzin. Śpimy do południa, kiedy głód wyciąga nas z łóżka. "Luna, jesteś obudzona?" słyszę szept Jaspera za mną. Leżę plecami do jego ciepłego ciała, a jego ręce trzymają mnie jak imadło.
Uśmiecham się.
"Teraz już tak. Ale nie chcę się ruszać, jest mi tak dobrze w twoich ramionach," mruczę, senna. Na szczęście nie tylko ja tak się czuję. Jasper wtula się głębiej w moją szyję i wdycha mój zapach. "Chciałbym leżeć z tobą tak przez całe życie, ale mój żołądek burczy. Weźmy szybki prysznic i zobaczmy, co kuchnia dla nas przygotowała," proponuje. Bierzemy krótki prysznic i schodzimy na parter, kierując się do kuchni. Gdy zbliżamy się do jadalni, pyszne zapachy przenikają nasze nosy. Kucharze wiedzą, że po festiwalu zgłosi się grupa głodnych wilków. Całe parowanie jest intensywną sprawą, która pochłania dużo energii, którą trzeba jak najszybciej odbudować.
Z ramieniem Jaspera wokół moich ramion, wchodzimy do środka i zajmujemy miejsca na czele stołu. Mój partner napełnia mój talerz potrawami, które zwykle biorę, i stawia obok szklankę świeżo wyciśniętego soku. Następnie zaczyna nakładać jedzenie dla siebie. Przez pokój przechodzi niezadowolony syk, co sprawia, że Jasper przerywa ruch i patrzy stalowymi oczami. Ale winni syku teraz niewinnie wpatrują się w swoje talerze. Jasper ostrzegawczo rozgląda się wokół, zanim kontynuuje jedzenie.
W milczeniu jemy dalej.
Kiedy nadchodzi czas, by wyjść, Jasper chwyta moją rękę. "Co dziś robisz? Jeśli masz czas, dołącz do mnie w biurze. Jest tam mnóstwo książek, które możesz czytać, podczas gdy ja skończę trochę pracy," proponuje. Daję mu buziaka w policzek. "Chcę odwiedzić rodziców. Minęło sporo czasu, odkąd tam byłam. Na pewno myślą, że o nich zapomniałam," odpowiadam mu. "Dobrze, jeśli będziesz miała czas po tym, przyjdź do mojego biura," odpowiada Jasper. I rozstajemy się, idę do garażu i wybieram Bugatti, mój ulubiony samochód. Mocny silnik ryczy i powoli wyjeżdżam z garażu na główną drogę watahy. Dwie minuty później parkuję przed domem rodziców.
Wchodząc do środka, znajduję mamę w kuchni.
- Mamo - wołam, całując ją w oba policzki. Trzyma mnie za ramiona i przyciąga bliżej siebie. - Moja córko, jak się masz? Dawno cię nie widziałam - mówi radośnie. - Czy wszystko dobrze u Jaspera? Nie przyszedł z tobą? - Przechodzimy do salonu, gdzie opadam na jedną z miękkich poduszek. - Nie, Jasper jest dzisiaj zajęty. Wiesz, że dzień po festiwalu zawsze przynosi więcej pracy - tłumaczę. Jeszcze zanim zdążę usiąść prosto na poduszce, zostaję przygnieciona ciężarem. - Siostra! W końcu jesteś! Jak ja za tobą tęskniłam! - Na mnie leży teraz moja najmłodsza siostra Ruth. Zawsze była taka impulsywna, najpierw działała, potem myślała. Ruth uwięziła mnie teraz w poduszkach, przez co ciężko mi oddychać. - Hej, dziewczyno. Jeszcze muszę oddychać, duszę się - kaszlę żartobliwie. Szybko wstaje. - Przepraszam, ale tak dawno cię nie widziałam. I już nie organizujesz tych fajnych imprez, więc nie mam z tobą dużo czasu - oskarża mnie.
Oczywiście nie mogę powiedzieć rodzinie, że stado już nie potrzebuje moich spotkań integracyjnych. W pierwszych latach organizowałam je, aby wzmocnić więzi rodzinne w stadzie, a zwłaszcza aby młode wilczki zapoznały się ze starszymi. Zawsze było przyjemnie i wszyscy dobrze się bawili. Ale kiedy okazało się, że sama nie urodziłam wilczków, członkowie stracili zainteresowanie i nawet trudno było znaleźć pracowników do organizacji imprezy.
-
Tak, rzeczywiście minęło sporo czasu od ostatniego spotkania. Zobaczę, kiedy znowu coś zorganizuję - odpowiedziałam wymijająco. - Ale powiedz mi, za kilka miesięcy skończysz osiemnaście lat. Czy już wiesz, kto może być twoim partnerem? - drażnię ją. Moja mama zaczyna się śmiać.
-
Nie chcę jeszcze partnera. Chcę studiować w ludzkim mieście i zostać lekarzem stada - burczy. - Już powiedziałam tacie, żeby odkładał na moje studia. Znalazłam już kilka uniwersytetów, na które mogę pójść online. - Patrzę na nią z dumą. - To dobry plan na przyszłość. Ale możesz to wszystko robić, kiedy spotkasz swojego partnera. Wspólna nauka motywuje bardziej i nie będziesz samotna - pouczam ją.
Patrzy na mnie sceptycznie.
-
Rain, niewielu w stadzie chce wysyłać swoje dzieci do Ludzkiego Miasta na studia. Wszyscy trzymają swoje dzieci w stadzie, wszystko, czego potrzebujemy, jest tutaj. A Alfa daje stypendia tylko uczniom z najwyższymi ocenami w szkole i to tylko wtedy, gdy ich partner wyrazi zgodę. Ja tego nie chcę.
-
A co zrobisz, jeśli spotkasz swojego partnera? Wiesz, że więź z partnerem uniemożliwia wam rozstanie. Jeśli nie będzie chciał lub nie będzie mógł wyjechać z tobą, będziesz musiała zostać tutaj, w Storm Forest - pouczam ją.
-
Nie, Rain. Pamiętaj, że jestem twoją siostrą. Tak jak Rachel, jesteśmy potomkami Bety z silnymi genami i dążymy do tego, w co wierzymy. Jesteśmy silne.