Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 3 - Nienawiść

„Nie płacz za kimś, kto nie płakałby za tobą.” - Lauren Conrad

Neron

Odwróciłem się gwałtownie, by zobaczyć mojego przeznaczonego Gammę, Kwame, stojącego na środku pokoju z rękami skrzyżowanymi na piersi. Ubrany w swój charakterystyczny biały koszulę i czarne spodnie, które podkreślały mahoniowy brąz jego skóry, miał na twarzy wyraz irytacji. „Mówisz to tylko po to, żeby oszczędzić ją przed karą?”

„Mówię to, bo to cholernie prawda. Dałem jej, nie temu, jedzenie. Nie jadła od czterech dni! Jeśli chcesz, żeby dalej pracowała, musisz ją karmić wtedy, kiedy tego potrzebuje, a nie kiedy ci się podoba.”

Spojrzałem w dół na szlochającą niewolnicę, już zwiniętą w pozycji embrionalnej z głową chronioną ramionami. Ufałem Kwame, bo jego uczciwość była jego najlepszą cechą. Nie znaczyło to, że musiałem to lubić. Wciągnąłem głęboki oddech, tłumiąc gniew pod ziemią, zauważając w odbiciu w oknie, jak moje oczy wracają z czarnych do niebieskich.

W końcu odsunąłem się od niej. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego Kwame traktował ją inaczej niż resztę stada. Nie była niczym wyjątkowym. Warcząc, podszedłem do Kwame, patrząc głęboko w jego ciemne oczy. Był jednym z nielicznych, którzy nie uginali się pod moim autorytetem.

„Nakarmię ją, kiedy mi się podoba, Kwam. Nie wtrącaj się.”

„Dobrze.” Podniósł ręce w obronnym geście. „Ale jeśli będziesz narzekał na brudne podłogi, a ona padnie z wycieńczenia, nie przychodź do mnie z płaczem.” Po tych słowach Kwame wyszedł, a członkowie stada rozstąpili się na jego drodze. Płacz niewolnicy ucichł, ale każde jej łkanie tylko irytowało moje uszy i serce. Nienawidziłem uczuć, które we mnie budziła. Widownia rozstąpiła się, robiąc mi miejsce, zostawiając za sobą to żałosne stworzenie.

Niechętnie musiałem przyznać, że Kwame miał rację. Jeśli oczekuję, że niewolnica będzie dalej pracować, muszę ją karmić. Odżywiać, jak to lubił mówić. Coś w karmieniu kogoś, kto przynosił tylko ból i cierpienie, nie dawało mi spokoju. Nienawidziłem jej i chciałem, żeby umarła, ale jej rodzice przekonali mnie, żeby ją zatrzymać, że lepiej, żeby utrzymywała dom stada w ciszy, niż była pochowana pod ziemią. Cholera, moje Omegi nie narzekały. Główna Omega, Kasandra, i tak nienawidziła sprzątać po gromadzie psów.

Ale gotowanie Kasandry zawsze potrafiło złagodzić mój gniew. Po spotkaniu z niewolnicą upewniła się, że jestem dobrze nakarmiony, dzięki Odessie. Miałem niezły apetyt. Jednak ten apetyt zmalał o kilka tysięcy, gdy wszedłem do głównego pokoju i zobaczyłem Valeriana, mojego najlepszego przyjaciela i przeznaczonego Betę, już jedzącego śniadanie.

Raina siedziała na jego kolanach, a on oblizywał okruchy z jej ust. Rozumiałem, że byli parą, ale na litość boską! Ludzie tu jedzą! Odchrząknąłem, a oni przestali się całować. „Nie możecie przenieść tego do sypialni? Chcę jeść w spokoju.”

„Normalnie tak, ale mamy dużo pracy przed ceremonią dzisiejszego wieczoru.” Valerian zaśmiał się, jego ramię mocno obejmowało biodra ukochanej. Jego zielone oczy nigdy nie opuściły brązowych oczu Rainy. „Czy mogę chociaż zobaczyć mały podgląd sukienki, którą założysz dziś wieczorem?”

Raina zachichotała. „Nie! Po co psuć niespodziankę?”

„Ale ja nie cierpię niespodzianek.”

„Trudno.” Jej ręka sięgnęła po jego talerz z jedzeniem. „Dość rozmów. Musisz jeść, kochanie.”

„Ty czy naleśniki?”

Głęboki rumieniec pojawił się na policzkach Rainy. „Cóż…”

„Dość tego. Wynocha!” Machnęłam ręką, a para wyszła z talerzami, śmiejąc się głośno. Cieszyłam się, że Valerian i Raina zostali parą. Val wzdychał do niej od chwili, gdy przeprowadził się tutaj z rodzicami. Na dodatek Beta Steven już patrzył na Vala jako swojego następcę, podziwiając jego siłę i pokorę. Nikt inny nie pasowałby lepiej na partnera jego córki. Wystarczyło na nich spojrzeć, by zobaczyć, że doskonale do siebie pasują, idealna mieszanka światła i ciemności.

Zastanawiałam się, jak długo potrwa, zanim Valerian zauważy delikatny zapach rosnący w brzuchu Rainy.

Po śniadaniu pomogłam ojcu dokończyć ostatnie szczegóły ceremonii. Do południa, Omega i inni członkowie stada udekorowali i zorganizowali salę zgromadzeń z pomocą Bety Ashley, która zastępowała moją matkę. Unoszący się zapach przygotowywanej kolacji wypełniał dom stada, mieszając się z intensywnymi perfumami.

Drapało mnie w nosie.

Pomimo wszystkiego, przygotowania przebiegły gładko. Ceremonia miała się odbyć w momencie, gdy pełnia księżyca wzejdzie o 20:30. Taka była tradycja. Ceremonia Przejścia Alfy musiała odbyć się w noc pierwszej pełni księżyca, gdy przyszły Alfa miał dwadzieścia jeden lat. Stojąc przed lustrem w moim czystym i wyprasowanym czarno-białym garniturze, nie mogłem powstrzymać nerwów przed tym, co miało nadejść. To był dzień, w którym przejmę rolę Alfy, a całe stado będzie świadkiem, jak staję się ich nowym przywódcą. Historycznie, kilkakrotnie zdarzało się, że outsiderzy lub ataki łotrów zakłócały ceremonię, ale modlę się do Bogini Księżyca, aby dzisiejsza noc przebiegła bez zakłóceń. Moje włosy delikatnie opadały na szerokie ramiona, otaczając twarz. Odbicie moich oczu przeszywało moją duszę, jakbym patrzył prosto w Onyksa.

To już teraz.” Usłyszałem jego głos. „Jesteś gotowy, by przejąć koronę? Ja na pewno jestem.”

Jestem gotowy, nie martw się. To będzie noc, którą obaj zapamiętamy na długo.”

Przynajmniej w tym się zgadzamy. Sprawmy, by nasze stado było dumne.”

Tak. Sprawmy, by Zastęp Księżycowego Cyrkonu był najbardziej dumny ze wszystkich.


Halima

Ciśnienie wody było zbyt niskie. Woda była zbyt zimna.

Nie było wystarczająco mydła. Niezapachowa kostka zniknęłaby po dwóch myciach.

Było tyle brudu na mnie. Tyle, że nie mogłam się go pozbyć.

Nie miałam gąbki ani myjki. Wszystko, co miałam, to moje ręce i paznokcie do mycia.

Słyszałam, że ludzie traktowali swoje psy lepiej niż mnie. Były częścią ich rodzin, tak jak dzieci. Ba, niektóre uważali za swoje dzieci. A ja jestem traktowana gorzej niż zasługuje na to domowy pies.

Lodowata woda spływała na mnie z węża ogrodowego przymocowanego do sufitu, nie łagodząc pieczenia na mojej twarzy. Uderzenia Neron były potężne, jakby ktoś rzucał cegłami w moją twarz. Kto by pomyślał, że coś tak małego jak pusty talerz w pobliżu mnie wystarczy, by go wyprowadzić z równowagi? Powinnam była być bardziej ostrożna. Zasłużyłam na to. Powinnam była zabrać ten talerz z powrotem do kuchni w środku nocy. Byłam tak cholernie nieostrożna, i zostałam za to ukarana.

Zimna woda spływa po moim wątłym ciele, a mimowolne dreszcze wstrząsają mną do głębi. Nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy ostatnio miałam ciepły prysznic. Nic nie mogło mnie teraz ogrzać, nawet samo słońce. Zimna woda ślizgała się po moich ranach i cięciach, sycząc pod jej chłodem. Syknęłam. Chłód miał sprawić, że ból zniknie, a nie go potęgować.

Mogłam tylko mieć nadzieję, że Kwame nie zostanie dodatkowo ukarany za to, że mnie nakarmił. Nie musiał tego robić. Nic z tego nie miał, więc po co narażać się przed swoim najlepszym przyjacielem? Sposób, w jaki na mnie patrzył na korytarzu—ten wyraz litości i obojętności. Jego jedynym powodem, by mnie nakarmić, było to, żebym miała więcej energii do pracy. Aby kontynuować bycie niewolnicą stada. Aby szorować brudne podłogi, aż umrę na tym stanowisku.

Ten dzień nie mógł nadejść wystarczająco szybko.

To wystarczyło, by Neron przestał mnie maltretować, przestał malować moje ciało swoimi pięściami i stopami. Kiedyś był artystą. Teraz moje ciało było jego płótnem, a jego furia narzędziem. Pieczenie na moich policzkach trwało, gdy myłam twarz mydłem.

Ale była jedna rzecz, której nie rozumiałam. Jestem jednorazowa, a jednak nie? Przywódcy tego stada mieli każdą okazję, by mnie zabić, a jednak trzymali mnie przy życiu, by wykonywać obowiązki, których nie chciały wykonywać Omega. Słyszałam ich złośliwe komentarze o tym, jak życzyli sobie, żebym żyła wystarczająco długo, by nigdy więcej nie musieli dotykać mopa czy deski do prania.

Moje ręce przesunęły się po mojej klatce piersiowej, pieszcząc zarys kości i tłuszczu, który nie mógł zniknąć. Były jeszcze resztki mojej kobiecości. Miałam jakieś pojęcie o krągłościach i piersiach, ale z daleka trudno było to stwierdzić. Moje niedożywione ciało pogodziło się z tym, że żywi się zgromadzonym tłuszczem, aby mnie podtrzymać. Gdyby człowiek mnie zobaczył, mógłby pomyśleć, że jestem anorektyczką, ale po prostu byłam pozbawiona jedzenia i wody. Ostatnim razem, gdy przemieniłam się w Artemidę, niedożywienie dotknęło również ją. Była dużym wilkiem, ale strasznie chudym, podobnym do mnie. Nie wierzyłam, że jest już bezpieczne dla nas, aby się przemieniać.

Moje ręce dotarły do ud i nóg, intensywnie pocierając, aby pozbyć się brudu, który nie chciał zejść. Zajęło mi tylko chwilę, aby zdać sobie sprawę, że ten "brud" to po prostu kolejne siniaki. Siniaki zadane przez „specjalną grę”, którą jeden ze strażników w lochach ze mną grał. Nadal czułam jego ręce na moim ciele.

W moim ciele.

Nagle nie mogłam oddychać. Pocierałam tak mocno, jak tylko mogłam, aby pozbyć się diabelskich wrażeń, które nie chciały odejść. Pozostały, nawiedzając samą tkaninę mojego umysłu, śpiewając swoją pieśń złośliwości. Moje oczy paliły od niewylanych łez, a ciśnienie wody wkrótce się zmniejszyło. Chciałam umrzeć. Nie chciałam przeżyć kolejnego dnia jako mała laleczka strażnika. Nie mogłam znieść jego obrzydliwych rąk na mnie! Dlaczego to uczucie nigdy nie odchodzi?!

Chcę umrzeć. Chcę umrzeć. Chcę KURWA UMRZEĆ!

Hali... Hali, skup się na mnie.” Głos Artemidy był jak kojąca pieśń, wyciągając mnie z otchłani mojego umysłu. To było tak, jakbym czuła jej pysk popychający mnie naprzód, z dala od ciemności. Z dala od tortur. Z dala od diabelskiej nory. „Jesteśmy w tym razem. Jestem tu z tobą, na każdym kroku.”

To za dużo, Art. Dlaczego jestem taka brudna? Dlaczego to musiało się stać?”

Bo wiedzą, że mogą to zrobić bezkarnie. Nikt ich nie powstrzymuje, więc będą nas krzywdzić. Moje słowa mogą teraz niewiele znaczyć, ale nie jesteś brudna. Nie jesteśmy brudne, nigdy nie byłyśmy. Jest dobrze. Będzie dobrze.”

Ona ma rację. Jej słowa niewiele znaczą, ale miały w sobie pewne ciepło, które uspokajało moje bijące serce. Wciągnęłam głęboki, drżący oddech, powoli wracając do okropnej rzeczywistości, która była moim życiem. Brudna łazienka, której nie mogłam posprzątać. Maleńki wąż teraz kapie kroplami wody z sufitu. Mydło na moim ciele, którego nie miałam czasu spłukać.

Miałam jeszcze pracę do wykonania przed ceremonią. Wychodząc z obskurnej wanny, wytarłam się i ponownie założyłam moją zniszczoną sukienkę. To był jedyny kawałek odzieży, jaki posiadałam, więc nie miałam wyboru. Wróciłam do ponurego pokoju, który mi przydzielono, aby się umyć z dala od wścibskich oczu, wciągnęłam głęboki oddech. Niepokój gromadził się w moim żołądku, gdy patrzyłam na drzwi prowadzące z powrotem do tętniącego życiem domu stada. Nadszedł czas, aby dać z siebie wszystko na tej ceremonii, aby móc w końcu zasnąć.

Będzie dobrze. Będzie dobrze.

Previous ChapterNext Chapter