Read with BonusRead with Bonus

Prolog

Autor's Note: Untouchable, Księga 1 z serii Moonlight Avatar zawiera szczegóły dotyczące następujących tematów: przemoc, trauma, samobójstwo, odzyskiwanie po traumie i emocjonalne nawroty. Ta książka i seria nie jest odpowiednia dla wszystkich czytelników. Choć tematyka nadprzyrodzonych zjawisk, wilkołaków i magii jest głównym wątkiem historii, seria będzie śledzić skutki traumy i porzucenia związane z główną bohaterką. Jeśli łatwo reagujesz na którykolwiek z wymienionych tematów, nie czytaj dalej dla swojego zdrowia psychicznego. To jest twoje jedyne ostrzeżenie. Czytaj na własne ryzyko.

Krew.

Karmazynowy płyn pokrywał moją twarz, sącząc się z otwartej rany na czole. Jego metaliczny smak zmieszany ze słonością łez przypominał mi o wcześniejszym pobiciu. Moje ciało pulsowało, jakby duchowe pięści i stalowe buty wciąż zadawały ciosy, jakby pobicie nadal trwało. Każdy ruch moich kończyn przynosił ból, który przeszywał moje kruche ciało, aż w końcu znalazłam schronienie w brudnym kącie mojej celi.

Celi, którą nazywałam domem od lat. Była świadkiem dojrzewania przestraszonego dziecka do równie przestraszonej nastolatki. Czasami zapominam, że te ściany były świadkiem większej liczby okrucieństw popełnionych na moim ciele, niż mogłabym zapamiętać.

Dlaczego tu jestem? Można by powiedzieć, że byłam przestępcą. Oskarżonym przestępcą. Moja wataha była przekonana, że to ja byłam odpowiedzialna za śmierć mojej Luny i jej córki osiem lat temu. Od tamtego dnia przypominano mi, jak wielką hańbą byłam dla całego rodzaju wilkołaków. Znosiłam ich ognistą wściekłość przy każdym ciosie na moje teraz wychudzone ciało. Każdy siniak i cięcie na mojej brązowej skórze były wiadomościami, które harmonijnie mówiły to samo.

Zasługujesz na cierpienie.

Nieważne, jak głośno krzyczałam czy płakałam, moje błagania o niewinność trafiały w próżnię. Nikt nie chciał uwierzyć w moją wersję wydarzeń. Wciąż pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj, bo wypalił się na przedzie mojej pamięci.

Nuria Prince była córką wielkiego Alfy Jonathana Prince'a i Luny Celeste Johansen-Prince. Była też moją najlepszą przyjaciółką. Mój ojciec, Steven Lane, i matka, Ashley Lane, byli Betą i Betą Kobietą Alfy Jonathana. Nasze rodziny były ze sobą blisko, w tym także Gammy, Omar i Amani Dubois. Nuria i ja byłyśmy jak dwie krople wody. Nasze matki wychowywały nas razem, a nasza więź się wzmacniała. Robiłyśmy wszystko razem, co robią młode dziewczyny; bawiłyśmy się lalkami, chodziłyśmy do tej samej szkoły, urządzałyśmy nocowanki w swoich pokojach i wiele więcej. Jeśli jedna z nas była w pobliżu, druga nie była daleko. Mogłabym nawet powiedzieć, że byłam bliżej z Nurią niż z Rainą, moją starszą siostrą, czy Neronem, jej starszym bratem. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo kochałam Rainę, ale różnica dwóch lat między nami sprawiała, że chciała być z dziećmi w swoim wieku.

Nuria miała słodką niewinność swojej matki i emanowała autorytetem jak jej ojciec. Z czasem wataha zaczęła nazywać ją aniołem, co przekształciło się w jej nowy tytuł Anioła Watahy. Jej uśmiech i śmiech były zaraźliwe. Potrafiła rozjaśnić najciemniejsze dni jednym uśmiechem lub chichotem.

Anioły były piękne, a Nuria była pięknością. Jej długie, czarne włosy sięgały do połowy pleców, odziedziczyła je po matce. Jej niebieskie oczy rywalizowały z najczystszym niebem. Jej pulchne policzki były tak urocze, że zawsze je ściskałam, gdy mnie denerwowała. Byłam dumna, że mogłam nazywać Nurię moją siostrą. Wiedziałam, że dorastając, będziemy niepowstrzymanym duetem. Córki Alfy i Bety razem? To była drużyna marzeń stworzona przez samą boginię księżyca.

Tamtego pamiętnego dnia, gdy miałyśmy dziewięć lat, poczułam się odważna - zupełne przeciwieństwo mojego zwykle nieśmiałego usposobienia. Nuria była odważna, bez wątpienia miała to w genach alfy. Wpadłam na pomysł, żeby zignorować zasady i pobawić się w naszym ulubionym miejscu: stawie głęboko w dębowym lesie. Chodziłyśmy tam, by bawić się w berka, robić błotne placki lub marzyć o tym, jak będą wyglądały nasze wilki. Rodzice ostrzegali nas, żebyśmy nigdy nie wchodziły do lasu same z powodu potencjalnych ataków łotrów. Jednak byłyśmy buntowniczym duetem i robiłyśmy na przekór temu, co nam mówiono.

Myślałyśmy, że jesteśmy nietykalne.

Nasi starsi rodzeństwo zajmowali się swoimi sprawami, więc jak nieposłuszne pary, poszłyśmy sobie.

Niedługo potem, Luna Celeste, którą pieszczotliwie nazywałam ciocią Essie, poszła za nami i zbeształa nas za ucieczkę wbrew ich rozkazom. Ale Nuria i ja miałyśmy swoją zabawę i zrobiłybyśmy to ponownie. Ciocia Essie wiedziała to po spojrzeniu, jakie nam rzuciła.

To powinno być na tyle. Powinnyśmy wrócić do domu stada i dalej żyć naszymi najlepszymi życiami, ale los miał okrutny sposób na zaskakiwanie niczego niepodejrzewających ludzi.

Powinnam była poważnie potraktować ostrzeżenia naszych rodziców. Bycie odważnym również wiązało się z głupotą, a tamtego dnia byłam bardzo głupia. Nie było ataków przez kilka miesięcy, więc naprawdę myślałam, że jesteśmy bezpieczne. Dopiero gdy ponad tuzin tych obrzydliwych psów otoczył nas ze wszystkich stron, zrozumiałam, że nigdy nie byłyśmy bezpieczne.

„Dziewczyny, biegnijcie do domu, teraz! Nie zatrzymujcie się, dopóki tam nie dotrzecie!” krzyknęła do nas ciocia Essie, zanim przemieniła się w pięknego czarnego wilka, gotowa bronić nas za wszelką cenę.

Nuria i ja biegłyśmy, ile sił w nogach. Chwyciłyśmy się za ręce i biegłyśmy tak szybko, jak tylko mogłyśmy.

Ale nie zaszłyśmy daleko, zanim łotr, większy niż życie, bez nic do stracenia, rozerwał nas od siebie. Dosłownie. Pamiętam, jak spojrzałam za siebie, by zobaczyć największego z łotrów, ich przywódcę, rozszarpującego moją ciocię jak kawałek papieru. Brązowy łotr, który oddzielił Nurię ode mnie, nie miał żadnych skrupułów ani sumienia, gdy zanurzał pazur w jej małym ciele. Krzyki Nurii i cioci Essie na zawsze wryły się w moją pamięć, gdy ich niewinna krew pokrywała gęsty leśny grunt. Ja, z jakiegoś powodu, zostałam tamtego dnia przy życiu, ale nie bez głębokiego ugryzienia w moje prawe ramię.

Przywódca, duży wilkołak, przemienił się w ludzką formę i podszedł do mnie z krwią Luny kapiącą z jego ręki, twarzy i szczęk. Wyciągnął rękę i pomalował moją twarz ich krwią, śmiejąc się. Nigdy nie zapomnę tych głębokich, nieomal przekrwionych oczu, wpatrujących się głęboko w moją drżącą duszę.

Straciłam swoją najlepszą przyjaciółkę. Straciłam ciocię. Ich zmasakrowane ciała, pozbawione życia, leżały w kałużach ich krwi. A ja mogłam tylko patrzeć. Nic nie docierało do mojego umysłu. Wciąż czułam ulotne ciepło ręki Nurii w mojej własnej.

Ona nie jest martwa! Nie mogła być martwa!

Prawda?

To, co stało się potem, było jak koszmar. Kawaleria dotarła na miejsce zbyt późno, ponieważ atak nastąpił bez ostrzeżenia. Trąbka, którą zwykle patrolujący używali do alarmowania o nadchodzącym ataku, nie zabrzmiała. Później okazało się, że łotrzyki zabiły patrolujących, zwiększając liczbę ofiar. Słyszałam załamanie serca Alfy Jonathana, gdy więź między nim a Luną Celeste zwiędła i umarła. Słyszałam płacz Nerona, opłakującego stratę matki i młodszej siostry, oraz rozdzierające wycie wszystkich członków stada. Później tego dnia, przywódcy Zircon Moon powiadomili wszystkie sąsiednie stada o tragicznej stracie po uprzątnięciu przerażającej sceny.

Wtedy wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Małą dziewczynkę pokrytą krwią matki i dziecka. Ja, jedyna ocalała z tej masakry, ta, która nie powinna była przeżyć, teraz byłam tą, na którą spadła wina, pytającą, dlaczego nie umarłam.

Dlaczego ja, szczeniak Bety, miałam przeżyć, podczas gdy nasza Luna i Anioł musieli umrzeć?

Ale nikt nie znał bólu, jaki czułam, widząc, jak moja najlepsza przyjaciółka została rozszarpana na śmierć, ani odległego płaczu Luny, która nie mogła poradzić sobie z atakiem. Neron patrzył na mnie z tak nie do zniesienia smutkiem. Alfa Jonathan patrzył na mnie z taką odrazą, że mój dziecięcy umysł nie potrafił pojąć żaru jego gniewu. Ale to nie była tylko jego nienawiść. To była nienawiść całego stada, w tym moich rodziców i starszej siostry.

Gdy dowiedzieli się, że to był mój pomysł, aby Nuria i ja poszły nad staw, mój los został przypieczętowany.

Tego dnia nie straciłam tylko Nurii i cioci Essie. Straciłam swoje stado i rodzinę, która nigdy nie patrzyła na mnie tak samo. Oficjalnie zostałam oznaczona jako plama wilkołaczej ekskrementy. Ja, Halima Lane, zostałam oznaczona jako kryminalistka.

Z czasem Neron również zaczął mnie nienawidzić, nie że mu się dziwię. To moja wina, że stracił połowę swojej rodziny.

Przenieśmy się do dzisiaj, osiem lat później. Byłam tutaj, w celi więziennej przeznaczonej tylko dla najniższych z wilkołaczej rasy. W oddali były inne cele, gdzie strażnicy umieszczali innych przestępców i łotrów, aby ich przesłuchiwać i torturować. Bycie umieszczoną w tym samym lochu co prawdziwe bestie mówiło wiele o tym, jak byłam postrzegana przez to stado.

Jeśli jednak strażnicy się nudzili, grali swoje “gry” ze mną. Nikt nie mógł ich powstrzymać, a jeśli mógł, to nie chciał. Cięli mnie i bili, tylko po to, by zobaczyć, ile mogę znieść, zanim zemdleję.

Jednak to nie było najgorsze. Był jeden strażnik, którego nienawidziłam najbardziej i którego bałam się najbardziej. On podnosił swoją grę na inny poziom. To były inne gry niż te, do których byłam przyzwyczajona, zaczynając, gdy miałam czternaście lat, ale gdy dorosłam, zrozumiałam, co te gry oznaczają.

Te gry zostawiały mnie złamaną, posiniaczoną i brudną.

Gdy nie byłam tutaj w gorzkim zimnie, oczekiwano ode mnie, że będę wykonywać pracę jako niewolnica stada. To jedyny powód, dla którego Alfa Jonathan jeszcze mnie nie stracił. Szorowanie podłóg domu stada od góry do dołu, pranie i zmywanie naczyń to tylko niektóre z moich obowiązków. Pozwalanie mi zbliżyć się do jedzenia było zabronione, ponieważ bali się, że mogłabym zatruć stado.

Plotki miały większą wagę przeciwko bezbronnym.

Omegi nadzorowali gotowanie. Ich nienawistne spojrzenia nie były dla mnie niczym nowym. Wejście do kuchni watahy było równoznaczne z napluciem im w twarz. Mycie naczyń było jedynym momentem, kiedy pozwalali mi być w kuchni, i oczekiwali, że każde naczynie będzie lśniło. Za każdą niedomywaną plamę, Cassandra, główna kucharka i przewodnicząca Omegi, uderzała mnie wybranym przez siebie narzędziem, w tym nożami. Czasami inni Omegi celowo sabotowali moją pracę, żeby mogli patrzeć, jak jestem bita. Moje cierpienie stało się dla nich rozrywką, a sądząc po ich złowrogich uśmiechach, nie zamierzali przestać w najbliższym czasie.

Czasami pobicia były tak brutalne, że musiałam być leczona przez lekarza watahy. Ale on był taki sam jak reszta watahy. On również obwiniał mnie za stratę. Dawał mi łagodne środki przeciwbólowe i odsyłał mnie z powrotem. Ani razu nie opatrzył moich ran. Były pozostawione, by same się goiły. Moje ciało było pokryte starymi i nowymi bliznami, które nigdy nie dostały odpowiedniego leczenia.

Nie miałam dnia wolnego; Alfa uznał, że nie zasługuję na odpoczynek. Pracowałam bez przerwy od wschodu do zachodu słońca, z rękami w wiadrze z mydlinami, na kolanach szorując brud z nieskazitelnych podłóg. Nigdy nie było nudno, gdy moje wiadro było przewracane, albo gdy byłam do niego popychana, albo gdy nagle dostawałam cios w twarz lub plecy od przypadkowego członka watahy. Niewolnicy mieli być maltretowani. Byli sługami, a jednocześnie workami treningowymi. Taki był mój los.

Musiałam to wszystko znosić. Nie wolno mi było krzyczeć, płakać ani błagać. Byłam cichą lalką Zircon Moon. Lalki nie mówią ani nie narzekają; przyjmują każde traktowanie, na jakie zasługują. Ale prawdziwe lalki były traktowane lepiej niż ja. Jeśli mały szczeniak zniszczy swoją lalkę, jego matka mogła ją zszyć i znowu była w porządku. Szczeniak był szczęśliwy aż do następnego rozdarcia.

Nie miałam nikogo, kto by mnie zszył. Moja matka porzuciła ten obowiązek, a mój ojciec udawał, że nie istnieję. Raina, moja niegdyś ukochana siostra, brała udział w moich torturach wraz ze swoimi przyjaciółmi. Jako starsza siostra, można by pomyśleć, że nie zawaha się mnie chronić, ale czerpała ogromną przyjemność z zadawania mi bólu.

Ale nie mogę powiedzieć, że ich porzucenie już mnie boli. Pobicie było dla mnie takie same, chyba że pochodziło od Alfy Jonathana lub Nerona. Biorąc pod uwagę ich status i ilość mocy, która przepływała przez ich alfie krew, ich brutalność była wystarczająca, by unieruchomić mnie na kilka dni.

Obwiniają mnie za upadek ich rodziny. Dla nich to ja wyrwałam serce naszej watahy. Jednak głęboko w środku wierzyłam, że wiedzą, że jestem niewinna, ale potrzebowali kozła ofiarnego dla swoich gniewnych uczuć, a ja pasowałam do tej roli.

Pomimo całego bólu, jaki mi zadano, wciąż miałam nadzieję. Nadzieję, że pewnego dnia znajdę swojego partnera, drugą połowę mojej duszy. Każdy wilk miał partnera – swojego wiecznego kochanka, dobranego przez samą Boginię Księżyca. Mam nadzieję, że mój partner, kimkolwiek by nie był, wyciągnie mnie z tego piekła i pokocha mnie za to, kim jestem.

To było wszystko, czego pragnęłam. Tego małego okrucha szczęścia przez więź partnerską.

Proszę, Bogini Księżyca. Daj mi to szczęście, uratuj mnie z tego miejsca.

Proszę

Previous ChapterNext Chapter