Read with BonusRead with Bonus

Upadek Daniela

Mrowienie w jego spoconych dłoniach powinno być ostrzeżeniem dla młodego Dowódcy, gdy przekraczał próg sali tronowej, ale gdy Cesarz cię wzywa, nie ma odmowy. „Czy naprawdę myślałeś, że istnieje sekret, o którym bym nie wiedział, Danielu?”

Stojąc przed swoim panem, Daniel zamknął oczy, a jego czarne włosy opadły na twarz, próbując uciszyć umysł, ale na niewiele się to zdało. Pogardliwy uśmiech, który wykrzywił twarz zniszczonego starca, ujawnił, że dowiedział się o zdradzie Daniela. „Mogę zajrzeć w twój umysł, młody czarowniku.”

Zgiętymi, pomarszczonymi palcami starzec dał znak strażnikom, by przyprowadzili więźnia. Uczucie upadku w dłoniach i stopach ostrzegło Daniela, że jego matka weszła do pokoju, a on podniósł wzrok, by zobaczyć jej związane ręce, gdy klęczała przed Cesarzem.

Spod cienia szarego kaptura Cesarz spojrzał gniewnie na swojego ucznia. „Co mam zrobić z zdradzieckim czarownikiem?” Stary czarodziej uniósł brwi, a uśmiech przemknął przez jego złe usta, i podniósł palec do czoła. „Wiem.”

Błysk noża, który wyjął z pasa, przeszył Daniela lodowatym bólem, gdy Cesarz chwycił kobietę za włosy i przeciął jej szyję.

Delikatna biała sukienka, którą miała na sobie, szybko nasiąkła krwią, która spływała po jej ciele, a iskra życia zgasła w jej ciemnych oczach. Cały świat zawalił się na ramiona Daniela i zmiażdżył kiedyś okrutnego mężczyznę do niczego.

Jej bezwładne ciało uderzyło o zimną podłogę, a krew rozprysnęła się po pokoju i ochlapała twarz młodego mężczyzny.

Złośliwy chichot przebił się przez rozpacz Daniela, a jego oczy spotkały się z oczami starca. „Naprawdę myślałeś, że jej nie znajdę? Głupi, arogancki głupcze. Cóż, myliłeś się, a teraz będziesz cierpiał za swoją pychę. Młody, będziesz mi się kłaniał i deklarował swoją wieczną lojalność, albo spotka cię ten sam los co to śmieci u moich stóp.”

„Zniszczę cię!” Czarnymi butami Daniel uderzał o śliską marmurową podłogę, aż Cesarz podniósł rękę i zamroził go w miejscu niewidzialnym uchwytem.

Przerwane kliknięcia i chichoty rozbawienia bulgotały w nosie złoczyńcy. Z machnięciem nadgarstka rzucił Danielem przez pokój i zeskoczył z tronu. Zrzucając płaszcz z ramion, gdy pędził do swojego ucznia, Cesarz wyciągnął rękę i odebrał Danielowi powietrze z płuc.

Nie mając nawet dość powietrza, by przekląć swojego mordercę, Daniel zacisnął zęby i patrzył mu w oczy, aż upadł na podłogę z echem śmiechu swojego pana w sterylnym pokoju. Ponadczasowy potwór krążył wokół niego i splótł ręce za plecami, snując swój plan.

„Teraz sprowadzę na ciebie erę tortur, jakiej ten świat nigdy nie widział. Zanim skończę, nic nie pozostanie. Znikniesz, a nikt nawet nie będzie pamiętał, że istniałeś. Byłeś niczym, gdy przyszedłeś do mnie, i odejdziesz jako nic.”

Drżącymi rękami Daniel podparł się o zimną podłogę, by stanąć wbrew pragnieniu Cesarza, by go słuchać. „Możesz mnie zabić, już mi nie zależy, ale nie umrę na kolanach.”

Pomarszczony, cienki policzek pod jego oczami uniósł się w uśmiechu, gdy stary człowiek wyobrażał sobie cały ból, jaki zada chłopakowi. „Jak sobie życzysz.”

Gdy Cesarz decydował o swoim następnym ruchu, powiew czegoś pięknego przeszedł przez twarz Daniela, a jego serce przyspieszyło z nową iskrą życia. Świecąca postać wyszła zza potwora i sunęła w stronę skazanego czarownika.

Jej szkarłatne włosy opadały na ramię, a jej lodowato niebieskie oczy przebijały się przez jej jasno oświetloną aurę. Zatrzymała się przy boku Daniela, a światło odpłynęło, odsłaniając jej twarz. Jej palce splatały się przed piersią, a on czuł jej strach w swoim wnętrzu. „Proszę, uratuj nas, Danielu.”

Jego uszy pulsowały od krwi płynącej w żyłach, gdy wyciągnął do niej rękę, tylko po to, by przebić się przez iluzję. Gdy ostatnie słodkie nuty jej głosu opuściły jego uszy, gęsia skórka pojawiła się na jego ramionach, a jego oczy spojrzały na Cesarza. „Idę, moja miłości.”

Z nowym celem w sercu, Daniel poczuł iskrę starożytnej magii rosnącą w jego wnętrzu.

Spojrzał na starego czarownika przed sobą, gdy kącik jego ust uniósł się, a włosy uniosły się z jego ramion. Z jego dłoni zaczęła emanować niebieska poświata, która rozprzestrzeniała się po jego ciele, centymetr po centymetrze.

Sto złowrogich szeptów w jego uszach przejęło kontrolę, a jego ramię drgnęło, a następnie uniosło się. Cesarz próbował przebić się przez płomienie otaczające ciało Daniela, ale nawet stary czarownik nie mógł powstrzymać nieziemskich starożytnych istot, które w tej chwili faworyzowały Daniela.

Gdy jego palec dotknął jego ust, czarność przesłoniła oczy Daniela, a on potrząsnął głową, a złowroga komenda spadła z jego języka. „Cisza!”

Ogniste duchy wypłynęły z ust Daniela i pochłonęły starego czarownika w swoim palącym uścisku. Stał nad kupką płonącego ciała i kości, patrząc, aż zamieniły się w popiół, po czym splunął na smutne resztki, a jego ostre zęby wyjrzały przez uśmiech. „Nie kłaniam się nikomu; jestem Panem Płomieni.”

Jego oczy spoczęły na matce, gdy otrząsnął się z bestii w sobie i rozejrzał się wokół zniszczenia. Senne wspomnienie z ostatnich chwil przeszło przed jego oczami, a on podniósł ręce do twarzy, gdy dawno zapomniane uczucie rozbawienia wydobyło się z jego piersi. „Co się, do cholery, dzieje?”

Mimo że była jedyną osobą, która kiedykolwiek o nim pomyślała, nie mógł uronić łzy za kobietę, która go urodziła. Kucnął i wsunął ręce pod jej ciało, a następnie przyciągnął ją do piersi, zgrzytając zębami. Żadna dusza nie odważyła się kwestionować mężczyzny, gdy oszołomieni żołnierze rozstąpili się, a on wyniósł swoją matkę przez bramy fortecy.

Wszedł do martwego lasu, unikając kruchych, kolczastych gałęzi, które uderzały i rozdzierały go. Gdy stare resztki życia przerzedziły się w polanę, położył matkę na skalistym gruncie i uklęknął obok niej. Jego palce musnęły jej lodowatą dłoń, a on przełknął wszystkie swoje żale. „Byłaś wspaniałą matką; chciałbym być lepszym synem.” Jego ręka zamknęła się wokół jej dłoni, przyniósł ją do ust, a następnie położył z powrotem na jej piersi i stanął u jej stóp. „Żegnaj, matko.”

Gdy kłujące mrowienie wzrosło na jego skórze, a małe guzki rozprzestrzeniły się po jego ciele, Daniel uniósł dłonie przed oczy. Niebieski płomień zapłonął, gdy do jego uszu dotarły delikatne kroki na martwej podłodze lasu.

Z dreszczem przez całe ciało spojrzał w prawo, akurat w momencie, gdy palce wizji przeciągnęły się po zwęglonych krzakach.

Kiedyś czarne łodygi wypuściły nowe pąki, a brzydka ciemność, która je pokrywała, znów była bujna zielonym życiem.

Jak błyskawica na nocnym niebie, jej światło przebiegło przez jego nerwy, gdy jej koniuszki palców musnęły jego ramię, a czarność ponownie przesłoniła jego oczy. Ciche głosy w jego umyśle wydały swoje polecenia, a Daniel spojrzał na swoją matkę, przyłożył palec do ust. „Cisza!” Jasny błysk światła przetoczył się przez las, a gdy zniknął, jedyną rzeczą, która pozostała, był człowiek ubrany na czarno i ponownie zapalona armia demonów, które w nim mieszkały.

Previous ChapterNext Chapter