




Jesteś moją nadzieją
"Mia! Mia. Wszystko w porządku?" zapytał Lin bardzo zaniepokojony, kładąc ją na stosie siana.
Mia otworzyła oczy. Patrzyła na niego przez chwilę pustym wzrokiem, po czym zaczęła bić go obiema rękami. On się nie ruszał. Cicho znosił wszystkie jej ciosy. Uderzała go, dopóki nie załamała się w jego ramionach i nie zaczęła żałośnie płakać.
"Gdzie byłeś, Lin? Gdzie się podziewałeś?" Nagle odepchnęła go na bok i zapytała podejrzliwie: "Powiedz mi szczerze. Czy naprawdę jesteś z Klanu Wilków?"
"Mia. Nie powinno mieć znaczenia, z jakiego klanu pochodzę. Ani ty, ani ja nie wiedzieliśmy, że nie jesteś człowiekiem. Oboje myśleliśmy, że jesteś śmiertelna, ale okazało się, że jednak jesteś wśród wilków," próbował wyjaśnić Lin.
Mia patrzyła na wysoką, przystojną postać przed sobą. Jego włosy falowały jak kwiaty na wiosennym wietrze, jego uśmiech tańczył jak górski potok. Był ucieleśnieniem perfekcji.
"Ale dlaczego? Dlaczego mnie okłamałeś? Nie jesteś z wilków. Nie jesteś. Klątwa nie zostałaby wywołana inaczej. Dlaczego kłamałeś, Lin? Dlaczego? Co teraz zrobimy? Nie mamy dokąd uciec," Mia znów biła go pięściami w pierś, opadając na kolana w rozpaczy.
"Mam swoje powody, Mio. Moje misje. Myślałem, że mamy całe życie, by o tym porozmawiać. Myślałem, że nie ma znaczenia, czy jestem nieśmiertelny, dla ciebie," Lin patrzył na nią z pytającymi oczami.
"Nie miało. I nadal nie ma. Ale zobacz, do czego nas to doprowadziło. Lin, nie masz pojęcia, co mi się przydarzyło w ostatnich dniach. Te oczy widziały koszmary, o których nawet boję się ci wspomnieć," Mia była teraz śmiertelnie poważna.
"Wiem, Mio. Bardzo, bardzo mi przykro, że musiałaś przez to wszystko przejść sama z mojego powodu. Uwierz mi, Mio, gdybym miał choćby najmniejsze pojęcie o twoim ojcu, nigdy, przenigdy bym się do ciebie nie zbliżył, nawet gdyby miało mnie to dręczyć przez wieczność. Naprawdę mi przykro," powiedział, patrząc na ciążowy brzuszek Mii. Mia natychmiast go pogładziła obiema rękami i odpowiedziała:
"Nigdy. Nigdy nie będę żałować mojego dziecka. Ani naszej miłości," stanęła przed nim. "To, czego żałuję, to zamieszanie, które nasze dziecko będzie musiało znosić z naszego powodu. Krew, która płynie w naszych żyłach. Nasi przodkowie. Za żaden nasz grzech zostaliśmy wiecznie przeklęci," westchnęła ciężko. "Co teraz zrobimy, Lin?"
"Chciałbym znać odpowiedź," odpowiedział bezradnie Lin, "ale obiecuję, Mio, nie poddam się tak łatwo. Będę walczył z przeznaczeniem, jeśli będę musiał, ale będę walczył do ostatniego tchu," Lin ujął jej dłonie i pocałował. "Na razie zabiorę cię do Świętego Morza. Tam jest granica między życiem a śmiercią. Będziesz bezpieczna przez jakiś czas. Zablokuję też twoją aurę. Weź to," podał jej niebieski szal. "Nigdy go nie zdejmuj. Masz na sobie pierścień z lisim ogonem, prawda?" Odwrócił jej ręce i sprawdził. "Dobrze. Dobrze. Nigdy go nie zdejmuj. Dzięki temu będę mógł cię znaleźć, bez względu na to, gdzie będziesz."
"Ale Lin, gdzie ty pójdziesz?" Mia znów poczuła się samotna.
"Poszukam antidotum na tę klątwę. Odwiedzę Starożytne Drzewo Wiedzy. Wiemy bardzo mało o tej klątwie. Wszyscy boją się nawet o niej mówić. Ale musimy dowiedzieć się więcej o wrogu, z którym walczymy. Tylko wtedy będziemy mieli szansę."
"Ale Lin. Może nam nie zostać dużo czasu. Nikt nigdy nie słyszał o czymś, co mogłoby cofnąć klątwę. Dlatego jest tak bardzo obawiana we wszystkich krainach. Nie chcę, żebyś marnował nasze ostatnie dni, błąkając się w poszukiwaniu czegoś, co może nie istnieć," Mia była wyraźnie przygnębiona.
"Mio, jest wiele rzeczy, które na pierwszy rzut oka wydają się inne, ale gdy się zagłębisz, odkrywasz coś zupełnie innego. Wszyscy pamiętają, co klątwa wywołała wieki temu, ale dlaczego, gdzie, czy nawet o co w niej chodzi, nikt nie wie, nikogo to nie obchodzi. Nawet ja byłem na nią obojętny. Ale teraz to jest osobiste. Mio, uwierz mi, ty też nie możesz się poddać. Gdzie jest wola, tam znajdzie się sposób. Dla naszej rodziny, dla naszego dziecka, nie możemy się poddać. Rozumiesz?" Lin uniósł jej podbródek, a Mia skinęła głową, zgadzając się chętnie. Łzy szczęścia spływały po jej policzkach. Straciła już wszelką nadzieję, ale ten mały promyk w ciemności znów sprawił, że się uśmiechnęła.